Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2019, 10:03   #52
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Po raz pierwszy odkąd odzyskałam przytomność, szczerze się ucieszyłam. Wyciągnęłam rękę by mi go dała.
- A czemu ten drugi to problem? - zapytałam zdziwiona, bo w końcu mój rodowy miał sporą wartość, nieporównywalnie większa od kapłańskiego. Fakt że mogli to docenić jedynie kupcy z miast.

– Dwie sprawy… jedna ma go Arkhan, który nigdy nie oddaje swoich łupów… no i zabiłaś jego ulubienicę… Powiedział, że jak chcesz go spowrotem to albo masz dziś zastąpić tą którą zabiłaś w jego namiocie… albo zabić jego samego w pojedynku… ale to twardy wojownik. Ja nie miałabym odwagi go wyzwać, mój mąż też nie… Arkhan znany jest z nieuczciwych zagrań w walce. – Wyjaśniła poprzez tłumaczkę.

Nie wiem skąd uroiła mi się ogromna chęć by walczyć z nim i to dla samej zasady. Na bogów, działo się ze mną coś dziwnego, przecież do tej pory zawsze schodziłam z drogi ignorując zaczepki i nie miałam takich myśli. Nie. To wystarczy. Nie jest warte ryzykować życiem
Pokręciłam energicznie głową.
- To wystarczy - powiedziałam i potrząsnęłam dłonią w której miałam wisior z krwistoczerwonym kamieniem szlachetnym.

– Jasne, cieszę się, że mogłam pomóc. – Zrozumiałaś te słowa niemal bez tłumaczenia. Zaraz jednak elfka coś dodała, co zrozumiałaś dopiero gdy przetłumaczyła to niziołka.

– Może jak mój mąż wróci z polowania, przyjdziesz do nas na posiłek? Będzie tylko mięso zwierząt… wiem, że wy ludzie macie wstręt do mięsa orków i goblinów. Ah… mój mąż zna twój język.

Nie chciałam urazić jedynej na razie przyjaznej mi osobie w obozie więc nie mogłam odmówić.
- Będę - skinęłam głową, by bez tłumaczenia zrozumiała, że przyjęłam zaproszenie.

– Wyślę po ciebie córkę – Przetłumaczyła jej odpowiedź niziołka a kobieta wyszła z namiotu pozostawiając cię z twoim medalionem.

Zamknęłam w dłoni medalion czując się odrobinę lepiej. Chyba dlatego nigdy nie wyrzuciłam tego świecidełka, bo z jakiegoś powodu dodawał mi pewności siebie.
Położyłam się na powrót na posłaniu, na plecach i wbiłam spojrzenie w niebo widoczne przez dziurę na szczycie namiotu.
- Amelio, czy potrafisz szyć? - zapytałam.

– Tak Pani. – Odpowiedziała.

- To pomożesz mi uszyć dla mnie kamizelkę - powiedziałam. Do wieczerzy jeszcze było wiele czasu, więc z pomocą Amelii mogłam zdążyć zrobić dla siebie kawałek ubrania, który będzie normalnie mnie zakrywał, bo przepaska mnie irytowała tym, że niewiele okrywała.

– Oczywiście, moja Pani. Mogę się tym zająć, a ty Pani, możesz udać się nad strumień, aby się umyć… – Powiedziała. – ... oczywiście jeśli chcesz, moja Pani, ale tak wypada, jeśli tutaj się u kogoś gości.

- Mam zakaz opuszczania wioski do świtu. Wydany przez wodza - spokojnie odpowiedziałam jej na tą sugestię. - Gdzie jest ten strumień? - zapytałam.

– Na obrzeżach osady… po tej stronie ostrokołu, Pani – Wyjaśniła.

- Skoro tak... - byłam bardzo, ale to bardzo niechętna wychodzenia poza "swój" namiot. Niestety niziołka wytrąciła mi jedyny argument. - Zaprowadź mnie tam - wstałam. Mogłabym na pewno sama iść, ale bariera językowa mogła być źródłem spięć których nie potrzebowałam.

– Tak Pani – Powiedziała niziołka i wyszła przed tobą z namiotu. Gdy ruszyłyście przez osadę, zauważyłaś, że część elfów, patrzy na ciebie z niechęcią, ale inni, uśmiechali się do ciebie i ci machali… a jakiś mężczyzna nawet mijając ci, klepnął cię w plecy z sympatią. Jak mogłaś się domyślić… między tutejszymi panował jakiś podział.

Podejrzewałam, że to jak kto się do mnie odnosił zależało od tego czy elfka którą zabiłam była lubiana bądź nienawidzona. Dodawało mi to otuchy. Przynajmniej mogłam mieć nadzieję, że nie każdy pragnie mi wbić ostrze w gardło. Niezależnie od tego szłam wyprostowana, z dumnie uniesioną głową, by pokazać, że się ich wszystkich nie boję.

Dotarliście nad strumień, gdzie kilka elfich dziewcząt brało kąpiel, całkowicie nago. Dziewczęta pluskały się w wodzie i wygłupiały, mimo, że były dorosłymi kobietami. Wraz z nimi było również kilka młodszych dzieci, które również bawiły się w strumieniu. Niektóre kobiety rozmawiały, mając oko na swoje pociechy. Jedna natomiast zajęta była szorowaniem pleców swojej córeczki, która jak zauważyłaś, próbowała wyrwać się, aby dołączyć do reszty bawiących się dzieci.

Rozejrzałam się w koło. Nie dostrzegłam żadnego mężczyzny więc zajęłam sobie w miarę odosobnione miejsce i zaczęłam się opłukiwać z brudu, głównie krwi, jednak tak, by nie zmyć śladu jaki zostawił mi wódz, który miał mi zapewnić bezpieczeństwo bycia uznanym za członka plemienia. Wpierw obmywałam się pobieżnie, później zdecydowałam się zdjąć kolejno elementy mojego prowizorycznego odzienia.

– Czy mam wrócić do namiotu i zacząć szyć? – Zapytała niziołka.

- Tak - odparłam zachęcona brakiem interakcji ze strony okolicznych kobiet.

Niziołka ukłoniła się i poszła w stronę z której przyszłyście. Gdy się odwróciłaś, zauważyłaś małą dziewczynkę, które stała o pół metra od ciebie i przyglądała ci się z ciekawością.

Chwilę na nią patrzyłam, ale na mojej twarzy był tylko obojętny grymas, nie szczególnie zachęcający. Zignorowałam dziecko i zajęłam się sobą. Chciałam jak najszybciej uwinąć się z myciem. Również włosy musiałam wymyć.

Kiedy się kąpałaś, poczułaś malutką dłoń na swoim uchu.

No i niestety dziecko nie odpuściło. Czego ja się spodziewałam? Ignorowanie przecież nawet na dorosłych nie zawsze skutkowało.
- Nie mam spiczastych uszu. Mam normalne - powiedziałam nie odwracając się do dziewczynki.

Ta najwyraźniej nie zrozumiała i zawołała koleżanki, które też podeszły popatrzeć na twoje uszy.

Daj palec, a wezmą całą rękę. Jakie to było prawdziwe. Nie reagowałam. Byłam ciekawostką przyrodniczą i nie mogłam winić dzieci, że były zainteresowane tym co nowe. Zajmowałam się sobą, pozwalając dziewczynkom "podziwiać" moją odmienność.

Nagle usłyszałaś jakiś głos i dziewczynki się rozbiegły. Podeszła do ciebie kobieta z niemowlęciem u piersi.

– Wybacz im ciekawość… nigdy jeszcze nie widziały człowieka. – Powiedziała elfka.

Ulżyło mi, że w końcu któraś z matek zareagowała. Przez krótką chwilę przyglądałam się nieznajomej.

- Nie szkodzi. Rozumiem - odparłam odruchowo z wyuczonej uprzejmości. I chodź z dawnego własnego domu kojarzyłam, że za dziecka nie pozwolono by mi się tak zachowywać to w zakonie różne dzieciaki poznałam, z których wiele potrzebowało znacznie więcej nauki oglądu niż ja. Teraz przynajmniej mogłam w spokoju dokończyć się myć.

Zauważyłaś, że kobiecie wcale nie przeszkadzało stać nago w całej okazałości, jak na elfkę była dość gruba, jednak okrągłe policzki, dodawały jej twarzy nieco więcej łagodności. Miała długie czarne włosy.

– Jesteś niezwykle odważna – Powiedziała. – Jak ci na imię? Ja jestem Bunnak.

Wolałam, żeby mnie nie kojarzono z imienia, ale z drugiej strony... Gdyby któryś z dzikusów dostał się w ręce wojska cesarskiego gdy te wyruszy z twierdzy... To może by w ten sposób dowiedzieli się że żyje. Ale czy opowieści o mnie jakie tu będą się snuły po moim odejściu nie będą dla mnie problemem w przyszłości? Nie mogłam się zdecydować. Mogłam jeszcze nie mówić nic. Ale tu bez imion byli niewolnicy, a przynajmniej tak mi się zdawało.
- Marion - odpowiedziałam po długim wahaniu. Nie skomentowałam komplementu o mojej postawie, bo sama prędzej nazwałabym to desperacja niż odwagą.

– Niezwykłe imię… – Stwierdziła. – Pewnie oznacza coś pięknego.

- Dziękuję - odparłam i spojrzałam na swoje ręce by ocenić czy całą krew została zmyta.

– Wyszoruj piaskiem – Powiedziała, siadając obok na brzegu. – Jesteś odważna… ale te łobuzy od Arkhana pewnie ci nie odpuszczą… powinnaś trzymać się z dala od dzisiejszej uczty.

- Będę na wieczerzy bo wódz mnie zaprosił - stwierdziłam i sięgnęłam pod wodę po piasek, tak jak poradziła elfka. - Jeśli Arkhan będzie chciał się mścić to zawsze znajdzie ku temu pretekst. Nie boję się go - przyszło mi zaraz na myśl, że takie zamieszanie mogłoby opóźnić wyruszenie elfów by atakować druidkę. - Jak mnie wyzwie to tylko siebie ośmieszy.

– On nie… ale jego kobiety to co innego… – Powiedziała. Potem dodała ściszonym głosem. – Jego banda za nic ma honor…

- Zauważyłam - przestałam się szorować i spojrzałam na elfkę. - Dziękuję za ostrzeżenie - skinęłam jej głową z wyrazami szacunku.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline