Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2021, 08:58   #8
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
[media][/media]Ulice Ubersreiku
Cytat:
W Ubersreiku mieszka najlepszy kamieniarz w całym Reiklandzie. Przemierzyłem pół Imperium na życzenie mojego pana, by zatrudnić tego mistrza. Jak na złość, okazuje się, że kamieniarz zniknął kilka tygodni temu. Próbowałem zgłosić zaginięcie Straży w Dzielnicy Wojskowej, ale nic ich to nie obeszło!
Dopiero po chwili Elsbeth zdała sobie sprawę, że wypowiedziała pytanie tym samym tonem stalowym i tymi samymi słowami, co świętej pamięci Gerlinde Sigloben, jej mentorka, budząca lęk kapitan łowców czarownic.

- Hu… Huge... Hugeldal! - Zdołał wreszcie wyjąkać przestraszony rusznikarz. - Czy p... pamiętacie pani!? Bo ja was pamiętam… Tak...

Było to dobre dziesięć lat temu, jeśli nie więcej, kiedy zaprawiona w bojach kapitan i jeszcze niedoświadczona przez Stary Świat Elsbeth przygotowywały się w Ubersreik do wyprawy krętą drogą w stronę Gór Szarych. A dokładnie do Hugeldal. Miasteczka w baronii Matthiasa von Jungfreuda.

Był to zresztą ten sam rzemieślnik! Wydawało się, że postarzał się bardziej, niż wskazywałby to kalendarz imperialny. Zmizerniał cały. Posiwiał. Długa twarz pokryła się siecią drobnych zmarszczek. Amunicję jednak sprzedawał wciąż tej samej jakości i w tej samej cenie mimo popytu wzmożonego przez bieżący konflikt zbrojny. Trzy brązowe pensy za tuzin ołowianych kul albo za porcję czarnego prochu na jeden strzał. Rzadko spotykana uczciwość, choć w tym wypadku motywowana pewnie strachem przed surowością inkwizycji.

Spoglądając na znajdującą się na Marktplatzu Wielką Świątynię Sigmara, zanurzyłaś się we wspomnieniach. Lata temu, przed wyruszeniem w Gory Szare, odmawiałaś tutaj modlitwę, w tym największym przybytku sakralnym w mieście, podniesionym z gruzów przez samego Magnusa Pobożnego po tym, jak zielonoskórzy zrównali z ziemią Ubersreik podczas Wielkiej Wojny z Chaosem. Pamiętałaś też podróż na tyle skrzypiącego wozu. Zmierzałyście wtedy z kapitan do osady górniczej, aby zbadać niepokojące doniesienia. Wysyp poronień. Narodziny mutantów. Wypatroszone zwierzęta gospodarskie.

Wiedźmie znaki.

Ale gdy przybyłyście na miejsce, stos już dogasał, a czarownica udająca uczciwego i niewinnego kupca - niejaka Karina Handler - została spalona, zaś Waldemar Grunfeld, zielarz, który został jako pierwszy oskarżony o guślarstwo, jeszcze przed przygotowaniem stosu, „dowiódł” swojej niewinności. Pamiętałaś wyraz satysfakcji na twarzach mieszczan oraz to, jak burmistrz Hugelmann zachęcał was, byście pozwoliły wiatrom rozwiać popioły i wyjechały…

Dowiedziałaś się od rusznikarza pochodzącego z tamtych stron - Leopold miał na imię - że upadek rodu Jungfreudów w pobliskim Ubersreiku podkopał dobrobyt Hugeldal. Szlaki kupieckie zostały przerwane. Wzrosło napięcie. Wojsko nieustannie szykowało się do walki.

- A Klarisse, moja bratanica, niedawno poroniła...

Cytat:
Ech, Bögenhafen to zawsze ma szczęście. U nas to same problemy z tym, że Imperator przegnał arystokratów i nie wiadomo, kto teraz rządzi. Tam zaś szlachta pozwoliła kupcom kierować sprawami miasta. Taka na przykład rodzina Teugenów, to są ludzie, którzy wiedzą, gdzie leżą zyski. Gdyby tu było podobnie, to wszyscy bylibyśmy bogaczami!
Rozglądając się po Marktplatzu, Salundra nie pierwszy raz widziała plakaty nawołujące wszystkich zainteresowanych, by wstąpili do wojska. Podobne pojawiały się w całym południowym Reiklandzie. Armia Prowincji Ubersreiku potrzebowała nowych rekrutów, ponieważ większość żołnierzy zdezerterowała i podążyła za Jungfreudami do Księstwa Czarnej Skały. Obecnie obowiązki Straży Miejskiej, strażników dróg i wojsk przejęła armia altdorfska, ale generał von Dabernick nie był z tego powodu zadowolony. Według zamieszczonej informacji chętni zostaną wyszkoleni jako strażnicy miejscy, dróg i żołnierze. Oczywiście przysięgać wierność będą Imperatorowi, a nie Jungfreudom.

Pod jednym z plakatów rozmawiano o wiosce Grauner. Jak dobrze pamiętałaś, osada leżała nad Kanałem Szarej Pani, na granicy między baronią Szarej Pani a baronią Graustadt. Usłyszałaś, że z powodu ostatnich zawirowań, wioska nie była już strzeżona przez Armię Prowincji. Baron mimo tego odmówił ludowi prośby wyekwipowania i wyszkolenia miejscowej milicji. Odmówił z niewiadomego powodu.

Tym nieprzychylnym poddanym władcą był Ruprecht Graufelsen, twój kuzyn, którego w przeszłości szczerze nie cierpiałaś…

Cytat:
Nie no, serio, nie kłamię: na bagnach Ortschlamm grasuje potwór. Boją się go sami bogowie. Nie da się bestii zabić, tak mówią. Dobrze radzę, trzymaj się z dala od Gór Szarych – to na południowy zachód stąd. Nie mów potem, że nie ostrzegałem!
Niziołki w Ubersreiku były co prawda liczne, a klanom ich towarzyszyła niewielka społeczność ogrów pracujących na niziołczym żołdzie jako najemnicy czy gwardziści, ale nie miały one swojej osobnej dzielnicy tak jak krasnoludowie Dawihafen, gdzie żyło około tysiąca khazadów. Ich sytuacja dla osoby z zewnątrz wciąż jawiła się lepiej niż elfów, najrzadziej tu spotykanych. Kiedy któregoś dało się wypatrzeć, to jego widokowi towarzyszyły zabobonne gesty, otwarte w zdziwieniu usta, podejrzliwe spojrzenia i rozgorączkowane plotki.

Cudowny Orszak Betse Wooster, w skrócie COBW, był grupą wędrownych kuglarzy kierowaną przez rozbrajająco uroczą niziołkową artystkę, Betse Wooster. Nic dziwnego, że Molrella chciała zobaczyć występ jednej ze swoich, szczególnie, że Betse była na swoj sposób sławna pośród długonogich, co rzadko się niziołkom udawało osiągnąć. Zwykle były ignorowane przez inne, "poważniejsze" ludy. Można było więc powiedzieć, że Betse odniosła sukces w swojej profesji. Cudowny Orszak starał się dawać radość tym, którzy jej rozpaczliwie potrzebowali. Przez Ubersreik przejeżdżał regularnie podczas swoich podróży wszerz i wzdłuż Reiklandu, zabawiając tych, którzy nie poskąpią monet. Po ostatnich wydarzeniach można było jednak sądzić, że zatrzymają się na dłużej w bezpiecznych murach miasta, przynajmniej dopóki sytuacja się nie uspokoi.

Molrella, Amris i Ferdynand poszli obejrzeć występy. Minstrel trupy siedział na szczycie odległego, dużego kramu i wygrywał na skrzypcach skoczne melodie. Pośród tłumu kroczył na szczudłach krasnolud ubrany w czerwono-żółte gałgany i niezmiernie wysoki mężczyzna w masce i długim płaszczu. Zawile wytatutowany w motywy płomieni młodzieniec wciągał powietrze i wydmuchiwał długie jęzory ognia, przechwalając się przed dzieciakami pochodzeniem od samych smoków. Jaskrawo pomalowane wozy COBW stały na uboczu rynku, w pobliżu podwyższonej, drewnianej sceny.

Właśnie rozpoczynał się kolejny występ poprzedzający koncert samej Betse Wooster. Na platformie pojawił się starszy, ubrany w czarny kostium mężczyzna o wypudrowanej twarzy, bladej skórze i białych oczach. Canarre. Niewidomy cyrkowiec z Bretonii. W zupełnej ciszy zaczął żonglować wieloma wypolerowanymi kulami, odbijającymi blask słońca. Z jego rytmicznych, bezbłędnych ruchów emanował dziwny magnetyzm, kontrastujący z rozwibrowanym od hałasu Marktplatzem.

Molrella miała nadzieję nie tylko usłyszeć Betse Wooster, ale i spotkać w Ubersreik jeszcze jedną niziołczycę. Halaminę. Halaminę Brandysnap. Znaną jako “Mimi” siostrę bliźniaczkę. Zajmującej się bliźniaczą profesją. Jednak spotkać rodzinę to jedno, a nie zostać wpakowana przez nią w żadne kłopoty to drugie… Płonne nadzieje, że Molrella znowu nie usłyszy: “Pomożesz mi Molls? Proooszę!”

Cytat:
Tak jak mówiłem, do Wieżycy Wiatrowskazu wiozą ogromne ilości szkła. Pojęcia nie mam po co. Wyrabia je pani Glazer, tyle wiem. Co to ta Wieżyca Wiatrowskazu? Też się nie orientuję...
[media][/media]
Atmosfera wokół Sprichstumpf

Ze Sprichstumpf rozległa się przemowa pełna złości, frustracji i niepewności o jutro. Wąsaty wichrzyciel o rozbieganych oczach zachęcał popleczników, by powstali przeciwko chciwym bogaczom. Mówca chciał przekonać tłum, że burmistrz Ernst Maler nie potrafi zapanować nad miastem i zadbać o porządek. Był przeciwko burżuazyjnej władzy jego i rady Ubersreiku.

Do niedawna, do dnia przybycia altdorfczyków, rola tych organów była iście notarialna, ale sytuacja uległa zmianie. Od czasu odsunięcia Jungfreudów od władzy znaczenie i rola Rady Miejskiej, spotykającej się raz w tygodniu w ratuszu, wzrosły nagle w ogromnym stopniu, choć dotychczasowy zakres jej władzy zmienia się nieomal z każdym dniem. Odkąd zaistniała możliwość, by Ubersreik stał się wolnym miastem, Freiburgiem, o przychylność burmistrza zaczęli zabiegać przywódcy gildii i cechów, którzy też chcieliby mieć wpływ na kształtowanie przyszłości miasta. Miejscowa szlachta i zwolennicy Jungfreudów niechętnie spoglądają na ich działania, odierając je jako machlojki i szwindle. Zaś w zasłoniętych firanami oknach ratuszu - budzącego podziw dwupiętrowego gmachu, którego cztery wieże górowały nad północną stroną Marktplatzu - pojawiły się chyba skryte sylwetki. Możliwe, że urzędnicy nasłuchiwali każdego słowa przemawiającego, badając w ten sposób obecne nastroje społeczne… albo wypatrując pierwszego ciosu jeszcze zanim zostanie on zadany.

- Złaź z pniaka, morderco Hoffmanna! - Syknął pod nosem zmierzający nad rzekę Teufel podstarzały doker o zmarszczonej, pozbawionej złudzeń twarzy.

Przeżuwający kawałek placka z gulaszem myśliwego Gunnar, po kufelku żółtawej wody zwanej przez miejscowych niepoprawnie piwem, z ciekawości wszedł do namiotu pokrytego w łuskowaty wzór. Prawie w samym jego środku stał kramik szklarza okryty plandeką w paski. Pod tą osłoną wzrok przyciągały szklane rzeźby odbijające światło rozpalonych, przemyślanie rozstawionych świec we wszystkie strony. Na regałach stały kielichy z rozdwojonymi kometami misternie zamkniętymi w ich dnach. Między nimi grasowały fantastyczne figurki potworów, wróżek, rycerzy i smoków. Krasnolud natychmiast zorientował się, że prezentowane dzieła zostały stworzone przez mistrza rzemiosła. A właściwie mistrzynię. Pośrodku zachwycających szklanych cudów siedziała ludzka kobieta o posągowej urodzie, czterdziestoparoletnia, z jasnymi włosami, wśród których widać było srebrne pasemka. Miała różnokolorowe oczy: jedno jasnoniebieskie, a drugie – najwyraźniej wykonane ze szkła – miało barwę bursztynu ze szmaragdowymi żyłkami.

[media][/media]
Heske Glazer

- Wiem, że wyglądają jak żywe, ale nie ugryzą! - Powiedziała zapraszającym tonem. - Heske Glazer. - Przedstawiła się.

Cytat:
Zdarzyło ci się już słyszeć, jak gra Lena Stein? Cudowna muzyczka, chyba od bogów uczyła się fachu. Przejeżdża teraz przez miasto. Może znajdziesz ją w teatrze, podobno daje tam występy za drobną opłatą. Lepszej muzyki tutaj nie usłyszysz!
 
__________________
[D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: Lord Melkor, Dust Mephit, Panicz, psionik
[Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Gladin, WOLOLOKIWOLO, Stalowy, Lord Melkor, Pliman

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 28-05-2021 o 10:06.
Lord Cluttermonkey jest offline