Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2020, 12:13   #200
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Ja cię nie krytykuję. Sam pewnie zrobiłbym to samo, ale z tą różnicą, że obiłbym mu ryja. Niestety ze względów proceduralnych mu się pewnie upiecze. Patrząc na niego i jego prawnika to raczej na pewno - powiedział z powagą, ale po chwili na jego usta wypełzł delikatny uśmiech. - Najważniejsze, że dziewczyna jest cała. Dobrze się spisałaś.
- Ale teraz dzięki temu moja "napaść" przestaje być taka bezpodstawna - zaśmiała się Corday. - Gdzie trzymamy ręczne detektory metalu? - zapytała, nagle zmieniając temat.
- Pewnie w magazynie - odparł Sinclair lekko zbity z tropu.
- Ok, to sobie pożyczę na jeden dzień - odparła Inspektor w tonie oznajmienia, a nie pytania o zgodę. Zmarszczyła brwi. - Czyli mam całkiem już dać spokój z tym śledztwem? Przecież zeznania Fox wskazują, że Yamada leciał w chuja, że nie widział jej wtedy co go przydybałam, plus daje dowód że spotkał się z Bertrandem i Wolfem.
- Nie powiedziałem, że masz dać sobie spokój ze śledztwem - pokręcił głową. - Najpierw się zastanów co chcesz osiągnąć. Chcesz go aresztować i przedstawić przed sądem? Jakie postawisz mu zarzuty? Co na niego masz? Zeznania naćpanej laski? Musisz mieć dowody na złamanie prawa względem obywatela Capitolu.
- Fakt naćpana laska to trochę wątpliwej wiarygodności świadek, tak się do nich nie dobiorę - zaśmiała się Irya. - Pogrzebię w naszych archiwach, żeby sprawdzić czy wcześniej w klubie nie działy się podobne.
- Zawsze możesz pojechać do właścicieli i zmusić ich do zeznań - zaśmiał się Sinclair. Dla Corday jednak taki scenariusz, w wykonaniu komendanta, wydał się bardzo realny.
- Chętnie zabrałabym tam pana, żeby pokazał mi jak to się robi - odparła na to Inspektor z mną nie zdradzającą czy sobie żartuje czy mówi serio.
- Taka duża dziewczynka i nie wie jak to się robi? - parsknął. - Jeszcze nie potrzebujesz mojej pomocy. Poza tym bardzo ciekawi mnie w jaki sposób sobie poradzisz.
"Poradzę sobie tak, że zrobię coś potencjalnie głupiego i w praktyce bardzo niebezpiecznego" przeszło Iryi przez myśl co objawiło się na jej twarzy jako drobny ironiczny uśmieszek.
- To na teraz wszystko - powiedziała i podniosła się z krzesła, dając przełożonemu jeszcze chwilę na wypadek gdyby coś jeszcze do niej miał.
Sinclair wbił w nią tajemnicze spojrzenie, które towarzyszyło jej aż do wyjścia z jego gabinetu. Nawet jeśli miał ochotę coś jeszcze jej powiedzieć to powstrzymał się od tego.

***

Uzbrojona w detektor metalu Inspektor, pół godziny później była już w swoim mieszkaniu.
Moonshine leżał na kanapie w salonie. Gdy wyczuł zbliżającą się Iryę, podniósł łepek i śledził ją wzrokiem. Corday w miarę zbliżania się do niego zauważyła, że jedzenie ani woda nie były ruszone, a zabawki jeśli zmieniły swoje położenie na dywanie to niezauważalnie.
Użycie wykrywacza metalu na zwierzaku potwierdziło to co podejrzewała. Praktycznie całe jego ciało go zawierało. Kot przyglądał się jej zaciekawiony, ale nie reagował na pisk urządzenia.
- No ładnie... - westchnęła Irya i położyła wykrywacz na stolik. Pogłaskała kota. - Skąd ty się wziąłeś…
Moonshine w dotyku nie różnił się od prawdziwego kota. Dziwnym też było, że łaknął kontaktu fizycznego. Jedyne co go wyróżniało, a na co Irya dopiero teraz zwróciła uwagę, to to, że nie mruczał.
- Wybrakowany z ciebie model, co? - skomentowała to spostrzeżenie i usiadła obok niego na kanapie. Powoli wzięła go w ręce i położyła sobie na kolanach. - Czym ty jesteś Moonshine? - Zapytała i zaczęła go głaskać.
Kot nie był ciężki, ale zauważalnie cięższy od wersji w pełni biologicznej. Jeśli był w jakiś sposób wybrakowany, to nie w kwestii zachowań typowo zwierzęcych. Ułożył się na kolanach i pozwalał się dotykać.
Skoro się dawał to Irya dokładnie go wymacała. Nie miała pojęcia czym mógł on być.
- Raczej nie przysłał ciebie tutaj nikt... Może w piwnicy kamienicy mieści się laboratorium z którego uciekłeś... - pojechała z fantazją Irya. - Jestem całkiem przekonana, że doskonale rozumiesz co do ciebie się mówi - szturchnęła go palcem w główkę.


Intensywny bodziec powodował, że Moonshine zamarł, ale widocznie nie stwierdził dla siebie żadnego zagrożenia gdyż powrócił do wylegiwania się. Ostrożnie obmacanie ciała zwierzęcia spowodowało, że Iryi udało się przeanalizować całą jego budowę. Skóra i sierść musiała być syntetyczna, ale do złudzenia przypominała naturalną, nie posiadał mięśni ale wypełniał go elastyczny materiał przypominający je w dotyku. W samym środku był twardy szkielet, ale w okolicach stawów można było wyczuć coś w rodzaju mini sprężyn hydraulicznych lub gazowych co sugerowało, że również nie był naturalny.
- U mnie to nawet kot nie jest normalny... - sarknęła blondynka. Mimo tego nie zmieniła postrzegania Moonshine'a, który nadal pozostawał u niej w kategorii zwierząt, a nie przedmiotów. Może więc był jakimś nowym produktem, który Cybertonik zamierzał sprzedawać jako substytut zwierzątka domowego. Spojrzała na zegarek i uznała, że czas pójść spać. Zdjęła kota sobie z kolan i poszła na piętro, do sypialni. Wspinając się po schodach żałowała, że będzie sama w tak dużym łóżku.

***

Budzik wyrwał Iryę ze snu. Solidne siedem godzin spania nie dawało co prawda jej takiego uczucia wyspania jak nocleg u Charlesa, ale było już dobrze. Siadając na łóżku zauważyła, że Moonshine leżał w jej nogach. Kot musiał wyczuć jej ruch gdyż podniósł głowę i odwrócił ją w jej kierunku. Wyciągnęła do niego rękę i zaczęła go głaskać, niezbyt chętna do wstawania. W głowie układała sobie plan dnia. Z głównych punktów miała do ogarnięcia przesłuchanie Wolfa i donos na Yamadę. Uznała, że to drugie musi załatwić w miarę jak najszybciej, jednak żeby zostawić liścik braciszkom to potrzebowała by Katerdra była oblegana przez ludzi. O to było najlepiej w niedzielę, kiedy wszyscy tłumnie przychodzili na mszę, którą czasem prowadził nawet sam kardynał Dominik. Ale to wymagałoby czekania prawie całego tygodnia. Na szczęście w Katedrze codziennie były organizowane msze, po 19 i choć nie było wtedy tak tłoczno, to powinno być wystarczająco dużo ludzi by Irya niepostrzeżenie zrobiła to co chciała. Tak więc plan na wieczór już miała, więc wiadomo było co na teraz jej pozostaje.

Corday w końcu zwlekła się z łóżka i dalej już sprawnie wyszykowała się do wyjścia, a po zejściu na dół wyciągnęła ze swojego gabinetu kartkę, małą kopertę oraz pióro, w którym był fioletowy atrament. Pożegnała się z kotem u drzwi, który towarzyszył jej przez cały czas aż wyszła.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline