[media]http://www.youtube.com/watch?v=nUbYdjO7tE4[/media]
Hakerka odetchnęła z ulgą widząc, że droid medyczny ma sytuację pod kontrolą. Wraz z Lydą podeszły do niego, opuściła nieśpiesznie karabin, po czym wyciągnęła z kieszeni przedmiot, który znalazła wcześniej.
- Więc dobrze myślałam, że to z ciebie wypadło - odpowiedziała Lyn Emreiowi, gdy ten przedstawił im szybki raport z tego co się wydarzyło. Schowała i skupiła się na celu, ponownie sięgając po broń i mierząc z niej w Pau'Ana.
- I niby dlaczego, po tym jak nas potraktowałeś, miałoby nas obchodzić to co o nas myślisz? - prychnęła Lyn. Wciąż w niej się gotowało. Ktoś inny na ich miejscu skończyłby bardzo marnie, w cierpieniach i upokorzeniu.
Hakerka wiedziona głównie emocjami, ustawiła się w wolnej linii strzału, uniosła karabin i przyłożyła policzek, celując w Marvela.
- Chcesz wiedzieć czemu to wszystko? - syknęła. - Bo byłeś dla nas kurewsko niemiły - wycedziła i nacisnęła spust. Ładunek energii z bliska trafił w pierś Pau'ana, wypalając sporą dziurę, z taką siłą, że aż odrzuciło go w tył.
Lyn opuściła broń, oddychając cieżko. Zrobiła ruch jakby jakby miała ochotę jeszcze kopnąć truchło, ale udało jej się powstrzymać. Ewidentnie cała ta sytuacja z tym co wydarzyło się tu w tak krótkim czasie rozsierdziła Lyn do tego stopnia, że musiała tak odreagować.
- Ale po co go... - Rot była zaskoczona reakcją niebieskowłosej, ale widząc jej minę zamilkła. Zapadła cisza podczas, której ich trójka po prostu stała i trawiła to co się wydarzyło.
- Nasz środek transportu jest uszkodzony - dopiero Emrei po chwili przewał to milczenie, komunikując nowy problem.
Słowa te jakby wyrwały Lyn z transu. Popatrzyła na kompanów bardziej trzeźwym spojrzeniem. Gniew z niej uszedł i wyglądała na wykończoną.
- No tak, nie mogłoby obyć się bez problemów... - mruknęła. - Johnny, wychodzimy, wykasuj nas z monitoringu i wynosimy się - przesłała komunikat do małego droida, myśląc już nieco trzeźwiej.
Rot tymczasem zgarnęła torbę z kosztownościami Marvela, zarzucając ją sobie na ramie i skontaktowała się z Allaxem.
- Ogarnęliśmy temat, gdzie się szlajasz? Spotkajmy się i wynosimy stąd.
Lyn wyszła przodem z pomieszczenia i wskazała Emreiowi Horusa, schowanego za rogiem, teraz wyglądającego zza niego.
- Pomóż mu iść - powiedziała tonem prośby, bo sama czuła się jak pijana po tym wszystkim co się wydarzyło.
Droid mało delikatnie uchwycił przedramię mężczyzny.
- Szukamy Egde'a i wymeldowujemy się z tej miejscówki - oznajmiła Lyda, mając na oku Lyn.