- Nie kręci mnie seks ze zwłokami - obdarował inspektor urażonym spojrzeniem.
- Nie mi oceniać czyjeś preferencje seksualne - wzruszyła Inspektor ramionami obojętnie. - Czemu pan Yamada wyprowadził stąd dziewczynę?
- Nie moja sprawa - powtórzył obojętny ruch ramion po inspektor.
- Będę potrzebowała nagrań z jej pobytu w tym klubie - powiedziała Irya.
- W trosce o prywatność naszych klientów nie prowadzimy nagrań w sali dla VIPów - stwierdził stanowczym tonem i ciężko było Iryi stwierdzić czy mówi prawdę.Inspektor na te słowa uniosła spojrzenie i rozejrzała się po sali, ale żadnych kamer nie było widać. To oczywiście o niczym nie świadczyło.
- Oczywiście - odparła z sarkazmem w tonie głosu. - Ale czy przypadkiem początek waszego spotkania nie miał miejsca w sali ogólnej?
- Był - potwierdził. - Ale miałbym w tym interes te nagrania udostępnić?
- Oczywiście - uśmiechnęła się Inspektor. - Przecież potwierdzą to o czym do tej pory rozmawialiśmy. Prawda?
Bertrand zmarszczył brwi nieco zbity z tropu.
- W zasadzie tak - ponownie zgodził się. - Dostanie pani te nagrania. Prześlę je na posterunek.
- Nie macie w tej chwili obłożenia i zauważyłam, że potraficie sprawnie wyciągać nagrania, a żę mi się nie śpieszy, to mogę poczekać na ich zgranie - zaproponowała Corday.
Właściciel wyraźnie niezadowolony wstał z ociąganiem i poszedł w kierunku głównej sali.
Zniknął w drzwiach na niecałą minutę, po czym wrócił.
- Za kwadrans będzie je pani miała - powiedział siadając na poprzednim miejscu.
- Wspaniale - odparła na to Inspektor. Nie okazywała tego, ale była miło zaskoczona, że Bertrand był tak pomocny. - Jakby pan opisał pana Yamadę, jako osobę? - zapytała. Głównie chodziło jej o podtrzymanie rozmowy przez ten kwadrans, bo kolejny swój ruch mogła zrobić dopiero jak nagrania będzie miała w ręce.
- Zło konieczne - stwierdził jakby w przypływie szczerości.
- Czyli?
- Nie wchodząc w szczegóły to tacy klienci sprawiają więcej problemów niż zysków - uzupełnił.
- Skoro tak to czemu nie zakończy pan tej znajomości? - Inspektor specjalnie zrobiła minę jakby tego nie rozumiała.
Bertrand już otworzył usta żeby coś odruchowo odpowiedzieć, ale po chwili je zamknął.
- Z niektórymi osobami ciężko zakończyć znajomość, szczególnie gdy ma się w stosunku do nich pewne zobowiązania - stwierdził po chwili.
- Jakoś nie wyobrażam sobie takiej przysługi, która by wiązała nie dając korzyści z danej znajomości - odniosła się Corday niby beztrosko do jego dotychczasowych odpowiedzi, by gościa podpuścić.
- Więc ma pani szczęście - skomentował w nieco inny sposób niż tego oczekiwała.
- Nie narzekam - odparła Inspektor z szerokim uśmiechem. - W jakim celu przychodzi pan Yamada do pana klubu?
- Zapewne sprawdza płynność swojej inwestycji. - Odpowiedź, według Iryi, była zgodna z prawdą, ale pozostawiała wiele do życzenia.
- Więc pan Yamada zainwestował w powstanie pana klubu? - dopytała Corday.
- Można tak to ująć - przekrzywił kilkukrotnie głowę na boki.
- Zapożyczył się pan u niego?
- Nazwałbym to bardziej wsparciem finansowym - doprecyzował.
- Jest pan odosobnionym przypadkiem, czy raczej inne osoby również korzystają z jego "finansowego wsparcia" przy prowadzeniu klubów?
- Pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć, a na pewno o nie nie pytać - spoważniał.
- Nie pytał pan czy troszczy się o moje bezpieczeństwo, nie chcąc powiedzieć? - Irya uśmiechnęła się z rozbawieniem.
- Nie pytałem troszcząc się o swoje bezpieczeństwo, a wszystkich dookoła przy okazji. - Nie wyglądało na to, że kierował się przy tym tylko egoizmem.
- Więc znał pan opinię swojego kredytodawcy przed zdecydowaniem się na proszenie o pożyczkę?
- Opinię? - Bertrand zmarszczył czoło. - Nie słyszałem żadnej opinii. Nikt przy zdrowych zmysłach pewnie żadnej opinii by też nie wystawił. Nigdy nie prosiłem o pożyczkę. Popełniłem błąd, że przyjąłem jego ofertę. Założę się jednak, że nie jestem jedyny.
- Ja znam ciekawe opinie o nim. Więc to on przyszedł do pana z intratną z pozoru propozycją?
- Właśnie tak - przyznał z wyraźną ulgą.
Corday sięgnęła za pazuchę płaszcza i wyciągnęła mały kartonik.
- Gdyby zechciał pan powiedzieć mi coś jeszcze, na przykład coś sobie przypomniał w poruszonym temacie to proszę dzwonić - położyła wizytówkę na stół i palcem przesunęła ją po blacie ku Bertrandowi, który po chwili wahania wziął ją w dłoń.
- Nie sądzę - stwierdził patrząc w skupieniu na litery, po czym oparł się o tapicerkę.
Corday usłyszała za sobą kroki. Po chwili ich stolika podszedł Wolf, który na środku blatu umieścił kwadrat z przezroczystego tworzywa. W środku znajdował się srebrny krążek płyty.
Inspektor wzięła dysk z danymi i schowała w wewnętrznej kieszeni płaszcza.
- Dziękuję - powiedziała i wstała. - A pana zapraszam ze sobą - powiedziała do Wolfa tylko oficjalnie uprzejmym tonem.
- Możecie zostać tutaj. Ja mam coś do załatwienia - zaoferował właściciel kierując się do wyjścia.
- Z panem Wolfem niestety musimy pomówić na posterunku - odparła na to Inspektor nie spuszczając wzroku z kierownika sali.
- Nie ma mowy! - wzdrygnął się mężczyzna. - I tak już wykazaliśmy sporo dobrej woli.
Policjantka oparła ręce na biodrach co miało za zadanie lekkie, ale i wymowne, odsłonięcie kabury z pistoletem.
- Współpracował pan Bertrand - podkreśliła. - Na panu natomiast, panie Wolf, ciążą zarzuty napaści, odurzenia i przetrzymywania wbrew woli obywatela Capitolu. Radzę nie utrudniać, bo zapewniam, że woli pan opuścić to miejsce bez rąk skutych za plecami, co może pan osiągnąć idąc ze mną teraz - spokojnym tonem wyjaśniła mu Corday. - Tylko współpraca wyjdzie panu na dobre, bo stawianie oporu tylko pogorszy pana sytuację.
__________________ "Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"
Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn |