Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2022, 12:18   #25
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Gabriel przysiadł koło brata łapiąc szybkie, małe oddechy.
- Zachciało ci się bawić w bohatera? - westchnął sprawdzając swój ekwipunek. Sprawdził karabin, miecz, kamerkę na ramieniu, którą przetarł szmatką. Rękę skierował do pasa i poklepał się po nim.
- O kurwa - mruknął bez przekonania, morze zabrało jeden z dwóch granatów.

- Prawie tam padła. Zostawienie druha źle działa na morale - tonem wyjaśnienia odpowiedział bratu Chris. Tak jak stał, siadł opierając się o drzewo, zbierając w sobie siły. Był kurewsko zmęczony i pewnie tylko odrobinę lepiej by się czuł gdyby nie musiał targać ze sobą Ariel. Ale przecież medyka nie zostawia się na pierwszej prostej.

Morris zerknął na zegarek.
- Zbieramy się - zarządził podnosząc się ciężko z ziemi. - Zobaczymy co wzięło nas na celownik. Za mną - odczekał chwilę aż pozostali się zbiorą i ruszył między drzewa.

Szli kilkanaście metrów od linii drzew. Więcej światła docierało od strony morza niż przebijało się przez korony drzew. Był to teren, na którym rzadko można było natknąć się na zagrożenia typowe dla głębszej dżungli. W pewnym momencie sierżant zatrzymał się poszukał osłony i gestem dłoni rozkazał to samo pozostałym. Wyciągnął dwa palce i wskazał kierunek. Kilkanaście metrów dalej zobaczyli dwóch żołnierzy w zbrojach Huzarów, którzy pod osłoną drzew przypatrywali kierunek z jakiego nadeszli Marine.

- Jacyś ochotnicy, żeby ich po cichu zdjąć? - szepnął w stronę pozostałych.

- Zajmę się nimi - zgłosił się Christopher bez cienia zawahania.

Ariel postanowiła się w drodze wyjątku jednak nie wychylać… Nie czuła się na siłach…

Morris zmierzył członków oddziału i na jego twarzy wymalował się zawód. Wskazał palcem na jedynego ochotnika, a potem na lewo od Huzarów pełniących nieudolny zwiad. Sam ruszył na prawo.

Młodszy z braci McBride zrzucił z pleców ekwipunek i podał pierworodnemu ich rodu swój karabin na przechowanie. Wyciągnął ostrze, sprawdził je skrupulatnym spojrzeniem o schował na powrót do pochwy.
- Jestem gotowy - powiedział i w przygarbieniu bezszelestnie ruszył w zarośla.

Gabriel przygarnął z uśmieszkiem karabin brata. Lubił obserwować młodego przy pracy, był precyzyjny i w swoim żywiole.

Gdy Chris ustawił się na pozycji tuż przed atakiem, z trudem zauważył sierżanta po drugiej stronie. Dowódca popatrzył prosto na niego i powoli skinął głową dając mu zielone światło.

Mimika na twarzy Christophera nic się nie zmieniła. Pozostawał skupiony i zdystansowany. Wyciągnął miecz. Skinął głową do dowódcy, gdy ich spojrzenia się spotkały i ruszył. Wyskoczył na typa, do którego zakradł się najbliżej, atakując go od tyłu. Lewą ręką złapał przeciwnika pod brodę, odchylając jego głowę w tył, a prawą, jednym wprawnym ruchem poprowadził głębokie cięcie po szyi. Ostrze noża przeszło przez tchawicę, struny głosowe i zazgrzytało o kręgosłup. Wróg złapał się oburącz za ranę i bezgłośnie poruszył ustami. Jego ciało zaraz potem opadło bezwładnie pod nogami Chrisa.

Towarzysz Huzara zorientował się w sytuacji dopiero gdy było już za późno. Podniósł broń do góry i wymierzył w Marine. Nie zdążył jednak umieścić palca na spuście, bo cios Morrisa był szybszy. Poziome zamaszyste cięcie oddzieliło korpus od głowy, która upadła pierwsza upadła na ziemię. Ciało najpierw uderzyło kolanami o ziemię, a potem przewróciło się na bok. Sierżant gestem przywołał oddział do siebie, a w międzyczasie schylił się i wytarł zakrwawiony miecz w mundur wroga.

- To były dwie najskuteczniejsze metody cichego pozbycia się wroga, który nie ma pojęcia o waszej obecności. To tak w ramach szkolenia. - zakomunikował kierując słowa do reszty z pominięciem Chrisa.

September przyjęła naukę bez słowa. Bo i komentować nie było co.
- Nie powiem, całkiem kozacko to panu wyszło - Christopher pokiwał głową z uznaniem. Coraz bardziej zaczynał lubić swojego przełożonego. Schylił się do trupa i przeszukał go. Żołnierz poza bronią nie miał nic przy sobie. Wszystkie rzeczy włączając w to przedmioty osobiste musiał zostawić gdzie indziej. McBride nie był z tego powodu zadowolony, bo zawsze drobne fanty przydawały się na wymianę w bazie po powrocie.
- Musimy ciała albo dobrze ukryć, albo upozorować atak dzikiego zwierzęcia - zasugerował gdy skończył przeszukanie trupa.

***
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline