Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2020, 22:52   #62
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Było tak jak powiedział Dedal. Przyszli po mnie. Tylko kim była "Jedynka"? Złożyłam pergamin i rozejrzałam się. Byliśmy tu sami, a szum wody mógł zagłuszyć rozmowę przed ciekawskimi uszami, więc równie dobrze tu mogliśmy porozmawiać o tym co chciał wiedzieć o mnie elf.
- Usiądziemy tu? - zaproponowałam wskazując na porośnięty trawą kawałek brzegu.

– Jasne – Potwierdził. – Choć moja matka, pewnie już na ciebie czeka. Też byłoby mi nie spieszno do spotkania z nią.

- Chciałeś, żebym o sobie ci opowiedziała - przypomniałam mu i usiadłam w klęczki. - Chyba, że wolisz na to poczekać, aż rozmówię się z twoją matką - zadarłam głowę, by popatrzeć na niego w pytającym tonie.

Usiadł.
– Zamieniam się w słuch. – Powiedział z uśmiechem.

- Od czego by tu zacząć... - zamyśliłam się. Nie zwykłam o sobie opowiadać. - Zostałam oddana do zakonu jako małe dziecko. Wychowywałam się tam z sierotami i innymi porzuconymi dziećmi. Tam uczono mnie sztuki medycznej, a gdy byłam w stanie stać prosto, z mieczem ćwiczebnym to też i walki… - Dłonią odruchowo sięgnęłam do swojego dekoltu i objęłam oba medaliony jakie wisiały u mojej szyi. - Nie opuszczałam tamtego miejsca dalej jak pobliskie wioski... Aż do teraz. Kiedy kilka dni temu wyruszyłam w drogę, która przywiodła mnie tu.

– Jesteś sierotą? – Zapytał.

- Nie - pokręciłam głową. - Rodzice mnie oddali. Nigdy więcej ich oraz braci nie zobaczyłam. Pochodzę z serca Cesarstwa, a wywieziono mnie na same jego rubieże...

– Moja matka gdyby mogła zrobiłaby ze mną pewnie to samo. Dlaczego to zrobili? – Zaciekawił się.

- Moi dwaj bracia odziedziczyli majątek rodowy, więc by go bardziej nie dzielić trzecie dziecko oddano do zakonu - odparłam.

– To okrutny powód. – Rzucił. – Barbarzyński. Niemal tak jak porzucanie najsłabszego dziecka przez orków.

- Aż tak źle nie było. Miałam opiekę, jedzenie i kąt do spania - pokręciłam głową. - Nie było mi tam źle... - spochmurniałam wiedzącm, że nie mogę już tam wrócić. - Znam takiego orka, wyrósł na silnego wojownika.

– A zatem każdy z nas kształtuje swój własny los… tak czy inaczej, rodzice nie powinni na rzecz jednych dzieci porzucać innych. Może zapewniono ci “kąt” i jedzenie… ale to samo ludzie dają swoim niewolnikom czy więźniom, a każdy niewolnik, który w niewoli jest od samego dziecięcia… będzie myślał, że jest mu w niej dobrze… bo zwyczajnie nie zna nic innego. Powinnaś dziękować bogu, albo bogom za to, że dano ci wolność, nie ważne jak bolesne by to było. – Falris aż się uniósł.

Przyglądałam mu się, gdy tak się pieklił i nawet lekko się uśmiechnęłam.
- Mówiłam ci, że mamy ze sobą nieco wspólnego. Dlatego rozumiem co czujesz - przestałam ściskać medaliony i oparłam się rękami o ziemię.

– Zamierzasz tam wrócić? – Zapytał.

Pokręciłam głową.
- Nie mogę już tam wrócić... Nie po tym co tu się wydarzyło - powiedziałam ze smutkiem. - Nie wiem co będzie ze mną dalej. "Córka niepewnej drogi" tak nazywa mnie wspomniany ork. Nic chyba lepiej do mnie nie pasuje - zaśmiałam się gorzko. - Nie nadaję się na kapłankę, a tym bardziej na Sędziego w służbie Toriela, na którego mnie uczono. A gdy odejdę z zakonu to nie będę miała dokąd iść…

– Przykro mi – Położył ci rękę na ramieniu. – Jednak świat, jest wielki, to więcej niż twój zakon, czy moja wioska… Dzieło boga jest większe niż jeden budynek, czy nawet jeden kraj. Mówiąc, że nie mamy dokąd iść, tak naprawdę dowodzimy, że nie otwieramy oczu na nieskończoną ilość dróg jakie bogowie przed nam ukazują… Ale wiem, jak bardzo boli bycie innym… niepasującym, jak bardzo boli, gdy twój świat wywraca się do góry nogami, a ty nie widzisz żadnej drogi wyjścia… – Westchnął.

Spojrzałam na niego.
- Tak wiem, zdaję sobie sprawę, że użalam się nad sobą - powiedziałam surowo samą siebie oceniając. - Ale choć było mi dobrze wśród sług Toriela, to zawsze wiedziałam, że tam nie pasuję. Pewnie nawet mój mentor tak myślał, choć starał się tego nie okazywać... Nie mniej nie wiedząc jak mi pomóc przekazał mnie pod opiekę kapłanki boga śmierci. I wtedy zaczęły się te wszystkie dziwne sytuacje…

– Więc co planujesz zrobić, aby twoja droga stała się pewna? Czego ty pragniesz? – Zapytał chwytając cię za dłonie i patrząc ci w oczy. W jego oczach dostrzegłaś błysk.

Znowu go poniosło, co od razu było widać po mojej zmieszanej minie.
- Nie wiem... - mruknęłam i się trochę od niego odsunęłam. - Nie bardzo mam okoliczności, żeby myśleć o tym co sama chce. Na razie staram się po prostu to przetrwać i nie dopuścić do ataku na Druidkę i osoby którymi się opiekuje.

– Nie rozumiem cię… dlaczego tak bardzo odkładasz własne szczęście? Przetrwasz, pokazałaś, że potrafisz przetrwać. Sam bóg dał ci siły. Co do ataku… pokonałaś Arkhana, pomściłaś mego ojca… zrobię wszystko by pomóc ci w tym zadaniu, a razem znajdziemy wyjście – Wstał. – Wiesz dlaczego? Bo możesz osiągnąć wszystko, jeżeli pozbędziesz się przekonania, że nie możesz tego osiągnąć. Więc pytam raz jeszcze… gdy już ocalimy druidkę, i będziemy wolni… co zamierzasz? Czego pragniesz? – Mówił płomiennym głosem. On naprawdę w to wierzył.

Jego entuzjazm i optymizm niezmiernie mnie zadziwiał. Kiedy mówił, ja miętoliłam w dłoni wyłowiony pergamin, zastanawiając się jak mogłabym przekazać "Jedynce" swoje plany, by mi jakoś w tym pomógł ten nieznajomy sprzymierzeniec.

- Nie wymyślę ci naprędce jakie mam pragnienia - powiedziałam do Falrisa na swoją obronę. - Muszę jeszcze pomówić z osobą, która chciała się ze mną widzieć... - wolałam nie snuć żadnych planów póki nie dowiem się co ma mi do powiedzenia Cesarz. Bo gdy on wyda mi rozkaz, to nie będę mogła mu się sprzeciwić. Spojrzałam w zarośla, o których było wspomniane na pergaminie.
- Falris, poczekaj tu na mnie. Na chwilę pójdę na stronę, zaraz wrócę - powiedziałam i po sprawdzeniu, że przytroczony do paska kościany nóż jest na swoim miejscu, wstałam i skierowałam się do chaszczy. Może tam spotkam się z Jedynką.

Aby dostać się do zarośli musiałabyś przedostać się przez ostrokrzewu otaczający obóz, albo przebrnąć przez strumień.

Widząc kierunek w jakim zdążasz Falris Zapytał.

– Chcesz wyjść z obozu?

Zatrzymałam się.
- Chyba mogę, jako członek klanu, wychodzić poza teren obozu kiedy mi się podoba? - zapytałam.

– Nie dlatego pytam… chodzi mi o to, że na obrzeżu strumień jest bardzo głęboki i zdradliwy dlatego na nim kończy się ostrokół. Umiesz dobrze pływać? – Zapytał podchodząc.

Zastanowiło mnie to. Teraz odrobinę zwątpiłam, że wiadomość była od sprzymierzeńca podejrzewając, że może była to sprawka szamanki chcącej zwieźć mnie na niebezpieczną część strumienia. Nawet nie musiała wiedzieć o tym że ja spodziewam się pomocy, po prostu mogła chcieć zadziałać na moją nadzieję na ratunek z zewnątrz. Mogła też nas podsłuchać gdy rozmawialiśmy w moim namiocie … Albo Falris jej powiedział… Nie tego ostatniego nie brałam pod uwagę.

- Twoja matka potrafi pisać w cesarskim? - zapytałam go i rozwinęłam zmięty pergamin, pokazując mu to co na nim zostało napisane.

– Potrafi, ale to nie jej pismo – Stwierdził. – Hymm… podejrzewasz, że to podstęp. Nie wydaje mi się. Zauważyłem, że wyniosłaś to z wody. W pobliżu nikogo z wioski nie ma. Może ten ktoś nas obserwuje i da się jakoś z nim porozumieć?

- Mogę zaryzykować - mruknęłam i złożyłam pergamin, tym razem schludnie w kostkę. Podeszłam do brzegu, ale nie wchodziłam do wody. Przyglądając się miejscu gdzie wydawało mi się, że wpadł kawałek drewna owinięty rzemieniem, próbowałam określić skąd mógłby zostać rzucony. - Garren czy Morrisana mieliby siłę rzucić tym z większej odległości niż pozostali... - Myślałam na głos.

Nagle obok was podniósł się płat trawy i spod niego wyskoczyła elfia dziewczynka uzbrojona w sztylet. Dziecko było nagie i całe pokryte błotem tak bardzo, że nie dało się nawet ustalić jej koloru skóry. Zauważyłaś również, że nawet jak na elfa była wyjątkowo chuda i drobna. Nim zdążyliście zareagować, była już przy Falrisie przekładając mu ostrze do gardła. Elf zdębiał na widok małego umorusanego stworzenia które stało przed nim niemal na palcach, żeby mu grozić.

– Cesarski specjalny agent polowy o kryptonimie Jedynka, melduje się. – Powiedziała i zaraz dodała. – Czy mam zneutralizować tego tubylca, mniszko Marion?

Ja w tym czasie dobyłam kościanego noża, ale byłam za wolna. Słowa elfki mnie zaskoczyły i potrzebowałam chwili, żeby zorientować się co się właśnie wydarzyło.

- Eee... Nie! Zostaw go - nakazałam machając rękami by go puściła. - Jest ktoś z tobą? Skąd wiecie że jestem tu? - zapytałam ją i stanęłam tak by moja sylwetka zasłaniała jej małe ciało od strony wioski.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline