| - Ucz się na błędach innych - rzuciłam beznamiętnie w odpowiedzi, nie odwracając się.
Dziewczyna nic nie dodała a ty byłaś wciąż tak samo zagubiona w zamku jak byłaś wcześniej.
Szłam dalej korytarzami by oddalić się od księżniczki i licząc, że w końcu natrafię na jakiegoś sługę, którego zapytam gdzie jest moja gościnna komnata.
Natrafiłaś, a raczej wpadłaś na rozgorączkowaną, starszą kobietę.
– Wybacz Pani… czy widziałaś może księżniczkę, to młoda orcza dziewczynka. Ubrana jest po królewsku…. – Tłumaczyła kobieta drżącym głosem.
- Tak - pokiwałam głową. - Tam była i chyba poszła w przeciwnym kierunku niż ja tu - odpowiedziałam jej, starając się być pomocna.
– Same z nią utrapienia. Jej ojciec ściągnął mnie z cesarstwa i płaci krocie za opiekę nad nią… ale i tak dziewczyna jest nie do opanowania. – Westchnęła. – Tylko jakieś bzdury i przygody jej w głowie. – Powiedziała i ruszyła tam gdzie rozstałaś się z księżniczką. – Dziękuję.
- Którędy do komnat gości? - zapytałam ją nim odeszła.
– Dalej korytarzem prosto, a potem w lewo – Odpowiedziała.
- Dziękuję - odparłam i ulżyło mi, że wcale tak bardzo się nie zgubiłam jak początkowo myślałam. Poszłam tak jak mnie skierowała.
Gdy dotarłaś do celu zobaczyłaś Falrisa opartego o twoje drzwi.
– Hej… i jak poszło? – Zapytał na twój widok.
- Dobrze - odpowiedziałam z uśmiechem i zadowoleniem. - Wejdź, mam jeszcze chyba czas żeby opowiedzieć ci na czym stoimy.
– Jasne – Uśmiechnął się, a potem weszliście do komnaty. Niewolnice wraz z Amelią stanęły na baczność gotowe na rozkazy.
- Wyjdźcie - powiedziałam do niewolnic i usiadłam na brzegu swojego łóżka. - Nie, ty zostań - powstrzymała przed tym niziołkę. Elfowi wskazałam by zajął fotel. - Same dobre wieści. Odzyskam tytuł szlachecki. Będziemy wykonywać zadania na rzecz Cesarstwa, czyli dużo podróżować.
Amelia zgodnie z poleceniem wróciła na miejsce. A Falris usiadł w fotelu.
– Świetnie! – Zawołał wysłuchawszy twoich słów. Do ciebie natomiast, gdy opadło pierwsze wrażenie wywołane wizytą u władcy, dotarło jak strasznie piją cię buty, które masz na sobie. Czułaś, że całe stopy masz poobcierane. – Mówił coś jeszcze? – Zapytał zaciekawiony elf. Mimochodem spojrzałaś na jego wolne od obuwia… i uporczywego ścisku, który cię męczył nogi.
Ściągnęłam buty i w końcu zrozumiałam czemu są takie niewygodne. Były to nowe buty, których nie miałam okazji rozchodzić. Te które miałam wcześniej zostały spalone gdy mnie porwano razem z resztą ubrań jakie wtedy miałam.
- Wpierw udamy się w podróż na ziemię drowów. Po drodze odwiedzę swój zakon i poinformuje ich o swojej decyzji - mówiąc o tym zaczęłam sobie dłonią rozmasowywać bolącą stopę. - Amelio powiedz tamtym niewolnicom, żeby przyprowadziły mi dobrego szewca.
– Tu może być o to trudno… Orkowie zwykle nie noszą obuwia. Chyba, że armia cesarza… oni powinni mieć kogoś od tego. – Powiedziała i natychmiast wyszła.
– Po co się z tym męczysz? – Uśmiechnął się Falris i pomachał bosymi nogami. – Masz naprawdę śliczne stopy. – Po chwili jednak dotarło do niego co powiedziałaś. – Drowów… ale jak? Przecież mroczne elfy mieszkają daleko na południu, a ty jak dobrze zrozumiałem jesteś z północy? Więc jakbyśmy szli na ziemie Drowów nie mogłabyś odwiedzić swojego zakonu… Chyba, że masz na myśli, że jakiś drowi włodarz ma ziemię, w wolnych ziemiach na północy… – Podrapał się w brodę, a potem palnął w czoło. – No tak, oczywiście, wolne ziemie, cesarz pooddawał tam terytoria arystokratom z innych nacji. Czytałem o tym w jednej z ksiąg.
- Dokładnie - skinęłam głową na jego przemyślenia. - Po tym wybierzemy się, że wsparciem od Cesarza żeby spotkać się z moim najstarszym bratem, który prowadzi negocjacje z sułtanem. Wieści od niego dostarczymy prosto do Cesarza... Ach i wracając do tematu drowów, to na kilka dni będziemy musieli się rozdzielić, ale w tym czasie mój orczy przyjaciel zaopiekuje się tobą i przeczekacie ten czas w gospodzie na trasie do włości tej drowiej lady. A buty będę nosić, choćby dlatego, że chronią stopy przed skaleczeniami - dodałam na koniec.
– Sułtan… władca z południa… Dobra. Pamiętam. Ale kawał drogi przed nami… i orczy przyjaciel… jasne, mam nadzieję, że nie utrąci mi łba… z tego co o drowach wiem, to się domyślam, że nie chce widzieć innych elfich mężczyzn, ale już zapewniam, że będę tęsknił… a jeśli chodzi o buty… biegliśmy przez step, w nocy i ani razu się nie skaleczyłaś. Ja w życiu nie nosiłem butów i nawet jako dziecko nigdy się nie skaleczyłem. Wy ludzie macie mniej przystosowane stopy, bardziej miękkie, dlatego byłem lekko zaskoczony, że tak sprawnie poruszałaś się boso… no i nawet jak walczyłaś z, sama wiesz kim… więc myślałem, że to dla ciebie naturalne. Poza tym widzę, jak strasznie męczy cię chodzenie w obuwiu, ale się na to upierasz… a zatem to od tych bytów z twojego snu, ciekawe co jeszcze zmienili w twoim ciele… – Pochylił się do ciebie zaciekawiony.
- Zyskałam pamięć mięśniową jakbym dziesiątkami lat trenowała walkę w stylu dzikich elfów - powiedziałam próbując to mu wyjaśnić. I sobie też, bo nadal do mnie to w pełni nie docierało. - Wiem jednak, że mogę te umiejętności wykorzystać również w sposób nieco zmieniony, z orężem bardziej wyszukanym niż włócznia i lepiej przystosowanym do szybkich ataków - dodałam zastanawiając się skąd wezmę rapier. - Chyba będę musiała prosić o wykonanie tej broni na zamówienie, specjalnie pod moje umiejętności. A buty potrzebuję po prostu wygodniejsze i będzie dobrze. Tobie też polecam zacząć nosić - stwierdziłam, ale bez przymusu. - Garren, bo tak ma na imię ten ork z którym zostaniesz, to możesz go jeszcze znać jako Wilczy Kieł, Dziki heros stepów, a nawet jako Obrońca bezbronnych, wyzwoliciel zniewolonych, pogromca wyniosłych i niszczyciel podłych - zaśmiałam się z rozbawieniem, że to wszystko spamiętałam.
– To sporo wyjaśnia jeśli chodzi o twoje zdolności… ale ja za buty podziękuję. Czułbym się niepewnie nie czując po czym chodzę, w końcu “grunt to podstawa” – Zaśmiał się z własnego żartu. – A co do Wilczego Kła… wiem o nim sporo, bo to jedyny ork, który mógłby wejść na ziemie krwawego znamienia i przyjęto by go gościnnie. A do tych przydomków mogę jeszcze dodać… Zguba krwawych węży, Ostrze słusznego gniewu i Brat wszystkiej krwi – Uśmiechnął się.
- Widzisz, nie musisz się go obawiać - ucieszyłam się, że wiedział o kim była mowa. - A buty przydadzą ci się niezmiernie gdy przyjdzie nam chodzić po rozgrzanym bruku albo w rejonach gdzie jest niska temperatura.
– Czyli coś w stylu stepu latem i zimą? – Uśmiechnął się. – Latem na kamieniach można smażyć jaja, zimą na ziemi zamarza woda.
- Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała ci mówić "a nie mówiłam" - podsumowałam swoje bezowocne starania przekonania go do swojego zdania.
– W zamian za to, ja mógłbym cię przekonywać do chodzenia bez butów, bo masz ładne zdrowe stopy i nie powinnaś ich chować – Zaśmiał się. – W każdym razie, chciałem zapytać, jaki ten cesarz jest… taki jak opisują go w opowieściach?
- Odrobinę bardziej ludzki - odparłam na to z rozbawieniem. - Jest bardzo rozmowny, wydaje się być szczery... I odnoszę wrażenie, że za punkt honoru sobie postawił, żeby wynagrodzić mi to, że jego zdaniem przez niego spędziłam dzieciństwo w zakonie - westchnęłam. - A nie pomyślałeś, że mam ładne i zdrowe stopy właśnie dlatego że zawsze chodziłam w butach? - wykorzystałam jego słowa przeciw niemu.
– Naprawdę chcesz tyle uwagi poświęcać tematowi noszenia butów? – Zapytał. – A szczery władca to skarb dla jego ludu. Chciałbym móc go poznać… a kończąc temat butów i stóp, każdy może chodzić jak chce, ja przez całe swoje życie przyzwyczaiłem się do tego, żeby czuć ziemię i jest mi z tym dobrze. Ty jeśli będziesz chciała chodzić w butach, będziesz, a jeśli stwierdzisz, że elfie przyzwyczajenia jakie ci zaszczepiły istoty ze snu nie dadzą ci swobodnie poruszać się i walczyć obutej, to zmienisz zdanie. To twoja sprawa a nie sprawa na dysputę… – Uśmiechnął się, szczerze rozbawiony tą przekomarzanką na tak błahy temat. – Ale jeśli jeszcze raz wspomnisz o stopach, to cię za nie chwycę i zacznę łaskotać bez opamiętania. – Rzucił ci wyzywające spojrzenie.]
- O! I to jest kolejny powód żeby nosić buty! A ja nie zamierzam poddawać się niewoli elfich przyzwyczajeń i będę je nosić! - roześmiałam się. - A na razie owinę nogi płótnem do bandaży i to powinno powstrzymać obcieranie ich przez te buty - popatrzyłam z niechęcią na niewygodną parę. - Pójdziesz ze mną na ucztę. Będziesz miał okazję przynajmniej zobaczyć Cesarza.
Falris westchnął głęboko, a potem z chyżością, której się po nim nie spodziewałaś, dopadł do ciebie, chwycił twoją stopę i przejechał po niej palcami. Jak się okazało, nie byłaś szczególnie łaskotliwa, a do tego, szybko dotarło do ciebie, że mogłabyś z łatwością wywinąć mu się, a potem go obezwładnić gdybyś tylko chciała, w przeciwieństwie do niego ty znałaś wszelkie elfie metody walki. Tak czy siak jego dotyk był przyjemny i zamiast łaskotek poczułaś raczej relaks, ale to od ciebie zależało, co za moment poczuje elf.
- Na twoje nieszczęście pozbawiono mnie łaskotek! - Roześmiałam się i nie ruszyłam. Przy nim nie potrzebowałam wiele, żeby dobrze się czuć. - Ale mimo to chyba powinnam się jakoś zemścić za ten atak - dodałam rozbawiona.
– Choroba… – Rzucił. – Mogłem się domyślić, że skoro masz ciało elfiego wojownika, to nie będziesz czuć łaskotek… Muszę zatem zmienić taktykę. – Powiedział i zaczął masować twoją stopę zamiast, bezskutecznie próbować cię łaskotać. – Nowa taktyka, skoro jesteś ode mnie szybsza, silniejsza i wytrzymalsza to zamiast próbować z tobą walczyć spodziewając się odwetu, spróbuję cię oswoić swoim magicznym dotykiem i nieprzeciętnym rozumem. – Powiedział i ścisnął odpowiednie miejsce na twojej stopie a ty poczułaś jakby twoje mięśnie całkowicie się rozluźniły… poczułaś jakby z pleców spadł ci jakiś okropny balast, a zastąpiła go fala relaksu… choć byłaś pewna, że po kąpieli i rozmowie z cesarzem jesteś już całkiem rozluźniona. – Niezłe nie? – Zapytał. – Tak jakoś wpadła mi w ręce książka będąca tłumaczeniem motoiskiego podręcznika masażu i relaksu. Jakbym miał jeszcze odpowiednie olejki i kadzidła to tak bym cię załatwił, że kolejny tydzień byś mówiła do mnie “mój Panie, Falrisie, dawco rozkoszy” – Rzucił z tryumfem widząc jak reaguje twoje ciało. – Wiedza i spryt zawsze wygra z siłą i wytrzymałością.
Miałam ochotę go kopnąć za takie gadanie, ale to wiązało by się z przerwaniem mu tego co robił. Więc się nie ruszałam.
- Jeszcze chwilę temu mówiłeś że jesteś mnie nie wart a teraz chcesz żebym zwracała się do ciebie per "panie"? - zaśmiałam się. - Zdecyduj się panie Falrisie - dodałam z rozbawieniem.
– Najpierw igrasz z moją męską dumą, a potem łapiesz mnie za słowa… sztukę flirtu masz opanowaną na niezwykle wysokim poziomie jak na mniszkę – Zaśmiał się. – Ale zdziwiłabyś się ile różnych rzeczy wiem z samych książek… a matka zgromadziła ich dokładnie dwieście sześćdziesiąt cztery, i pomijając powtórki… bo samej “Współczesnej historii Ballen” miałem chyba z pięć egzemplarzy, to były tam podręczniki matematyki, geografii, medycyny, języka, astrologii, kowalstwa i tak dalej, a do tego powieści, wiersze… no i kilka prawdziwych unikatów, jak choćby ta o relaksie. Było tłumaczenie z oryginałem w języku motojów, dlatego przy okazji nauki masażu liznąłem trochę ich pisma… niestety to tłumaczenie to chyba jedyna kopia… bo tłumacz chyba wylądował na jakimś rożnie… szkoda. W każdym razie matka miała sporą bibliotekę… swoją drogą… – nie przerywał masażu. – Miałaś mi opowiedzieć o spotkaniu z nią.
Wiedziałam, że od tego nie ucieknę i chciałam mu powiedzieć, ale w tej chwili nie był odpowiedni moment.
- Teraz jest na to za mało czasu, wkrótce zaproszą nas na ucztę, a ja nie chciałabym musieć przerywać gdy już zacznę opowiadać - odpowiedziałam.
Przerwał masaż.
– Unikasz tematu… co ona ci powiedziała? – Powiedział stanowczo.
Westchnęłam ciężko.
- To twoja matka, więc jak możesz się spodziewać nie było to nic przyjemnego... Proszę, poczekajmy z tym do po wieczerzy... Obiecuję że po niej opowiem ci wszystko, odpowiem na każde pytanie, choćby świt miałby nas zastać - popatrzyłam na niego prosząco.
__________________ "Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"
Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn |