Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2020, 10:15   #70
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
*** *** ***

Obudziłaś się nagle, wciąż na barkach zielonoskórego wojownika, czułaś, że wróciły ci wszystkie siły.

Zaraz też przyszła mi ochota, żeby wyszarpać się z rąk orka i iść dalej o własnych siłach. Zdusiłam jednak w zarodku te zapędy, bo spodziewałam się, że to zaraz wzbudzi niezdrowe zainteresowanie pozostałych. Siedziałam więc cicho i tylko rozejrzałam się, ciekawa jak daleko zaszliśmy.

W pierwszej kolejności zobaczyłaś, że Falris również zasnął. Jednak gdy rozejrzałaś się po okolicy zauważyłaś, że znajdujecie się w obozie wojsk cesarskich, który został rozłożony przed wejściem do twierdzy. Twierdza otoczona była palisadą z zaostrzonych pali na podmurówce z dużych głazów. Podczas przechodzenia przez obóz zauważyłaś, jak wielu żołnierzy… a raczej żołnierzyc, leży w namiotach z opatrunkami. Zauważyłaś również mnichów z twojego zakonu przechodzących między namiotami i rozmawiających z rannymi.

Nagle zauważyłaś Dariela, on również zauważył ciebie i zaraz podbiegł bliżej.

– Marion, dzięki Torielowi, ty żyjesz! – Zawołał. – Jesteś ranna? Nie możesz chodzić? Co ty masz na sobie? Dzikusy coś ci zrobiły? Bardki powiedziały o porwaniu… – Wyrzucał z siebie pytania. Widać było, że jest zmęczony, zapewne zajmowaniem się rannymi… ale chyba również zamartwianiem się o twój los. Był w końcu za ciebie odpowiedzialny przed przeorem.

Nie sądziłam, że widząc Dariela ucieszę się tak bardzo. Wykorzystałam to, że odzyskałam w pełni siły i zeskoczyłam z orczego grzbietu. Stanęłam naprzeciw brata zakonnego, a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech wskazujący na ulgę.
- Jestem cała - odpowiedziałam od razu by go uspokoić. - Jak ja się cieszę, że jestem już z wami... - czułam jak radość zaczyna mi się zbierać pod postacią łez, które powstrzymywałam ze wszystkich sił.

– Też się cieszę. Zapewne chcesz się umyć i ubrać w swoje szaty nim spotkasz się z cesarzem. Pytał o ciebie. – Powiedział kapłan. – Widzę, że ktoś ci towarzyszy. – Spojrzał na Falrisa, który też już stanął na ziemi. Zauważyłaś, że Druidki i jej zwierząt nie było, tak samo jak Jedynki, zaś niziołkę, na ziemię właśnie odstawiała jedna z rycerzy, które wam towarzyszyły. Dowódcznyni grupy podeszła do was bliżej.

– Witaj kapłanie Darielu, ta dwójka towarzyszyła mniszce Marion ponoć od samej osady dzikich. Była z nami jeszcze kobieta zwana druidką, ale ponieważ towarzyszył jej, jej wytresowany niedźwiedź odmówiła wejścia do obozu. Czy moje dziewczyny i ja możemy jeszcze jakoś pomóc?

– Nie Lady, poradzimy sobie. – Powiedział Dariel, na co kobieta skinęła i wraz z orkami oraz swoimi rycerzami odeszła w swoją stronę.

Pokiwałam głową na pytanie czy chcę się doprowadzić do porządku. O niczym innym teraz tak nie marzyłam jak pozbyć się skórzanego ubrania i wyszorować z brudu. Rozmowa ta pozwoliła mi opanować się i nie rozkleić. Przetarłam tylko dłonią twarz, niby ze zmęczenia, a tak naprawdę, by otrzeć pierwsze łzy.
- To Falris i Amelia - przedstawiłam swoich kompanów niedoli. - Pomogli mi. Tak jak wspomniała Lady, Druidka też przybyła z nami. Widziałam wielu rannych w obozie. Nie tylko Druidka, ale Falris również mogą pomóc w doglądaniu ich, bo znają się na tym nie gorzej od nas. Jak czuje się goblini lekarz? - zapytałam zaraz.

– Tak szczerze, to trzeba go siłą niemal trzymać, żeby nie leciał pomagać chorym… – Uśmiechnął się. – W obozie są ci, którzy trzymają się najlepiej, najciężej rannych mamy wewnątrz twierdzy. Z dziesięciu tysięcy doborowych żołnierzy, około dwa tysiące straciło życie, a pięć tysięcy odniosło rany. Ponoć ten bandyta, Odashi, zgromadził wokół siebie armię dwóch tysięcy wojowników… gdyby nie zasadzka, wojsko cesarza zmiotłoby ich w kilka chwil, a tak mało brakowło, a sam cesarz straciłby życie. Jakieś sto osób wymaga ciągłej opieki i nie mamy pewności, czy przeżyją. Jest nas za mało, choć z pomocą tutejszych znachorów i cesarskich felczerów, jak na razie nikt nie umarł. Każde ręce się przydadzą.

– Zrobię co będę mógł, choć bardziej jestem zielarzem niż lekarzem – Powiedział Falris. – Czy mógłbym jednak, dostać jakieś… tutejsze ubrania, zwyczajnie nie chcę wyglądać jak… dzikus.

- W takim razie jak najszybciej trzeba zorganizować by pozwolono Druidce wejść do obozu z jej zwierzętami, bo podejrzewam, że bez nich nie będzie chciała pomóc - stwierdziłam. - A Farlis ma rację, może znajdą się jakieś szaty felczera, by wyróżniał się w tłumie i by nikt go przypadkiem nie próbował zabić za jego obecny wygląd - dodałam.

– Z tym, może być mały problem… – Stwierdził kapłan. – Na armię cesarza tutaj składają się wyłącznie kobiety… nawet wojskowi medycy są tylko kobietami, więc i ubrania są niewieście.

- W takim razie Amelia je przerobi - skinęłam głową na niziołkę, nie widząc w tym problemu. - Jest wprawną szwaczką. Sądzę, że po niewielkim przeszkoleniu byłaby nawet zdolna zszywać rany.

Dariel skinął, zawołał któregoś z mnichów, który też wyraźnie ucieszył się i zdziwił na twój widok, przykazał mu wskazówki co do twoich towarzyszy, a potem powiedział abyś poszła za nim.

Ruszyliście w kierunku twierdzy.

– Wewnątrz fortecy będziesz mogła się wykąpać i tam też każę ci przesłać twoje ubrania i rynsztunek, potem spotkasz się z cesarzem. Jesteś na to gotowa?

Pokiwałam głową z przekonaniem. Przetrwałam w końcu porwanie i przetrzymywanie przez dzikusów, więc spotkanie z Cesarzem było samą przyjemnością.
- Byłabym też wdzięczna za szaty dla Amelii - powiedziałam. Dałabym jej swoje zapasowe ubranie, ale te dałam już wcześniej żonie gobliniego lekarza.

– Kim ona jest? Bo domyślam się, że ten elf to jakichś znachor.

- Falris zna się głównie na ziołach i warzeniu z nich mikstur. A Amelia jest szwaczką - stwierdziłam, że nie będę zagłębiać się w szczegóły póki o nie nie drąży.

– Czy opowiesz mi co się stało u dzikich? – Zapytał z troską.

Spochmurniałam. Jeszcze nie zdecydowałam co mu z tego co się wydarzyło powiem.
- Tak, ale wolałabym jeszcze nie teraz... - odparłam Darielowi.

– Jak wolisz… ale jeśli stało się tam coś bardzo złego, może powinnaś zrzucić to z siebie nim spotkasz się z imperatorem? – Zapytał.

Pokręciłam głową.
- Nie martw się, obroniłam się przed najgorszym. Nie zdołali mnie skrzywdzić - zapewniłam go, by ograniczyć jego wyobraźnię co do tego co się tam ze mną działo.

– Wiem, widzę to po tobie… jednak bardziej obawiam się do czego zmusiła cię tam sytuacja… – Westchnął.

Przemilczałam te słowa. Teraz chciałam już tylko w końcu doprowadzić do porządku.

Osada orków wyglądała dosyć surowo. Zwykli mieszkańcy zamieszkiwali duże skórzane namioty, a budynków drewnianych czy tym bardziej murowanych nie było zbyt wiele. Jednak na samym środku stał zamek z prawdziwego zdarzenia, może nie tak wielki jak typowe zamki ludzkich szlachciców, i zdecydowanie bardziej toporny, jakby wyciosany w skale kilkoma uderzeniami kilofa. Była to jednak bardzo masywna budowla zdolna przetrwać nawet oblężenie. Żołnierze orków prezentowali się jako zdyscyplinowani i rzetelni, nawet jeśli z wyglądu przywodzili na myśl półnagich barbarzyńców, zwłaszcza, że tak jak wspomniał Garren, orkowie nie mieli w zwyczaju nosić napierśników. Ich kute hełmy ozdabiano często rogami bydła albo ciosami dzików, zaś nogawice i nagolennice wyglądały na zbyt ciężkie by mógł się w nich ruszyć człowiek. Podobnie przypięte na pasach naramienniki przypominały raczej ciężkie metalowe skorupy niż część pancerza, zaś broń tych wojowników jeśli nie były to akurat kute maczugi, były to topory i miecze o postrzępionych ostrzach, przystosowanych do szarpania ciała.

Gdy zbliżyliście się do samego zamku, na widok Dariela zaraz otworzono wam bramę.

Wnętrze budowli było doskonałym uzupełnieniem jej powierzchowności. Mroczne korytarze oświetlone pochodniami zamiast tak często używanych przez ludzi lamp oliwnych i olejowych. Do tego wszędzie rozwieszone zwierzęce skóry i czaszki. Przez plątaninę przejść wewnątrz budowli przeprowadzała was zielonoskóra kobieta, zdaje się, że pełniąca raczej rolę służącej tutejszego włodarza niż wojowniczki, jako, że nie miała na sobie elementów zbroi, a jedynie skórzaną spódnicę i przypasany buzdygan.

Zauważyłaś również, że pracują tutaj niewolnicy ludzkiego, gobliniego i elfiego pochodzenia, zajęci sprzątaniem i przenoszeniem różnych pakunków. Zauważyłaś również, że nieliczni mieli tylko blizny po bacie na swoich grzbietach.

Wreszcie ciebie i Dariela doprowadzono do komnaty, w której miałaś rezydować.

– Mości kapłanie – Odezwała się orczyca. – Twojej podopiecznej wódz przydzielił tą kwaterę. Zgodnie z twoim poleceniem jej odzienie i rynsztunek zostały tu przyniesione. Czy w czymś jeszcze możemy ci służyć?
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline