Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2020, 11:11   #202
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Cooper widocznie nie czuł się komfortowo w roli pasażera. Bardziej jednak chodziło tutaj o przytłaczająco go osobowość przełożonej niż samo bycie pasażerem. Jego umiejętność trzymania języka za zębami spowodowała, że niezręczna cisza trwała tylko kilka minut.
- To jaki mamy plan psze-pani? - zapytał w końcu.
- Jedziemy przesłuchać Thibaulta Bertranda i Patricka Wolfa, żeby skonfrontować ich z zeznaniami panny Fox - wyjaśniła Corday. - Nie mam wielkich nadziei, ale zwykle jak się takich ponachodzi to chwilę robią się powściągliwi w dotychczasowych działaniach.
- Jasne - stwierdził Dennis w sposób jakby zastanawiał się nad swoją rolą. Irya kątem oka zauważyła jego kwaśny wyraz twarzy.
- O co chodzi? - zapytała Irya wprost.
- Nie lubię przesłuchań - powiedział po chwili wahania. - Czuję się nieprzydatny. To raczej domena Sinclaira i Ramseya.
- Ja je uwielbiam. Zawsze fascynuje mnie ta zmiana na twarzy przesłuchiwanego, gdy przyłapie się go na kłamstwie - odparła na to Irya. - Powiedz mi, czy myślisz o tym, żeby kiedyś awansować ponad sierżanta?
- Tak - potwierdził skinieniem głową. - Ale zarządzanie ludźmi i odpowiedzialność za to trochę mnie przeraża - dodał wpatrzony przed siebie.
- To co lubisz w tej pracy? - z zainteresowaniem ciągnęła dalej temat.

Wyraz twarzy Dennisa mówił, że zaskoczyło go to pytanie i nie miał gotowej odpowiedzi.
- Jest ciekawsza niż jakakolwiek inna, jaka mi przychodzi mi do głowy - powiedział po chwili namysłu z obezwładniająco szczerym uśmiechem. - Nie jestem typem biznesmena czy prawnika, nie mam predyspozycji technicznych, a mam wyższe aspiracje niż pracownik fizyczny.
- No i to już jest coś, szczególnie, że radzisz sobie w tej robocie - stwierdziła Irya. - Co robisz dla odstresowania się? Bo bez tego nie wyobrażam sobie życia w tym zawodzie. Ja chodzę na strzelnicę - podobała przykład.
- Pomagam w schronisku dla zwierząt - powiedział z zawstydzeniem.
Corday mimo że prowadziła to spojrzała na podwładnego z miną jakby sądziła, że żartuje on sobie. Ale po jego twarzy widziała, że tak nie było.
- Interesujące... - mruknęła w zamyśleniu i znów zaczęła patrzeć na drogę. - I to się sprawdza? - zapytała z zaciekawieniem.
- Jeśli dziewczyna, która je prowadzi, ci się podoba to tak - uśmiechnął się z zażenowaniem.
Inspektor ledwo powstrzymała się, żeby nie parsknąć śmiechem.
- Umiesz kombinować. Bardzo dobrze - powiedziała rozbawionym tonem. - To ci się na pewno przyda do awansu.
- Tak, psze-pani - powiedział raczej w formie podziękowania, niż potwierdzenia.
- Tylko nie daj jej się wrobić w adopcję zwierzaka - dodała Irya żartobliwym tonem. - Ja od niedawna mam jedną znajdę i łajza rozpanoszyła się mi po całym mieszkaniu.
- Nawet by chyba tego nie zaproponowała - pokiwał głową. - Będąc w pracy nie mogę się nim zajmować, a po pracy głównie jestem w schronisku. Myślę, że tak jest jej też bardziej na rękę. - Uśmiechnął się.
- Taa, czego to faceci nie zrobią, żeby zaimponować kobiecie, która wpadła im w oko - zaśmiała się Irya, w przyjaznym tonie. - Gdzie jest to schronisko?
- Na Southside. Nie na tyle daleko żebym wyglądał na jakiegoś desperata, ale nie na tyle blisko żeby pokazać, że nie mam po drodze - wyszczerzył się.
- Dobrze, wpadnę tam z karmą, która nie podeszła mojej wybrednej znajdzie - powiedziała na to Irya.
- Potem podam pani dokładny adres - pokiwał głową na zgodę. - Teraz nie pamiętam numeru.
- Jasne - skinęła głową inspektor.

Po jakimś kwadransie dotarli na miejsce. Corday zaparkowała możliwie najbliżej głównego wejścia do Velvet Room. Nie spieszyła się żeby wysiadać
- Czytałeś może akta sprawy? - zapytała Coopera, rozglądając się.
- Tak - potwierdził. - Ma pani coś konkretnego na myśli?
- Najważniejsze żebyś kojarzył rozbieżności między tym co mówił Wolf gdy z nim ostatnio rozmawialiśmy, a tym co zeznała Fox, ta prawdziwa - odparła.
- Tak psze-pani - potwierdził.
- No to idziemy - powiedziała i wysiadła z auta.

***

Ruch w Velvet Room był standardowy, jak na ta porę dnia. Z głośników brzmiała cicha, wolna muzyka. Niedobitki klienteli mieściły się w lożach i przy barze, za którym stał barman, którego Irya spotkała na samym początku.
Na jego widok uśmiechnęła się i ruszyła prosto ku niemu.
- Pani … inspektor - powiedział na powitanie z lekkim zawahaniem. Musiał najwyraźniej poszukać w pamięci jakim stopniem zatytułowała się podczas ostatniego spotkania.
Irya przysiadła się naprzeciw niego i oparła łokciem na ladzie.
- Wezwij proszę Thibaulta Bertranda i Patricka Wolfa. Nie muszą być obaj na raz - powiedziała.
Twarz barmana zastygła po czym przywołał koleżankę i nachylając się do jej ucha szepnął jej coś do ucha. Odłożył ścierkę na blat i skierował się do wejścia na zaplecze. Po kilku minutach, garstka gości weszła stamtąd na salę główną, a barman wrócił za ladę.
- Czekają na panią - zakomunikował kierując wzrok w kierunku z jakiego wrócił. Corday skinęła głową na Coopera, żeby za nią szedł.

Sala dla vipów była o wiele mniejsza, ale ekskluzywnej urządzona. Przyciemnione światło, obicia w kolorze ciemnoczerwonym, skóra i podwyższenie na środku z chromowanymi rurami ewidentnie przeznaczone do występów. W jednej z loży siedział Wolf w towarzystwie drugiego mężczyzny, który zapewne był Bertrandem.


- Jak miło, że mają panowie czas - powiedziała gdy zatrzymała się naprzeciw dwójki mężczyzn. - Inspektor Corday i Sierżant Cooper - przedstawiła ich temu, którego nie znała, okazując swoją odznakę, która na chwilę wyciągnęła z wewnętrznej kieszeni płaszcza.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline