Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2022, 12:01   #252
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
***

Z Bastillion Park miała jechać prosto do domu Charlesa, ale już będąc w trasie zmieniła zdanie i postanowiła zajrzeć jeszcze do LCC, zrobić zakupy. Tam odwiedziła konkretne sklepy gdzie była prawie, że stałym bywalcem, a na pewno wydawała w nich pokaźne sumy, ku uciesze sprzedawców.

***

Charles siedział na kanapie w pozycji półleżącej. Przerzucał kanały informacyjne, a telefon leżał w zasięgu jego ręki. Na widok Iryi odłożył pilota.
- Jutro wracam do pracy, bo oszaleję - zakomunikował.
Jego oświadczenie nie wywołało u Iryi zdziwienia. Rozebrała się z płaszcza i butów i wraz z torbami zakupowymi podeszła do niego.
- I jak zamierzasz tłumaczyć z nieobecności? Grypą żołądkową? - zapytała żywo zainteresowana. - Albo jak ktoś Cię na korytarzu szturchnie przypadkiem w bok? - postawiła torby przy stoliku kawowym i zajęła miejsce obok niego, zakładając nogę na nogę.
- Zacisnę zęby i postaram się jak najmniej krwawić - uśmiechnął się do niej krzywo. - A w przypadku nieobecności to nie mam przełożonych tylko zobowiązania. To akurat mam pod kontrolą.
- Niezły plan - podsumowała go z sarkazmem w głosie. - Powiedz mi czemu nie nauczyłeś się jakiegoś czaru leczącego? Ja jakbym miała być Heretykiem to to byłoby pierwsze co bym brała - stwierdziła z rozbawieniem.
- Chyba pomerdało ci się coś z Bractwem. Zresztą oni chyba nie byliby chętni mnie tego nauczyć. Pewnie ze względu na brak dyscypliny - zaśmiał się. - A tak poważnie, to nigdy mi to nie było potrzebne. Zresztą nie kojarzę aby w domenie Ilian był taki dar.

Corday zrobiła zaskoczoną minę.
- No, a co zrobiła wtedy Pandorina, że cię zaleczyła?
- Powiem szczerze, że to dla mnie zagadka. Jednak ona ma układy o dalekim zasięgu i nie zdziwiłbym się jakby znała Dary innych Apostołów. Nawet ja mam pewne tajemnice - uśmiechnął się lekko.
- No to lipa. Przereklamowane jest to bycie Heretykiem - pokręciła głową. - Lepiej jakbyś tydzień nie ruszał się z domu - zasugerowała mu. - Rany cięte są szczególnie upierdliwe - stwierdziła wymownie kładąc dłoń na swoim boku, który miała naznaczony świeżą blizną.
- Wiem, że lepiej. Jednak nie mogę pozwolić sobie na tyle dni bezczynności - starał się znaleźć argumenty na swoja niechęć do pozostania w izolacji.
- Mogę ci ze dwa dni potowarzyszyć, akurat nic ciekawego mi w pracy się nie dzieje, a moja główna sprawa musi się pomarynować jakiś czas - zaproponowała.
- U mnie wręcz przeciwnie. Każdy dzień to pewnego rodzaju kumulacja - powiedział zbolałym tonem. - I mówię tutaj o oficjalnym zakresie obowiązków.
- Tak się kończy jak chodzisz na pewniaka po ulicy. Ani broni nie nosisz ani innej ochrony - Irya powiedziała to tonem pouczenia. - Ale od dziś to zmienimy - ręką wskazała na pakunki które przyniosła, z logami firm które raczej na pewno nic nie mówiły Charlesowi.
- Kupiłeś mi ochroniarza? Takiego do składania? - zapytał rozbawiony jej sugestią.
- W sumie... Na urodziny kupię ci Steva 2.0, co ty na to? - uśmiechnęła się szeroko.
- Cybertonik chyba nie poszedłby w wersję DIY - odparł z udawanym smutkiem. - A ja chyba nie zniósłbym stałej obecności takiego podglądacza. Twój kot wystarczająco mnie irytuje.
- No nie musi stać w domu - nagle pomysł zakupu mechanicznego ochroniarza strasznie spodobał się Iryi. - Stałby sobie na podjeździe i groźnie wyglądał.
- Może to paranoja, ale chyba nie zasnąłbym wiedząc, że taka puszka kręci się w pobliżu.

Nie rozumiała jego niechęci do mechanicznych ochroniarzy.
- Twoja strata, ja tam sypiam lepiej odkąd wiem że przed wejściem jest Steve - wzruszyła ramionami. - No to musi wystarczyć to co mam - sięgnęła po pierwszy pakunek. Wyciągnęła z papierowej torby zakupowej pudełko, a po jego otworzeniu ukazał się pistolet. - Jak tylko zrośnie ci się rana to zaczynamy jeździć na strzelnicę - powiedziała to takim tonem, że nie było możliwości odwołania od tego.
Morgan popatrzył na broń jak na nielubianego klienta i najwyraźniej skapitulował.
- Niech będzie, ale to ty wpasujesz się w mój grafik - zakomunikował.
- Nie ma problemu - wyraźnie ucieszyła się z jego zgody. Sięgnęła po kolejną papierową torbę, znacznie większą niż poprzednia. Wyciągnęła z niej zawartość, którą znów było pudełko ale duże i spłaszczone. Otworzyła je i wyciągnęła coś co wyglądało jak podkoszulek z grubego materiału. Podała mu. - To koszulka kuloodporna - wyjaśniła mu na co patrzy. - Zatrzyma mały kaliber i pchnięcie nożem. Noszę podobną - na potwierdzenie tego podwinęła swoją koszulę pod którą miała podkoszulek z tego samego materiału.
- Boję się myśleć co mi jeszcze zaraz zaprezentujesz - Charles rozsiadł się w oczekiwaniu na pokaz.
Irya powoli podciągnęła koszulę jeszcze bardziej, ale zaraz puściła materiał i ten opadł zakrywając na powrót jej podkoszulek.
- Ty jeszcze nie jesteś w formie na seksy - przypomniała mu i westchnęła z ubolewaniem w przerysowany sposób. - W tamtych torbach masz jeszcze trzy takie podkoszulki w dwóch kolorach, czarnym i białym, żeby ci do wszystkich koszul pasowały. A tu - wzięła do ręki jedną z mniejszych toreb. - Eleganckie rękawiczki do skórowania - wyciągnęła je i rzuciła mu na uda. - To z te same co ja miałam i dzięki, którym mi Billy nie poderżnął gardła. Są jak rękawice rzeźnika, ale w wytwornym stylu. Nie do przecięcia, więc możesz spokojnie złapać za ostrze napastnika.
- W pewien sposób jesteś przerażająca - stwierdził patrząc na prezent, a potem podnosząc wzrok na blondynkę. - Może minęłaś się z powołaniem.
- To wiele znaczy być nazwanym przerażającym z ust Heretyka - zaśmiała się. - Nie ulega wątpliwości, że moje przeznaczenie zostało mocno zmienione, ale zdecydowanie nie mam na co narzekać - mrugnęła do niego.
- Myślę, że masz - zaprzeczył. - Wyraźnie widać, że chciałabyś móc robić z tego użytek - wskazał na zakupy.

Corday popatrzyła na torby i rozpakowane już paczki, jakby to miało przybliżyć jej punkt widzenia Charlesa.
- Na razie widzę tyle, że mam faceta, który doszukuje się u mnie sadystycznych zapędów zamiast zauważyć, że okazuję troskę o jego osobę na swój własny, praktyczny sposób - podsumowała to z rozbawionym uśmiechem. Bez ostrzeżenia przysunęła się do niego i pocałowała go w policzek. - Rozumiem, że te rękawiczki cię zaniepokoiły - zachichotała. - W oryginale służą zblazowanym panom z wyższych sfer, takim bogatych z pochodzenia a nie z dorobienia się, żeby po polowaniu własnoręcznie oprawić zwierzynę, a trofea powiesić nad kominkiem, lub położyć na podłodze jako dywanik - wyjaśniła krótko rys historyczny przedmiotu. - I nie, mnie polowania nie interesują, oprawianie zwierzyny tym bardziej. Za to ojciec Davida był zapalonym myśliwym. Wspominał, że lubił robić sobie długie wypady na Wenus, gdzie polował na tamtejszą faunę i ogólnie jarał się wszystkim z tym związanym. Ale mniejsza o to, w każdym razie to mój ojczym dał mi takie rękawiczki, żebym mogła je wykorzystywać w samoobronie, bo i sam używał jak pracował w terenie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline