Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2021, 13:38   #127
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Seria niefortunnych zdarzeń - tak chyba można było najlepiej opisać w raportach to co wydarzyło się przy akcji na rzekomy konwój z Mwabutsą i końcówce bitwy w Middlebury. W tym pierwszym Ursula zapomniała o złotej zasadzie by nastawiać się na najgorsze, a mieć nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Bo założyła, że wszystko pójdzie dobrze, że po poprzednich dwóch rajdach będzie to już tylko formalność przed powrotem do bazy. Niestety zawiodła się, prawie tak bardzo jak w przypadku samobójstwa Vandala. Zarówno po Jasonie jak i Hadrianie spodziewała się rozsądnego zachowania. W jednym i drugim przypadku się zawiodła i czuła bezsilność, bo niezależnie co by zrobiła czy powiedziała, to nie miała wpływu na przeciwdziałanie temu. Czynnik ludzki.
Nikt nie komentował zachowania Spencera, ani na miejscu zdarzenia ani później. No może tylko Pandur wyskoczył ze swoim "o ja pierdolę", ale to było wszystko w temacie. Wszyscy obecni tam piloci, nie licząc będącego w szoku Highborna, ruszyli na pomoc więźniom licząc, że ktoś ocalał z tego zamieszania.
Tym nieszczęśnikiem mającym szczęście przeżyć była policjantka Linda, była w strasznym stanie i chyba tylko obecność wykwalifikowanego chirurga pośród pilotów dała jej tą szansę.

A potem było wszystko to co się wydarzyło w Middlebury. Z uwagi na misje poboczne jakie odbębniała grupa raiderska, przybyli do Middlebury na samą końcówkę, kiedy nie było już wrogich mechów do obierania za cel i nie uczestniczyli w kontrofensywie. To sprawiło, że Minutemeni znajdowali się daleko od strefy zrzutu atomówek.
Widok wybuchu sprawił, że Trevor zapiekła skóra na całym ciele. Patrząc na błysk można było odnieść wrażenie, że czas się zatrzymał. Normalnie człowiek powinien mieć odruch ucieczki, ale teraz zachowywał się jak ten jeleń co ciemną nocą stoi na środku drogi, tępo wpatrujący się w reflektory jadącego na niego samochodu.
Zarządzono odwrót.

***

- Mnie też wymienisz na nowszy model? - zażartował sobie Kentin, w próbie poprawienia nastroju żonie.
Stali w hangarze, na uboczu. sącząc poranną kawę i przyglądali się mechowi Rooikat. A raczej on stał, bo Ursula siedziała nadal na wózku, do którego się już przyzwyczaiła i nawet uznawała za wygodny do poruszania się. No i noga miała dzięki temu szansę zrosnąć się bez większych komplikacji.
Kobieta z początku skrzywiła się na tekst Kentina, ale wzięła głębszy oddech i odetchnęła. Nabrała dystansu.
- Kto wie, kto wie - spojrzała na męża i lekko uśmiechnęła się.
Ich córka siedziała w kokpicie Shadow Hawka o oznaczeniu modelu SHD-2K i udawała, że jest pilotem. Ursula była prawie pewna, że jej dziecko na tym etapie znało instrukcję użytkowania mecha lepiej od niej.
- Zablokowałaś sterowanie?
- Serwisują go, wszystko jest wypięte - zapewniła, że nie ma się czym martwić.
W akompaniamencie muzyki jaką tworzyły charakterystyczne odgłosy dochodzące z każdego kąta parku maszyn, nieśpiesznie dokończyli kawę.

***

Najbliższe dni po tym wszystkim były dziwne.

Pośród tego całej niepewności czy, kiedy i gdzie Bandyci zrzucą kolejną atomówkę, pojawiły się głosy o tym o czym opinia publiczna przebąkiwała teraz, a co trochę niknęło w tej całej tematyce obaw o kolejne użycie broni atomowej.
Mianowicie Ursula od początku nie była zadowolona z autonomii jaką mieli Minutemeni. To był główny powód, dla którego nie przywitała oferty dołączenia do nich z otwartymi ramionami. Była po prostu zobligowana dołączyć do nich i im pomóc, w zamian za uratowanie jej rodziny w pierwszych dniach wojny. Czuła się w obowiązku robić to co robiła, choć prywatnie wiele rzeczy by potępiała. Ale była wojna i trzeba było odpowiednio przestawić swoje priorytety. Pragmatyzm u niej wygrywał i w pełni oddawała się swoim nowym obowiązkom.

"Kowboje bez nadzoru". To pasowało idealnie do Minutemen choć Trevor nie przyznałaby tego oficjalnie. Oczywistym było, że cała sytuacja z konwojem była ustawką by skompromitować bohaterów Vermontu, ale problem polegał na tym, że zadziałała, dali się wrobić. Upatrywanie się problemów z działaniami Minutemenów w tym, że nie byli wpięci w struktury NVDF miało sens. Minutemen nie byli wojskowymi, mieli jedynie kilku wojskowych w swoich szrankach. Dla wielu brzmiało to jak spisek, mający na celu przejęcie Minutemenów pod czyjeś dyktando. Dla Trevor było to normalne zachowanie, bo nikt nie chciał mieć samozwańczych punisherów, którzy nie wiadomo kiedy odwrócą się przeciw Sprawie, której pierwotnie przewodzą.

Ursula postanowiła pierwsza podjąć ten temat, bo uważała, że zbagatelizowanie teraz sprawi, że później dostanie im się po głowie ze zdwojoną siłą. Na początek zaczęła mówić o tym podczas jednej z nieoficjalnych rozmów jakie toczyli z pilotami po treningach w symulatorze.

Trevor uważała, że należy uprzedzić wydarzenia włączenia ich w jakieś struktury, które i tak nastąpią. Przekonywała, że gdy zrobią to pierwsi to będą mogli stawiać własne warunki. Sama wielokrotnie prowadziła negocjacje, gdy ubiegała się o rządowe finansowanie projektów badawczych prowadzonych przez Universytet gdzie pracowała przed wojną. Urzędnicy i osoby decyzyjne na wysokich szczeblach lubili kiedy dostawali wszystko gotowe i ich wysiłek ograniczał się do niezbędnego minimum, czyli wprowadzenia drobnej zmiany, zwykle i tak nieznaczącej, by mieć mentalną satysfakcję, że coś od siebie wnieśli, plus złożenia podpisu.

Krótka burza mózgów, mniej lub bardziej poważna, wyłoniła pierwsze opcje jakie mieli Minutemeni. Trevor była zwolennikiem by iść do wojskowych i negocjować swoją pozycję w ich strukturach. Leon i Martin byli przedstawicielami wojska, więc mieli podstawy do bycia ekspertami w temacie, więc głównie na nich liczyła Ursula w tej nieoficjalnej debacie.

I o ile Neyman nie grzeszył ogarnięciem to już Clark miał parę pomysłów, który chyba tak jak Trevor myślał o tym zawczasu.
Wspomiał o tym, że mogli dołączyć do Rycerzy, co byłoby wygodne, podbiłoby im pieczątkę bycia prawymi i sprawiedliwymi. Inną sugestią było przekształcenie się w kompanię najemną i dzięki Almasy'emu zostać wpisanym na listę rankingową MRB w trybie wczorajszym.
Ale tu Ursula zwróciła uwagę, że Minutemeni mogą, w którymś momencie zostać uznani za tych obcych, tych którzy odcięli się od korzeni ziem Amerigo. To da wrogom kolejne narzędzie do podkopywania już i tak nadszarpniętej opinii bohaterów Vermontu.

Podobnie jak Ursula, jej kompani z lancy, Mandaryn i Pandur, przekonywali się za wybiegiem naprzód w stronę NVDF i podpięciem się pod generała Jacksona od Rangersów. Owszem, były przy tym głosy, że było to zakładanie sobie smyczy na własne życzenie. Ale wojsko jednoznacznie kojarzyło się z siłami Amerigo, ochroną obywateli w ciężkich czasach i to było zakorzenione w świadomości każdego obywatela, niezależnie jak wielkim i oderwanym od rzeczywistości pacyfistą by nie był. W temacie dołączenia w struktury wojskowe wystarczyło, że dobrze się zagrało swoimi kartami, które mieli przecież niezgorsze i mogliby się całkiem wygodnie umościć, pozyskać dostęp do zasobów wojska.
Był też jeszcze czas zrobić rozeznanie w sytuacji i tym trzeba było się jak najszybciej zająć.

Mieli wybór, musieli tylko szybko zdecydować. Bo jak mawiał jeden mądry człowiek - od złej decyzji gorszy jest brak jakiejkolwiek decyzji.

Zdaniem Trevor powinni najpierw uderzyć do wojska, spróbować się dogadać z generałem Jacksonem, który sprawiał wrażenie konkretnego człowieka, a jeśli warunki jakie wynegocjują nie będą zadowalające to wtedy mieli możliwość skorzystać z opcji z dołączeniem do Rycerzy, czy stworzeniem własnej kampanii najemniczej. I to było najbardziej odpowiednie rozwiązanie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline