Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2022, 23:00   #27
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Wydaje mi się, że nie tędy droga. - zaczęła niepewnie AD - Jeśli mamy z nimi walczyć, a sierżant jasno dał nam do zrozumienia, że temat jest oczywisty. To musimy walczyć na własnych warunkach. Przygotujmy niespodzianki dla kolegów z Bauhausu w lesie. Mamy granaty, zróbmy potykacze, mamy ładunki wybuchowe, możemy zrobić większe BUM!. Mamy świetnego snajpera niech zacznie mieszać u nich w obozie. To powinno ich sprowokować. Spróbujmy ich wciągnąć w pułapkę. Ci akolici wątpię by przeszli uczciwe szkolenie z walki w takim środowisku. Tu będziemy mieli nad nimi przewagę. To chyba najlepszy pomysł, jaki mi przychodzi do głowy.

- Snajpera mamy z głowy - skinął głową na zgodę w kierunku Ariel, a potem Chrisa. - Tyle, że odpada nam jedna osoba znająca się na materiałach wybuchowych. A reszta?

- Spokojnie - odezwał się w końcu Christopher, który do tej pory stał w milczeniu, analizując to co sam widział i to co powiedzieli jego kompani. - Nie mamy wątpliwości, że w tej bazie zaszyli się Heretycy. Mają w końcu tego zmutowanego mięśnia do zabijania gołymi pięściami. Poza tym reszta tego towarzystwa nie zachowuje się jak ktoś kto został przeczołgany wojskową musztrą, brak im tego charakterystycznego drygu. Co więcej baza nosi na sobie ślady bycia szturmowanej - Chris wspomniał o widzianych przez siebie wgnieceniach na bramie. - To wygląda jakby Heretycy zaatakowali tą placówkę, przejęli ją i teraz... Udają, że są z Bauhausu? - przekrzywił głowę i skrzyżował ręce przed sobą. - Może to ma być pułapka? Może warto zaszyć się, poczekać i zobaczyć co się wydarzy w najbliższej dobie?

- W praktyce możemy tak zrobić, ale wtedy utrudniamy sobie powrót. Ekstrakcja z pomocą naszej bazy będzie praktycznie niemożliwa, a znalezienie transportu będzie zależało tylko od tego jak potoczy się konflikt między Bauhausem i Mishimą. Im większy chaos tym bardziej na tym korzystamy. Im bardziej sytuacja się będzie stabilizować tym gorzej dla nas. Aby wykonać misję musimy spacyfikować bazę i wezwać transport. Na razie nie jestem przekonany, że jest konieczność porzucenia wytycznych i szukania transportu na własną rękę.

- No to sierżancie… Szkoda czekać aż się ściemni - tym bardziej, że minęłoby pewno parę miesięcy - Skoro nikt z nas się nie zna na montowaniu pułapek trzeba to załatwić metodą siłową. Razyde weźmie na siebie snajper, a my ładujemy z czego mamy do reszty i wciągamy ich za linię drzew… Jeśli sierżant ma lepszy pomysł, to chyba pora się nim z nami podzielić...

- I kto by pomyślał, że z naszego medyka taki berserker - zakpił Morris. - Może źle cię początkowo oceniłem, ale teraz widzę, że masz jaja - dodał zaraz potem już z większą sympatią. - Pułapki muszą być założone w miejscach gdzie wróg będzie na pewno przechodził, a tutaj nie ma żadnej pewności, że w ogóle wystawią nos z obozu. To fakt, że potrzebujemy dobrze ustawionego snajpera i on powinien odwalić największą robotę. On pierwszym strzałem da nam również sygnał do ataku. Jednak nie będziemy stosować taktyki Ciężkiej Piechoty, a zrobimy to po naszemu. Rozstawimy się i w ukryciu poczekamy na ruch wroga. Jeśli przeprowadzą kontratak to odpowiednio na niego zareagujemy, jeśli nie to przejmiemy inicjatywę i systematycznie będziemy likwidować.

- Dla mnie git, znajdę sobie jakieś miejsce, żeby się przykampić - odpowiedział Christopher, próbując sobie przypomnieć czy podczas rekonesansu zauważył jakieś miejsca odpowiednie dla niego.

Medyk czeka na wskazanie wybranej pozycji i zgodnie z wytycznymi przygotowuje się do ataku. Oczekując na sygnał sierżanta, lub pojawienia się wroga w zasięgu.
- Ty - wskazał na snajpera. - Zajmij pozycję od północnej strony obozu. - Ja z twoim bratem ustawimy się po zachodniej stronie bramy, a wy po wschodniej - na koniec słowa skierował do Doe i September. - Jak będziesz gotowy to po prostu zacznij strzelać.

- Tak jest - odparł z zadowoleniem Christopher, który zdawał się cieszyć na zbliżającą akcję. Ruszył w sobie znanym celu.

***

Snajper zajął pozycję na gałęzi kilka metrów od pierwszej linii drzew na północ od bazy. Dużo ryzykował, ale za priorytet wziął efektywność. Od ogrodzenia dzieliło go jakieś dwadzieścia metrów. Jego oczom ukazał się prawie cały teren obozu. Martwą strefą był teren do kilku metrów za północnym murem obronnym i ten przesłonięty przez budynki. Poza Razydą, wśród obsady wyróżniały się dwie postacie. Obie miały również pancerze Huzarów, ale drobne elementy i zdobienia sugerowały, że są wyżsi stopniem. Stali w połowie odległości między klatkami, a głównym budynkiem i rozmawiali ze sobą. W pewnej chwili jeden z nich ruszył w kierunku więźniów i zatrzymał się kilka metrów od nich. Dwóch huzarów otworzyło klatkę i wywlekło jednego z jeńców przed oblicze oficera. Więzień siłą został zmuszony do uklęknięcia, a dowódca położył mu na głowie swoją dłoń. Ciało ofiary spięło się i po paru sekundach zwiotczało, a trzymający go Huzarzy powlekli go do głównego budynku.

Christopher oglądał to niewzruszony przez lunetę swojej broni. Musiał szybko podjąć decyzję co do tego kto będzie jego celem. Najlepszym rozwiązaniem było eliminowanie w pierwszej kolejności kadrę dowodząca bo robiło się przez to największe zamieszanie.
"Chcieli znak do rozpoczęcia akcji to go będą mieli" przeszło mu przez myśl i nacisnął spust, gdy na cel obrał sobie tego typa co coś zrobił z głową zakładnika.

Karabin minimalnie szarpnął, a pocisk trafił w punkt pomiędzy naramiennikiem, a hełmem. Czerwona chmurka pojawiła się w powietrzu. Huzar złapał się za szyję jakby sprawdzał co właściwie mu się stało po czym zwalił się na ziemię. Pozostali patrzyli na niego przez może sekundę, ale głos drugiego z oficerów musiał przywołać ich do porządku. Złapali za broń i zaczęli rozpierzchnąć się po obozie próbując jednocześnie wypatrzyć zagrożenie.

- Entliczek pentliczek... - mruknął pod nosem McBride i płynnym ruchem zmienił cel. Ponownie wybrał osobę dowodzącą. - ...Czerwony stoliczek - nacisnął spust.

Tym razem Christopher miał mniej szczęścia. Pocisk trafił drugiego oficera w napierśnik. Nie był to rykoszet, bo postać zachwiało w biegu do osłony, ale nie zatrzymał go. Zanim jednak stracił cel z oczu, nacisnął spust ponownie. Efekt niestety był podobny. Trafienie w słabsze punkty pancerza ruchomego celu były wyzwaniem nawet dla strzelca wyborowego.

Chris oderwał oko od lunety i zaczął szukać kolejnego celu. Dreszcz przebiegł mu po plecach. Nie wszyscy rzucili się do ucieczki. Razyda patrzyła w jego kierunku.
McBride był pewien, że ta góra mięśni z bronią większą niż snajper Capitolu w łapskach rzuci się prosto w jego kierunku i on sam nie będzie miał żadnego pola do działania, Razyda po prostu zetnie go razem z tym drzewem, na którym siedział.
Stwór jednak najwidoczniej jego nie dostrzegł, bo skierował głowę lekko w prawą stronę. W tym samym kierunku przesunęła się lufa jej Nazgarotha. CKM plunął ogniem, a smugi pocisków poleciały w kierunku drzew. Razyda nie zwalniając spustu ciągnęła systematycznie ogień w lewo. Ewidentnie strzelała na ślepo, ale efekt jej ataku nie był wcale taki nieskuteczny. Wiele pni drzew, a szczególnie te w pierwszych rzędach, po prostu eksplodowało lub zwykłe pękało.
To na którym siedział snajper najpierw zadrżało pod wpływem uderzenia, a potem zatrzeszczało złowieszczo.

Gdy ramię Razydy zatrzymało się była nadzieja, że zagrożenie minęło. Jednak przeciwnik najwyraźniej nie był usatysfakcjonowany demolką jaką właśnie urządził gdyż lufa jego broni zaczęła kierować się w powrotną stronę. Ponowne uderzenie w pień nie pozostawiło żadnych złudzeń. Drzewo zaczęło się przechylać i z każdą sekundą nabierało prędkości.

Dla Chrisa było i dobrze i źle zarazem. Dobrze, bo nie oberwał, źle bo siła grawitacji dążyła by mu spuścić wpierdol. Kiedy drzewo na którym siedział zaczęło się przechylać, McBride czym prędzej przewiesił broń przez plecy, by mieć wolne ręce, reszta to już była wola losu. Upadł z chyba 5 metrów, telemarkiem na obie nogi i wykonał przewrót dla wytrącenia pędu. Zacisnął zęby kiedy poczuł ból w lewej nodze. Szczęśliwie prawa pozostała nie obolała. Na wszelki wypadek odciążając lewą nogę, Chris skitrał się w zarośla, żeby przyjrzeć się swoim obrażeniom, pozostając niewidocznym.

Snajper odetchnął z ulgą gdy po wymacaniu sobie nogi nie wyczuł żadnego złamania. Bolało go, ale szło to olać. Teraz trzeba było znaleźć sobie nową miejscówkę w której mógł się przykampić. Potrzebował czegoś bardziej oddalonego, najlepiej znowu na drzewie, bo to ostatnie mogłoby się skończyć dla niego źle, gdyby nie wysokość, z której później spadł.

***
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline