Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2020, 13:04   #60
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Potrząsnęłam głową po tym przewidzeniu. Przelotnie zlustrowałam otoczenie, ale krzyki Arkhama przywróciły moje myśli na właściwy tor.

- Jesteś obrazą dla Seres - powiedziałam chłodnym i zadziwiająco spokojnym tonem głosu, ale też dość głośnym, by kto chętny, mógł usłyszeć. - Nigdy nie byłeś wojownikiem. Jesteś tchórzem, który wszystko osiągnął podstępem - mówiłam i skierowałam ostrzę swojej włóczni w dół. - Szamanka ci w tym pomogła i ją też spotka kara. Tym większa, bo zaserwowana rękami człowieka - stanęłam nad nim i wbiłam mu ostrze prosto między kręgi, na wysokości lędźwi.

Elf ryknął z bólu i padł oddychając z trudem i wykrwawiając się. Zauważyłaś jak z tłumu wypada jakaś elfka z nożem, widziałaś jednak, że nie próbuje zaatakować ciebie, ale rzuciła się aby dobić Arkhana. Dziewczyna miała łzy w oczach. Uświadomiłaś sobie, że była żadnym zagrożeniem a ty mogłaś z łatwością ją zabić. Tak naprawdę dziewczyna była młoda i nawet nie wyglądała na wojowniczkę.

Wyrwałam włócznię z ciała swojego przeciwnika i tępym końcem uderzyłam elfkę w przedramię, by wybić jej nóż z ręki. Nie szczędziłam w tym sił, więc złamanie kości było pewne.

- Kolejną osobę zabiję jak tu się zbliży! - zagroziłam do tłumu, wolną dłonią ocierając krew Arkhama z twarzy.

Dziewczyna chwyciła się za złamaną rękę i szlochając padła na kolana.

– Błagam… proszę… On uratował mojego brata przed ludźmi krwawego węża… – Powiedziała przez łzy. – Pozwól mi skrócić jego mękę.

Tylko ona z całego tłumu chciała pomóc wojowników. Jego banda… kobiety… wszyscy stali, gapiąc się ze strachem w oczach. Tylko ta jedna dziewczyna.

– Potem możesz zabić i mnie - łkała.

- I co dostał od was w zamian za tą pomoc? - pytając ją, stanęłam jej na drodze do Arkhama, a włócznie trzymałam nad nią w ostrzegawczym geście.

Dziewczyna nic nie powiedziała, spojrzała tylko na swoje stopy, a potem cofnęła się w tłum.

Wiedziałaś, że nie potrwa to długo. Zauważyłaś, że wódz, stojący na uboczu patrzy na ciebie z aprobatą. Na twarzy Falrisa, malował się podziw zmieszany z przerażeniem…

Był tu również elf u którego gościłaś, a który kiwał głową, jakby mówiąc "należało mu się". Tłum był podzielony, jedni wyglądali na zadowolonych, nieliczni na przestraszonych. Ale była też grupka, która wyglądała na zjadaną przez wstyd… to jak się domyśliłaś byli "przyjaciele" Arkhana.

Jednak najbardziej przykuwał twoją uwagę wzrok elfki w pióropuszu. Jej ciało pokrywały rytualne malutki. Spojrzenie szamankę było zimne i puste… jak spojrzenie samej śmierci.

Wyobrażałam sobie, że była wściekła. W końcu jej protegowany wił się na ziemi niczym robak, a jego krew wsiąkała w kurz, na uklepanej ziemi. Oderwałam w końcu od niej spojrzenie i wróciłam do swojego przeciwnika. Nie, to nie był już mój przeciwnik. Teraz to była ofiara i choć byłam świadoma, że jestem oprawcą, to nie było mi z tym źle.

Wróciłam do konającego Arkhama. Był blady, co znaczyło, że jeszcze kilka oddechów i wyzionie ducha. Odkopnęłam jego broń poza zasięg rąk elfa.
Przyklękłam przy nim, opierając się na swojej włóczni. Sięgnęłam do szyi elfa. Wysupłałam metalowy łańcuszek z pomiędzy innych wisiorów. Ostrożnie wypięłam medalion Toriela i objęłam go w dłoń.

- Twoje imię już na zawsze będzie kojarzone z porażką - powiedziałam do elfa na tyle cicho by było to skierowane tylko do jego uszu. - Bogowie potraktują ciebie jeszcze gorzej.

Zobaczyłaś, że jego oczy stały się szkliste. Wiedziałaś już, że Arkhan nie żyje.

– No, no… – Powiedział wódz. – Dziś dwa razy nasza nowa wojowniczka dowiodła, że mimo ludzkiej krwi, ma ona w sobie ducha stepu. – Przemówił do tłumów. – Pojedynki są dla nas świętym rytuałem. Drogą do oddzielenia silnych od słabych, drogą do zachowania pokoju w plemieniu. Wojowniczka dowiodła, że szanuje i rozumie nasze ideały i jest godna by nosić imię. Od dziś twe imię to Alarissen, Dzielna córka, uwolnionej duszy! – Powiedział w twoją stronę.

Wyprostowałam się. Udało się, ale czułam niedosyt, jakby ten elf nie był wystarczającym przeciwnikiem dla mnie. Odetchnęłam głęboko starając się zapanować nad sobą. Spojrzałam na wodza. Skinęłam w jego kierunku głową, choć myśli teraz miałam mocno rozkojarzone.

To było dziwne. Przyjął mnie do klanu i nadał imię. Dziwnie, bo pasujące mi imię. Ale wiedziałam, że powinnam się wziąć w garść i nie identyfikować z nimi. Wkrótce stąd odejdę. Jeszcze tylko opatrzę tą dziewczynę, której złamałam rękę.

A na razie stałam, ociekająca krwią i potem, nie wiedząc jak dalej powinnam postąpić.

– A zatem… – Przemówiła szamanka. – ...Pragnęłabym porozmawiać sam na sam z naszą nową siostrą, by przygotować ją do roli jaką nadało jej to imię.

– Oczywiście, głosie Seres… nasza wojowniczka, rzuciła dość poważne oskarżenie w twoją stronę – Zauważył wódź.

– Tym bardziej chciałabym wyjaśnić sytuację nie żywiąc urazy wobec kogoś, kto nie poznał jeszcze pełni naszych obyczajów. – Powiedziała, a ty uświadomiłaś sobie, że kobieta nie mówi w języku ludzi, lecz ty doskonale ją rozumiesz.

– Ja nie mam nic przeciwko, byście się spotkały i omówiły dzielące was różnice. – Powiedział wódz.

Zaskoczona odkryciem, że znam mowę elfów patrzyłam na nie w zdumieniu. Czy byłabym w stanie mówić w ich języku?

- Zgodzę się na to tylko jeśli spotkanie będzie miało miejsce w moim namiocie - wypowiedziałam.

– Zgoda – Odparła kobieta, odwróciła się na pięcie i odeszła.

Wódz podszedł do ciebie.

– Szybko się uczysz… – Powiedział. – ...Jednak nie rzucaj na głos oskarżeń, jeśli nie masz dowodów winy… zwłaszcza wobec głosu Seres. – Dodał surowo. – Jeśli chodzi o dobra Arkhana są twoje, zgodnie z prawem pojedynku, zwłaszcza, że nie miał on innych dziedziców. Jego ciało zostanie oddane ziemi wieczorem, przed ucztą.

Spojrzałam na wodza, a by to uczynić musiałam unieść głowę na wyższego ode mnie elfa.
- Dowodów winy powiadasz? - powtórzyłam po nim, ale cicho i spokojnie. Tylko do niego. - Mówię waszą mową, choć nigdy się jej nie uczyłam. Walczę jak wy, choć nigdy nie widziałam waszych wojowników w akcji. Otrzymałam boskie dary byś w końcu przejrzał na oczy, wodzu. Już zostałeś ukarany i Seres daje ci drugą szansę - pouczyłam go.

– Ukarany? – Zdziwił się. – Zostałem nagrodzony tak doskonałą wojowniczką. Jeśli Głos Seres jest winna, udowodnij to, a sama zajmiesz jej miejsce. Jeśli taka jest wola wielkiej matki. – Rzucił. – Teraz jednak nie czas na to. – Dodał odchodząc. – Dokończymy tą rozmowę jutro.

- Wiesz dobrze, że mówię o twojej córce - powiedziałam do jego pleców. - Żyłaby gdyby szamanka nie utraciła względów bogini.

– Moja córka umarła z rąk wielkiej wojowniczki… to największy zaszczyt jaki mógł ją spotkać – Rzucił zatrzymując się na chwilę.

No tak. Czego ja się innego mogłam spodziewać? Powiodłam za nim spojrzeniem, a następnie zaczęłam spojrzeniem szukać Falrisa w tłumie, który jeszcze otaczał miejsce walki.

Właściwie to tłum już się rozszedł. Został tylko Falris, który patrzył na ciebie z jakąś dozą niepewności. Czy się bał po tym jak pocałował cię bez twojej zgody?

Wciąż dzierżąc włócznię skierowałam ku niemu swoje kroki.
- Boisz się mnie? - zapytałam go wprost, gdy stanęłam przed nim.

Wypuścił powietrze z ust.
– A powinienem? – Zapytał odzyskując pewność siebie. – Jesteś jak dwie dusze w jednym ciele… z jednej strony wydajesz się być szlachetną, trochę zagubioną dziewczynką… a z drugiej… tak jak podczas tej walki, żądnym krwi demonem, który pragnie tylko niszczyć… a zatem, którą duszą jesteś teraz? Czy powinienem się ciebie bać, czy powinienem cię wspierać?

- Czy chcesz mnie wspierać to zależy tylko od ciebie - odparłam nie zamierzając podejmować decyzji za niego.

– Chcę… tak jak powiedziałem. – Stwierdził, krzyżując ręce na piersi. – Ale chcę wiedzieć kim tak naprawdę jesteś… ja wyznałem ci moją historię, teraz chcę poznać twoją.

Przez chwilę mu się przypatrywałam w milczeniu, zastanawiając się czy powinnam mu powiedzieć, czy tego chce...
- Zgoda - odpowiedziałam, choć wcale nie byłam co do tego w pełni przekonana. - Ale nie tu. Wpierw zaprowadź mnie nad strumień. Muszę zmyć z siebie posokę.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline