Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2022, 14:42   #115
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
LYN

Odruchowo zaczęła ocierać nadgarstki mechanicznych rąk, gdy niebezpieczeństwo zostało wyeliminowane i łapała oddech po tej szybkiej akcji, patrząc przy tym w dół na dogorywającego Riggiego. Nie lubiła jak ktoś dotykał jej broni i już szlag ją trafiał jak ktoś próbował z niej mierzyć w nią albo... Spojrzała na Lydę.

- Mogłaś wcześniej powiedzieć, że masz zabezpieczenia na gnacie - prychnęła ze złością Lyn do Lydy, gdy ta wyjaśniła że nie było zagrożenia. Ale jej ulżyło. Ważne że choć zrobiło się gorąco to miały już to za sobą i nadal były w jednym kawałku.

Dla Elyndiry to co się tu działo było czymś niecodziennym. Na palcach jednej ręki mogła wyliczyć podobne zdarzenia z własnego życia. Plus pakowała się w takie tematy z własnej woli, głównie kierowana czystą rozrywką. Dla samego zastrzyku adrenaliny, który działał na nią lepiej niż najbardziej wyszukane narkotyki tej galaktyki. Widząc jednak minę swojej swojej towarzyszki, słysząc jej wyjaśnienia, dotarło do niej, że są osoby, dla których takie sytuacje to już codzienność, na którą mogą mieć mały wpływ. Trochę jej się głupio zrobiło, że sama miała takie płytkie podejście do życia.

Lyn czuła, że musi jakoś pocieszyć Rot. A może to chodziło o nią samą? Tak czy inaczej, dlatego właśnie, zanim sięgnęła po klucz z ciała Smoggersa, zbliżyła się do kapitan i bez słowa objęła ją. Była w tym wyraźna troska. I nie zmiażdżyła jej przy tym, bo zdążyła już przywrócić zabezpieczenia do swoich rąk. Lyda będąc związaną nie wiele mogła zrobić. Lecz tak samo szybko jak Lyn ją objęła, równie prędko puściła ją.

Schyliła się, wyciągnęła kartę i klucz do kajdanek.

- Musimy się stąd wynosić - stwierdziła oczywistość hakerka, gdy podeszła Lydę od tyłu i rozpinała ją z wzięzów.

Zasłoniła się ręką gdy po jakimś wybuchu z sufitu poleciał tynk.

***

J5

Mały droid, który powstał na podzespołach bardzo uniwersalnego urządzenia szeroko wykorzystywanego przez Imperium do takich zadań jak przeprowadzania wnikliwych przesłuchań czy pełnienia wart w trudnym terenie, przemierzał wąskie korytarze systemu wentylacji budynku, który niegdyś był skarbnicą tego co najwięcej warte czyli wiedzy, teraz przemieniony został w fabrykę narkotyków, fałszu jaki wciskali sobie do żył ci którzy pragnęli ucieczki od rzeczywistości.

Johnny tempo miał umiarkowane, ze względu na konieczność przecinania się przez kraty stojące jako zabezpieczenia by jakieś szkodniki nie zagnieździły się w kanałach. Wiedzony wiedzą o tym jak wyglądała kiedyś konstrukcja, udał się do pomieszczenia, które potrzebowało bardzo dobrej wentylacji. I nie chodziło tu o same laboratoria, bo akurat o BHP w tym miejscu nikt nie myślał.

Wyłonił się z wentylacji idealnie w serwerowni. Przybrał maskę drona naprawczego, by proste systemy automatycznej obrony nie zaatakowały go i podpiął się do terminalu. Od razu zablokował wejście do pomieszczenia, by nikt nie przeszkadzał mu w pracy, a następnie przeszedł do wprowadzania wirusa do systemów wirusa, który miał sparaliżować działanie budynku.
A później przyszła mu myśl, że Lyn pewnie by chciała się zemścić na Smoggersach za to jak ją potraktowali, więc przy okazji zaczął kopiować dane, by przekazać je odpowiednim służbom na Corelli.

***

LYN

- Musimy najpierw go przesłuchać! - przypomniała kapitan, rozcierając sobie obolałe od kajdanek nadgarstki. W przeciwieństwie do Lyn, jej ból był prawdziwy, a nie fantomowy, czy sztucznie wywołany przez czujniki przeciwdziałania przeciążeniom materiału.
- Zabierzemy go ze sobą - odparła na to hakerka. - Tu nie jest bezpiecznie, a zaraz zrobi się jeszcze gorzej - dodała i choć już szła do drzwi celi to przystanęła na chwilę. Podczas niej na szybko przeanalizowała informacje od J5.

- Ok, Johnny jest w systemie - przekazała od razu dobre nowiny. - Zaraz zacznie się cyrk.

Podobną informację otrzymali Emrei oraz Allcax. Oraz ostrzeżenie, że obejścia Johnnego głównie powodują to, że wszelkie systemy obronne Smoggersów mają po prostu usuniętą linijkę kodu odpowiadającą za wyjątki. Co po prostu oznaczało że będą strzelać do każdego kto im się napatoczy, czy wróg czy sprzymierzeniec. Emrei dostał przy okazji dane o rozstawieniu wszystkich systemów obronnych podpiętych do sieci tutejszego serwera. Mogli więc próbować ominąć zagrożenie.

Kobiety wyszły ze swojej celi i skierowały się do tej w której był typ, przez którego wogóle się tu znalazły.

- Ogarnijmy go tu i nie ma sensu ciągać go z nami, będzie tylko zawadzał - rzuciła Lyda.

- Nic nie powiem jak mnie zstawicie! - krzyknął łamiącym się głosem Horus, uwieszony krat. Widział całe zajście i jeśli miał jakiekolwiek resztki instynktu samozachowawczego to właśnie sobie o nich przypomniał. - Tu nic wam nie powiem! Słyszycie!? Wyciągnijcie mnie! - jego pokiereszowana twarz wyrażała cierpienie i desperację.

- Sama widzisz - burknęła Lyn, w odpowiedzi na sugestię kapitan. Podniosła kajdanki które wcześniej miałą na sobie Lyda i rzuciła je Horusowi. - Załóż je to cie wyciągniemy - postawiła warunek

- Ale tylko coś odwalisz, to będziesz żałował, że Smoggersi nie dokończyli z tobą roboty! - warknęła Rot, celując w Horusa ze swojej broni.

Alex miał spojrzenie spłoszonego zwierzęcia, zagonionego w ślepą uliczkę. Powoli pokiwał głową, co musiało oznaczać, że zgodził się na stawiane przez kobiety warunki. Ostrożnie wziął z podłogi kajdanki i z minął jakby miały go poparzyć, założył je sobie na ręce.
Wtedy Lyn podeszła do drzwi jego celi i przesunęła kartą, otwierając je.

- Masz robić dokładnie to co każemy, jeśli chcesz wyjść z tego żywy - Lydzie nie podobało się, że musiały go ze sobą targać, ale musiała przyznać, rację, że była to jedyna opcja.

- Johnny wzbudza losowe alarmy w budynku, więc powinnyśmy dać radę się wydostać tą samą drogą - nad ręką Lyn pojawił się mały hologram, na którym widoczna była zarejestrowana trasa. Horus patrzył na to jak na objawienie.

- Najpierw rozprawimy się z Marvelem - twardo stanęła na swoim pani kapitan.

- Skoro musimy - westchnęła Lyn, która nawet nie próbowała się temu przeciwstawiać. Praktycznym było by pozbyć się Marvela, by w przyszłości nie miał okazji ugryźć ich w tyłek, kiedy się tego nie będą spodziewały. - Chłopaki - połączyła się bezpośrednio z Emreiem i Edgem. - Jesteśmy już wolne. Mamy ze sobą Horusa. Kierujemy się do Szefa tego pierdolnika. Miło będzie jak się u niego spotkamy. Johnny ustal gdzie jest Marvel.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline