Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2020, 10:57   #192
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***


Taksówką jadącą w kierunku kliniki w Gotland ruszyły jak tylko Corday na szybko napisała drugi raport i przekazała go Sinclairowi do przeczytania, żeby był na bieżąco z tym co tam się wydarzyło. Irya oczywiście zgrabnie przemilczała w nim sprawę towarzystwa jakie wtedy miała w klubie.
Inspektor rozsiadła się wygodnie na tylnym siedzeniu i popijała energetyk z automatu, który wcześniej kupiła w automacie stojącym przy wejściu do posterunku. Już myślała nad tym czy nie wziąć przykładu z siedzącej obok dziewczyny i się nie zdrzemnąć, ale przypomniała sobie, że miała zadzwonić. Wyciągnęła telefon i wybrała numer do Jacksona.
- Podporucznik Matthew Jackson. Słucham - zabrzmiało po drugiej stronie.
- Inspector Corday - przedstawiła się. - Jones została znaleziona. Jest teraz w szpitalu.
- To dobrze - powiedział po chwili ciszy. - W jakim jest stanie?
- Jeszcze nie odzyskała przytomności.
- Po czym? - ożywił się.
- Wygląda na przedawkowanie środków odurzających.
- Mhm - mruknął na potwierdzenie, że zrozumiał. Chyba specjalnie nie chciał tego komentować.
- Gdy się obudzi to ją przesłucham w celu wyjaśnienia, czy przebywała w klubie z własnej woli czy była tam przetrzymywana siłą - wyjaśniła Inspektor co będzie dalej.
- W porządku - skomentował tonem jakby nie miało to żadnego znaczenia. - Do urodzin majora powinna odzyskać przytomność?
- To już pytanie do lekarzy - odparła Corday beznamiętnie.
- Ważne, że panna Fox ma się dobrze - zbagatelizował temat.
- Ok, to tyle w temacie.

***

Droga do kliniki, ze względu na wczesną porę, przebiegła bez zakłóceń. Zdążyły dostać się tam w momencie gdy Luna budziła się do pracy.
- Gdzie jesteśmy? - zapytała Catherine, która właśnie obudziła się i była lekko zdezorientowana.
- Gotland, najładniejsza, bo najdroższa dzielnica - wyjaśniła Inspektor. W przeciwieństwie do Fox, Corday nie zmrużyła oka, przeklinając przez ten czas skuteczność energetyka, którego wypiła wcześniej.
- Ona leży tutaj? - dziewczyna dość szybko zaczęła dochodzić do siebie.
- Tak, jesteśmy pod kliniką. To zaufane miejsce, gdzie lekarze rozumieją jak ważna jest dyskrecja - powiedziała Irya i przetarła twarz. Pomimo zmęczenia jej wieczorny makijaż pozostawał nienaruszony.
- Idziemy? - wykonała ruch głowa w kierunku budynku.
Corday zapłaciła taksówkarzowi i wysiadły. Już widząc front budynku było wiadomo, że jest to miejsce oferujące usługi medyczne na wyższym poziomie. Po wejściu do środka, Irya podeszła do recepcji, okazała odznakę i przekazała dokumenty Molly, po czym zostały wpuszczone na oddział, gdzie znajdował się pokój Jones.

- Coś się działo? - zapytała Corday Ramseya, gdy znalazły się na miejscu
Sierżant podniósł wzrok znad gazety.
- Nie - odpowiedział krótko.
- Dobrze, to możesz zawijać się do domu. Masz wolne do końca doby - odpowiedziała na to Inspektor.
Ramsey wstał i rozprostował plecy.
- Obejdzie się. Wolę płatne nadgodziny - złożył gazetę, wsadził pod pachę i ruszył w kierunku wyjścia.
- Jak wolisz - rzuciła do niego przez ramię i weszła do pokoju Molly. Dziewczyna była sama w pomieszczeniu i spała. Miała podpiętką kroplówkę. Zasłonięte okno ograniczało dostęp światła. Poza umywalką w rogu i podstawowymi meblami przeznaczonymi dla odwiedzających były jeszcze szafki na rzeczy pacjenta, ale one świeciły pustkami. Irya zatrzymała się w połowie pokoju i gestem ręki zachęciła Fox by podeszła do swojej koleżanki. Dziewczyna stanęła u nóg łóżka po czym przeniosła spojrzenie z Corday na pacjentkę. Z jej twarzy ciężko było wyczytać o czym myśli. Inspektor milczała, w żaden sposób nie ponaglając dziewczyny w niczym.

Po chwili Catherine przesunęła się na bok łóżka i zajęła miejsce w fotelu.
- Zostanę z nią aż się obudzi - stwierdziła. - Może być zdezorientowana, no i to obce miejsce.
- Gdybyś czegoś potrzebowała to dzwoń do mnie - powiedziała Corday. - Mam w tej dzielnicy mieszkanie, więc daleko nie mam - dodała. - Daj mi też znać jak się obudzi - poprosiła, choć to i tak personel kliniki miał zrobić.
- W porządku - skinęła głową.
Corday niespiesznym krokiem udała się do wyjścia z pokoju.

Na korytarzu, idąc do windy, wyciągnęła telefon i spojrzała na godzinę. Zakładając, że Charles po drodze wstąpił do siebie, miała jeszcze drobną szansę zastać go w domu i odebrać auto, żeby nie musiał się fatygować do niej. Wybrała numer Morgana.
- Zgodnie z obietnicą auto masz pod domem, a ja jestem u siebie - poinformował jakby wiedział po co do niego dzwoni. Irya miała świadomość, że fizycznie nie było to wykonalne w takim czasie. Założyła więc, że miało to związek z ołtarzykiem teleportacyjnym.
- W takim razie nie mam pretekstu i muszę wprost zapytać czy masz ochotę się ze mną widzieć, gdybym tak za kwadrans podjechała pod twoje drzwi - powiedziała wprost. - I szczerze też ostrzegam, że mogę namawiać do złych rzeczy, jak wagary…
- Wiesz dobrze, że do złych rzeczy nie musisz mnie namawiać - odpowiedział śmiejąc się do słuchawki.
- To widzimy się wkrótce - Irya wyraźnie ucieszyła się.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline