| - Tak sobie myślę, że może jakbym nie wspomniała o teleportowaniu na Nero to by go zgarnęli do piwnicy i wyciągnęli z niego namiary na resztę kolegów... - zamyśliła się nad tym, sięgając przy okazji do jego jedzenia. - Ale to nic straconego, bo zniknął adresownik Yamady. Znalazłam tylko kalendarz - uniosła wzrok na twarz Chalresa i dopiero zauważyła jego zmartwienie.
Posłała mu pytające spojrzenie, bo nie docierało do niej czemu się martwi.
- Adresat anonimowego donosu wykazał, że posiada zakazaną przez Bractwo wiedzę. Skoro wyeliminowali Yamadę to teraz na kogo kolej - wbił w nią spojrzenie żądające odpowiedzi.
- Mają cały adresownik Heretyków do prześwietlenia - wzruszyła ramionami.- Myślę, że w donosie brzmiałam po prostu jak doświadczony Cleaner - machnęła ręką bagatelizując to co on widział jako problem.
- Cleaner nie pisze donosów do Bractwa. Cleaner to dla nich konkurencja. Bierze zlecenie, wykonuje zadanie, za które dostaje dużo kasy - przedstawił swój pogląd na tą profesję. - Cleaner nawet nie zna wszystkich naszych sztuczek - celowo zaintonował ostatni wyraz. - Są skuteczni, bo zabijają z zaskoczenia. Na pewno nie orientują się w teleportacjach na Nero.
- A co twoim zdaniem miałam zrobić? - zapytała go, spokojnym tonem, bez żadnej pretensji.
- Olać temat. Sama go zastrzelić. Nie wiem. Cokolwiek innego - wzruszył ramionami. - Nie bez powodu każda korporacja woli załatwiać sprawę sama, niż angażować w to Bractwo.
Dla niej odpowiedź na to pytanie było bardzo proste: nikt nigdy nie chce przyznać, że ma problem, woli zamieść pod dywan, uklepać i udawać, że wszystko w porządku.
- Charles… - Westchnęła przeciągle, ale bez śladu irytacji. - Przypomnij mi, jak się skończyło kiedy ostatnim razem, na własną rękę, próbowaliśmy załatwić nieznanego Heretyka? - wspomniała ich spotkanie z Billym i wymownie opuściła spojrzenie na jego szyję.
- Skończyło się tak, że siedzimy tutaj. A jak się skończyło spotkanie Yamady z Bractwem? - skontrował.
Prychnęła.
- Mamy kurwa więcej szczęścia niż rozumu, że tu siedzimy - tym razem ze złością zmrużyła oczy. - Jeśli dobrze pamiętam to Pandorina ostrzegła, że to ostatni raz jak cię ratuje, a ty wspominałeś, że masz zakaz wchodzenia na wojenną ścieżkę. I co? Miałam iść sama do Yamady i go odstrzelić? I jak miałam się później tłumaczyć z tego?
- Bo ty wszystko robisz oficjalnie i zgodnie z procedurami. Wszystko też wcześniej ustalasz z przełożonym. Prawda? - przewrócił oczami. - Czepiam się tylko tego co z tego może wyniknąć.
Nawet rozbawił ją ten przytyk. Uśmiechnęła się.
- Mój rachunek zysków i strat wskazał, że tak będzie najbezpieczniej dla nas - wróciła do jedzenia. - Yamadę mamy z głowy. Jednego kanibala mniej na tym świecie. Jeśli wszechświat mnie lubi to i problem z Billym się rozwiąże, choć on i tak ma mniejsze szanse nas dopaść niż miał ich nieboszczyk Yamada.
- Billym się nie przejmuję. Jest co prawda jakąś potężną anomalią, ale nie ma pojęcia kim jesteśmy i jak mógłby nas namierzyć. A co do twoich zapewnień to pozwolisz, że pozostanę sceptyczny - najwidoczniej postanowił uciąć ten temat. - A jak sprawa się skończyła dla Bertranda?
- On i Wolf są martwi. Ostatnie co dokonał Yamada przed śmiercią. Wolfa zmusił do zaatakowania policjanta w areszcie, więc ten go odstrzelił strzałem ostrzegawczym. A Bertrand zginął przy okazji zmasowanego ataku na klub przez nieznanych sprawców - opowiedziała. - Jako ciekawostkę podam, że był to rejon Crimeshield - roześmiała się.
- Czyli - zamyślił się przez chwilę. - Masz szczęśliwe zakończenie historii? Jeśli przy okazji potwierdzisz zawartość lodówki to temat zaginionych dziewczyn też będzie zamknięty?
- Tak, mam rozwiązanie sprawy - skinęła głową. - Zostanie już tylko poinformowanie rodzin... A co w twojej pracy słychać? - zapytała dla rewanżu.
- Nie mogę ci powiedzieć. Nie chodzi o to, że nie chcę tylko wolałbym żebyś nie wiedziała - uśmiechnął się złośliwie.
Prawda była taka, że gdyby nie chciał jej mówić to odpowiedziałby “nic nowego”, a zamiast tego tylko ją zaciekawił.
- Możesz nie mówić - uśmiechnęła się do niego zadziornie. - Ale później mi nie płacz jak cię służbowo przypadkiem złapie za rękę. Także dla ciebie lepiej mi jednak opowiedzieć o co chodzi.
- Pewnie będę tego żałował, bo masz tendencję do rzucania się na pomoc dziewicom w opresji, płci wszelakiej. Dostałem zlecenie na prześwietlenie kilku firm dla Crimeshield. Planują jakieś wrogie przejęcie. Z naciekiem na wrogie. Co prawda są to głównie firmy Freelancerskie, ale tobie przecież takie szczegóły nie przeszkadzają i dlatego wolałem żebyś nie wiedziała.
Poszło łatwo. Charles zdecydowanie lubił jej o wszystkim mówić.
- Jeśli tylko to wrogie przejęcie nie otrze się o sprawy kryminale, które już są moją broszką, to nie będę się tym interesować - wyraziła swój pogląd na sytuację. - Także ma się obyć bez morderstw, gwałtów, a pobicia mocno ograniczyć - dodała zalecenia.
- Jeśli stawią opór to ofiary pewnie będą. Wybór będzie należał do nich. Tyle, że nie kwalifikuje się to na morderstwo no i Freelancerzy to nie twój rewir.
- No to wygląda na to, że nie mamy konfliktu interesów - odparła między podjadaniem wodorostów. - Całkiem dobre - skomentowała.
- Masz zamiar się przestawić? - zaciekawił się. - A ty nawet nie próbuj sępić - rzucił w kierunku Moonshine.
Siedzący na blacie kuchennej wyspy sierściuch przekrzywił głowę po jego słowach, ale nie zaprzestał wpatrywania się w jedzenie.
- Nie przesadzajmy - pokręciła głową. - Aż tak to mi nie smakuje - wstała i odeszła od stołu, kierując się do gabinetu. - Zaraz wrócę - powiedziała na zdziwioną minę Morgana. Moonshine wcelił się w rolę cienia i pobiegł za nią.
Wróciła po chwili i usiadła na swoim miejscu. Położyła zdjęcie na blacie.
- Znasz ją może? - przedstawiało klatkę z nagrania monitoringu, na którym była tajemnicza kobieta.
- Nie kojarzę - pokręcił głową. - Wiesz coś o niej?
- Tylko tyle, że nie bała się Yamady, nawet go o coś opierdalała. Zakładam, że dostało mu się za niezałatwienie “przekąsek” na imprezę… Po tym jak odbiliśmy od niego Fox - skrzywiła się.
- Strzelałbym, że to ktoś na jego poziomie. Może mistrz innej komórki heretyków. Hmm… - zamyślił się chwilę wpatrując się w fotografię. - Pewnie ci się to nie spodoba, ale Pandorina mogłaby wiedzieć w tym obszarze dużo więcej.
__________________ "Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"
Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn |