Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2020, 17:34   #74
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Zawahałam się chwilę z niepewności, aż w końcu zmusiłam się do uniesienia ręki i zapukania, nim wpadnę na jakiś głupi pomysł, jak choćby ucieczka. Nawet nie wiem czemu mi taka myśl przyszła do głowy. Pewnie przez tremę przed rozmową z najważniejszą osobą całego cesarstwa.
Zastukałam w drzwi i czekałam na wezwanie.

Tylko refleks otrzymany w darze od tajemniczych istot ze snu uchronił cię przed potężnym guzem i upadkiem na ziemię, gdy drzwi otwarły się z hukiem, omal nie wylatując z framugi.

– Jesteś idiotą Ericu Leadenrock! – Wrzasnęła wychodząca kobieta. Była to masywnej budowy krasnoludka z zasłoniętą większą częścią twarzy. Usta i nos zasłaniała chusta, zaś lewe oko opaska. Nawet w tym ułamku chwili zdążyłaś zauważyć, złotą płytkę z godłem cesarstwa przymocowaną do opaski. Kobieta miała na sobie również generalski mundur.

– Wiem, moja droga Rogano – Odpowiedział rozbawiony głos z wnętrza. – Garen mi już to powiedział.

Krasnoludka dopiero teraz cię zauważyła.

– Wybacz mała… cesarz oczekuje na ciebie – Powiedziała oficjalnym tonem. – Potem wygarbuję mu skórę, podczas treningu – Powiedziała uderzając pięścią w otwartą dłoń i poszła w swoją stronę, zostawiając drzwi otwarte.

Byłam w szoku że ktoś mógł mówić takim tonem do Cesarza. To mi się po prostu w głowie nie mieściło. Powiodłam spojrzeniem za krasnoludką i znów złapałam się na tym, że mam ochotę uciekać.
Westchnęłam bezgłośnie i wzięłam się w garść. Powoli ruszyłam do wnętrza komnaty Cesarza, ostrożnie zamykając za sobą drzwi. Byłam tak spięta, że nawet uwierające buty przestały mi przeszkadzać. Miałam tylko nadzieję że zawiasy nie puszczą po tamtym trzaśnięciu, bo jeszcze na mnie spadnie wina za zniszczenie drzwi...

- Witaj Panie - odezwałam się pokornym tonem i pokłoniłam przed Cesarzem tak jak nakazywała etykieta.

Cesarz również wstał ze skórzanej sofy. Był ubrany zwyczajnie… aż nazbyt zwyczajnie. Zwykła lniana koszula i skórzane spodnie a do tego wysokie buty jeździeckie.

– Nie musisz się kłaniać, nie jesteśmy w pałacu. Marion… bogowie… kiedy cię ostatnio widziałem byłaś taka malutka, a teraz wyrosłaś na piękną kobietę. – Uśmiechnął się. – Zechciej usiąść na sofie, tutejsi rzemieślnicy są naprawdę świetni w meblarstwie.

- Dziękuję - mruknęłam nieśmiało i zajęłam wskazane przez niego miejsce. Pobierznie rozejrzałam się po komnacie.

Była trochę większa od twojej. Oprócz łóżka i szaf było miejsce jeszcze na sofę i niewielki stół. Wanna stała pod ścianą. Nie było tu żadnej służby.

Sam cesarz wysunął spod stołu niewielki zydel i usiadł naprzeciwko ciebie. W tej pozycji był niżej niż ty i to ty patrzyłaś na niego z góry.

Uśmiechnął się.

– Ja… chciałbym cię przeprosić – Zaczął.

Zbaraniałam nie rozumiejąc o co może mu chodzić. Zmarszczyłam brwi kierując na Cesarza pytające spojrzenie.

– Mam na myśli sytuaję z twoim ojcem. Wiem, że Morrisana ci powiedziała, czuję się odpowiedzialny, za to, że nie mogłaś dorastać z nimi. – Powiedział.

Spuściłam wzrok. Byłam zmieszana.
- Panie, nie masz powodu by mnie przepraszać za cokolwiek... - odpowiedziałam nieśmiało.

– Mam, Marion. Twój ojciec zrobił wszystko co mógł, żeby z tego kraju uczynić lepsze miejsce, by młodzi jak ty mogli żyć w lepszym świecie niż przyszło żyć jemu… aby kobiety nie były traktowane jak własność mężczyzn, zaś inne rasy niż ludzie jak zwierzęta. Był mi bliższy niż mój własny ojciec, a ja nie umiałem ochronić jego rodziny przed ludźmi nad którymi miałem panować. To było to w czym ja zawiodłem jako władca i uczeń. – Westchnął. – Teraz sytuacja trochę się zmieniła. Arystokraci wciąż szemrają przeciw mnie, a wielu z nich chciałoby widzieć moją głowę równo oddzieloną od ciała. W drodze tutaj się o tym przekonałem. Jednak teraz ich uwaga skupiła się na mnie a twoi rodzice i bracia, stracili ich zainteresowanie.

Nie podniosłam na niego spojrzenia, bo jego osoba mnie onieśmielała.
- Nie ma w tym twojej winy Panie, więc nie masz za co mnie przepraszać - powtórzyłam i pokręciłam głową. Nie wiedziałam co mu Morrisana powiedziała że uważał inaczej, ale ja naprawdę nie uważałam, że był mi winen przeprosiny czy tłumaczyć się przede mną. Na pewno nie Cesarz.

– Marion, proszę, spójrz na mnie, ja też jestem tylko człowiekiem – Powiedział łagodnie.

Zdałam sobie sprawę, że gdybym bez ociągania przyjęła przeprosiny to nie wmanewrowałabym się w to. Że też nie potrafię po prostu zrobić to co się ode mnie oczekuje...
Uniosłam spojrzenie i nawet trochę się wyprostowałam.
- Tak to prawda, ale też jesteś wielce ponad to i ponad inne rasy, Panie. Jesteś Cesarzem, który kształtuje swoim słowem i czynem teraźniejszość oraz przyszłość wszystkich swych poddanych - odparłam mu, starając się nie zająknąć.

– Mylisz się. – Powiedział z rozbrajającą szczerością. – Jestem człowiekiem takim jak ty, to nie moja zasługa, że urodziłem się jako syn króla. Władza to tylko narzędzie, które pozwala wykonać pracę. Moją pracą jest rządzenie i staram się wykonywać tą pracę najlepiej jak umiem, nie czyni mnie to ani równym bogom, ani lepszym od kogokolwiek, bo pewny jestem, że na świecie są lepsi ode mnie, a którym przypadek dał inne narzędzia, i dlatego są kupcami albo rolnikami… albo nawet niewolnikami.

- Panie, to że urodziłeś się dziedzicem tronu nie umniejsza twojej wielkości - nie zgodziłam się z jego zdaniem. - To jak Cesarstwo rozrasta się świadczy tylko o tym, że jesteś stworzony do pełnienia tej funkcji.

– Rozrost cesarstwa jest wynikiem pracy wszystkich jego mieszkańców a nie tylko władcy – Odpowiedział. – Uważam, że zbyt wiele wielkości mi przypisujesz, i mów mi proszę po imieniu. Jestem Eric. Zważywszy na to kim był twój ojciec jesteś mi jak siostra.

Uśmiechnęłam się niepewnie, bo dziwnie mi było słyszeć taką prośbę od samego Cesarza.
- Dobrze Pa... Ericu - odpowiedziałam nieśmiało.

– A zatem Marion… czego potrzebujesz? Czym mogę cię wesprzeć i jak mogę ci pomóc?

- Oh... - zaskoczył mnie tym pytaniem. - Raczej nie potrzebuję niczego od ciebie… Chociaż... - żachnęłam się. - Chciałabym dołączyć do cesarskiego wojska.

– Rozumiem zatem, że już nie chcesz być kapłanką? – Spojrzał ci w oczy.

Powoli pokręciłam głową na potwierdzenie jego przypuszczeń.

– Znając twoją rodzinę… nie widziałbym ciebie spędzającej całe życie w murach zakonu. Jeden z twoich braci jest jednym z moich zaufanych oficerów i bierze udział w oblężeniu Srebrzystej Grani, a drugi jest moim ambasadorem u Sułtana na dalekim południu… niestety od dość dawna nie mam od niego żadnych wieści… – Zamyślił się. – ...Tak właściwie chciałem tam kogoś posłać, a ty chciałabyś dołączyć do mojej armii, może zatem zamiast roli szeregowego żołnierza zechciałabyś udać się do sułtanatu w moim imieniu. Twój brat ma naprawdę dobre stosunki z tamtejszym władcą, więc przyjmą cię jak księżniczkę. Oczywiście jeśli chcesz możesz wrócić z nami do wolnych ziem, będziesz miała możliwość ostatni raz odwiedzić swój klasztor. Mam się tam spotkać z moją bliską przyjaciółką i wybranką mojego serca, Lady Aithane Arahnea, i dopiero potem udać się w drogę na południe. Możesz również jeśli jednak wolisz bardziej zwyczajne zajęcia dołaczyć do twego brata, który stacjonuje na Srebrzystej Grani, choć tam nie trzeba więcej żołnierzy, dlatego byłaby to raczej formalność… Cokolwiek wybierzesz zapewnię ci wszystko co potrzebne i każde możliwe wsparcie.

Przytłoczyła mnie ta masa informacji. Przed chwilą nie wiedziałam nic o swoich braciach, a teraz nawet wiedziałam kim była kochanka Cesarza... Choć to akurat już mi zapowiedziała przez przypadek Morrisana.
- A co z moimi rodzicami? - zapytałam o to zanim się zastanowiłam czy powinnam akurat jego o to pytać.

– Żyją i mają się dobrze, ale niestety nie wiem gdzie mieszkają. Twój ojciec po tym jak przeszedł w stan spoczynku sprzedał rodową posiadłość i osiedlił się gdzieś, gdzie nikt go nie zna. Zmienił również nazwisko. Dowiedziałem się o tym w liście, który dostarczył twój najstarszy brat. Zrobił to dla bezpieczeństwa twojej matki. Słowem, tylko twoi bracia wiedzą gdzie teraz mieszkają twoi rodzice i jak ich znaleźć. Przykro mi. – Powiedział trochę smutno.

Z ust samego Cesarza dostałam potwierdzenie tego co już sama wcześniej założyłam. Nawet nie zdenerwowałam się z tego powodu. Chyba wydarzenia ostatnich dni uczyniły mnie bardziej nieczułą na tym punkcie. Ale do tego, że nie mam rodziców miałam już czas przywyknąć. Za to myśl o możliwości spotkania swoich braci cieszyła mnie, bo to za nimi tęskniłam przez te lata. Jednak wypadało bym najpierw wróciła do miejsca które jeszcze do niedawna uważałam za swój dom, żeby osobiście przekazać im swoją decyzję. Pewnie list przekazany Darielowi by wystarczył, ale czy nie byłam winna Galadrielowi powiedzieć o tym osobiście? Chyba nawet mu to obiecałam... Ciężko było mi podjąć decyzję.- Czy mogę prosić o czas na przemyślenie? - zapytałam Cesarza.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline