Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2022, 18:12   #254
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- To daj mi całość, a nie fragment - uśmiechnęła się szeroko. - A jak powiesz to dam ci obiad - zachichotała.
- Pandorina chciała żebym się z kimś spotkał i coś dla niej odebrał. Niestety nie dotarłem na miejsce.
- Dałeś mi ogólny zarys, a nie całość, ale trudno, niech ci będzie - mruknęła nie w pełni zadowolona. - Idę po ten obiad, bo sama zgłodniałam - wstała i poszła odgrzać jedzenie, które przyniosła.
- Ej! Dałem ci fakty, które znałem - zawołał za nią w swojej obronie. - Na domysły mam za mało danych.


- Proszę - powiedziała po tym jak postawiła talerze na stoliku kawowym. - Twoje auto tam cały czas stoi? Mogę pojechać je zabrać - zaproponowała.
Charles zamilkł na chwilę jakby mocno zastanawiał się nad propozycją.
- Byłbym wdzięczny - powiedział w końcu.
- To zamówisz mi taksówkę jak zjemy - skinęła głową i zabrała się za jedzenie. - Mmm, pyszne - powiedziała z pełnymi ustami.
- Mhm - przytaknął bez przekonania. Jadł, ale myślami był gdzie indziej.
Irya kątem oka przyjrzała mu się badawczo, ale uznała, że nie będzie mu zaburzać procesu myślowego i zanim zacznie go ciągnąć za język, wpierw spokojnie zje.
Siedzieli w milczeniu i tylko odgłosy z telewizora mieszały się ze stukaniem sztućców po talerzu. W wiadomościach nie leciało nic ciekawego i Irya patrzyła w ekran zupełnie od niechcenia.

W końcu odłożyła pusty talerz, kładąc na nim widelec. Spojrzała na Charlesa.
- Powiesz mi sam co ciebie trapi, czy po prostu lubisz jak to z ciebie siłą wyciągam? - uśmiechnęła się.
- Raczej jesteś jedyną osobą zmieniającą moje codzienne przyzwyczajenia. A trapi mnie Pandorina. Konkretnie to konsekwencje niewykonania dla niej zadania.
- No pewnie twoje zdjęcie nie wisi z tabliczką "pracownik miesiąca", raczej jako tarcza do rzutek... - mówiąc to nie była w stanie brzmieć poważnie. - Ale przynajmniej tym razem nie była to twoja wina - próbowała go trochę pocieszyć.
- Taka linia obrony nigdy się nie sprawdza - popatrzył na nią kpiąco.
- Ja bym nie robiła mojemu podwładnemu problemów gdyby nie pojawił się w pracy z powodu kosy w żebra - mrugnęła do niego. - Czyli… nie zdążyłeś się spotkać i odebrać tego co chciała? - Chciała się upewnić.
- Zostałem przejęty wcześniej. A co do twojego porównania to średnio pasuje do tych mniej legalnych stanowisk pracy i szemranych pracodawców - puścił jej krzywy uśmiech.
- Wyobrażam sobie - pokiwała głową ze zrozumieniem. - Ale przynajmniej masz okazję jeszcze to nadrobić, jak wydobrzejesz - pocieszyła go.
- Też mam taką nadzieję - kiwnął głową.
- To zamawiaj mi taksówkę - przypomniała mu. - A pamiętasz jak wyglądali ci co ciebie napadli? Jak byli ubrani? - dalej go męczyła o szczegóły.
- Czy ja wiem. Nie przyglądałem im się zbytnio, ale raczej takie obdartusy. Tacy po jakich spodziewałabyś się napadu rabunkowego - wzruszył ramionami wybierając numer na taksówkę.
- A może umięśnione karki przebrane za obdartusy dla niepoznaki? - drążyła dalej.
- To nie były karki. Po pierwsze byliby bardziej profesjonalni - pokazał na swój bok. - Po drugie nie uciekliby tak szybko.
- Jak wyglądał sam napad? Podbiegli skądś? Wyskoczyli z samochodu, który podjechał? - dodała mu sugestie, dla określenia czego oczekuje od odpowiedzi.
- Po prostu podeszli gdy szedłem przez parking. Zobaczyłem ich w ostatniej chwili.
- Jak na Heretyka zdecydowanie za mało się rozglądasz i obserwujesz swoje otoczenie - wydała swój osąd jego zachowania, kręcąc głową z dezaprobatą.
- Na początku było inaczej. Oczy miałem dookoła głowy. Z czasem starałem się stłumić paranoję, bo inaczej skończyłbym jako wyznawca Muawijhe.
- Ale jednak trochę zdrowego rozsądku by ci się przydało. Wtedy byś wiedział żeby samemu nie łazić po tamtej okolicy kiedy masz drogie auto. Przynajmniej na przyszłość będziesz bezpieczniejszy - stwierdziła wymownie spoglądając na prezenty które mu przyniosła. - Dobra idę się zbierać. Zaraz powinna przyjechać taryfa - wstała z kanapy. - Jeszcze skoczę do siebie po wykrywacz pluskiew - dodała w zamyśleniu, w której szufladzie miała to urządzenie.
- Zdrowego rozsądku? - parsknął. - Powiedziała ta co jest w związku z heretykiem.
- Dokładnie tak. Zdrowego rozsądku - pokiwała głową. - Żebym mi się ten związek szybko nie skończył, wraz z twoją śmiercią - pochyliła się nad nim i dała mu buziaka w szczyt głowy. - Odpoczywaj sobie i nikomu nie otwieraj drzwi - zaśmiała się na koniec i ruszyła do korytarza.
- Uważaj na siebie! - usłyszała jeszcze za plecami.

- Postaram się - odparła ubierając płaszcz. Upewniła się, że ma swoją odznakę, a w pistolecie pełen magazynek. Wzięła klucze do auta Charlesa i zostawiła swoje. On siedział milczący i patrzył w jej kierunku z nietęgą miną. Ciężko było stwierdzić czy się martwił czy po prostu nie był przyzwyczajony do tego typu sytuacji.

Wyszła gdy za oknem dostrzegła taksówkę.

***

Kierowcy kazała zatrzymać się na drugim końcu parkingu. Zanim wysiadła skupiła się w próbie wykrycia jakiś Heretyków. Początkowo niczego nie wyczuła, ale w miarę zbliżania się do miejsca gdzie Morgan miał zostawić swój samochód, aura mroku zaczęła być słabo wyczuwalna.
"Przynajmniej będę mogła wylądować swoją seksualną frustrację strzelając do ruchomego celu" przeszła jej ta ironiczna myśl. Zachowywała szczególną czujność, ale starała się tego po sobie nie okazywać.
Ręce miała schowane w kieszeni, a kołnierz postawiony. Zacisnęła lewa dłoń na pilocie od klucza samochodu gdy szła rozglądając się za białym autem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline