Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2020, 19:47   #80
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Ucz się na błędach innych - rzuciłam beznamiętnie w odpowiedzi, nie odwracając się.

Dziewczyna nic nie dodała a ty byłaś wciąż tak samo zagubiona w zamku jak byłaś wcześniej.

Szłam dalej korytarzami by oddalić się od księżniczki i licząc, że w końcu natrafię na jakiegoś sługę, którego zapytam gdzie jest moja gościnna komnata.

Natrafiłaś, a raczej wpadłaś na rozgorączkowaną, starszą kobietę.

– Wybacz Pani… czy widziałaś może księżniczkę, to młoda orcza dziewczynka. Ubrana jest po królewsku…. – Tłumaczyła kobieta drżącym głosem.

- Tak - pokiwałam głową. - Tam była i chyba poszła w przeciwnym kierunku niż ja tu - odpowiedziałam jej, starając się być pomocna.

– Same z nią utrapienia. Jej ojciec ściągnął mnie z cesarstwa i płaci krocie za opiekę nad nią… ale i tak dziewczyna jest nie do opanowania. – Westchnęła. – Tylko jakieś bzdury i przygody jej w głowie. – Powiedziała i ruszyła tam gdzie rozstałaś się z księżniczką. – Dziękuję.

- Którędy do komnat gości? - zapytałam ją nim odeszła.

– Dalej korytarzem prosto, a potem w lewo – Odpowiedziała.

- Dziękuję - odparłam i ulżyło mi, że wcale tak bardzo się nie zgubiłam jak początkowo myślałam. Poszłam tak jak mnie skierowała.

Gdy dotarłaś do celu zobaczyłaś Falrisa opartego o twoje drzwi.

– Hej… i jak poszło? – Zapytał na twój widok.

- Dobrze - odpowiedziałam z uśmiechem i zadowoleniem. - Wejdź, mam jeszcze chyba czas żeby opowiedzieć ci na czym stoimy.

– Jasne – Uśmiechnął się, a potem weszliście do komnaty. Niewolnice wraz z Amelią stanęły na baczność gotowe na rozkazy.

- Wyjdźcie - powiedziałam do niewolnic i usiadłam na brzegu swojego łóżka. - Nie, ty zostań - powstrzymała przed tym niziołkę. Elfowi wskazałam by zajął fotel. - Same dobre wieści. Odzyskam tytuł szlachecki. Będziemy wykonywać zadania na rzecz Cesarstwa, czyli dużo podróżować.

Amelia zgodnie z poleceniem wróciła na miejsce. A Falris usiadł w fotelu.

– Świetnie! – Zawołał wysłuchawszy twoich słów. Do ciebie natomiast, gdy opadło pierwsze wrażenie wywołane wizytą u władcy, dotarło jak strasznie piją cię buty, które masz na sobie. Czułaś, że całe stopy masz poobcierane. – Mówił coś jeszcze? – Zapytał zaciekawiony elf. Mimochodem spojrzałaś na jego wolne od obuwia… i uporczywego ścisku, który cię męczył nogi.

Ściągnęłam buty i w końcu zrozumiałam czemu są takie niewygodne. Były to nowe buty, których nie miałam okazji rozchodzić. Te które miałam wcześniej zostały spalone gdy mnie porwano razem z resztą ubrań jakie wtedy miałam.
- Wpierw udamy się w podróż na ziemię drowów. Po drodze odwiedzę swój zakon i poinformuje ich o swojej decyzji - mówiąc o tym zaczęłam sobie dłonią rozmasowywać bolącą stopę. - Amelio powiedz tamtym niewolnicom, żeby przyprowadziły mi dobrego szewca.

– Tu może być o to trudno… Orkowie zwykle nie noszą obuwia. Chyba, że armia cesarza… oni powinni mieć kogoś od tego. – Powiedziała i natychmiast wyszła.

– Po co się z tym męczysz? – Uśmiechnął się Falris i pomachał bosymi nogami. – Masz naprawdę śliczne stopy. – Po chwili jednak dotarło do niego co powiedziałaś. – Drowów… ale jak? Przecież mroczne elfy mieszkają daleko na południu, a ty jak dobrze zrozumiałem jesteś z północy? Więc jakbyśmy szli na ziemie Drowów nie mogłabyś odwiedzić swojego zakonu… Chyba, że masz na myśli, że jakiś drowi włodarz ma ziemię, w wolnych ziemiach na północy… – Podrapał się w brodę, a potem palnął w czoło. – No tak, oczywiście, wolne ziemie, cesarz pooddawał tam terytoria arystokratom z innych nacji. Czytałem o tym w jednej z ksiąg.

- Dokładnie - skinęłam głową na jego przemyślenia. - Po tym wybierzemy się, że wsparciem od Cesarza żeby spotkać się z moim najstarszym bratem, który prowadzi negocjacje z sułtanem. Wieści od niego dostarczymy prosto do Cesarza... Ach i wracając do tematu drowów, to na kilka dni będziemy musieli się rozdzielić, ale w tym czasie mój orczy przyjaciel zaopiekuje się tobą i przeczekacie ten czas w gospodzie na trasie do włości tej drowiej lady. A buty będę nosić, choćby dlatego, że chronią stopy przed skaleczeniami - dodałam na koniec.

– Sułtan… władca z południa… Dobra. Pamiętam. Ale kawał drogi przed nami… i orczy przyjaciel… jasne, mam nadzieję, że nie utrąci mi łba… z tego co o drowach wiem, to się domyślam, że nie chce widzieć innych elfich mężczyzn, ale już zapewniam, że będę tęsknił… a jeśli chodzi o buty… biegliśmy przez step, w nocy i ani razu się nie skaleczyłaś. Ja w życiu nie nosiłem butów i nawet jako dziecko nigdy się nie skaleczyłem. Wy ludzie macie mniej przystosowane stopy, bardziej miękkie, dlatego byłem lekko zaskoczony, że tak sprawnie poruszałaś się boso… no i nawet jak walczyłaś z, sama wiesz kim… więc myślałem, że to dla ciebie naturalne. Poza tym widzę, jak strasznie męczy cię chodzenie w obuwiu, ale się na to upierasz… a zatem to od tych bytów z twojego snu, ciekawe co jeszcze zmienili w twoim ciele… – Pochylił się do ciebie zaciekawiony.

- Zyskałam pamięć mięśniową jakbym dziesiątkami lat trenowała walkę w stylu dzikich elfów - powiedziałam próbując to mu wyjaśnić. I sobie też, bo nadal do mnie to w pełni nie docierało. - Wiem jednak, że mogę te umiejętności wykorzystać również w sposób nieco zmieniony, z orężem bardziej wyszukanym niż włócznia i lepiej przystosowanym do szybkich ataków - dodałam zastanawiając się skąd wezmę rapier. - Chyba będę musiała prosić o wykonanie tej broni na zamówienie, specjalnie pod moje umiejętności. A buty potrzebuję po prostu wygodniejsze i będzie dobrze. Tobie też polecam zacząć nosić - stwierdziłam, ale bez przymusu. - Garren, bo tak ma na imię ten ork z którym zostaniesz, to możesz go jeszcze znać jako Wilczy Kieł, Dziki heros stepów, a nawet jako Obrońca bezbronnych, wyzwoliciel zniewolonych, pogromca wyniosłych i niszczyciel podłych - zaśmiałam się z rozbawieniem, że to wszystko spamiętałam.

– To sporo wyjaśnia jeśli chodzi o twoje zdolności… ale ja za buty podziękuję. Czułbym się niepewnie nie czując po czym chodzę, w końcu “grunt to podstawa” – Zaśmiał się z własnego żartu. – A co do Wilczego Kła… wiem o nim sporo, bo to jedyny ork, który mógłby wejść na ziemie krwawego znamienia i przyjęto by go gościnnie. A do tych przydomków mogę jeszcze dodać… Zguba krwawych węży, Ostrze słusznego gniewu i Brat wszystkiej krwi – Uśmiechnął się.

- Widzisz, nie musisz się go obawiać - ucieszyłam się, że wiedział o kim była mowa. - A buty przydadzą ci się niezmiernie gdy przyjdzie nam chodzić po rozgrzanym bruku albo w rejonach gdzie jest niska temperatura.

– Czyli coś w stylu stepu latem i zimą? – Uśmiechnął się. – Latem na kamieniach można smażyć jaja, zimą na ziemi zamarza woda.

- Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała ci mówić "a nie mówiłam" - podsumowałam swoje bezowocne starania przekonania go do swojego zdania.

– W zamian za to, ja mógłbym cię przekonywać do chodzenia bez butów, bo masz ładne zdrowe stopy i nie powinnaś ich chować – Zaśmiał się. – W każdym razie, chciałem zapytać, jaki ten cesarz jest… taki jak opisują go w opowieściach?

- Odrobinę bardziej ludzki - odparłam na to z rozbawieniem. - Jest bardzo rozmowny, wydaje się być szczery... I odnoszę wrażenie, że za punkt honoru sobie postawił, żeby wynagrodzić mi to, że jego zdaniem przez niego spędziłam dzieciństwo w zakonie - westchnęłam. - A nie pomyślałeś, że mam ładne i zdrowe stopy właśnie dlatego że zawsze chodziłam w butach? - wykorzystałam jego słowa przeciw niemu.

– Naprawdę chcesz tyle uwagi poświęcać tematowi noszenia butów? – Zapytał. – A szczery władca to skarb dla jego ludu. Chciałbym móc go poznać… a kończąc temat butów i stóp, każdy może chodzić jak chce, ja przez całe swoje życie przyzwyczaiłem się do tego, żeby czuć ziemię i jest mi z tym dobrze. Ty jeśli będziesz chciała chodzić w butach, będziesz, a jeśli stwierdzisz, że elfie przyzwyczajenia jakie ci zaszczepiły istoty ze snu nie dadzą ci swobodnie poruszać się i walczyć obutej, to zmienisz zdanie. To twoja sprawa a nie sprawa na dysputę… – Uśmiechnął się, szczerze rozbawiony tą przekomarzanką na tak błahy temat. – Ale jeśli jeszcze raz wspomnisz o stopach, to cię za nie chwycę i zacznę łaskotać bez opamiętania. – Rzucił ci wyzywające spojrzenie.]

- O! I to jest kolejny powód żeby nosić buty! A ja nie zamierzam poddawać się niewoli elfich przyzwyczajeń i będę je nosić! - roześmiałam się. - A na razie owinę nogi płótnem do bandaży i to powinno powstrzymać obcieranie ich przez te buty - popatrzyłam z niechęcią na niewygodną parę. - Pójdziesz ze mną na ucztę. Będziesz miał okazję przynajmniej zobaczyć Cesarza.

Falris westchnął głęboko, a potem z chyżością, której się po nim nie spodziewałaś, dopadł do ciebie, chwycił twoją stopę i przejechał po niej palcami. Jak się okazało, nie byłaś szczególnie łaskotliwa, a do tego, szybko dotarło do ciebie, że mogłabyś z łatwością wywinąć mu się, a potem go obezwładnić gdybyś tylko chciała, w przeciwieństwie do niego ty znałaś wszelkie elfie metody walki. Tak czy siak jego dotyk był przyjemny i zamiast łaskotek poczułaś raczej relaks, ale to od ciebie zależało, co za moment poczuje elf.

- Na twoje nieszczęście pozbawiono mnie łaskotek! - Roześmiałam się i nie ruszyłam. Przy nim nie potrzebowałam wiele, żeby dobrze się czuć. - Ale mimo to chyba powinnam się jakoś zemścić za ten atak - dodałam rozbawiona.

– Choroba… – Rzucił. – Mogłem się domyślić, że skoro masz ciało elfiego wojownika, to nie będziesz czuć łaskotek… Muszę zatem zmienić taktykę. – Powiedział i zaczął masować twoją stopę zamiast, bezskutecznie próbować cię łaskotać. – Nowa taktyka, skoro jesteś ode mnie szybsza, silniejsza i wytrzymalsza to zamiast próbować z tobą walczyć spodziewając się odwetu, spróbuję cię oswoić swoim magicznym dotykiem i nieprzeciętnym rozumem. – Powiedział i ścisnął odpowiednie miejsce na twojej stopie a ty poczułaś jakby twoje mięśnie całkowicie się rozluźniły… poczułaś jakby z pleców spadł ci jakiś okropny balast, a zastąpiła go fala relaksu… choć byłaś pewna, że po kąpieli i rozmowie z cesarzem jesteś już całkiem rozluźniona. – Niezłe nie? – Zapytał. – Tak jakoś wpadła mi w ręce książka będąca tłumaczeniem motoiskiego podręcznika masażu i relaksu. Jakbym miał jeszcze odpowiednie olejki i kadzidła to tak bym cię załatwił, że kolejny tydzień byś mówiła do mnie “mój Panie, Falrisie, dawco rozkoszy” – Rzucił z tryumfem widząc jak reaguje twoje ciało. – Wiedza i spryt zawsze wygra z siłą i wytrzymałością.

Miałam ochotę go kopnąć za takie gadanie, ale to wiązało by się z przerwaniem mu tego co robił. Więc się nie ruszałam.
- Jeszcze chwilę temu mówiłeś że jesteś mnie nie wart a teraz chcesz żebym zwracała się do ciebie per "panie"? - zaśmiałam się. - Zdecyduj się panie Falrisie - dodałam z rozbawieniem.

– Najpierw igrasz z moją męską dumą, a potem łapiesz mnie za słowa… sztukę flirtu masz opanowaną na niezwykle wysokim poziomie jak na mniszkę – Zaśmiał się. – Ale zdziwiłabyś się ile różnych rzeczy wiem z samych książek… a matka zgromadziła ich dokładnie dwieście sześćdziesiąt cztery, i pomijając powtórki… bo samej “Współczesnej historii Ballen” miałem chyba z pięć egzemplarzy, to były tam podręczniki matematyki, geografii, medycyny, języka, astrologii, kowalstwa i tak dalej, a do tego powieści, wiersze… no i kilka prawdziwych unikatów, jak choćby ta o relaksie. Było tłumaczenie z oryginałem w języku motojów, dlatego przy okazji nauki masażu liznąłem trochę ich pisma… niestety to tłumaczenie to chyba jedyna kopia… bo tłumacz chyba wylądował na jakimś rożnie… szkoda. W każdym razie matka miała sporą bibliotekę… swoją drogą… – nie przerywał masażu. – Miałaś mi opowiedzieć o spotkaniu z nią.

Wiedziałam, że od tego nie ucieknę i chciałam mu powiedzieć, ale w tej chwili nie był odpowiedni moment.
- Teraz jest na to za mało czasu, wkrótce zaproszą nas na ucztę, a ja nie chciałabym musieć przerywać gdy już zacznę opowiadać - odpowiedziałam.

Przerwał masaż.

– Unikasz tematu… co ona ci powiedziała? – Powiedział stanowczo.

Westchnęłam ciężko.
- To twoja matka, więc jak możesz się spodziewać nie było to nic przyjemnego... Proszę, poczekajmy z tym do po wieczerzy... Obiecuję że po niej opowiem ci wszystko, odpowiem na każde pytanie, choćby świt miałby nas zastać - popatrzyłam na niego prosząco.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline