***
Powrót do biura opóźnił się o krótki wypad po coś do jedzenia. Trzymając w ręku papierową torbę skrywająca coś smacznie pachnącego, Irya weszła na posterunek. Nie udała się prosto do swojego biurka, tylko zatrzymała się obok Amy.
- Mamy jedno trafienie - powiedziała z zadowoleniem Inspektor do swojej podwładnej i wręczyła jej zawiniątko ze starannie przygotowaną kanapką. - A to twoja zasługa, bo ją wyłapałaś z rejestrów.
Oczy Amy zamieniły się w pytajniki, które przeskoczyły na trzymaną przez inspektor pachnącą łapówkę.
- Nie trzeba - zaczęła, ale jej żołądek dosyć wyraźnie się z nią nie zgodził. Zarumieniła się i uciekła wzrokiem.
Corday nic nie odpowiedziała na to, tylko położyła kanapkę na blacie przed Lewis, po czym udała się do swojego biurka. Usiadła przed nim poświęcając chwilę na przejrzenie notatek i zebranie myśli przed przesłuchaniem. Lewis tymczasem patrzyła się na zawiniątko jakby miało zaraz skoczyć jej do gardła. Zerknęła na lewo i prawo po czym odwijając kawałek kanapki, wbiła w nią zęby. Wyraz jej twarzy był mieszaniną zachwytu i świadomości robienia czegoś niestosownego. Najwyraźniej nie miała zamiaru poprzestawać na jednym kęsie.
Po dłuższej chwili Irya wstała i poszła do Komendanta dla dopełnienia formalności.
- Idę przesłuchać Wolfa - oznajmiła od progu, ale nie przekraczając go.
- Informujesz mnie czy ostrzegasz? - zapytał swoim nie-do-końca poważnym tonem.
- Może sobie pan wybrać - wykrzywiła usta w zadziornym uśmiechu. - Jest cień szansy, żeby powiązać ich z innymi zaginięciami dziewczyn z tamtego rejonu - dodała już poważniejszym tonem.
- Masz dowody czy liczysz, że się przyznają? - Sinclair wyglądał na zaintrygowanego.
- Mam poszlaki i liczę, że się przyznają - poprawiła go udając poważny ton. - A dokładniej rzecz ujmując, że wybrany na kozła ofiarnego osobnik zechce być rozmowny by ratować własny tyłek - wyjaśniła.
- Próbuj - zachęcił komendant. - Jak nie zadziała to zawołaj Ramseya - mrugnął porozumiewawczo i zaśmiał się.
- Więc rozumiem, że pan jest pan zajęty i nie chce sobie popatrzeć jak go biorę w obroty? - zapytała.
- Chcesz mi pokazać jak moja mała dziewczynka dorasta? Obawiam się, że nikt by nie przeżył naszego wspólnego przesłuchania.
- Oj, źle mnie pan zrozumiał - zaśmiała się Irya. - Ja do pokoju pana nie wpuszczę. Może pan jedynie patrzeć zza lustra i nie psuć mi przesłuchania.
- Nie jestem z tych co lubią tylko patrzeć - urwał na chwilę, ale widocznie stwierdził, że wytłumaczenie może nie być wystarczające. - To twoja sprawa. Buduj swoją renomę, Corday - Komendant celowo wypowiedział jej nazwisko i zrobił to w szczególny sposób. Próbowała doszukać się w tym złośliwości i odniesienia do jej “pleców” w postaci Davida. Jednak zdanie, w którym go użył bardziej brzmiało jak porada. Być może sugerował, że Irya jest postrzegana przez pryzmat jej ojca i powinna, według niego, coś z tym zrobić.
Blondynka poszerzyła uśmiech.
- No, wiem. Nazwisko w końcu zobowiązuje, co nie? - rzuciła tym swoim tonem co mógł zarazem zostać wzięty za sarkazm jak i faktyczne zadowolenie z danego faktu. Inspektor nie traciła więcej czasu i opuściła gabinet.
Przy swoim biurku dorzuciła trochę kartek do akt by te wyglądały na cięższe i grubsze, czyli wiadomo, że poważniejsze.
- Cooper, idź do aresztu i każ zaprowadzić Wolfa do sali przesłuchań - poleciła swojemu podwładnemu, samej szykując się na przedstawienie. - Amy będziesz siedziała za lustrem i wywołasz mnie z sali jak udam ziewnięcie.
- Tak, psze pani - Dennis wstał od biurka i ruszył w kierunku drzwi. Amy natomiast skinęła głową, że zrozumiała i zaczęła kończyć to co robiła do tej pory wiedząc że ma jeszcze trochę czasu.
***
Cooper stał przy drzwiach sali przesłuchań gdy Corday dotarła na miejsce.
- Wolf siedzi w środku, a Amy czeka za szybą jak pani prosiła - poinformował prostując się.
- Świetnie - skwitowała to Irya i spojrzała na drzwi. - Dołącz do Lewis - dodała i weszła do pokoju z podejrzanym
Wolf siedział ze wzrokiem wbitym w blat, a na odgłos otwieranych drzwi spojrzał w kierunku wchodzącej inspektor. Wcześniejsza pewność siebie została w jakiejś części zastąpiona zrezygnowaniem.
- Witam panie Wolf. Jak zapewne pan pamięta jestem Inspektor Irya Corday - odezwała się policjantka, zamykając za sobą. Nieśpiesznie zbliżyła się do stolika, na którego blacie położyła grubą teczkę z aktami, grzbietem w kierunku mężczyzny, a następnie odsunęła sobie krzesło i usiadła na nim, zakładając nogę na nogę. Rozsiadła się wygodnie, podpierając łokciem na stole.
- Pamiętam - potwierdził bez entuzjazmu.
- Żeby dopełnić formalności dodam, że przesłuchanie będzie nagrywane. To jak będzie wyglądała pana sytuacja po jego zakończeniu zależy wyłącznie od pana chęci współpracy - kontynuowała, kładąc dłoń na teczce, po której zaczęła rytmicznie stukać paznokciami. - Co chciałby mi pan powiedzieć? - zapytała, patrząc na jego twarz.
- Macie niewygodne prycze - pytanie inspektor jakby przywróciło mu szczyptę wigoru.
- Czyli idealny przedsmak tego jaki komfort dają prycze więzienne, bo chyba ta sama firma je dostarcza - odparła na to z lekkim rozbawieniem. - Został pan zatrzymany pod zarzutem porwania i odurzenia obywatelki Capitolu. Zebrane w toku śledztwa dowody są wystarczające, żeby najbliższe lata spędził pan na równie wątpliwej wygody leżance - powiedziała z odrobiną znudzenia w głosie.
- Porwania? - zdumiał się Wolf. - Nie przetrzymywałem jej wbrew jej woli i cały czas przebywała w miejscu publicznym. Co do odurzania to nie zauważyłem żeby się broniła.
- Na pewno sala VIP jest miejscem publicznym - zaśmiała się ironicznie Inspektor. - A jak wytłumaczysz się z utrudnieniu poszukiwań zaginionej, hymm? Chociaż to było zwyczajnie składanie fałszywych oświadczeń.