Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2020, 17:19   #68
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
*** *** ***

– No no… nie spodziewałam się ciebie tak szybko – Powiedziała kobieta o bladej cerze. Ona siedziała za biurkiem a przed nią unosił się ten sam półprzezroczysty objekt, na którym były dziwne napisy. – Mam nadzieję, że ten strój ci pasuje… nie mogę znieść tych wiktoriańskich absurdów Dedala.

Zauważyłaś, że masz na sobie niebieskie spodnie wykonane z dziwnego materiału. Spodnie były dość obcisłe i poprzedzierane na kolanach. Na górze miałaś lekką bluzeczkę, a na to okrycie z długim rękawem i dziwnym zapięciem. Dwoma rzędami ząbków i nasuniętym na to dziwnym metalowym przedmiotem z uchwytem. Na nogach miałaś lekkie sandały.

Zdezorientowana rozejrzałam się wkoło nie rozumiejąc co właściwie się wydarzyło. Jeszcze chwilę temu siedziałam orkowi na plecach... Po chwili załapałam, że chyba musiałam zasnąć i znów trafić w to miejsce. Przyjrzałam się uważnie temu w co byłam ubrana. Dziwnie to wyglądało. Szczerze to bardziej pasowała mi suknia niż te szaty.

- Może być - odparłam i wyprostowałam się. Popatrzyłam na bladolicą kobietę. - Czemu tu jestem? - zapytałam ją.

– Jezu… czy do was ssaków wszystko tak wolno dociera? – Wstała od biurka. – To, że tu jesteś jest zasługą tylko i wyłącznie twojego umysłu. – Podeszła do ciebie. – Uważasz, że twoim życiem kieruje jakaś wielka opatrzność, że to co cię spotyka to jest jakiś boski plan… nie prawda… To wszystko co cię spotyka, to tylko zbiór losowych zdarzeń… zbiór luźnych pomysłów, które twoja osoba łączy w jedną opowieść. – Spojrzała ci w oczy przez swoje okulary. – Dociera?

Zamrugałam oczami. To było ponad moje pojmowanie. Nerwowo podrapałam się po przedramieniu.
- Tak... - odpowiedziałam głównie dla świętego spokoju. - Rozumiem...

– Kogo próbujesz oszukać? – Zapytała krzyżując ręce. – Tylko siebie… na siłę próbujesz spędzać odpowiedzialność z samej siebie, na całą resztę świata. Kiedyś w kalendarzu… albo na serwetce w restauracji przeczytałam takie słowa. Jak się samemu nie pokieruje swojego życia gdzie się chce, to inni pokierują je tam gdzie się nie chce, czy jakoś tak. – Wróciła do biurka. – Jestem w twojej niszy tylko dlatego, że Dedal mnie o to poprosił.

Milczałam. Nigdy nie miałam możliwości kierowania swoim życiem, więc jej słowa do mnie nie trafiały. Zdawałam sobie jednak sprawę, że ona miała wiedzę znacznie większą niż mogłam sobie to nawet wyobrazić, więc na pewno nie zamierzałam się wykłócać o to, że nie ma racji.
- Proszę przekazać Dedalowi, że dziękuje mu za uratowanie mnie - mruknęłam. I szczerze byłam mu wdzięczna za to.

– Dedal jako władca emocji, wędrowiec nieświadomości i badacz holistyczny ma prawo udzielić trzech odpowiedzi holistycznych… i tak zwykle łamie to prawo i ściga go ten jego wrzód na dupie wyznaczony przez radę władców emocji. – Złapała się za twarz. – W każdym razie ja zgodnie z prawem wieloświata mogę udzielić ci jednej holistycznej odpowiedzi. Więc pytaj i miejmy to już z głowy.

Otworzyłam szerzej oczy. To było dziwne mieć zaoferowaną odpowiedź na pytania, których nie miałam.
- Nie wiem o co pytać ... - po prawdzie to byłam tak zadowolona, że jestem już poza granicami dzikich klanów, wracając do swoich, że niczego więcej nie potrzebowałam.

– To twoja jedyna szansa żeby je zadać, bo mogę odpowiedzieć tylko raz – Powiedziała. – Więc wymyśl coś.

Miałam pustkę w głowie, ale próbowałam na siłę coś wymyślić. Mogłabym zapytać o moja rodzinę, ale na nic mi się ta wiedza nie przyda. O powód dla którego wezwał mnie do siebie Cesarz też nie było sensu pytać, bo wkrótce prosto od niego tego się dowiem.
- Skoro jest to jedyna szansa to chciałabym odłożyć tą możliwość w czasie, bo jest to zbyt chojna pomoc by zmarnować ją na byle co - poprosiłam.

– Wiesz, że możemy się już nigdy nie spotkać i wtedy nigdy ta szansa się nie powtórzy? – Zauważyła. – Jesteś inteligentną formą życia… ponoć… Przynajmniej podręczniki naukowe tak twierdzą… ale co ja dyplomowany doktor ksenobiologi holistycznej mogę wiedzieć – Rzuciła a ty wyczułaś wyraźny sarkazm w jej głosie. – Tak czy siak, radzę ci ruszyć głową.

- Wolę zaryzykować z kolejnym spotkaniem - uśmiechnęłam się nieznacznie. Dla mnie wykorzystanie teraz takiego pytania było jeszcze większym marnotrawstwem niż liczenie że znów będę rozmawiać z tymi istotami ze snu. Sama wspomniała, że nie spodziewałaś się mnie tak szybko, ja też z resztą nie liczyłam, że kiedykolwiek tu wrócę.

– Twoja wola. – Uśmiechnęła się. – Pozwoliłam sobie obejrzeć twoją walkę. Iście… artystyczny pokaz przemocy.

- Czyli nie zdawało mi się że cię tam widziałam - odparłam na to, bardziej do siebie niż do niej.

– To bardzo ciekawe… – Uśmiechnęła się szeroko. – Skoro mnie widziałaś, znaczy to, że twój umysł wynurzył się jeszcze bardziej… choć gwarantuję ci, że zdolność postrzegania przez pierwszą warstwę wiązała się ściśle z faktem, że wpadłaś w amok. To spowodowało, że twój mózg działał bardziej na pierwotnych instynktach a zmysły były wyostrzone tak bardzo, że były w stanie wykryć zagrożenia niedostrzegalne dla oka zwykłej cywilizowanej istoty… bo widzisz… mój gatunek dla twojego to drapieżnik. Jestem stworzona do tego by rozszarpywać, miażdżyć i pożerać takich jak ty, i twoje Id, a mówiąc tak, żebyś zrozumiała, twoja zwierzęca część mózgu wyczuwa to i ostrzega cię. Oczywiście z mojej strony nic ci nie grozi, nie jestem taka jak inni przedstawiciele mojego gatunku i twoje mięso mnie nie interesuje w najmniejszym stopniu… no chyba, że pod kątem naukowym. Hymmm… ale to dało mi do myślenia. Co powiesz na mały sparing? – Zapytała z uśmiechem. – Bardzo chciałabym coś sprawdzić.

- W osadzie w której mnie przetrzymywano też wielu chętnie by mnie zjadło - stwierdziłam, niezrażona jej słowami. Natomiast na jej prośbę chwilę zastanowiłam się. Miałam dobre obawy że mogłabym jej zrobić krzywdę, bo uważałam, że ta zdolność jest nie do opanowania dla mnie na ten moment, by móc ją wykorzystać tylko do sparingu. Z drugiej strony byłam we śnie więc może łatwiej tu mi przyjdzie to kontrolować. - Z kim miałabym się wypróbować ? - zapytałam dla pewności.

Pstryknęła palcami.

Nagle znalazłyście się na ringu ogrodzonym z każdej strony grubymi linami.

– Ze mną – Powiedziała. Zauważyłaś, że wasze stroje zmieniły się na lekkie elastyczne spodnie i cienkie koszulki bez rękawów, nie miałyście butów. – Ty pewnie chcesz walczyć bronią, więc wybierz śmiało. – Powiedziała, a przed tobą pojawiło się kilkanaście różnych broni białych, w tym włócznia i buzdygan.

Te nagłe zmiany miejsca, były intrygujące. Kobieta wybierała mi zadziwiająco wygodne szaty, choć wyglądały pospolicie. Przyjrzałam się z zainteresowaniem kolekcji oręża. Nawet był tu długi miecz, broń którą ze wszystkich jakie miałam do tej pory w ręce najwygodniej mi się władało. Dotknęłam rękojeści czegoś co przypominało rapier. Przyszło mi na myśl, że mógłby być teraz dla mnie najbardziej odpowiedni... Nie widząc jednak by były tu odpowiedniki treningowe, zrezygnowałam z sięgania, po którąkolwiek z broni.

- Jeśli masz walczyć o gołych pięściach to ja również zmierzę się z tobą bez broni - powiedziałam.

– Mówiłam ci… ja jestem drapieżnikiem… istotą, przy której twoje dzikie elfy, orkowie czy drowy nie stanowią żadnego zagrożenia. Wybierz broń i walcz aby zabić i nie martw się o mnie bo gwarantuję ci, że nie zdołasz zrobić mi krzywdy, jednak ten trening pozwoli mi coś zaobserwować a ja w zamian za to udzielę ci małej pomocy. Jestem naukowcem więc lubię eksperymenty – Uśmiechnęła się ukazując ostre zęby.

- No dobrze... - mruknęłam. Skoro była taka pewna to może w tym śnie nie mogłam jej zrobić krzywdy. Sięgnęłam więc po broń. Mój wybór padł na rapier, głównie z ciekawości. Była to broń dużo lżejsza od miecza czy buzdyganu, a zarazem bardziej mobilna od włóczni. Wykonałam kilka młynków dla wyczucia wyważenia klingi. - Mam zaczynać? - zapytałam gdy skończyłam przygotowania do sparingu.

– Znasz się na tej broni? – Zapytała. – To nie jest broń typu… przywal, jak się rusza to popraw, jak maczugi i buzdygany. I nie jest to broń typu, z dala ode mnie, jak włócznia. Ta broń wymaga wyczucia i lekkości ruchów. Styl wściekłego dzikusa ci przy tym nie pomoże.

- W zakonie uczono mnie walki każdym rodzajem orężu - odparłam jej na to. - Buzdygan miałam przy sobie tylko dlatego, że nim niejako łatwiej obezwładnić. Mniej krwi, a złamania umiem nastawiać - wyjaśniłam czym był podyktowany mój wybór. - Mi zdecydowanie łatwiej przychodzi władanie ostrą bronią. Ty w teorii masz rację. Z pozoru "wściekły dzikus" nie pasuje do tak szlachetnej broni jak rapier - pokiwałam głową. - Ale jak się tak zastanowić to jest to bardzo lekki i szybki oręż. Jego cechy mają potencjał dla "wściekłego dzikusa".

– No to zapraszam – Rzuciła. Pozostałe bronie zniknęły a ona przyjęła postawę na lekko ugiętych nogach z dłonią wyciągniętą naprzód. – Walcz jak o życie, walcz, żeby zabić. I co najważniejsze… bez spiny.

Pokiwałam głową na znak, że rozumiem i stanęłam w postawie szermierczej, z rozstawionymi nogami oraz końcem rapiera skierowanym ku górze. Zwinność i doskonały balans ciałem to były cechy jakie dawała mi sztuka walki otrzymana od Dedala. Dlatego wybrana broń powinna mi dać więcej swobody niż włócznia, choć charakterystyka była podobna bo obie były do zadawania ran kłutych zamiast ciętych. Teraz dopiero pomyślałam, że do lewej ręki przydałby mi się jeszcze sztylet.
- Zaczynajmy - mruknęłam i ruszyłam na nią. Zamarkowałam atak od góry, ale korzystając z szybkości oręża, zmieniłam kąt wyprowadzając cios od boku.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline