Niby w końcu mogli liczyć pomimo początkowych perturbacji na chwilę spokoju w bezpiecznym siółku opanowanym przez krasnoludów, jak widać nie tylko o czerwonych nosach ale i duszach. Ale w środku Gudrun czuła jakowyś niepokój, byli tutaj jak na widelcu, niby bezpieczni, ale wystarczyło by coś poszło nie tak i znajdą się w samym środku kabały, otoczeni przez wrogów. Poza tym wciąż nie oddalili się wystarczająco od Wusterburga by móc mieć pewność, że ewentualni zwolennicy „sprawy” ich tu nie znajdą. Toteż z pozornie bezchmurnym obliczem trzymała się swoich, i zachowywała czujność nie rzucając się przy tym zbytnio w oczy. Jeśli byłaby po temu okazja to oczywiście wrzuciła coś na ząb, zwłaszcza że w jej stanie musiała być w pełni sił, poza tym wszystko to co dotychczas przeszła nauczyło ją, że jak jest okazja zjeść to się je bo nie wiesz kiedy zrobisz to ponownie.
Miała wielką ochotę wypytać czy kto nie słyszał jak wygląda sytuacja w jej rodzinnych stronach, bowiem naturalnie martwiła się o rodzicieli w tym morowym czasie, ale wiedziała że takie zainteresowanie mogłoby zwrócić czyjąś uwagę na owe strony, a nie wiedząc jak ta cała sytuacja się zakończy wolała nie ryzykować mając nadzieję, że niebawem sama wróci w rodzinne strony, nawet jeśli tylko po to by wraz z dobytkiem i rodziną ruszyć byle dalej od rewolucji.