11 V – pod wieczór, Kanał La Manche, nieopodal plaży w Noirmountier Nie mając innego wyjścia Fitzpatrick zaufał, iż Wilson wie, co czyni. Choć opowieść nim wstrząsnęła, starał się nie pokazać tego po sobie. Skinął jeno kapitanowi i rzekł:
- Słuchajcie Wilson, Francuz coraz bliżej. Nie bardzo chciałbym skończyć jak ów generał na plaży. Śmierć jednaka, czasem bólu mnie lub więcej, ale po tym wszystkim ciemność i pustka. Tam nie ma nic, więc nie starajmy się przejść na drugą stronę. Masz konkretnie jakiś pomysł jak ujść tej upierdliwej łajbie? – Lekkim skinieniem głowy wskazał za plecy, w kierunku ścigającej ich fregaty. – Jeszcze chwila odczytamy bez użycia lunety nazwę francuskiej krypy, a chwilę później twój bryg pójdzie na dno. Możesz podpłynąć bliżej lądu? Fregata ma chyba większe zanurzenie? Da nam to coś czy nie? W razie czego dopłyniemy jakoś do brzegu. Lepsze to niż utopić się.
Odwrócił się plecami do kapitana:
- Powiadasz, że palili ich żywcem, ćwiartowali. Mordowali jednako czy mężczyzn, czy niewiasty, czy wreszcie dzieci… Straszne rzeczy opowiadasz panie Wilson, straszne rzeczy. |