Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2021, 13:11   #238
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Tak sobie myślę, że może jakbym nie wspomniała o teleportowaniu na Nero to by go zgarnęli do piwnicy i wyciągnęli z niego namiary na resztę kolegów... - zamyśliła się nad tym, sięgając przy okazji do jego jedzenia. - Ale to nic straconego, bo zniknął adresownik Yamady. Znalazłam tylko kalendarz - uniosła wzrok na twarz Chalresa i dopiero zauważyła jego zmartwienie.
Posłała mu pytające spojrzenie, bo nie docierało do niej czemu się martwi.
- Adresat anonimowego donosu wykazał, że posiada zakazaną przez Bractwo wiedzę. Skoro wyeliminowali Yamadę to teraz na kogo kolej - wbił w nią spojrzenie żądające odpowiedzi.
- Mają cały adresownik Heretyków do prześwietlenia - wzruszyła ramionami.- Myślę, że w donosie brzmiałam po prostu jak doświadczony Cleaner - machnęła ręką bagatelizując to co on widział jako problem.
- Cleaner nie pisze donosów do Bractwa. Cleaner to dla nich konkurencja. Bierze zlecenie, wykonuje zadanie, za które dostaje dużo kasy - przedstawił swój pogląd na tą profesję. - Cleaner nawet nie zna wszystkich naszych sztuczek - celowo zaintonował ostatni wyraz. - Są skuteczni, bo zabijają z zaskoczenia. Na pewno nie orientują się w teleportacjach na Nero.
- A co twoim zdaniem miałam zrobić? - zapytała go, spokojnym tonem, bez żadnej pretensji.
- Olać temat. Sama go zastrzelić. Nie wiem. Cokolwiek innego - wzruszył ramionami. - Nie bez powodu każda korporacja woli załatwiać sprawę sama, niż angażować w to Bractwo.

Dla niej odpowiedź na to pytanie było bardzo proste: nikt nigdy nie chce przyznać, że ma problem, woli zamieść pod dywan, uklepać i udawać, że wszystko w porządku.
- Charles… - Westchnęła przeciągle, ale bez śladu irytacji. - Przypomnij mi, jak się skończyło kiedy ostatnim razem, na własną rękę, próbowaliśmy załatwić nieznanego Heretyka? - wspomniała ich spotkanie z Billym i wymownie opuściła spojrzenie na jego szyję.
- Skończyło się tak, że siedzimy tutaj. A jak się skończyło spotkanie Yamady z Bractwem? - skontrował.
Prychnęła.
- Mamy kurwa więcej szczęścia niż rozumu, że tu siedzimy - tym razem ze złością zmrużyła oczy. - Jeśli dobrze pamiętam to Pandorina ostrzegła, że to ostatni raz jak cię ratuje, a ty wspominałeś, że masz zakaz wchodzenia na wojenną ścieżkę. I co? Miałam iść sama do Yamady i go odstrzelić? I jak miałam się później tłumaczyć z tego?
- Bo ty wszystko robisz oficjalnie i zgodnie z procedurami. Wszystko też wcześniej ustalasz z przełożonym. Prawda? - przewrócił oczami. - Czepiam się tylko tego co z tego może wyniknąć.
Nawet rozbawił ją ten przytyk. Uśmiechnęła się.
- Mój rachunek zysków i strat wskazał, że tak będzie najbezpieczniej dla nas - wróciła do jedzenia. - Yamadę mamy z głowy. Jednego kanibala mniej na tym świecie. Jeśli wszechświat mnie lubi to i problem z Billym się rozwiąże, choć on i tak ma mniejsze szanse nas dopaść niż miał ich nieboszczyk Yamada.
- Billym się nie przejmuję. Jest co prawda jakąś potężną anomalią, ale nie ma pojęcia kim jesteśmy i jak mógłby nas namierzyć. A co do twoich zapewnień to pozwolisz, że pozostanę sceptyczny - najwidoczniej postanowił uciąć ten temat. - A jak sprawa się skończyła dla Bertranda?
- On i Wolf są martwi. Ostatnie co dokonał Yamada przed śmiercią. Wolfa zmusił do zaatakowania policjanta w areszcie, więc ten go odstrzelił strzałem ostrzegawczym. A Bertrand zginął przy okazji zmasowanego ataku na klub przez nieznanych sprawców - opowiedziała. - Jako ciekawostkę podam, że był to rejon Crimeshield - roześmiała się.
- Czyli - zamyślił się przez chwilę. - Masz szczęśliwe zakończenie historii? Jeśli przy okazji potwierdzisz zawartość lodówki to temat zaginionych dziewczyn też będzie zamknięty?
- Tak, mam rozwiązanie sprawy - skinęła głową. - Zostanie już tylko poinformowanie rodzin... A co w twojej pracy słychać? - zapytała dla rewanżu.

- Nie mogę ci powiedzieć. Nie chodzi o to, że nie chcę tylko wolałbym żebyś nie wiedziała - uśmiechnął się złośliwie.
Prawda była taka, że gdyby nie chciał jej mówić to odpowiedziałby “nic nowego”, a zamiast tego tylko ją zaciekawił.
- Możesz nie mówić - uśmiechnęła się do niego zadziornie. - Ale później mi nie płacz jak cię służbowo przypadkiem złapie za rękę. Także dla ciebie lepiej mi jednak opowiedzieć o co chodzi.
- Pewnie będę tego żałował, bo masz tendencję do rzucania się na pomoc dziewicom w opresji, płci wszelakiej. Dostałem zlecenie na prześwietlenie kilku firm dla Crimeshield. Planują jakieś wrogie przejęcie. Z naciekiem na wrogie. Co prawda są to głównie firmy Freelancerskie, ale tobie przecież takie szczegóły nie przeszkadzają i dlatego wolałem żebyś nie wiedziała.
Poszło łatwo. Charles zdecydowanie lubił jej o wszystkim mówić.
- Jeśli tylko to wrogie przejęcie nie otrze się o sprawy kryminale, które już są moją broszką, to nie będę się tym interesować - wyraziła swój pogląd na sytuację. - Także ma się obyć bez morderstw, gwałtów, a pobicia mocno ograniczyć - dodała zalecenia.
- Jeśli stawią opór to ofiary pewnie będą. Wybór będzie należał do nich. Tyle, że nie kwalifikuje się to na morderstwo no i Freelancerzy to nie twój rewir.
- No to wygląda na to, że nie mamy konfliktu interesów - odparła między podjadaniem wodorostów. - Całkiem dobre - skomentowała.
- Masz zamiar się przestawić? - zaciekawił się. - A ty nawet nie próbuj sępić - rzucił w kierunku Moonshine.

Siedzący na blacie kuchennej wyspy sierściuch przekrzywił głowę po jego słowach, ale nie zaprzestał wpatrywania się w jedzenie.
- Nie przesadzajmy - pokręciła głową. - Aż tak to mi nie smakuje - wstała i odeszła od stołu, kierując się do gabinetu. - Zaraz wrócę - powiedziała na zdziwioną minę Morgana. Moonshine wcelił się w rolę cienia i pobiegł za nią.
Wróciła po chwili i usiadła na swoim miejscu. Położyła zdjęcie na blacie.
- Znasz ją może? - przedstawiało klatkę z nagrania monitoringu, na którym była tajemnicza kobieta.
- Nie kojarzę - pokręcił głową. - Wiesz coś o niej?
- Tylko tyle, że nie bała się Yamady, nawet go o coś opierdalała. Zakładam, że dostało mu się za niezałatwienie “przekąsek” na imprezę… Po tym jak odbiliśmy od niego Fox - skrzywiła się.
- Strzelałbym, że to ktoś na jego poziomie. Może mistrz innej komórki heretyków. Hmm… - zamyślił się chwilę wpatrując się w fotografię. - Pewnie ci się to nie spodoba, ale Pandorina mogłaby wiedzieć w tym obszarze dużo więcej.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline