Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2022, 13:11   #264
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Corday wbiła zamyślone spojrzenie w swój kubeczek z herbatą, zastanawiając się nad tym jak wykorzystać radę Kobayashiego, tak by mogła ograniczyć brudzenie sobie rąk.
- Więc przygotuję sobie magazynek podrasowanej amunicji specjalnie dla nich - stwierdziła bardziej do siebie. Uniosła wzrok na rozmówcę. - Brzmi pan jakby likwidacją heretyków zajmował się zawodowo - uśmiechnęła się uprzejmie.
- Moja wiedza w tym zakresie jest teoretyczna - uśmiechnął się tajemniczo.
- Chyba nie tak do końca taka czysto teoretyczna skoro miał pan okazję spotkać heretyków osobiście - wytknęła mu Irya, w przyjaznym tonie. - Czy może wtedy nie osobiście się pan z nimi rozprawiał?
- Nie zajmuję się rozprawianiem z heretykami - pogodny wyraz twarzy nie znikał nawet na moment.
- Niech będzie - w jej tonie można było się doszukać niedowierzania, ale również tego, że odpuszcza dociekanie. - Dziękuję w każdym razie, że dzieli się pan ze mną posiadaną przez siebie wiedzą. Na pewno zrobię z niej nie raz dobry użytek.
- Mam co do tego pewność - posłał jej sympatyczny uśmiech.
Blondynka miała rozbawioną minę po jego komentarzu. Reszta "herbatki" minęła im na zdecydowanie lżejszych tematach.

***

Pożegnała się ze swoimi mishimskimi znajomymi i ruszyła w drogę. Początkowo miała zamiar jechać do pracy, ale po spojrzeniu na telefon, gdzie nie było żadnych śladów próby kontaktowania się z nią przez kogokolwiek z biura, zdecydowała pojechać do domu, bo wypadało sprawdzić jak Moonshine radzi sobie pod jej nieobecność.

Gdy weszła do mieszkania, kot leżący na kanapie wstał i wychylił głowę zza oparcia aby sprawdzić kto właśnie się pojawił. Bliższe oględziny nie wykazywały aktywności zwierzaka. Jakby przespał chwile samotności i dopiero teraz się ożywił.
- Jaki grzeczny z ciebie kotek, Moonshine - pochwaliła sierściucha, podchodząc do niego. Usiadła obok i pogłaskała go.
Kot przymknął oczy i pozwalał się głaskać. Irya miała podejrzenie, że mógłby tak trwać bez końca.
Zaskakująco kojące dla Iryi było przebywanie z kotem. Podniosła go i położyła sobie na kolana i zaczęła głaskać po całym jego czarnym sztucznym ciałku.
- Cybertronik mógłby zbić krocie gdyby zaczął masowo produkować takie zwierzątka jak ty - powiedziała rozbawionym tonem.
Kot przekrzywił lekko głowę i popatrzył na nią inteligentnymi oczami. Wbrew wszelkim nadziejom Iryi nie odezwał się do niej ludzkim głosem.
- Gdybyś tak jeszcze miał funkcję mówienia to przynajmniej nie musiałabym gadać do siebie - poklepała Moonshine'a po łebku w sposób, który spodobałby mu się gdyby był psem, bo w kocim wcieleniu już nie koniecznie.
Moonshine najwidoczniej nie miał z tym najmniejszego problemu i nie zareagował w sposób, który można było określić jako negatywny.
Kobieta nie miała żadnych większych planów na ten dzień, więc postanowiła spędzić trochę czasu z kotem. Sięgnęła po pilot od telewizora i włączyła kanał wiadomości. Rozsiadła się wygodnie, miziała sierściucha i słuchała prezentera mówiącego o wzrostach i spadkach na giełdzie. Aż się chciało zasnąć. Program telewizyjny był odwrotnością terminu “pasjonujący” i Irya sama nie wiedziała kiedy odpłynęła. Gdy gwałtownie się poderwała zerknęła na zegarek stwierdziła, że minęły dwie godziny. Kot “przygnieciony jej dłonią” nadal leżał w tym samym miejscu.
Gdy wyczuł, że blondynka się obudziła, przewrócił się na plecy i popatrzył w jej twarz. Było późno.
Irya przeciągnęła się i ziewnęła. Widząc kota, pomiziała go po brzuchu i powoli wstała z kanapy. Spojrzała na telefon, ale na jego ekranie nie było nowych powiadomień. Leniwym krokiem skierowała się do sypialni. Wzięła prysznic w swojej łazience, a gdy wyszła i ubrała się, zabrała się za pakowanie torby, żeby wymienić noszoną garderobę na świeżą, zanim pojedzie co Charlesa.
Zajrzała jeszcze do swojego schowka z broną i przejrzała najnowsze katalogi i magazyny o broni, które prenumerowała, a gdy znalazła to co chciała to zabrała ze sobą.

Zajęło jej to wszystko w sumie godzinę, a gdy w końcu skierowała swoje kroki do drzwi wejściowych, wysłała wiadomość do Morgana.

Cytat:
Napisał do Charles
Jadę do Ciebie. Coś brać na kolację?
Odpowiedź była krótka, ale wiele mówiąca.
Cytat:
Napisał od Charles
Byle nie Ragout
Corday parsknęła śmiechem po przeczytaniu tego.
Cytat:
Napisał do Charles
Postaram się wymyślić coś co spełnia kryteria lekarza i zarazem nie będzie Ciebie odrzucać. Pamiętaj o lekach
Nie omieszkała na koniec wiadomości wbić mu szpilę. Schowała telefon, zarzuciła sobie torbę na ramię i pogłaskała kota na pożegnanie, zostawiając mu włączony telewizor, żeby się tak całkiem nie nudził kiedy jej nie będzie.
Wrzuciła do bagażnika torbę i wsiadła do samochodu Charlesa. Odpaliła silnik i chwilę zastanawiała się dokąd jechać po jedzenie. Przy okazji przypomniało jej się o czym rozmawiała z Kobayashim i tym samym swojej konkluzji, czyli specjalnej amunicji na Heretyków. Było jedno miejsce gdzie mogła załatwić dwa tematy na raz. Pojechała więc do LCC, gdzie były dobre restauracje i jej ulubiony sklep strzelecki.

Zaczęła od świetnej mishimskiej restauracji gdzie zamówiła jedzenie na wynos. Czas oczekiwania na zamówienie był na tyle długi, że mogła się przejść w międzyczasie do sklepu strzeleckiego.

- Panna Corday - od samego progu przywitał ją sprzedawca. Mark był karkiem o prawie dwóch metra wzrostu, ex wojskowy ale był wciśnięty w garniak by pasować do swojego klienta docelowego, któremu poza jakością sprzedaje się przede wszystkim prestiż. Mężczyzna zaraz uśmiechnął się jak to osoba, która wie, że zaraz klient zostawi u niego sporo pieniędzy. - W czym mogę pomóc?
Blondynka odpowiedziała uprzejmym uśmiechem i bez pośpiechu podeszła do lady. Rozejrzała się po wystawce z bronią za plecami mężczyzny, aż zatrzymała spojrzenie na jego osobie.
- Zainteresowało mnie to - powiedziała i zza pazuchy wyciągnęła ulotkę o specjalistycznej amunicji.
- RIPy - odparł ten w zamyśleniu, biorąc do ręki kartkę.
- Dokładnie - pokiwała głową.
- Zaraz sprawdzę - odparł po chwili i wyszedł na zaplecze.
Oczekując na jego powrót, Irya zaczęła oglądać nowe modele pistoletów wystawione w witrynie. Jeden przykuł uwagę na tyle, by zdecydowała się go kupić dla Charlesa. Był poręcznego rozmiaru dla męskiej dłoni, ale na tyle mały, że pod płaszczem by się nie odznaczał.

- Mamy szczęście. Jedną paczkę próbną dostaliśmy od producenta - sprzedawca był nawet bardziej tym faktem zadowolony niż policjantka. Położył opakowanie amunicji na lądzie a Irya niezwłocznie je podniosła i otworzyła.


- Na żywo wydają się być bardziej... delikatne - skomentowała i zamknęła pudełko. - Wezmę je i tamten pistolet. I paczkę amunicji do niego.

- Ciekawy wybór. Na co polujemy? - zapytał chyba bardziej z ciekawości niż uprzejmości.
- Skusiła mnie opinia o znacznym zminimalizowaniu ryzyka rykoszetu - skłamała Corday, która zdecydowanie bardziej w amunicji typu RIP interesowała skala obrażeń jakie zadawały.
- Faktycznie. Słyszałem dobre opinie o nich od znajomych, którzy zajmują się pacyfikowaniem agresorów na pokładach statków kosmicznych - zgodził się z nią.

Doświadczenie nauczyło Iryę, że o ile Mark potrafił ostro zdzierać na marży, to jednak nigdy nie oferowałby w swoim sklepie czegoś co nie działało. I to już samo w sobie wiele znaczyło. Zapłaciła za wszystko i zadowolona wyszła trzymając w ręku zakupy zapakowane w gustowną torbę z logiem sklepu.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline