Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2021, 12:23   #92
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Nie mogłam się nie zgodzić z tak wysoko postawioną osobą, bo nie wypadało. Spojrzałam na "mojego" elfa.
- Dla niego moja obecność tam stała się okazją do zmiany w życiu jakiej pragnął. Nie pasował tam, zawsze chciał poznać świat, więc za jego pomoc tam, ja pomagam mu odnaleźć się w tym świecie - wyjaśniłam jaka relacja nas łączy, bo plotki już na pewno jakieś się pojawiły.

– Byłam pewna, że wasza relacja jest czysta, nie śmiałabym podejrzewać mniszki o złamanie ślubów… ale czyż nie to jest rolą duchownych, by nawracać grzeszników i wskazywać im lepszą drogę w życiu? – Uśmiechnęła się. – Dlatego tego samego chciałabym dla mojej córki… by i ona znalazła właściwą drogę w życiu. Na pewno nie z toporem w dłoni, albo dłońmi jakiejś niewolnicy na jej piersiach… co ja się z nią mam.

Jej słowa tylko potwierdziły moje przypuszczenia co do plotek, ale było mi to obojętne.
- Osoby nie zmieniają się jeśli same tego nie chcą. Mój przyjaciel pragnął się wyrwać od tego co było jego codziennością. Co do twojej córki pani, nie wiem, bo nie miałam okazji poznać jej dobrze.

– Czy zatem uważasz, że powinnam pozwolić mojej córce na te wszystkie… ekscesy? – Pyta zaskoczona.

- Jako że nie mam wiedzy o wychowywaniu dzieci, ani doświadczenia w relacji matki z córką, nie mogę się na ten temat wypowiadać - bezradnie rozłożyłam ręce. - Wiem tylko tyle, że od pani decyzji będzie zależało, jak będzie wyglądało jej życie i czy będzie szczęśliwa.

– Jej zdaniem… bieganie nago po stepie z toporem i oddawanie ciała innym dziewczętom, wbrew naturze, jest tym co da jej szczęście… ale ona nie zna życia plemion, nim powstało to miasto… nie wie co to jest wojna o jedzenie… co to jest dostać się do niewoli kogoś kto weźmie twoje ciało gwałtem… nie wie co potrafią zrobić dzicy… nie widziała nigdy orczycy w jej wieku pieczonej żywcem przez dzikie elfy… Nie widziała oszalałych z głodu orków, którzy rozrywali żywcem ciała swych braci by się pożywić… Ja widziałam…

- Może więc powinna w jakiś sposób tego doświadczyć? Czytanie ani słuchanie opowieści nigdy nie odda tego jak zobaczenie na własne oczy - rzuciłam luźną sugestię.

– Co masz na myśli, Lady Marion? – Pyta zaintrygowana.

- Eeee... - poczułam że chyba ta rozmowa nie idzie w takim kierunku jakim bym sobie życzyła. - Żeby na przykład dołączyła do szkolenia jakie organizujcie swoim wojownikom. Później mogłaby uczestniczyć jako wsparcie dla patroli? - zaproponowałam.

– Hymmm… może to dobry pomysł… Wiem. Niech wyruszy z wami do wolnych ziem, pod twoją opieką Lady, a wróci z żołnierzami mojego męża, gdy ci będą wracać z medykami z waszego zakonu! – Mówi uradowana. – Dziękuję ci, że zaofiarowałaś swoją pomoc, Lady.

- Ale... - zupełnie nie tak to miało się skończyć. Miałam jeszcze ostatnią nadzieję na wykręcenie się z tej sytuacji. - Wybacz pani, ale ja nie mogę podejmować tak ważnej decyzji. To wyprawa Cesarza i to on powinien zadecydować - wyjaśniłam.

– A zatem pójdę z ustalić z nim szczegóły. Powiem, że wyraziłąś taką chęć. Jestem pewna, że ci nie odmówi. Do zobaczenia zatem w moim ogrodzie. – Mówi orczyca, dyga lekko i wychodzi.

Otworzyłam usta ale nie byłam w stanie niczego powiedzieć. Zupełnie mnie zatkało. Po prostu patrzyłam się jak orczyca wychodzi.

Nagle Falris przypomniał o sobie chrapaniem… leżał na ziemii z twarzą przyklejoną do podłogi.

Przez ramię popatrzyłam na niego z politowaniem. Jakbym z nim nie miała dość atrakcji to jeszcze zapowiada mi się opieka nad rozpuszczoną księżniczką. Odwróciłam się w jego stronę i podeszłam. Przykucnęłam.
- Wstań, przeziębisz się od leżenia na zimnej posadzce - powiedziałam i poszturchałam go, by obudzić.

– Nie śpię… co jest? – Pyta niezbyt ogarnięty.

- Połóż się na łóżku - powiedziałam i wyciągnęłam rękę by pomóc mu wstać.

– Czego ona chciała? – Pyta siadając na łóżku.

- Tym będę się martwić później - pomogłam mu wstać. - Te raz kładź się do łóżka - asekurowałam go, żeby znowu nie zleciał na podłogę. - Musisz dojść do siebie przed wieczorem. Wtedy wyruszamy - wyjaśniłam mu powoli.

– Pani… a jak ja mogę pomóc? – Zapytała twoja nowa “własność”.

- Weź te zioła, które wyciągnęłam i zagotuj je. Wywar ostudz i przynieś. Falris ma to pić - poinstruowałam ją.

– Tak Pani. – Mówi dziewczyna, nie wiesz, dlaczego… ale wydaje ci się, że nie czuje się dobrze z powodu zmiany właścicielki.

Jeśli moje odczucia były trafione to przynajmniej coś mnie z dziewczyną łączyło - żadna nie była ucieszona z sytuacji, w której się znalazła.
- Jak wrócisz to zaprowadzisz mnie do ogrodu - powiedziałam i usiadłam na fotelu przy łóżku, patrząc jak elf zwija się w "agonii".

Falris po spaniu czuł się trochę lepiej, ale wciąż wyglądał jak nieszczęście.
– Marion… czy mogłabyś krótko wyjaśnić mi na czym stoimy?

- Żebym to ja wiedziała... - westchnęłam i potarłam skronie, czując że od tego wszystkiego zaraz rozbili mnie głowa. - Ale spokojnie, nikt nas nie chce zjeść ani wrzucić do celi - sarknęłam.

– Tyle dobrego… ale widzę jak się martwisz… powinienem być ci pomocą, a nie tkwić w tym łóżku… nigdy więcej nie tknę tego paskudztwa.

- To zapewnienie mnie przynajmniej trochę pociesza - uśmiechnęłam się lekko. - Po prostu muszę się przyzwyczaić że odzyskanie tytułu szlacheckiego i odejście z zakonu to dopiero początek... wszystkiego.

– Tak… – Usiadł i zakręciło mu się w głowie. Omal nie puścił pawia, ale jakoś wytrzymał. Spojrzał na ciebie. – Zmiany zawsze są trudne… ale nie muszą być złe. Rozwijamy się dzięki nim.

- Oby - przyglądałam się jemu, a dokładniej to stanowi w jakim był, z dezaprobatą. - A z bliższych planów to dzisiejszej nocy wyruszamy do drowiej Lady. Z tego co słyszałam to idziesz z nami, chyba uznano, że można ciebie przebrać za kobietę. Ale mogę się mylić i coś pomieszałam - rozłożyłam ręce.

– Bym się nie zdziwił… – Westchnął. – ...bym się nie zdziwił, że nawet wasz Cesarz ma mnie za kobietę… – Powiedział posmutniawszy.

- Bycie kobietą to coś złego, że tak ubolewasz? - zmrużyłam gniewnie oczy.

– Nie… bycie kobietą jest w porządku… ale bycie mężczyzną uważanym za kobietę to zdecydowanie co innego – Odpowiada ze spokojem.

- Ale przynajmniej możesz jechać z nami. Chyba że wolisz zostać sam w ostatniej osadzie przed posiadłością drowiej Lady - zaproponowałam.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline