Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2007, 02:28   #36
kitsune
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Stare Miasto, barykada na Dekerta, Reduta Wiernego, 1 IX 1944 13.30-14.10

Pamiętnik. Kiedyś wyśmiałbym frajera, który by mi powiedział, że będę pisał pamiętnik. Kiedyś wyszedłbym na ulicę i w ogóle. Kiedyś były … Było inaczej. […]

Wybuchła wojna i wszystko szlag trafił. Nie rozumiałem tej wojny i pewnie umrę w niewiedzy. Hitler, pies go jebał, niech się smaży się w piekle za każdego jednego skrzywdzonego człowieka. Szkopy wdzierały się do naszego kraju, do naszego miasta i do naszych domów. Jak zaraza, rozprzestrzeniali się błyskawicznie i jak to zaraza przynieśli ze sobą śmierć, głód, nędze i strach. Strach dało się zwalczyć, trzeba było walczyć i nie pękać. Umiałem dać sobie radę, bo co ja niby jestem. Próbowali mnie dwa razy na łapankach wziąć to i ryj się obiło jednemu. […]

I nadszedł ten dzień kiedy nie było innego wyjścia. Szkopy okupują stolicę ruscy idą ze wschodu, wyzwalać nas tylko po to żeby samemu móc okupować. Trzeba było wziąć broń i pokazać, że Warszawa żyje. Jak strzelasz z kimś ramię w ramię wytwarza się specjalna więź. Z jednej strony to dobrze, łatwiej jest zgrać grupę, z drugiej strony ołów szybko zrywa takie więzi. To cholernie boli. Od kuli do kuli dostałem stopień starszego strzelca, kiedy zdjąłem kaemistów. Druga belka przyszła po walkach w katedrze. Cholerne minuty ciągnęły się w nieskończoność. Przyrzekłem, że nie przejdą i nie przeszli. Tylko drasnęli mnie cośkolwiek. Święty Jan musiał nad nami czuwać, choć wolałbym żeby zszedł pomóc.
„Pamiętnik Chmury, losowe wpisy”

Niemcy wylali się szeroką tyralierą z Jezuickiej, wrzeszcząc jak opętani. STUG strzelił po raz kolejny i powstańczy erkaem w Domu ks. Skargi umilkł ostatecznie. Reduta na Jezuickiej broniła się rozpaczliwie, ale drugie działo samobieżne ładowało pocisk za pociskiem we fronton. Kaem pruł po okaleczonej ścianie, oczodołach okien. Z jednego wychylił się powstaniec, dostał serię i zawisł na oknie. Z jego dłoni wypadła butelka i rozbiła się na bruku. Mieszanka zapalająca błyskawicznie zapaliła się pomarańczowym płomieniem. Pierwsza grupa szturmowa dirlewangerowców wpadła do kamienicy na Jezuickiej. Jak jeden mąż rozterkotały się powstańcze steny i błyskawice. „Jonasz” nawet u siebie słyszał rozpaczliwe wołania syndykalistów”: „Janek, pod tobą!! Janek!”, „Lewo, bij w lewo!! Omiataj!”, „Pierwsza drużyna do mnie!!! Granaty w dłoń!” I znów opętańcza kanonada i huk wystrzału armatniego.


Oba STUGi podczas ataku na pozycje powstańców.

„Chmura” przycisnął policzek do zimnego drewna kolby Browninga i delikatnie ściągnął spust. Pierwsza kilkupociskowa seria ulokowana wprost w okno szkopskiej czujki z erkaemem! Wprost idealnie! Potem kolejne, a potem położył kilka serii po tyralierze szkopskiej, niestety trafiając już tylko dwóch z nich. Niemcy błyskawicznie zaczęli się odszczekiwać. Póki co nie wiedzieli skąd dokładnie bije do nich „Chmura”, lecz pociski i tak zalały ołowiem ruiny, w których kryl się powstaniec. Powiślak nawet na chwilę się nie zawahał. Kolejna krótka seria. Znów pudło! „Chmura” sięgnął do kieszeni po magazynek i zmienił go błyskawicznie. W tej samej chwili długa seria z suki, jak powstańcy nazywali MG-34, przycisnęła Polaka do ziemi. Namierzyli go! Kolejny kaem się dołączył, a dołem pewnie już biegła kilkuosobowa grupa, by wybić powstańczą placówkę. Typowa taktyka szkopów. „Chmura” wyczołgiwał się chyłkiem ze spalonej pozycji. Coś eksplodowało piętro wyżej. Pocisk czołgowy, panzerfaust? Musiał jakoś stąd się wydostać lub przynajmniej zająć dobrą pozycję do odparcia ataku.

„Jonasz" był na półpiętrze, gdy usłyszał basowy pomruk Browninga „Chmury”. Już! Wbiegł po schodach, odkręcił kapsel w granacie i wyrwał zawleczkę. Tłuczek wleciał do mieszkania. Kilak sekund oczekiwania. Nagły krzyk paniki. Huk! Przez drzwi sypnęło pyłem i odłamkami. Jonasz wskoczył do środka i strzelił kilkukrotnie z Walthera. Niepotrzebnie. Granat wleciał wprost w stanowisko niemieckie. Trzy trupy w mundurach feldgrau i pozornie nienaruszony MG-34 na stanowisku z worków z piaskiem. „Jonasz” wyjrzał szybko przez okno. „Chmura” miał kłopoty. Kilkunastu Niemców skokami zbliżało się do pozycji kaprala. Przynajmniej dwa kaemy przyduszały go do ziemi. Co robić? Ok. 30 metrów od swojej pozycji widział STUGA niemal wypiętego zadkiem w jego stronę. Wystarczy zejść po pancerfausta i… Ale wtedy „Chmura”… A co jeśli MG-34 jest sprawny? Musiałby sprawdzić, może dałby chłopakowi chwilę, ale zdradziłby swoją pozycję. Kurwa, jak zwykle do dupy!


"Wierny" obserwuje niemiecki atak z pozycji strzeleckiej "Drągala" i "Dyzia"

„Wierny” podbiegł do stanowiska strzeleckiego obok barykady, przesunął MP-40 na pierś i odniósł lornetkę. Biegli. Byli w jednej trzeciej rynku. Tym razem nie kryli się za cywilami.Jeden ze STUGów walił w Dom ks. Skargi, drugi nadal na Jezuickiej niszczył placówkę syndykalistów. Szkopska tyraliera rozlała się po całym rynku. Niemcy niemal się nie kryli, pijani zwycięstwem lub wódką, którą dawano im przed atakiem na powstańcze pozycje. Kilkunastoosobowa grupa zbliżała się do ruiny, gdzie „Wierny” stracił z oczu „Jonasza” i „Chmurę” – swoich podoficerów. Pierwsze serie z peemów i kaemów zaczęły wybadywać pozycje chłopaków porucznika. Ci milczeli. Czekali na rozkaz dowódcy. Jeden „Daniel” miał prawo strzelać bez rozkazu. „Drągal” poklepał „Dyzia”, który tylko poprawił za duży hełm. „Czarny” z niepokojem wypatrywał „Chmury”. Słyszał jego erkaem. Wiedział, że jego kumpel ma kłopoty. Sten spotniał w jego brudnych dłoniach. „Grom”, mała zadziora, krzyknął do „Wiernego”:
- Panie poruczniku, walimy? Idą tu jak na paradę. Może czwórkami chcą w piekło?

„Jastrząb” poślinił muszkę swego Mausera a obok siebie położył długi bagnet. Czekał z ponurą desperacją w oczach. W sąsiedniej kamienicy „Daniel” trząsł się jak osika. Czul, że dłużej nie wytrzyma. Wzdrygał się przy każdej serii. Wreszcie ostatnim wysiłkiem przysunął się do szczeliny w murze i wycelował z SWT. Od razu uspokoił się, nie drżał, nie myślał. Ściągnął spust. Wielki Niemiec w szarym płaszczu potknął się w biegu i potoczył po ziemi.

„Basia” czekała. Obserwowała rozwijający się atak. Nie czuła strachu, nie o siebie. O siebie nigdy się nie bała. Jakoś tak była poskręcana. Ale o innych… Wciąż. Dostrzegła jak „Olga” wybiega z pozycji „Kmicica” i nie wiadomo dlaczego przedziera się przed otwarty teren Rynku, Niemcy już ją przyuważyli. Pierwsze strzały zaczęły padać wokół łączniczki. Co gorsza jakimś cudem wypatrzyła w oknie po przeciwnej stronie Rynku „Jonasza”, który szybko wychylił się i sprawdził sytuację. Nie mógł widzieć, że trzyosobowa grupa Niemców właśnie wpadła do jego budynku. Widać coś ich zaalarmowało.

„Olga” ruszyła z powrotem do „Wiernego” przez ruiny kamienic. Jednak jeden z pocisków haubicznych zawalił przebite w murze kamienicy przejście. Miała do wyboru nadrobić drogi przez Krzywe Koło lub pobiec przez Rynek. Niewiele myśląc zaryzykowała.


Jezuicka w płomieniach i dymie.

Sturmann Andreas Friedrich gnał wraz ze swoimi w stronę pozycji bandytów. Alkohol przytępił strach, lecz w głowie wciąż kołatała się myśl: „Byle nie tym razem, jeszcze nie!” Mauser w rękach ciążył straszliwie. Dym i pył gryzł w oczy. Gdzieś nieopodal coś eksplodowało. Albo STUG przestrzelił albo powstańcy otworzyli ogień. Padł na ziemię, lecz zaraz wstał. Jego kompani biegli drąc się jak opętani. Kurt nagle potknął się i padł na bruk z przestrzeloną piersią. Pierdoleni polscy snajperzy! Wtem Friedrich zauważył drobną figurkę w za dużej niemieckiej panterce przemykającą chyłkiem pod budynkiem przed nimi. Przyklęknął i wymierzył starannie. Nie na darmo trafił do pułku karnego Dirlewangera za kłusownictwo. Na Woli zabił trzech bandytów w ciągu jednego dnia. Jego kompani już otworzyli ogień, pudłując fatalnie. On nie spudłuje.
„Olga” biegła jak szalona. Kolejna serie żłobiły ślady na bruku i ścianie za nią. Bała się jak cholera. Już dawno nie wpadła w takie tarapaty.

„Wierny” czekał. Niemcy byli jakieś 100 metrów od niego. Musiał zdecydować, kiedy otworzyć do nich ogień. Erkaem w Domu ks. Skargi znów się odezwał. Widać STUG nie poradził sobie z syndykalistami i wigierczykami. To była jednak kwestia czasu i „Jonasz” to wiedział. Albo STUG albo „Chmura”. A młody kapral walczył zaciekle o życie. Nie miał nawet jak łba unieść, bo zaraz by mu ją odcięli serią z kaemu. Usłyszał pierwsze okrzyki szkopów pod nim. Wchodzili do płonącej kamienicy.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu



Ostatnio edytowane przez kitsune : 29-08-2007 o 23:35.
kitsune jest offline