Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2020, 22:49   #56
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
*** *** ***

Obudziłaś się nagle z poczuciem, że przyśnił ci się najdziwniejszy sen świata, ale nie pamiętałaś z niego wiele… co dziwne jednak, w ustach czułaś smak herbaty a na ciele ciepło ognia, mimo, że w namiocie nie paliło się ognisko.

Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się za niziołką.

– Coś nie tak moja Pani? – Zapytała dziewczyna, obecnie zajęta masowaniem twoich stóp. Dopiero teraz poczułaś jej dotyk, jakby twój sen był realistyczniejszy niż to co czuło twoje ciało.

- Mów mi po imieniu. Jestem Marion - odparłam i pociągnęłam nogi, żeby przestała mnie masować. - Skończyłaś nas pakować do drogi?

– Tak, Pa… Marion… – Skrępowała się. – Nie wypada by niewolnica mówiła do swojej właścicielki inaczej niż tytułują ją… Przepraszam jeśli zrobiłam coś źle… pomyślałam, że łatwiej będzie ci się zrelaksować… moja poprzednia Pani lubiła to… – zaczęła się tłumaczyć.

Pochyliłam się w jej kierunku i położyłam delikatnie dłoń na jej ramieniu, w pocieszającym geście.
- Wszystko jest w porządku - zapewniłam ją spokojnym tonem, patrząc jej prosto w oczy. - Nie zrobiłaś niczego złego i widzę, że się bardzo starasz.

– Dziękuję – Uśmiechnęła się, potem chwyciła twoją dłoń i pocałowała w jej grzbiet.

Wyprostowałam się.
- Mogę już ubrać kamizelkę? - zapytałam.

– Tak – Podała ci ubranie. Wykonane było ono z miękkiej skóry, zapewne młodej sarny i pasowało na ciebie idealnie. Zamiast guzików były kły, które mógłaś przełożyć przez pętelki. Zauważyłaś jednak, że kamizelka mocno uwydatnia twój biust.

Już miałam powiedzieć co o tym myślę, ale ugryzłam się w język.
- Bardzo dobrze na mnie leży. Świetna robota - wypowiedziałam zamiast. Ubrana od razu poczułam się pewniej. To mi tym bardziej mogło pomóc w nadchodzącej walce. Wstałam i umocowałam nóż przy spodniach. Podeszłam do włóczni i sprawdzałam która będzie mi najlepiej leżeć w ręce. Najlepiej radziłam sobie z bronią jednoręczną, niezależnie czy obuchową czy ciętą, ale w posługiwaniu się dwuręcznymi orężami oraz włóczniami też byłam szkolona.

Jednocześnie ustaliłam sobie kiedy dojdzie do pojedynku. Zaraz po spotkaniu z rudowłosą elfką i jej rodziną. Uśmiechnęłam się do siebie gdy do głowy przyszedł mi pewien pomysł.
- Dziękuję za rady, Dedalu - mruknęłam do siebie pod nosem.

Gdy chwyciłaś włócznię, dosłownie poczułaś, jak doskonale leży w twoich rękach, jak gdybyś walczyła nią, od dnia, gdy zaczęłaś uczyć się walki. Wiedziałaś nawet która z tych ustawionych w namiocie, była najlepiej wykonana i wyważona. Cała ta wiedza była instynktowna...

- A więc to prawda... - byłam pod ogromnym wrażeniem. Do tej pory zamierzałam się przymusić do uwierzenia w to co było w moim śnie, dać się ponieść szaleństwu... Ale to nie były majaki. Nie oszalałam. Musiałam sprawdzić...
Stanęłam na środku namiotu i wykonałam kilka podstwaowych ruchów walki z włócznią. Wyszło mi to gładko i naturalnie jakbym niczego innego nie uczyła się tego całe życie... Zaśmiałam się. Poczułam jak z tego powodu ogarnia mnie euforia.

Było jednak coś o czym Dedal nie wspomniał. Gdy wykonałaś kolejne pchnięcie, dosłownie wyobraziłaś sobie, jak włócznia przebija ciało a ciepła krew tryska na ciebie… i poczułaś, że nie możesz opanować euforii. Wewnątrz chciałaś zabić… chciałaś znów poczuć tą siłę… nawet gdybyś miała przebić włócznią tą niziołkę… mogłabyś to zrobić… nikt by nie miał nic przeciwko… wycierpiała wiele… tak dałabyś jej szybką ulgę… te myśli jak stado os zaczęły kąsać twój umysł.

Aż świerzbiło mnie żeby ulec tej pokusie. Odwróciłam się w kierunku Amelii, zrobiłam krok ku niej i... Rzuciłam włócznię w skraj namiotu. Poszłam do wyjścia i stanęłam w nim, patrząc na zewnątrz i zaczęłam głęboko oddychać. Czułam się skołowana. Czy ja właśnie traciłam nad sobą kontrolę?!

– Moja Pani… – Dziewczyna zauważyła twoją gwałtowną reakcję i podeszła do ciebie zaniepokojona tym faktem.

Zacisnęłam ręce na materiale namiotu. Zamknęłam oczy i próbowałam uspokoić myśli. Myśleć o niczym…

W tym momencie złapałaś się na tym, że nie próbujesz nawet myśleć o Torielu czy kapłaństwie… Myślenie o niczym było jednak słabą metodą by odpędzić rosnącą w tobie rządzę krwi.

- Aaah... - jęknęłam i wyszłam z namiotu. Ruszyłam przed siebie. Do strumienia. Zimna woda mi może pomoże.

Gdy wychodziłaś, wpadłaś na małą elfią dziewczynkę o rudych włosach.

Zatrzymałam się tylko dlatego, bo wyglądała znajomo. Wyczekująco jej się przyjrzałam.

Dziewczynka była zdecydowanie podobna do matki, ubrana była w skórzaną tunikę i miała może ze cztery lata. Powiedziała coś, co stojąca opodal niziołka natychmiast przetłumaczyła.

– Mówi, że jej mama cię zaprasza, Pani.

Westchnęłam i zmusiłam się do uśmiechu. Tak, byłam zaproszona na posiłek u przyjaznych osób. Będzie tak jak przy herbacie z Dedalem, spokojnie i miło.
- Prowadź - powiedziałam i gestem ręki zachęciłam ją byśmy szły.

Dziewczynka zaprowadziła cię do jednego z pobliskich namiotów, z którego unosił się przyjemny zapach pieczonego mięsa.

W środku powitała cię ruda elfka uściskiem i wprowadziła cię do środka. Jej mąż, elf o ostrych rysach siedział w tyle namiotu i ostrzył właśnie nóż.

– Witaj w naszym domu, człowieku – Powiedział.

- Witajcie - skinęłam mu głową. - Miło mi u was gościć - dodałam uprzejmym tonem.

Mężczyzna odłożył nóż i wstał.

– Słyszałem co zrobiłaś. – Powiedział, patrząc ci badawczo w oczy. Jego żona w tym czasie poszła zdjąć mięso, które kończyło piec się nad ogniem na środku namiotu.

Nie spuściłam wzroku.
- Rozumiem że nieczęsto człowiek staje się członkiem klanu - odparłam mu na to.

– Przypuszczam, że wódz w jakiś sposób chciał cię wykorzystać, aby utrzeć nosa Arkhamowi – Stwierdził elf.

- Aha - uśmiechnęłam się. - Ciekawe że wśród osób nie lubiących go jest również wódz.

– Może i ciekawe… ale nie dziwne. Arkham i jego banda to łotry, są silnymi wojownikami, ale mają za nic honor, a wódz wie... – Wskazał ci miejsce przy ognisku, potem sam usiadł i kontynuował. – ...że, ten drań tylko czeka by przejąć władzę. Nasz wódz wie również, że kierunek w jakim Arkham poprowadzi plemię będzie samobójczy, więc chciałby się go pozbyć, lecz jako wódz nie może nikogo wyzwać na pojedynek, a Arkham jest zbyt cwany i czeka na chwilę słabości naszego władcy.

Słuchając go usiadłam w klęczki na przeznaczonym dla mnie miejscu.
- Więc wysłał Arkhama na druidkę licząc, że ta go zabije? - dopytałam przekrzywiając lekko głowę w zastanowieniu.

– Nie… z nią jest inna historia. Wódź wierzy, że każde nasze zwycięstwo to zasługa samej bogini. Natomiast głosem bogini w naszym plemieniu jest szamanka… niestety druidka nie tyle przeszkadza swą obecnością samej Seres, ale właśnie szamance, która dostrzegła w niej rywalkę jeśli chodzi o uzdrawianie… choć to jest powszechnie wiadome… wódz nigdy nie sprzeciwi się szamance – Wyjaśnił.

- Rozumiem - mruknęłam i zmarszczyłam brwi. W końcu poznałam prawdziwy powód, dlaczego życie Druidki było zagrożone. Ta szamanka stała za tym wszystkim. Na pewno musiałam teraz wziąć swoje plany pod rozwagę, uwzględniając nową wiedzę.
- Czyli szamanka zazdrości Druidce wiedzy i umiejętności? - zasugerowałam. - I drażni ją, że do tego ta nie jest pełnej krwi?

– Poprzednie plemię tych ziem leczyło się głównie u Druidki… bo oprócz tutejszych ziół i wiedzy szamanów, ma swoją magię i zioła z innych krain. Szamanka obawia się, że i nasze plemię będzie poddawać się tej obcej magii. No i właśnie półkrwistość… nasza szamanka wierzy, że elfy nie powinny mieszać swojej krwi z innymi ludami, bo to bluźnierstwo wobec bogini.

Więc okazało się, że była drobna szansa na to by plemię koegzystowało z Druidką, by było tu jak dawniej. Czy dlatego tu się znalazłam? By zaprowadzić porządek? Przynajmniej musiałam spróbować. Aby tego dokonać miałam tylko wiedzę jaką zdobyłam teraz i we śnie. Dedal ostrzegł mnie, że nie mogę wrócić do swojego zakonu, nie wiedziałam też czy po tym wszystkim będę miała siłę kontynuować życie w kapłaństwie... Więc równie dobrze mogłam wykorzystać poradę Morrisany... I naginać rzeczywistość wedle mojej woli.

- Chyba zaczyna się dla mnie stawać jasne to co widziałam w wizji - powiedziałam w tajemniczym tonie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline