ㅤ— Jak dla mnie brzmi to o wiele prościej, niż walka o miasto i zabicie Prokuratora. — Odrzekła na słowa niziołka z powagą, bo najwyraźniej w przeciwieństwie do towarzysza nie było jej do śmiechu. Tak jak ujmą nie była chęć zadbania o własne przetrwanie, bo nie poczuwała się do roli bohaterki bajań proszalnych dziadów, była zwykłą, nieokrzesaną, może nieco tępawą dziewuchą, która po prostu znalazła się w złym miejscu o złym czasie.
ㅤ— Nie mam problemu z kryciem się w „norce”, bo nie szukam chwały czy złota, nie dbam czy ktoś ma mnie za tchórza, mam dla kogo żyć. — Wycedziła przez zaciśnięte zęby, może by nie było słychać jak nimi szczęka. Po czym wyrwawszy z klepiska wbity weń uprzednio sztylet jęła strugać jakiś przypadkowy badyl. — Cholera... nigdy nawet nie zabiłam człowieka, chciałam tylko sprzedać pieprzone futra. — Może gdyby było inaczej z większą dozą aprobaty pochyliłaby się nad planem kompana, ale zawsze działała ostrożnie, unikała walki której wyniku nie była pewna. Gdy w puszczy napotykała niedźwiedzia, nie rzucała się nań z toporem, tylko szukała jak najmocniejszego drzewa i wspiąwszy jak najwyżej modliła by zwierz padł nim skończą się strzały. A teraz kolejne godziny miały jej przynieść cholernie wielu przeciwników do ustrzelenia, o ile ci jej nie uprzedzą.
ㅤ— Ale tak, ja też zrobię tak jak wszyscy zdecydujecie. Jeśli będzie trzeba to będę walczyć. — Najwyraźniej okoliczności skłoniły ją do większej otwartości niźli zazwyczaj, toteż pomna słów szczerości które z jej ust padły wydając z siebie jęk zażenowania skupiła na niezwykle absorbującym uwagę badylu, widoku milszym niźli być może oceniający wzrok pobratymców. |