Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2021, 12:35   #87
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Wiadomości ogólne:
  1. Komentarze będę umieszczał w tym - no dla mnie nowym - formacie "spojler". Lepiej to wygląda niż pogrubiony tekst.
  2. Część "Fanatyk" to epilog mojej postaci z innej gry. Jest związany z wątkiem Gwybeda Owaina, ale raczej w tej sesji nie będzie to miało znaczenia (w ewentualnej kolejnej przygodzie tak).
  3. Nie jest przeoczeniem, że Gwybed Owain ma nazwisko, a ludzie z Hoer nie.

Fanatyk:
Terrorysta, patriota, fanatyk, czarownik? Sam nie wiedział co najlepiej go charakteryzowało, ale sam siebie określiłby jako bohater. Starł się z bytami spoza czasu i przestrzeni i przetrwał. Przez całe lata błąkał się w całkowitym lub częściowym mroku polując i jedząc obce stwory jakich człowiek nie powinien nigdy oglądać, a co dopiero jeść. Przy życiu trzymały go dwie przeciwne sobie aspekty ludzkiej wspólnoty: miłość i nienawiść. Z miłości szukał kobietę, która dawno temu przepadła w tych ciemnościach, a z nienawiści nie poddawał się nawet w obliczu obcych dla ludzkiego umysłu potworów. Z biegiem czasu zmieniał się. Ostatecznie wpadł na trop kobiety i ten prowadził do świata tak odległego, że nie dało się go nawet nazwać równoległą rzeczywistość... na jego szczęście osoba znająca drogę była na świecie, do której mógł dotrzeć swoimi umiejętnościami. Tak powrócił na polskie ziemie, choć istniejące w innym świecie niż jego ojczysty.

Dopiero po stworzeniu i przekroczeniu nowej Bramy zdał sobie sprawę od jak dawna mógł przenieść się do domeny opanowanej przez ludzkość. Mimo wszystko pozostawał w nieludzkiej ciemności karmiąc się nadzieją na odnalezienie ukochanej. Ponowne dostosowanie się do warunków zwykłego świata zajęło mu trochę czasu, ale jednocześnie nie tracił go. Wiedziony nieludzkimi, nienazwanymi zmysłami wytropił obcego: Filipa Siano. Dłużej zajęło mu odkrycie koniecznych przygotowań do podróży za jeden uśmiech jak niegdyś mówiło się na podróżowanie autostopem. Niemalże przypadkiem natknął się na Natalię Monicką i w odpowiednim momencie podsunął jej pomysł udania się do cukierni. Wówczas wystarczyło złapać falę i popłynąć na niej. Nie pozostawił nic przypadkowi.

Po chwili ponownie znalazł się w mroku. Jego oczy dostosowywały się, gdy Filip Siano przemówił do większej ilości osób, których pochwyciła "wycieczka":
- Spokojnie. Wszystko będzie dobrze, ale musicie zachować spokój. Doszło do wypadku i zostaliście pociągnięci za mną na Ostateczną Drogę. Pomogę wam wrócić, gdy dotrzemy do celu, ale musicie... - powiedział Filip Siano i przerwał nagle. Odezwał się jeszcze raz jakby zobaczył coś w tych kompletnych ciemnościach. Fanatyk też to widział. Filip krzyknął:
- Uciekajcie! Nie dajcie się pochłonąć przez strach!

Wiele osób uciekało śliskim korytarzem, który pod coraz większym kątem zjeżdżał w dół. Ktoś nawet był na wózku inwalidzkim. Wszyscy wypadli wysoko nad ziemią - przy czubku drzewa rosnącego nad jeziorem. Uderzenie w wodę złamało fanatykowi kark, ale nie takie rzeczy przeżył już w obcych wymiarach. Niemalże jak skaleczenie u normalnej osoby. Udawał jednak trupa - nie wiedział kto jeszcze zabrał się na wycieczkę i nie zamierzał ryzykować spotkania z kimkolwiek. Słuchał co mieli do powiedzenia. Sporą niedogodnością było zakopanie go w grobie, ale ułatwieniem była rurka jaką ktoś mu wcisnął do ust (razem z ziemią, ale ziemię wypluł, a przez rurkę mógł oddychać - nie to, że tego potrzebował). Wyczekał kilka godzin bez ruchu, a w tym czasie jego ciało zregenerowało się. Tyle przetrwał, ale tu pojawił się zasadniczy problem. Grób był nieźle przygotowany, a on nie mógł poruszać się. Drobne ruchy dawały jakąś szansę, ale ile zajęłoby mu wykopanie się? Na całe szczęście pojawili się ludzie, którzy go uwolnili. Mówili coś o przepowiedni.

Nie wiedział nic o przepowiedni.

W taki sposób Wiesław Czartoryski spotkał ojca i siostrę Gwybeda Owaina.

Gwybed Owain:
O swoim ojcu i siostrze wiedziałeś tyle co dowiedziałeś się w zajeździe. Aktualnie pozostały po tym budynku jedynie gruzowisko, a wszyscy, którzy przeżyli atak - no oprócz ciebie - zostali porwani na północ. Przed chwilą omal sam nie skończyłeś tak jak i oni, choć myślałeś, że wszystko ucichło. Biegłeś przez nieznane sobie zarośla, aż wśród drzew zobaczyłeś pierwsze budynki Hoer. Osada była niemal zupełnie pogrążona w ciemności. Nieliczne światła dobiegały jedynie ze sporej wielkości budynków przystani. Wszystkie inne zgasiła niedawna nawałnica. W pewnym momencie pojawiło się światło pomiędzy mniejszymi zabudowaniami położonymi bliżej centrum (samo centrum stanowił pusty plac handlowy - typowy sposób tworzenia osad Bosz-Herw; sądząc po zalesieniu budynki administracyjne i religijne położone były wśród drzew po twojej lewej (znaczy na wschód), a przystań po prawej (znaczy zachód) - przed tobą natomiast było mnóstwo pomniejszej zabudowy, no i pusty plac handlowy). Dostrzegłeś ludzi twojej rasy i jednego, niskiego ryboludzia. Nieśli kogoś na noszach, a za nimi podążały dzieci trzymające pochodnie. Rozglądali się, ale nie dostrzegli cię. Oprócz nich w osadzie nie widzisz żadnego ruchu.
Gwybed Observation-14, rzut: 3 (Critical Success)
Przyglądałeś się tej grupie i nagle twój wzrok wyostrzył się. Miałeś już tak w swoim życiu, gdy nad czymś wyjątkowo skupiałeś się. Pomimo odległości dzielącej cię od tamtych wyraźnie zobaczyłeś ich rysy twarzy. W przypadku następnego spotkania natychmiast rozpoznasz ryboczłowieka Rheoliego i Aleksandra i Mirasa. Dodatkowo zobaczyłeś na jednym z nielicznych drzew posadzonych (to nie jest część lasu) na placu handlowym nerwowo dyndające nogi. Najwyraźniej ktoś został niedawno powieszony i jeszcze żyje.

Aleksander, Mirosław:
[każde pytanie jest skierowane do was obu - możecie obaj odpowiedzieć, jeden z was albo żaden]
Oferta pomocy była wszystkim czego chciały dzieci. Motywował nimi strach, że pozostaną same z nieprzytomnym ojcem, gdy po osadzie grasuje coś niepokojącego. Coś co mogło mieć charakter nadprzyrodzony, a mogło i być czymś zwykłym - tak czy inaczej stanowiło zagrożenie. Dzieci nie wiedziały nawet co powiedzieć, gdy przyszedł Rheoli. Pomimo okropnego wejścia dorośli, z którymi dotąd przebywali wydawali się zapewniać bezpieczeństwo. Z tego powodu dzieci w ogóle nie protestowały i zaoferowały się, że będą trzymać pochodnie.

Pochód był krótki. Rozpogadzało się, choć wciąż nawracały powiewy wiatru z północy. Ledwo kropiło, ale Hoer jakby zamarło w oczekiwaniu na kolejny kataklizm - który jednak nie nastąpił. Wśród budynku nikogo nie dostrzegliście. Bez zbędnych przystanków - z rannym - udaliście się do jednego z budynku przystani. Jak pamiętacie jeszcze z podróży łodziami w przystani posadowiono trzy duże budynki. Środkowy miał kamienny parter i drewniane piętro, a po jego bokach stały drewniane, obszerne budynki przypominające raczej stodoły niż domy (były jednak domami). O dziwo konstrukcje wytrzymały wichurę, choć nie sprawiały wrażenia solidnej.

Przy wodzie kilkunastu ryboludzi naradzało się ze sobą, ale umilkli, gdy zauważyli waszą gromadkę. Spojrzeli w waszym kierunku i nic nie mówili dopóki nie znaleźliście się wewnątrz kamienno-drewnianego budynku. Śmierdziało w nim dość ostro rybami, bo centralny hol był zajęty przetwórnią rybną. Było tutaj mnóstwo beczek, stanowiska do skrobania i inne tego typu twory rybnej manufaktury. Nie było tutaj żadnej automatyzacji, czy chociażby śladów zaawansowanej wiedzy chemicznej jak to miało miejsce w świątyni. Ryboludzkie kobiety - z punktu widzenia białych ludzi - nie były atrakcyjne. Łysawe z wyłupiastymi oczami i niepokojąco małymi nosami. Ich sylwetki były smukłe, ale pozbawione zarówno zarysowanego biustu, jak i tyłka. Przynajmniej tak wyglądało te kilka kobiet, które zobaczyliście. Dzieci żadnych nie było w tym budynku.

Jak tylko przyszliście z noszami to trzy kobiety zainteresowały się rannym i kazały go położyć w bocznym pomieszczeniu. Było tam sporo ziół. Wyglądało na to, że znają się na prymitywnych formach medycyny. Dzieci pozostały z ojcem. Nie bały się ryboludzi.

Tymczasem Rheoli wyprowadził was z budynku do naradzających się nad wodą. Idąc w tamtym kierunku zapytał was co sądzicie o religii "I" (możecie odpowiedzieć albo jemu zanim dojdziecie albo już przy reszcie).

Po chwili dotarliście do grupki nad wodą. Uszczupliła się trochę przez te parę minut jak ich nie widzieliście. Jeden z nich zaczął bez ceregieli:
- Zwiadowcy w ogóle nie zadbali o nasze bezpieczeństwo. Obcy kręcili się po osadzie, a oni pobiegli chronić Zajazd. Tak tu sprawy mają się. Zajazd jest ważny dla Imperium to jest chroniony, a my... a my mamy tylko płacić za chronienie Zajazdu. - ktoś go próbował uspokoić, ale on kontynuował - A może nie? Skąd przybywacie?
- Ajrczal był z nimi...
- przypomniał Rheoli, ale tamten nalegał na odpowiedź, a potem dopytał czy wszędzie istnieje władza, która tylko wymaga płacenia, a jak przychodzi co do czego to nawet nie chroni swoich płatników. [możecie, ale nie musicie na to odpowiadać - tak czy inaczej po chwili pojawia się nowa kwestia: ]

Po chwili przybiegł jeszcze jeden ryboczłowiek. Był mocno wzburzony:
- Znalazłem noże Dunca i Dejlena... zostali uprowadzeni! Morgrugyn podążył tropem, ale będzie potrzebował wsparcia. Trop wiedzie na północ. - Rheoli żywo zareagował na te słowa. Najwyraźniej któryś z nich był mu bliski. Powiedział do was:
- Ja... muszę iść. Jeśli chcecie pomóc to weźcie noże... albo zostańcie w budynku...

Jeśli idziecie to bez problemu dotrzecie na północny skraj jeziora razem z grupą ryboludzi, a potem trop zaprowadzi do ruin zajazdu. Jeżeli coś was szczególnie po drodze interesuje to rozglądajcie się. Można światotworzyć.
Jeśli pozostajecie to napiszcie co was szczególnie interesuje w budynku "centrum kulturalnym" ryboludzi. Można światotworzyć.



Bartosz:
- Małpy. - powtórzył głos i zamilkł. Po przeciągającej się chwili powiedział - Jeszcze wrócimy do tej rozmowy. - przez krótką chwilę poczułeś jakbyś był czymś spętany. Dlatego nie mogłeś ruszyć się. Coś trzymało cię, ale więzy poluzowały się. Może nawet miałeś ochotę zobaczyć co z ojcem Goćczy, ale ten wybór nie był ci już dany. Poczułeś jakbyś był wystrzelony z procy. Z dużą prędkością wracałeś do budynku świątyni, a przy okazji minąłeś Gwybeda, który z ostrożnością obserwował co dzieje się w Hoer. Mignęło ci jeszcze jak Aleksander, Miras i Rheoli przenoszą kogoś na noszach w stronę przystani, a za nimi idą dzieci z pochodniami. I nagle powróciłeś do swojego ciała. Tak szybko, że aż poderwałeś się na równe nogi, zakręciło ci się w głowie i upadłeś na kolana (zabolały). Wyglądałeś jakbyś właśnie miał kontakt z bogiem. I być może miałeś. Ale z pewnością nie takim wszechwiedzącym. Nie takim biblijnym. Spojrzałeś na Ajrczala, który wciąż przebywał w pobliżu drzwi. Krew leciała mu z nosa i rozglądał się jakby nie wiedział co dzieje się dookoła niego. Szeptał coś...
Bartosz Hearing12-4=8; rzut: 16 (Porażka)
... ale niczego nie zrozumiałeś.

Daniel (i Bartosz):
Miałeś wrażenie jakby osoba, która do ciebie przemawiała uśmiechnęła się mówiąc słowa:
- Ojciec dziewczyny i większość jego podwładnych została zabrana na północ. Tego wyboru nie unikniecie. - próbowałeś jeszcze dopytywać, ale jedyną odpowiedzią na twoje wołania było nagłe wybudzenie Bartosza. Podskoczył aż do góry po czym upadł na kolana z jękiem.
Daniel Diagnosis11-2=9; rzut: 10 (Porażka)
Zadałeś sobie pytanie czemu stan Goćczy ustabilizował się jak tylko usiadłeś przy niej i sprawdziłeś jej stan, ale odpowiedź wydawała się niemal w twoim zasięgu... jakby na końcu języka.

Wydawało się, że stan niektórych osób stabilizował się, ale innych pogarszał się. Niestety nikt nie odzyskał przytomności z wyjątkiem Bartosza, który teraz wstał i podszedł do małego Filipka. Dziecko jakby przez sen bredziło:
- Niebo... drapią chmury... drapacze... takie wielkie... pałac kultury... łord trejd center... - po czym otworzył oczy pozostając jednak w delirium i zaczął krzyczeć: - Babel! Babel! Babel! - aż stracił ponownie przytomność.

Bartosz, Daniel:
Cokolwiek miało z wami kontakt to teraz nie czujecie jego obecności. Pozostaliście w świątyni z masą ludzi przeżywających atak nieznanej wam choroby. Znaki wycięte na dłoniach Daniela i Filipka pozostały przypominając wam o "nadprzyrodzonym" źródle ostatnich wydarzeń. Daniel spróbował na chłodno ocenić ile czasu pozostało osobom najbardziej dotkniętym, ale bez stosownych urządzeń ciężko było to zrobić. Wyglądało na to, że część umierała, a ich konwulsje z gwałtownych przemieniały się w coraz spokojniejsze popadanie w jakiś rodzaj katatonii albo po prostu śmierci. Inni z kolei przechodzili w majaki i sen, ale otwartym pytanie było, czy to nie prosta droga do śpiączki i spokojnej śmierci? I czy można było ich wybudzić? Na te pytania sami sobie mogliście odpowiedzieć, bo nikt nic nie wiedział.

Wyglądało na to, że kobieta, która tak usilnie pomagała kapłanowi najszybciej zmierzała do gwałtownej śmierci, a z kolei osoby, które nie dołączyły do modłów albo w ogóle nie miały ataku albo przebiegał w wyjątkowo łagodny sposób. Oczywistym przy tym była teoria, że to mogło zależeć od siły ich wiary, ale... w takim razie czemu atak dotknął Daniela i Filipka, a nie dotknął kapłana Fydlona? Nawet, gdyby w głębi serca Fydlon wcale nie był wierzącym to przecież było pewne, że Daniel i Filipek do dziś nie słyszeli o religii "I". I co miał znaczyć stan Ajrczala tak odmienny od tego przeżywanego przez leżące osoby, a jednak również dotkniętego "czymś". No i ekstremalnie szybką poprawę zdrowia Goćczy po tym jak Daniel zaczął ją badać.

Oprócz wybrania co robicie przedstawcie również swoje teorie. Czy to w formie dialogu między postaciami, czy po prostu przemyśleń postaci przy wykonywaniu innych czynności.

Jakbyście potrzebowali opisu konkretnych chorych, którym pomagacie to możecie ich światotworzyć. Wśród nich jest jeden młody ryboczłowiek (szczelnie zasłonięty kapturem), a reszta to biali. Niestety nadal listy nie dokończyłem, ale nie będę na tej podstawie zatrzymywał sesji.

 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 05-02-2021 o 12:37.
Anonim jest offline