Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2021, 12:22   #218
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Ten dzień najwidoczniej nie miał już dla niej więcej rozrywek do zaoferowania i reszta czasu spędzonego w robocie minęła jej na nudnej, nikomu niepotrzebnej, ale odgórnie wymaganej papierkowej robocie. Plusem tego było przynajmniej to, że Corday miała dobre rozeznanie co się działo w jej dzielnicy. Po przebrnięciu przez całą stertę dokumentów Irya spojrzała na zegarek oceniając czy jeszcze jest sens brać się za kolejną. Po szybkiej ocenie uwzględniającej korki stwierdziła, że nie, nie chce się spóźnić na umówiony trening.

Po pracy podjechała do siebie zabrać ubranie na zmianę i przy okazji sprawdzić czy Moonshine nie rozniósł mieszkania. Sztuczny kot nawet zdawał się być zadowolony z wizyty właścicielki i ocierał się o jej nogi kiedy pakowała sportową torbę. Irya musiała uważać, bo kot ciągle pakował jej się do torby i kilka razy musiała go z niej wyciągać. Dla pewności sprawdziła jeszcze torbę gdy zamknęła za sobą drzwi mieszkania.

W drodze przypomniała sobie, że ciągle nie umówiła spotkania z rodzicami. Tym razem zadzwoniła do wyższej instancji ustalić szczegóły. Jej matka po krótkiej reprymendzie, że tyle czasu się jej córka nie odzywała do niej, w końcu dała jej sugestię terminu. Czasu było niewiele, ale mogła przy okazji sprawdzić jak bardzo Charles jest zdeterminowany uczestniczyć w kolacji.

Cytat:
Napisał do Charles
Kolacja z moimi rodzicami dziś o 19. Bądź gotowy o 18:30, przyjadę po Ciebie
Wysłała mu wiadomość kiedy stała na światłach.

Za skrzyżowaniem wyświetlacz telefonu rozbłysnął na nowo.
Cytat:
Napisał od Charles
Liczyłem, że zapomnisz. Albo coś Ci wypadnie. Albo wydarzy się jakaś katastrofa. Na moje nieszczęście wszystko układa się dzisiaj po Twojemu.
- Katastrofa zawsze może się jeszcze wydarzyć - mruknęła pod nosem, odrobinę zmartwiona jak pójdzie wieczorek zapoznawczy, bo od niego zależało czy jej rodzice uznają jej obecnego partnera za problem czy raczej go polubią. A na tym drugim, jak nigdy wcześniej, jej zależało.

Cytat:
Napisał do Charles
Miło, że nie szukasz wymówek Do zobaczenia
Odpowiedziała gdy zatrzymała się na kolejnych światłach.

***

Brama podjazdu Nakano otworzyła się przed jej samochodem. Zaparkowała tuż przed domem i zabrała pudełko z siedzenia pasażera. Nie planowała spotkania z gospodarzem, ale zwyczajowo wstąpiła do pokoju dla gości i zostawiła jego ulubiony trunek tam gdzie zwykle. Wyszła na zewnątrz i ruszyła żwirową ścieżką w stronę mniejszego budynku sąsiadującego z domem. Kobieca postać rzucała cień na pergaminową ścianę informując, że Kotoko czeka już na swoja uczennicę.

Sparing był formą ruchu, którą Irya bardzo polubiła. Pracowały przy niej partie mięśni o których istnieniu nie dowiedziałaby się na żadnej siłowni czy ćwiczeniach kardio. Adoptowana młodziutka wnuczka Yoshiego nie wymuszała na uczennicy naśladowania jej stylu walki, pozwalała Iryi na wykształcenie jej własnego. Jednak Corday miała zakorzenione brudne zagrywki jakie podłapała na ulicy. Kotoko również nie starała się ich wyplenić, ale ich każdorazowe użycie miały dla blondynki bolesne konsekwencje. Było to coś na zasadzie policyjnej zasady poziomu obrony koniecznej. Na razie nie było mowy o pokonaniu nauczycielki, ale zdarzało się ją parokrotnie zaskoczyć.

Umówiły się na kolejne spotkanie po czym zadowolona z treningu Irya wróciła do swojego mieszkania. Przywitało ją mruczenie Moonshine'a, co było miłe i powoli zaczynało podobać się Corday, która zaczynała przyzwyczajać się do swojego dzikiego lokatora. Długi, gorący prysznic pomógł jej ukoić zmęczone mięśnie, przez co mogła być spokojna, że przynajmniej do jutra uchroni się przed zakwasami.
Ubrała się swobodnie, w sukienkę wiązaną pod szyją, akurat taką która zasłaniała jej ślad po skaleczeniu i buty z niezawysokim obcasem.


Pożegnała się z kotem, który chciał z nią wyjść i ruszyła w drogę do Gotland.

***


Trzymetrowa stalowa brama zasunęła się za nimi gdy wjechali na obszerny dziedziniec ze schludnie przyciętym żywopłotem i dużym kwiatowym klombem w samym jego centrum. Należąca od wielu pokoleń do rodziny Corday rezydencja robiła wrażenie rozmiarem i klasycznym dla Luny stylem. Irya zaparkowała samochód przy głównym wejściu. Nie było innych aut, ale te mogły się kryć w długim, wielostanowiskowy garaży w głębi dziedzińca.
- Nie zliczę ile razy zgubiłam się w tym domu - rzuciła blondynka, gdy wysiedli z pojazdu i skierowali spojrzenie na front głównego budynku.
- Czy to jakaś sugestia dla mnie gdyby presja okazała się zbyt duża? - parsknął. Chwilę potem rozchylił usta jakby miał o coś zapytać, ale najwidoczniej sam sobie musiał na to odpowiedzieć gdyż zaniechał próby.
- To znaczy, że jak się zgubisz idąc do łazienki to już przepadłeś - zażartowała sobie Irya. - Nie bój się, może Cię nie zjedzą - dodała i chwyciła go za rękę, poprowadziła do wejścia.
Po minięciu dużych dwuskrzydłowych przeszklonych drzwi znaleźli się w przestronnym holu. Na granitowych ścianach wisiały portrety przedstawiające osoby, które kiedyś zamieszkiwały tą rezydencję. Corday poprowadziła ich do szerokich schodów, którymi weszli na piętro i następnie korytarzem ruszyli przed siebie.

Próżno było doszukiwać się służby. Jeśli byli jacyś służący, co było pewne sądząc po tym, że wszystko było zadbane i schludnie wysprzątane, to nie narzucali się swoją obecnością.
Idąc szerokim korytarzem mijali stojące na szafkach lub wiszące na ścianach bibeloty, które można było oględnie określić jako rodzinne pamiątki, których zebranie zajęło kilka pokoleń.

Po chwili znaleźli się w obszernym salonie, z którego przez wielkie okna rozpościerał się widok na piękny ogród.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline