Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2022, 21:08   #1
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
WFRP - IV - raport posesyjny :)

Raport - IV


MG: Ja

Klimat sesji:

To miała być szybka, wesoła, pełna akcji sesja. Taki Indiana Jones w świecie WFRP. Tak to widziałem na początku, na takie akcje zapraszałem Graczy, do tego wzajemnie się nakręcaliśmy tworząc Bohaterów i ustalając częstotliwość odpisów oraz ich długość. Gonitwa po mieście pełnym powiązań, które Gracze sami tworzyli wypełniając świat. W tle intryga związana z pierwszym powiewem rewolucji ludowej dochodzącym do Nuln. Szpiedzy, gangsterzy, szajki i sprzedajna Straż. Troszkę nutki polityki na mniejszą i większą skalę. I akcje, które miały pokazać Bohaterom, że mogą więcej niż w zwykłej sesji. W założeniu też takiej zabawy, poza przypadkami iście skrajnymi, nie przewidywałem śmierci Bohaterów. Raczej kłopoty będące początkiem większych kłopotów, które były wstępem do jeszcze większych problemów. Generalnie szybka zabawa w szybkim tempie. Tak miało być gdyby idealistyczne założenia mojej sesji się powiodły.

Co zawiodło: Na wstępie moje wodolejstwo, które wydłużało zbędnie posty wydłużając czas pomiędzy odpisami. Potem troszkę rozprężenia z powodu przerwy świąteczno-noworocznej, która sprawiła, że pierogi wygrały z pościgami po ulicach Nuln. No i na końcu Polski Ład, który zjadł mój czas w stopniu maksymalnym. I choć chęć była, brakło mi czasu. Ale największą przeszkodą było wodolejstwo. Bo z każdym postem musiałem niejako nawiązywać do zbyt dużej liczby elementów świat, których tylko przybywało. A nie wypadało olewać ich, skoro Gracze sami je wymyślali. Więc długość postów spowalniała moje odpisy, ale i odpisy Graczy, bo musieli to doczytać, przemyśleć itd.. Tylko Mike dzielnie bronił konwencji co zresztą mu wytykałem żądając zawsze troszkę więcej, zapominając o przyjętej na wstępie formule sesji. Tak więc, ten tego, no… wyszło jak wyszło, choć mnie się podobało. Tylko mogło być szybciej, ale jak to w życiu bywa, plany planami a życie życiem

Technika budowy scenariusza

Budowa scenariusza zakładała wolność w światotworzeniu Graczy. Jedyną rzeczą pewną był szkielet. Założenie, że Graczy porwali kupca na zlecenie kogoś a tak na prawdę na zlecenie Służby Bezpieczeństwa (piszę tak dla szybkiego skojarzenia, generalnie byli to „cisi ludzie” w służbie Jej `wysokości Elektorki a dokładniej pozostającego w jej służbie owianego Oswalda, szefa tajnej służby w Nuln). Reszta miała powstawać na bieżąco w oparciu o odpisy Graczy i możliwe konsekwencje ich kreatywności. I tak w sumie się stało. Krótko mówiąc nie wiedziałem sam co będzie dalej po pierwszym poście, bo miałem jedynie kilkuzdaniowy konspekt. I tyle. Czegóż trzeba więcej do dobrej zabawy? W tle jeszcze była wiosna, która roztopiła obfite śniegi, jakieś ruchawki wśród plebsu podsycane przez wichrzycieli, którzy do Nuln przynieśli słowa o wolności, równości, braterstwie i prawie do godnego życia dla najpodlejszych mieszkańców tego świata, czyli rozwijająca się powoli rewolucja made in Wusterburg (sesje: WFRP II, WFRP III ). Ale to raczej jako tło tła. Gdzieś śladowe bąknięcie. Ot i wszystko.

Tak więc, ten tego, scenariusza jako takiego nie było. Był szkic problemu, oczekiwany rezultat i Gracze, którym zły MG rzucał kłody pod nogi w oparciu o ich odpisy. Taram! Król jest nagi . Wiecie wszystko o mym braku przygotowania.

Scuzi…


Mechanika:

Była. Testowałem ją wielokrotnie, ale widowiskowość odpisu Gracza, filmowość działania jego Bohatera, miały wpływ na szanse powodzenia. Coś, jakby dodatkowe Szczęście albo co? Tak czy siak, nie była to krwawa jatka jak w WFRP-III, więc i testowanie było jakby inne. Ale walki rozgrywałem. Samodzielnie wykonując rzuty na kostkownicy na telefonie. Albo z kolei na stole kuchennym. Kostkami. Albo jeszcze inaczej, ale wbrew podejrzeniom Mike nie był to rzut monetą w dal Moim zdaniem więcej nie trzeba było. Ja ufam Wam, ufajcie mnie. Co do samych kości, piszę zwykle by Gracze pod swoimi tekstami umieszczali notki z wynikami rzutów 5k100 co turę. Tak na wszelki wypadek, bo nigdy nie wiadomo co będę testował. Czasem zmieniam kolejność przyjmowanych wyników rzutów, albo rzucam k5 by ustalić który wynik rzutu Gracza biorę pod uwagę. Ale że pisaliście pięknie i obrazowo, nie było potrzeby nadmiernie się nad rzutami rozwodzić. Miało być wesoło, nie Kostkowo. Czyli jak dla mnie było okej, ale chętnie poznam Wasze odczucia.



Ulokowanie sesji:

Sesję ulokowałem w Nuln. Miała być przebieżką przez miasto i chyba trochę tak wyszło. Swoboda w tworzeniu świata dana Graczom zapełniła nasze miasto kilkoma lokacjami o których twórcom WFRP się nie śniło. Ja ze swej strony dodałem Trapy, czy plątaninę łodzi, tratew, barek i wszelkiego drewnianego śmiecia połączoną tysiącem pomostów, drabinek i kładek, miejsce życia odpadków tego świata. Ludzkich odpadków. Gracze stworzyli mi łaźnię, gospodę, kilka innych pierdółek. No i oczywiście kancelarię Orsiniego - adwokata i obrońcę wszelkich ciemnych sprawek. On sam i jego kancelaria powstały w opisie postaci [b]Panicza{/b] a ja wykorzystałem Orsiniego dla pogłębienia formy fabularnej scenariusza, powiązania Bohatera Gracza - Rusta z fabułą, nooo osią fabuły, a bardziej nawet skrawkiem zarysu fabuły . Analogicznie powstawali NPC szlacheckiej koniunktury znający Klemensa, zbiry dla Gregera, Strażnicy Miejscy dla Tesslara czy żebracy i męty dla Tosse. O rywalizujących woźnicach dla Lupusa nie wspomnę. Chciałem by Gracze tworzący wydarzenia sesyjne widzieli, jak świat pogłębia się na bazie ich odpisów. Chyba wyszło, ale przełożyło się na długość postów a ona na rzadsze odpisy. Ale ogólnie sesja miała się rozegrać w Nuln i się rozegrała. A Nuln widziane oczyma BG było chyba inne niż podręcznikowe, choć kanoniczność podręczników starałem się nie naruszać. Reszta była w rękach Graczy. Mnie się podobało. Chętnie poznam Wasze odczucia w tej materii.



Krótkie streszczenie akcji:

Gracze zaczynali uciekając wozem po porwaniu znaczącego kupca, Sotoriusa, którego porwanie zlecił im znany prawnik (stworzony przez Panicza w opisie fabularnym postaci, nie wiedział że go wykorzystam). Pościg, zbyt krótki w moim odczuciu, skończył się gdy Gracze porzucili wóz i zagłębili się w kanały (stworzone przez Graczy, w sensie wymyślone wejście i tajemne przejście pod rynkiem z ujściem w piwnicach - ja uznałem że we wspólnej piwnicy zamtuza i łaźni). Tam spotkali się z przedstawicielem ich mocodawcy, Grubym, któremu towarzyszyło kilkoro osiłków. Gruby miał dla nich zapłatę (tak, tak kochani), ale chciał coś ugrać dla siebie i się potargować. Pomóc mu w tym miały osiłki, którzy mu towarzyszyli. Cóż, sytuacja wymknęła się spod kontroli i rządni bitki Gracze rozprawili się z osiłkami i Grubym. W tym czasie wejście do tajemnego przejścia odkryli już ich prześladowcy, którzy ścigali Graczy i podążając tym tropem dotarli do wejścia do piwnicy, skrzętnie zamkniętego uprzednio przez Graczy. Łomotanie do drzwi i bitka wśród skrzyń z ludźmi Grubego, którego Gracze posądzili o zdradę, sprawiły że Gracze rzucili na skrzynie złożone w piwnicy lampę oliwną i wszystko pochłonęły płomienie. Gracze dali dyla do łaźni licząc, że uda im się niepostrzeżenie umknąć, ale wnet okazało się że w łaźni właśnie bawi się kilku rajców miejskich. Zważywszy na swe kontakty (opisane w historii) Gracze zostali rozpoznani i musieli na biegu znaleźć jakieś wytłumaczenie. Znaleźli je, a jakże, krzycząc coś o zamachu, dym z piwnicznego przejścia zmieszany z parą buchającą w łaźni oraz wleczonym w kajdanach więźniem wprawiły rajców w dygot i czym prędzej rzucili się społem z Graczami do ucieczki. W tym czasie Gracze uwiarygadniali bajkę o zamachu. Gdy wypadli z łaźni na ryneczek z targiem przez który przed chwilą przecież Gracze pędzili wozem, szczęśliwie konni ścigający porywaczy Sotoriusa (Graczy), zajęci byli gdzie indziej - pewnie przebijali się przez drzwi piwniczne w tunelu, albo czmychali przed dymem pożaru. Gracze dali dyla zagłębiając się w slumsy. Nie mniej jednak jeden z Graczy - Graygoo - padł ofiarą „wiedźmiego oka”, którym wejrzała weń wymyślona w tłumie gapiów przez niego wiedźma. Otwierając mu umysł, otworzyła mu również nieznane jego postaci możliwości płynące z magii, która w nim wzbierała. Moc rosła (wynik mojej interpretacji doskonałych artykułów zawartych w czasopiśmie „PORTAL” pod tyt. „Arkana Magii” dedykowanych WFRP) w nim od dawna, ale teraz jakby eksplodowała uzmysławiając mu jego siłę i potęgę, niemal żądając znalezienia ujścia. Niekontrolowana. W Slumsach, jak to w Slumsach, bród, gnój i smród. I jeszcze można w mordę dostać. Tu liczyłem na kreację ze strony Avitto, ale chyba jeszcze nie czuł możliwości światotworzenia, bo wtedy jeszcze się nie odpalił. Ani Eliasz który też mógł więcej, ale póki co dawali się wodzić MG za nos. Przejście Graczy przez tę dzielnicę nie mogło przejść niezauważone. Wnet pojawili się ci, którzy w idących Graczach uwidzieli sobie łatwą zdobycz. Ot, szumowiny, pijaczki i zbiry. Nic wielkiego, ale i Gracze bojowo przecież nie wyglądali. Rozpętała się bijatyka, pojawiły się ostrza, chlusnęła krew i wtedy Gragoo odpalił swą moc. Tzn. ja ją odpaliłem, ukazując mu jego wielkość ukrytą w głębi jestestwa. Wymyślone przez Gracza czarne, kłębiące się nad nim w górze na niebie, wirujące wręcz chmury okazały się zapowiedzią emanacji mocy i potężna trąba powietrzna wywołana zaklęciem przetoczyła się przez zaułek zmiatając wszystko. Do tego stopnia, że zbiry czmychnęły a Gracze pozbierali się spod strzępów szmat, stosu desek a jeden Panicz skończył na gzymsie dachowym jakiejś kamieniczki, uwieszony na belce z doczepionym do nogi zbirem. Suma Summarum to zakończyło potyczkę i Gracze nie niepokojeni więcej wydostali się ze Slumsów do Portu Rzecznego. Tu jednak okazało się, że zawiadomiona przez Rajców Straż Miejska już zamyka okolicę by schwytać zamachowców a i różni tacy przyglądają im się podejrzliwie, zwłaszcza że wleką ze sobą Sotoriusa w łańcuchach i z workiem na głowie. Wymyśliwszy wycieczkowiec (Gracze) mający płynąć pokazując piękno miasta z wody, Gracze już mieli nań wsiąść, gdy okazało się, że na pokładzie jest towarzystwo podpitych młodych szlachciców i w dodatku jeden z nich rozpoznał postać Aro dogadując mu delikatnie. Ostatecznie, ponaglani przez zbliżających się Strażników, Gracze dali nogę łodzią rybaka, którą wynajęli wskakując na jej pokład i rzucając mu hojną zapłatę z błyskawiczne odbicie od brzegu. Płynąc na drugą stronę miasta niestety musieliśmy pożegnać Gragoo, którego obowiązki odwołały z sesji. Jego postać rzuciłem w odmęty rzeki, ale kto wie gdzie wypłynął? Kto wie?

Gracze wymyślili sobie oberżę i znającego ich oberżystę, niezręcznie nazywając go Oswaldem co nieco utrudniało mi kontrolę nad NPC’ami, bo za całym porwaniem też stał Oswald, ale ten już jako szef Tajniaków w Nuln. W oberży mieli chwilę wytchnienia, skryli się w jej piwnicach, by złapać oddech. Dałem im PIĘKNĄ I TAJEMNICZĄ, czyli Darię von Nogaj, NPC’a który tak jak i Gracze, brnął w mrocznym światku Nuln sprzedając informacje i zdradzając sekrety. Daria miała szukać Graczy na zlecenie Orsiniego, zleceniodawcy, tak jak i inni jego ludzie, bo się rozniosła informacja o porwaniu, o zamachu, a do ludzi Orsiniego doszła też informacja że Gruby zniknął. Tak więc do Straży Miejskiej i zbrojnych siepaczy Sotoriusa dołączyli ludzie Orsiniego podejrzewając Graczy o wyłamanie się z podległości pryncypałowi. Gracze dogadali się z Darią, nawet jeden z nich (brawo Eliaszu) pogadał sobie z Sotoriusem i nawiązał z nim nić porozumienia. Kupiec wleczony wszędzie z workiem na głowie stracił już wszelką nadzieję na ocalenie i zaczynał kombinować jak się wyrwać z matni. Tym bardziej, że miał w tym własny, ukryty cel. Trzeba bowiem Wam wiedzieć, że Sotorius Bapke, jowialny kupiec o ogromnych kontaktach w mieście, dogadywał się właśnie z Głosicielem - czyli Prorokiem Rewolucji która wybuchła w Wusterburgu i powoli rozprzestrzeniała się po Wissenlandzie dążąc do obalenia władz wszelakich i oddania władzy w ręce ludu (początek Rewolucji opisaliśmy to w sesji WFRP - III). Sotorius przyłączając się do Rewolucji liczył na utrzymanie swej pozycji i majątku po nadejściu rewolty, wstrząsnęły nim bowiem wydarzenia w Wusterburgu.

Dowiedziawszy się o tym, że Straż Miejska szuka ludzi, którzy łodzią przepłynęli na drugą stronę portu i przeszukują okoliczne zabudowania Gracze sprytnie postanowili dać dyla z piwniczki Oswalda (tego mniej groźnego) i „pożyczywszy” sobie jego łodzie popłynęli z Darią wziętą na siłę w meandry kanałów, które odchodziły od portu (te też wymyślili Gracze i troszkę ja). Szukali spokojnej dziupli, gdzie można by przycupnąć i jakby zapomnieli o dowolności światotworzenia. Że ich postacie tu żyją i mieszkają. Może tempo ich stępiło . W kanałach, kiedy już obrali sobie za cel Port Durnia (port rzeczny dla podlejszego handlu wymyślony przez Graczy) i sąsiadujące z nimi Trapy (jak wcześniej wspominałem slumsy ze zbitych łodzi, gdzie żyją odpadki odpadków tego świata i nikt normalny się tam nie zapuszcza - królestwo Postaci Abitto. Po drodze Daria dała drapaka wykorzystując „przypadkowe” spotkanie ze ze znajomymi postaci Aro. Umówiła się jednak z Graczami na to, że zbierze informacje o tym co dzieje się z Orsinim (podobno bezpieką do niego wjechała i Gracze nie byli pewni co robić) i spotka się z nimi w luksusowej knajpie wieczorem. Gracze popłynęli do Trapów i tam na jakiejś zrujnowanej łajbie (Gracze ją sobie wymyślili) kombinowali co zrobić. Tu ożywił się Sotorius, który wykorzystując chwile pojenia zaproponował Graczom, że sam się wykupi, bo w każdym jego kantorze na pewno już wiedzą co się stało i wystarczy posłać stosowne pismo a wymiana będzie możliwa. To ożywiło Graczy, bo już planowali dać mu w łeb i zniknąć. Dokonali podziału zadań. Jedni pilnowali Sotoriusa a drudzy poszli zerknąć na kancelarię Orsiniego by sprawdzić jak się sprawy mają. Ci co poszli po przekombinowanej akcji przekazania Orsiniemu wiadomości (posłaniec, nie znający drugiego posłańca, który dopiero znał Graczy) mieli naoczny dowód, że Orsini ma kłopoty, bo wyszedł w towarzystwie tajniaków z kancelarii a i sama kancelaria okazała się być obserwowana przez Tajniaków, którzy na szczęście nie dostrzegli Graczy. Dla przemyślenia sprawy i zebrania informacji Gracze udali się do podziemnego kwartału, który ciągnął się pod ulicami Neustadt (wymyślonego przez Graczy), gdzie mieściła się podziemna świątynia Ranalda oraz kilka sekretnych miejsc w których różne oprychy zażywały odpoczynku w bezpiecznej przystani. Ci co pozostali z Sotoriusem na łajbie uściślili plan „wykupienia się” kupca z ich rąk. Czekali z tym już tylko na powrót kompanów od Orsiniego. Gdy Ci wrócili z drobnymi perypetiami i wszyscy byli już razem okazało się, że „lokalusom” nie spodobało się to, że Postać Avitto nie chce się z nimi podzielić łupem. Inna sprawa, że na Trapach była napięta sytuacja z uwagi na jakieś spory w żebraczych gremiach. Doszło do mordobicia na wielką skalę, które przerodziło się pożar części Trapów. Gracze chyłkiem zbiegli z Trapów i zadekowali się w magazynie jakiegoś handlarza materią i paciorkami (wymyślonym przez Graczy, ale blisko jednego ze składów handlowych Sotoriusa) i ustalili jak napiszą list w imieniu kupca i jak uwiarygodnią swą propozycję wykupu.

Po dogadaniu szczegółów Jedna grupa Graczy poszła na miejsce „zrzutu” wykupnego opisanego w liście do składu kupca a pozostali pilnowali Sotoriusa czekając na powrót pierwszych, uprzednio mając dostarczyć list z żądaniem do składu. Oczywiście przez podstawionego posłańca. Ci, którzy dostarczali list zrobili to bez problemu przy okazji widząc, że skład zmienił się w centrum dowodzenia i sporo tam różnego rodzaju osiłków czekających na rozwój wydarzeń. Zapewne każdy skład Sotoriusa tak musiał wyglądać, bo przecież nie było wiadomo, gdzie „szef” wypłynie. Później mieli drobne kłopoty ze Strażą Miejską, ale na szczęście postać Eliasza znała się ze strażnikami bo szkoliła psy Straży. Po krótkiej gadce i wymianie informacji udało im się przekonać Straż by poszła w swoją stronę a psa, który im towarzyszył przejął treser w celu prowadzenia dalszych poszukiwań. Bo całą Straż zaangażowano w poszukiwania porywacza zacnego Sotoriusa Bapke, który okazał się być również bratem kogoś tam wysoko postawionego w samej Straży a o porwaniu zrobiło się głośno. Wróciwszy do składu w którym trzymali Sotoriusa pozostało im oczekiwać na powrót kompanów z okupem i ewentualne uwolnienie porwanego. Wciąż bowiem nie było pewne czy nie poderżną mu gardła, dyskusja w tej materii trwała w najlepsze.

Druga grupa Graczy na wozie Postaci Mike woźnicy Lupusa (swoją drogą polecam w przyszłości woźnicę, jeśli chce się by po przejażdżce panna miała kisiel tam gdzie trzeba ) pojechała na miejsce zrzutu - do znanej karczmy (wymyślonej przez Graczy) będącej obok kwartału podziemnego. Miejsca im znanego, dającego możliwość obserwacji punktu zrzutu. Podzielili się. Jeden obserwował miejsce zrzutu, drugi siedział na wozie gotów do rakietowej ucieczki, trzeci poszedł do karczmy. Pech chciał, że w karczmie właśnie odprawiano urodziny Capo di tutti Capi nulneńmkiego półświatka. Była tam, a jakże!, Daria von Nogaj, która zaszantażowała Gracza żądając dołączenia do spółki, bowiem pododawała sobie 2 do 2 i skumała, że Gracze porwali Sotoriusa. Aby uniknąć w piekielnie trudnym terenie problemów z wykwintną zdzirą Gracz zgodził się na to. Później było trochę zamieszania z wyjściem z karczmy, w tym czasie do umówionego miejsca dokonano zrzutu okupu. Gracz z Darią odebrał kasę i całą trójką wsiedli do powozu i odjechali w siną dal zdobioną tęczą…. Eeee, nie tak nie było. Wsiedli do wozu, ale wnet okazało się, że jedzie za nimi powóz Capo di tutti, próbując ich doścignąć. No Gracze po gazie i pędem ucieczka. Tamci za nimi. Galopada po ulicach nocnego miasta zakończona była karkołomną przeprawą przez naprawiany most i jazdą na dwóch kołach z wiszącym Graczem za burtą wozu. Drugi już raz chyba w tej sesji tam zawisł, ale tym razem dostał balustradą w jaja. Najważniejsze jednak było, że udało się uciec ścigającym. Tu dodam, że obaj woźnicę nie darzyli się przyjaźnią i tu poszła już sprawa o ambicję i renomę. Uchylając rąbka tajemnicy dodam, że Capo był niezadowolony, gdy dowiedział się że jego urodzin zniknęła Daria von Nogaj, bo miał do niej sprawę natury osobistej. Z tego powodu goniono za powozem Graczy, ale jakie to ma już teraz znaczenie? Cali i zdrowi, poza obolałymi jajcami, Gracze i Daria von Nogaj, pojechali do miejsca przetrzymywania Sotoriusa. Ale tam były już tylko płomienie i nic więcej! Skołowani postanowili pojechać do miejsca zapasowego, awaryjnego, spotkania bandy. Do ich kryjówki - Nory.

Tym czasem ci co trzymali Sotoriusa zostali niemile zaskoczeni, kiedy nagle drzwi ich składziku, w chwili kiedy czekali na powrót towarzyszy, wyleciały z futryn i do składziku wpadło kilku osiłków i mądrala, który rzucił im na blacik trzosik z żądanym okupem. Nagie ostrza, napięta sytuacja i nieme pytanie „Jak kurwa odkryli gdzie jesteśmy?”. Odpowiedzią było czworonożne zwierzę zwane bloodhundem, który to towarzyszył spryciarzowi na postronku a o którym powszechnie wiadomo, że łapie trop nawet jak się ktoś teleportuje. Ludzi Sotoriusa stać wszak na to, co najlepsze a to najlepszy tropiący o czym doskonale wiedział Gracz - treser. Chcąc, nie chcąc wydali Sotoriusa i w aurze wzajemnej wrogości i podejrzliwości się rozstali. Okazało się jednak, że nie oszukano ich, dostali żądany okup. Przeliczyli go nawet! Nie zapominając by poobserwować z ukrycia dokąd udano się z Sotoriusem. Wnet wyszło, że zarządał on zawiezienia do pałacu, gadał coś o jakiejś Wielkiej Sprawie i Głosicielu. No i oczywiście rozprawienia się z Graczami! No ale mądrej głowie dość dwie słowie. Jak tylko to do nich dotarło podzielili łup między siebie dla bezpieczeństwa, podpalili składzik i ruszyli osobno do „Nory”.

Po jakimś czasie całe towarzystwo spotkało się razem w „Norze” i nagle okazało się, że mają dwa okupy! Coś niebywałego, zważywszy że zarządali za Sotoriusa kolosalnej sumy! Nikt nie wyrzuca tak pieniędzy w błoto! Nim Gracze pokumali o co chodzi Daria von Nogaj, korzystając z powierzonego jej wisiora ogniskującego przywołanie czy tam teleport czy inną bramę międzymiejscową, sprowadziła do „Nory” samego Orsiniego w asyście cichych ludzi owianego złą sławą Oswalda. Zapanowała niezręczna sytuacja. No, ale Daria pracowała dla Orsiniego od samego początku, podobnie jak Gracze, i jej celem było pomóc im się spotkać (bo nie wiedziała co zlecił im Orsini). Orsini uradowany poprosił by przekazali mu Sotoriusa a sam rzucił im na stół umówioną sumkę Czyli w sumie chyba trzeci okup. Tu zapanowała konsternacja, no bo ten, tego… no… Orsini wpadł w szał, ale się uspokoił. Wytłumaczył Graczom, że sprawa Sotoriusa to rzecz wagi państwowej, że zaangażowani są w nią najważniejsi ludzie w mieście (jakby do tego momentu Gracze tego nie skumali), że stała się rzecz straszna, niewybaczalna itd.. Tu padła cudowna propozycja ze strony Graczy, że w sumie mogą porwać po raz drugi

Koniec końców Orsini nie dał im nagrody, przekazał żeby szukali na gwałt Sotoriusa i samemu obiecał to samo robić, bo są w to już zaangażowane wszystkie siły tajniaków. Nie mogą tylko oficjalnie, bez dowodów, wtargnąć do pałacu kupca. Stąd Gracze mają poszukać tam Sotoriusa a Orsini i wszyscy jego podwładni będą szukali innymi metodami a ludzie Oswalda swoimi. Podobno Sotorius dogadał się z Głosicielem co do terminu wybuchu rewolucji w Nuln i wspólnie prowadzą przygotowania, więc kupiec może doprowadzić do samego Głosiciela. Tu okazało się, że szef ludzi Oswalda wysłanych z Orsinim to kompan Gracza Bielonek (inicjatywa Gracza), więc i nastroje nieco spasowały, rozmowa kuluarowa zeszła na żony, dziatki itd.. Orsini wydał polecenia Graczom, zwinął nagrodę i już tradycyjną metodą opuścił z ludźmi „Norę”. Gracze zaczęli kombinować, jak wywabić Sotoriusa i Głosiciela i ostatecznie mając jakiś plan, opuszczali „Norę”. Jednak fakt sprowadzenia do „Nory” przez Darię „psów” był tak dalece niestosowny wedle kodeksu bandyckiego (fajne określenie), że Daria przypłaciła to życiem zasztyletowana przez jednego z Graczy z morderczą precyzją - z zaskoczenia i od tyłu.

No i w sumie na tym sesja się skończyła. Choć przedwcześnie, to jednak fajnie moim zdaniem. Brakło nam już pary Ale dzięki Wam chłopaki za wspólną zabawę. Każdy Wasz post wprawiał mnie w zachwyt. Tak, Mike, Twój też



Gracze:



Mike jako Lupus Schram: mało!! Za mało piszesz Mike! Ale jak już piszesz to krótko, treściwie i dosadnie. Fajnie odegrany król woźniców Nuln. Specjalista od ucieczek i rakietowego pokonywania miasta z nieodłącznym garłaczem, jako nieodpartym argumentem w dyskusji. Ucieczka przed powozem Capo MAJSTERSZTYK!


Avitto jako Tosse. Powiedzieć o nim żebrak, to jakby nie powiedzieć wszystkiego. Odrażający w niektórych swoich zachowaniach typ, który z jakichś jednak powodów (pewnie znajomość kanalizacji) należał do szajki. Dobrze odegraną postać. Gracz piszący z wyczuciem z perspektywy takiego właśnie męta. Wbrew pozorom, jego posty dawały ciekawą odskocznie od wykwintnych postów Panicza czy Aro. Z uwagi na postać Gracz nie mógł grać pierwszych skrzypiec w całym porwaniu ale potrafił się przebić. I robić swoje. Często z tego powodu piszący bardziej o tle niż o samej akcji. Mimo wszystko ten obdartus przypadł mi do gustu. Tosse też


Eliasz jako … nie Tupik!! Uwaga Forum!! To się wydarzyło!!! Tym razem odgrywał Rippera Teslara - zbója, który wkręcił się jako treser psów do Straży Miejskiej. Z tego też względu niemile widziany w „światku”, ale bez odczuwalnego ostracyzmu. Ot wiadomo, zadaje się ze strażnikami, szuja. Ładnie odegraną, sprytna postać, która wszak było nie było stała się głównym sprawcą zdobycia okupu! To on wydobył to z Sotoriusa, to on również nawiązał z nim pierwszą nić porozumienia. Ale komu to mówię, klasa Gracza jest znana. Tyle, że pod imieniem TUPIK Regularny jak zegarek Gracz, piszący zwykle jako pierwszy. A już przemyślenia po tym jak pojawił się trzeci wór ze złotem sprawiły, że oplułem klawiaturę.


Aro jako Klemens Löwenstein. Paniczyk z dobrego domu, który porzucił uczelnię rzucając się w wir przygód, zabaw i hulanki w mieście. Zadłużający się na potęgę bywalec domów gier i spelunek. Wyśmienity w światotworzeniu! Postać mająca wiedzę, intuicję i rozum. I odwagę, gdy trzeba. Wpisy niezwykle wzbogacały świat gry dając mi sporo pracy, którą uwielbiam. Dość powiedzieć, że po 3 stronach sesji miałem siąść do spisywania NPCów stworzonych przez Graczy i … miałem robotę na cały wieczór a spora w tym zasługa Aro. Gracz piszący miodnie i regularnie. No dość już tych pochlebstw. Jako łyżkę dziegciu dodam, że fakt iż nie lubił Darii od początku nie uszedł mej uwadze. Daria podejrzewała go o skłonności innej natury, ale teraz już nam nie powie. Jak tak można było, nie ulec jej wdziękom?! Wstydź się


Panicz jako Rust DeGroat: oś napędowa działań Graczy, bo to on był „człowiekiem Orsiniego”. Sam to sobie wymyślił, reszta to złośliwość jednego takiego. MG. Świetna postać wykwintnego bandyty. Taki Zorro, bez Zorro. Elegancki, szarmancki, zdecydowany i bezwzględny. Pięknie kreujący świat i tych, których później godzinami spisywałem. NPCów. Doskonale odegraną postać. Niestety na końcu sesji nam zniknął. Wiadomo, życie. Tak czy siak doskonały. Polecam, dobre


Bielonek jako Greger Root: brutalny osiłek. Dobrze odegrany mimo matury na plecach Gracza. Czasami omijający kolejkę pisania, ale starający się na miarę możliwości. Posty miodne. Wiadomo, nie był postacią do dyskusji, ale kiedy trzeba było mówił prosto z mostu, jak trzeba, w oczy. Wierny towarzyszom - fajny spór z Tosse o „Oczko” i podział jego działki - pewny gdy trzeba było komuś zagrozić. Choć to pierwsza sesja tego Gracza nie dało się tego odczuć we wpisach. No, może w komentarzach, gdy dowiadywał się od „starszych Kolegów” tego i owego o MG. Czyli ojcu. (Co Wyście mu nagadali na PW??)


Gragoo jako Durnhelm „Oczko”: guślarz z górskich klanów o bandyckich skłonnościach, truciciel, człowiek od czytania wiatrów. Tych magicznych też Chciałem na nim poćwiczyć nowy system magii oparty o w/w artykułach zawartych w Portalu pt. „Arkana Magii”, dając mu ogromny potencjał, ale niestety Gracz musiał się wycofać. Dopóki grał pisał fajnie, budował świat na poziomie wszystkich innych Graczy. Spektakularna powietrzna trąba która rozrzuciła ćwierć kwartału w slumsach a postać Panicza wystrzeliła w powietrze ciskając nim na resztki ocalałych dachów, była chyba ostatnią akcją Gracza w sesji. Później musiał się wycofać pozostawiając niedosyt. Mam nadzieję, że jeszcze przyjdzie nam pograć razem.


Podsumowanie:
Świetnie się bawiłem w tej sesji. Kino Nowej Przygody (made in Portal) lub Indiana Jones w wersji WFRP mnie się podobał. Nie zdążyliśmy jeszcze w pełni wykorzystać jego możliwości. Mam nadzieję, że jeszcze nadarzy się okazja. To nie do końca mój styl zabawy, ale podobał mi się bardzo. Potem, jak już pisałem, przerwy sprawiły że sesja się rozlała jak ciasto. Szkoda. Nie udało nam się już wrócić do rytmu. Może następnym razem.

Proszę Was o uwagi odnośnie sesji, pytania, głosy i komentarze. Nie w stylu Mike .


Link do sesji:

http://lastinn.info/sesje-rpg-warham...-akcja-iv.html

Zapraszam do wspólnej dyskusji odnośnie odczuć Waszych i uwag innych, jeśli mają na to ochotę. Na wszelkie pytania odnośnie sesji odpowiem z radością.



P
b
.

PS.: No i 5k100 na końcu posta, wiecie, statystyka

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon

Ostatnio edytowane przez Bielon : 15-02-2022 o 21:16.
Bielon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem