***
- Ubrać się dam radę sam - stwierdził na Irye taksującą go spojrzeniem i trzymającą w ręce jego piżamę.
- Nie jestem taka pewna - usiadła obok niego na łóżku i podała mu bieliznę. - Nie powinieneś się nadwyrężać. Im więcej będziesz się oszczędzał, tym szybciej wrócimy do seksów - wyciągnęła najważniejszy argument.
- To powinien być mój priorytet - pokiwał głową. - Zaniedbana pójdziesz w tango i wyrwiesz się spod mojej kontroli - popatrzył na nią z troską i iskierkami rozbawienia w oczach.
- Nigdy nie można tego w pełni wykluczyć - pokiwała głową z przerysowaną powagą. - Dobra ręce do góry - powiedziała nagle, rozkładając koszulkę, żeby pomóc mu ją założyć. - Ale przynajmniej mamy okazję dowiedzieć się czy ten nasz związek to nie jest tylko zajebisty seks.
- Jeśli tylko spełnia twoje oczekiwania to nie masz co narzekać. Prawda? - przechylił lekko głowę na bok i wykonał polecenie.
- Nie mam na co narzekać gdy JEST - z naciskiem wypowiedziała ostatnie słowo, drocząc się z nim. Pochyliła się nad nim, nałożyła przez głowę i obciągnęła mu powoli koszulkę w dół, zakrywając jej materiałem opatrunek na boku. I skoro była już tak blisko niego, to skorzystała i pocałowała go czule. - Ale podejrzewam, że dla samego seksu nie chciałoby mi się tyle wysilać - uśmiechnęła się, po czym wsunęła pod kołdrę obok niego.
Charles uśmiechnął się na te słowa i nie skomentował. W odpowiedzi wsunął ramię pod jej głowę i objął Iryę. Popatrzył na nią tajemniczo, ale nadal milczał.
Blondynka przymknęła oczy i wtuliła się w niego. Było jej w tym momencie bardzo przyjemnie.
- Co chcesz powiedzieć? - postanowiła pociągnąć go za język.
- Nic, a nic - uśmiechnął się. - Nie mam nic do dodania.
- No powiedz - zachęcała go dalej.
- Tylko po co? Do tego nie trzeba już nic dodawać - ułożył się wygodniej na poduszce, zamknął oczy, ale po chwili jedno lekko otworzył i patrzył na jej reakcję.
Do tej pory miała przymknięte powieki i teraz je otworzyła, przekręciła lekko głowę, posyłając mu kątem oczu wyczekujące spojrzenie.
- No mów - nie odpuszczała.
- Co ci mam powiedzieć? Przyjmuję twoją deklarację, że to coś więcej niż tylko dobry seks. Z mojej strony to chyba oczywiste.
- Aww jesteś uroczy - odparła na to Irya rozczulonym głosem i pogłaskała go po tym mniej fioletowym policzku. - Potrafisz powiedzieć wszystko, nie mówiąc nic.
- Z dwojga złego lepiej tak niż, nic nie powiedzieć, cały czas kłapiąc jadaczką. Tak też umiem - wyszczerzył zęby.
- Jestem tego boleśnie świadoma - jęknęła w odpowiedzi niczym udręczona dusza wciągnięta do Mrocznej Harmonii. - Dobranoc - dodała już zadowolonym tonem i ułożyła się wygodnie do snu.
***
15 dzień piątego miesiąca
Poranek rozpoczął się podobnie jak poprzedni, Irya wstała, wyszykowała się i przygotowała śniadanie. Jednak tym razem obudziła Charlesa i pomogła mu się ogarnąć na wyjście z domu. Przez cały ten czas mężczyzna był wyraźnie niepocieszony, ale chyba wolał już pójść do lekarza niż wysłuchiwać ciągłego nękania Corday o to. Wizytę zdążyła mu umówić gdy jeszcze spał.
Wyszli z domu dopiero jak Irya upewniła się, że prawnik ma na sobie ochronną koszulkę. Na zewnątrz zmierzch zastąpiła już całkowita noc. Wsiedli do jego auta, z blondynką za kierownicą i ruszyli.
***
Minęli główne wejście do prywatnej kliniki i przejechali na tyły gdzie był parking. Zostawili tam samochód i razem poszli do budynku, bo Irya uznała, że jego niechęć do tego by tu być kazała jej upilnować Charlesa by na pewno trafił do gabinetu, a nie zagubił się gdzieś po drodze, pod jakimś bzdurnym pretekstem, których to miał na pęczki.
Chwilę poczekali na korytarzu, aż w końcu Charles został zaproszony do gabinetu. Wszedł sam choć Iryę korciło by pójść za nim. Trochę czasu minęło nim Morgan wyszedł. W ręku miał receptę z listą leków, które wykupił po drodze w aptece.
- I co, było tak źle? - podsumowała ich wypad Irya, spoglądając na zegarek.
- Nawet sobie nie wyobrażasz - udał oburzenie. - Ale zastrzyk to musisz mi jakoś wynagrodzić - dodał w formie żartu, ale Irya miała wrażenie, że Charles czuje się trochę nieswojo.
- Minę masz jakbyś ten zastrzyk dostał w tyłek - skomentowała go. - Ale fakt, byłeś dzielnym pacjentem to mogę w nagrodę zabrać ciebie na lunch do twojej ulubionej restauracji - zaproponowała.
Charles zerknął na nią badawczo po czym grymas zniknął z jego twarzy.
- Na szczęście nie był w tyłek, a nagrodę łaskawie przyjmuję - powiedział już dużo pogodniej. - Dzięki ci łaskawco - parsknęła.
Dotarli na parking i bez zwlekania ruszyli w dalszą drogę.
***
W restauracji zajęli stolik w dalekim kącie sali.
- Lepiej zamów coś lekkostrawnego - poleciła Irya Charlesowi, zerkając na niego znad menu.
- Tak łatwo oddajesz inicjatywę? A już się nastawiłem na rozpieszczanie - zrobił smutną minę.
- Zrobisz jak zechcesz, ja tylko mogę doradzić, że ze względu na to że jeszcze do siebie dochodzisz to lepiej brać coś co nie będzie ci leżało na wątrobie - stwierdziła pouczającym tonem.