Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2021, 11:11   #323
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Tak, to ja. Zapewne zastanawiacie się, jak to się stało, że skończyłam w ziemi i ponownie wącham kwiatki od spodu.
???: Nikt tego nie wie, Rzepa. Jesteś pieprzonym warzywem, zasiano cię i wyrosłaś, chwaście jeden! Shahaha![


Brassica Repa as Rzepa

Byłam tylko zwykłą rzepą, rosnącą na polu pośród innych rzep, w sąsiedztwie pełnym buraków i innych cebuli. Do czasu… gdy pan Stary Dziad zadecydował, że mam zagrać w grze o losy wszechświatów.

Na razie nie mam zielonego pojęcia, jak ja stąd wyjdę. Ciężki jest los warzywa, który czuje, myśli, ale nijak może o sobie decydować. Teraz rosnę sobie ponownie w ogródku, tym razem u pana Zbrojnego. Pan Zbrojny jest fajny, ale chyba powinnam mu zmienić miano na pana Ogrodnika, bo częściej widzę go popylającego w ogrodniczkach, uwalonego ziemią i nawozem zamiast krwią.

O, idzie, idzie, będzie chyba podlewał. To dobrze, w końcu napiję się tyle, ile potrzebuję. I przynajmniej nie będzie to paskudne pićku od pana Pijaka. Ble.

Dobra, zdaje się, że to pićku nie dla mnie, tylko dla zwierzątek pana Kościotrupa. W sumie dobrze, mam ich dość. Ciągle mi tylko dogryzają. Pan Trupek mógłby wziąć nogi za pas i łaskawie odebrać swoje robaki, ale chyba stwierdził tym razem, że uda się na wieczny spoczynek.
Panie Ogrodnik, dajesz, dajesz…
???: Dajesz, Gilgamesh. Ubij tego chwasta! Dajesz, dajesz, DAJEEEEESZ…

Aaaa! Za dużo, nie po oczaaaach~
- Apfuuuu! - ku zaskoczeniu Gilgamesza prychnięcie wyraźnie dochodziło spośród listowia rzepy. Następnie jedna z nich się zatrzęsła. - AAAPSIK!!! - i zaraz warzywo wystrzeliło z ziemi i otrzepało się z jej grudów pomieszanych z Roundupem. - Panie, co pan walisz po oczach! - odezwała się rzepa. O dziwo, nie cybernetycznym głosem, tylko piskliwym, niczym jakiś owad z jakiejś kreskówki.

Gilgamesz błyskawicznym chwytem złapał warzywo za “kudły”.
- Cześć, Rzepo. Dobrze, że jesteś z powrotem w jednym kawałku!
- Nie za liście! - krzyknęła momentalnie Rzepka, kiedy była trzymana za liście. Wówczas Gilgamesz przeniósł ją na dłoń. - Teraz lepiej, dziękuję.
Rzepa zaraz znalazła wygodniejsze siedzisko w postaci dłoni Gilgamesza.
- Ola Ola, panie Zbrojny - Rzepie dość szybko przeszła złość i przeszła do powitań. - Dziękuję za… rekonwa… - Rzepa starała się wymówił trudne słowo. - no, za zasadzenie.
Rzepa zawirowała niczym bąk, wzniecając chmurę kurzu. Przez chwilę zrobiło się na tyle ciemno, że przez chwilę nie było wiadomo, co się działo. - Kurwa, znów z tym pasztetemł - ??? mruknął niedosłyszalnie (tak, że jedyne, jak się można było o tym dowiedzieć, to przeczytanie zaznaczonego tutaj tekstu) i zamachnął się w kierunku dwójki bohaterów czymś ostrym.
- Mogłam przynajmniej się - nieoczekiwanie Rzepa złapała liśćmi coś lecącego z szybkością pocisku. Niemniej nawet gdyby Rzepa nie zdołała tego dokonać, to Gilgamesz nie miałby trudności ze złapaniem… szarego sztyletu, co zresztą też przy okazji dokonał; tak, że ostrze nawet Rzepy nie zadrapało. Zaskoczone warzywo pisnęło przenikliwie ze strachu.
- W porządku, Rzepko?
- Y… Yhym - warzywko, lekko zdezorientowane, co się właśnie odwaliło w tym momencie, tylko przytaknęło. Po czym potrząsnęło bulwą. - Tak, wszystko chyba gra…
Rzepa i Gilgamesz zerknęli w kierunku, z którego została rzucona broń, niemniej nikogo tam nie dostrzegli. Mężczyzna nawet błyskawicznie znalazł się w punkcie wystrzelenia broni i… nikogo tu nie znaleźli. Dla pewności przeczesał jeszcze otoczenie telekinezą…
- Co to do cholery było? - mruknął niezadowolony Gilgamesz do samego siebie.

Czyli jednak ta gra nie została jeszcze zakończona… mimo werdyktu pana Łysego Dziada, że miasto wygrało!
- Nie wiem… - westchnęła smutno Rzepka.
- Panie Zbrojny, dziękuję za pomoc i wspólną grę...
- Jeszcze może być za wcześnie na dziękowanie, Rzepka. Coś tu się dziwnego odwala… i to mi się nie podoba. Komuś jeszcze jest za mało gierek - stwierdził Gilgamesz. Zerknął na Księżyc, zmrużył oczy i… uniósł znacząco brew. - Nie lubiłem tego łysola od gier, ale jeśli on zginął, to znaczy, że coś grubego będzie się kroiło. Ale póki co… cieszmy się życiem - Gilgamesz uśmiechnął się do Rzepy i poklepał ją po główce.

 
Jack Kirby
1917-1994




- Oj tak, zdecydowanie tak będzie, droga Rzepko! Ho ho ho! - wykrzyczał radośnie Jack Kirby w Tesli latającej wokół Ziemi.
- To nie tak, że umarłem. Ja po prostu zmieniłem miejsce pobytu - pan Jack puścił oczko do czytających ten tekst i wystawił kciuk w kierunku publiczności.
To wszystko prawda, moi milusińscy. Bowiem będzie w naszych serduszkach. Wspomnijmy o tym panu, bo warto.
 
Jack Kirby
1917-1994

- Chłopaki! - krzyknął Kirby do statku Milano, przelatującego obok Ziemi. - Ścigamy się do Plutona! Kto ostatni, ten stawia wszystkim co kto będzie chciał!


Tymczasem w Milano:
- Jestem… Grooot!
- Groot!! Ty stary chwaście! Żyjesz! HAHAHAAAA! - Rocket wyraźnie się ucieszył, widząc przyjaciela w jednym kawałku. Można było tak rzec również o samym szopie, ale w tym momencie nikt sobie jakoś specjalnie nie zaprzątał tym głowy. Uścisnął przyjaciela, zrobił z nim piruet, a następnie rzucił do reszty załogi. - Panowie, to co, z Kirbym lecimy na piwo! Tylko… przedłużmy trasę, tak do XXXXXXXX.
- Jak najbardziej! - odkrzyknął Stan Lee, siedzący za sterami Milano. - Kirby, no to dajesz gazu, stary druhu!
- Quill! Co tutaj robi Stan Lee!?


- Ja? Otóż, jestem reżyserem kina akcji, moi drodzy! A pan Quill był na tyle uprzejmy, że zgodził się, abym to ja tym razem poprowadził akcje. A będą się niebawem działy same ciekawe rzeczy. No to: KAMERA! AKCJA!

I Milano sterowane przez Stana Lee i strażników Galaktyki oraz Tesla prowadzona przez Jacka Kirby'ego wystartowały w tym samym momencie i mknęły z wariacją prędkością przez otchłanie kosmosu. Fantastyczna Czwórka siedziała w pobliskim statku kosmicznym i wcinała popcorn, obserwując z zaciekawieniem pojedynek dwóch PrzedWiecznych.

A tymczasem w przestrzeni kosmicznej latały zwłoki Wielkiego Utatu.
???: Cóż, kalendarz czasem daje kopa w dupę też tym wielkim. Raz, ale za to porządnie… Prawda, Utatu?




Dziękuję za pamięć. Mimo że nie pogadaliśmy zbyt wiele w grze, to jednak jestem Ci wdzięczna za uratowanie światów przed zagładą. Z nieznanego mi powodu wiem też, że przyczyniłeś się do wyeliminowania Seryjnego Mordercy za swoje występki, za co liście z głowy z mojej strony.
Dokucza mi pewien niedosyt spowodowany tym, że nie zdołałam się w grze niczym wykazać i że pan Morderca nie został sowicie ukarany.
Jeszcze powrócę!
Jeśli będzie taka możliwość, połączmy ponownie siły w walce z Mafią! Jestem pewna, że jeszcze się spotkamy!

I dziękuję też za grę.




Dziękuję za wspólną grę. Nie pogadaliśmy sobie za wiele za życia, za to narobiliśmy to mojej śmierci w grze. Cieszę się też, że pomogłeś Miastu w walce ze złymi i dałeś z siebie wszystko, bo doprowadzić nas do zwycięstwa.
Jeśli będzie taka możliwość, połączmy ponownie siły w walce z Mafią! Jestem pewna, że jeszcze się spotkamy!

PS. Prośba ode mnie. Zabierz ode mnie te robaki, bo mnie jedzą, a nie są moimi zwierzakami.






▣▣▣▣▣▣▣▣▣▣▣▣▣▣▣▣


Rozebrzmiał głos z on/offu, który wydawał ci się dziwnie znajomy, ale… za Rosję Putina (Mafia - Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia), nie mogłaś rozpoznać, do kogo mógł należeć.

- Myślę, że Doktorek byłby zachwycony wiadomością od Ciebie… tylko trochę się spóźniłaś. Bo on już nie żyje - rozebrzmiała kakofonia bezcielesnych damskich i męskich [oraz bliżej miliarda nieokreślonej płci] głosów. - Strażnik Krypty również nie żyje, ale o dziwo, jest w stanie dalej gadać. Niemniej… nic nie szkodzi, bo i tak będzie zbyt zajęty, by odebrać od Ciebie wiadomości. Wkrótce będzie miał dużo do roboty… oj tak. Może powtórzy się Drugie Pstryknięcie… a może to będzie coś większego? Trzymam za to kciuki, macki i wiele innych… kończyn.

- Loki wspominał w mafii, że powstałaś przypadkiem przez spadnięcie z talerza niejakiemu Majtkowi Ameryka, ale to nieprawda. Nie ma jednak w tym nic zdrożnego, bo jak wiadomo, Loki to bóg kłamstwa. Kiepskim byłby bogiem kłamstwa, gdyby ciągle oznajmiał tylko prawdę.

- To że trafiłaś do tej gry… było mojąnaszą sprawą - nieoczekiwanie (ale jednak spodziewanie) oznajmiła orkiestra głosów. - Moimnaszym celem było strollować grę Utatu i przechylić wygraną na rzecz mafii. Nic jednak nie szkodziło temu, żeby ten stary głupiec zginął z mojejnaszej ręki. Ale widzę, że ktoś mnienas w tym ubiegł ([MAFIA] - Kamienie Nieskończoności MCU).

Ważne, że nie będzie się na razie plątał w pobliżu. A jeśli powróci, to liczęmy na dalszy ciąg dobrej zabawy.

Przemowa, która tak po prawdzie nikogo nie interesowała…
… zakończyła się symfonią upiornych śmiechów.








Do zobaczenia w następnej mafii!
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 13-12-2021 o 11:21.
Ryo jest offline