***
Zadzwonił jej telefon. Wyświetlacz poinformował o tym, że jest to Collins. Akurat przerwało to jej litanię wytykania błędów merytorycznych w raporcie jednemu z podwładnych.
- Do wieczora ma być poprawione - nakazała posterunkowemu i machnęła ręką by wrócił do swojego biurka. Tego dnia Inspektor była wyjątkowo czepliwa. Odebrała telefon.
- Panna Corday. Mam dla pani informacje o jakie pani prosiła - poinformował oddając jej inicjatywę.
- Wszystkie ? - spytała i spojrzała na swój zegarek. - Mogę być u pana w ciągu godziny.
- To co udało się zdobyć. Zapraszam. - Ostatni wyraz specyficznie zaakcentował jak przedstawiciel handlowy.
Irya dokończyła na szybko to co miała jeszcze rozgrzebane na biurku po czym wyszła z biura, uprzednio informując Lewis, że jedzie ogarnąć informacje na temat heretyków kanibali.
***
- Oto co dla pani mam - podsunął teczkę w jej stronę.
Corday od razu wzięła do ręki papiery i zaczęła je wertować.
- Adres zamieszkania - kontynuował. - Biurowy jest ten sam, ale nie wydaje mi się, że tam przyjmuje klientów. Współpracowników nie ma. No z wyjątkiem jakichś podwykonawców, ale żaden nie współpracuje z nią na wyłączność. Firmy remontowe, sprzątające. Kilka kontaktów, ale tutaj ciężko stwierdzić czy to znajomy czy wolni strzelcy. Rodziny raczej brak. W każdym razie nie taka z jaką utrzymuje kontakt. To by było na tyle - zakończył, ale zdanie zawisło w powietrzu jakby niedopowiedziane.
- Jaki ma schemat dnia? - zapytała, szukając przy okazji zapisu o tym w teczce.
- Nie ma schematu. Są jakieś wyjątki jak kawa na wynos, ale raczej przy okazji, a nie konkretnej godzinie.
Słysząc tą podpowiedź krzywiła się na twarzy z niezadowoleniem.
- A lista rzeczy, które robiła i miejsca, które odwiedzała w trakcie obserwacji? - pytała dalej.
- Spotkania w miejscach publicznych ze znajomymi czy klientami. Po poziomie relacji ciężko stwierdzić. Kilka pokazów nieruchomości, ale tu akurat pewność, że to byli potencjalni klienci - Irya miałą wrażenie, że Collins powtarza po kimś informacje niż, a nie sam był świadkiem wspomnianych sytuacji.
- Mieszka sama? Ma jakąś stałą pomoc domową?
- Sama - potwierdził.
- Zdjęcia osób z którymi się spotkała?
- Są w środku - wskazał teczkę dłonią.
Corday zamknęła teczkę i spojrzała na Collinsa.
- W takim razie to wszystko - wzięła akta pod pachę i odwróciła się, idąc do wyjścia.
- A druga część wynagrodzenia? - usłyszała za plecami.
Corday zatrzymała się, gdy jej o tym przypomniał. Sięgnęła do kieszeni, wyciągnęła czerwony skórzany portfel, a z niego monetę i rzuciła mu ją na biurko.
- Dzięki - dodała jeszcze na koniec i wyszła. Po drodze nie zauważyła śladów bytności Andersona, jego ludzi, ani bałaganu jaki mogli pozostawić agenci za nimi wysłani. Może byli w terenie, a może znudziło się im pracować dla Collinsa i poszli na swoje. Cokolwiek mogło to oznaczać… Teraz Irya i tak miała ciekawsze rzeczy do zrobienia.
Wkrótce znalazła się w swoim samochodzie, rzuciła teczkę na siedzenie pasażera i wyciągnęła telefon. Zadzwoniła do Specjalnych, zgodnie z tym jak się z nimi umawiała.
- Panna Corday. Co się stało? - usłyszała w słuchawce.
- Czas odwiedzić podejrzaną - odpowiedziała. - Mam nadzieję, że nie macie planów na wieczór.
- Już nie mamy - zapewnił Johnson. - Gdzie i kiedy się spotykamy?
- Podam jej adres gdy się zobaczymy. Zapoznacie się bliżej z tym co zebrało się do jej teczki i pojedziemy do niej - wyjaśniła plan działania na wieczór.
- W takim razie proszę podać czas i miejsce spotkania - specjalni nie oponowali.
- Ok, wkrótce wyślę wam wiadomość - odparła i się rozłączyła. Musiała wpierw sprawdzić w dokumentach gdzie dokładnie mieszkała Bonnet.
***
Wróciła na posterunek i stojąc w podziemnym garażu przejrzała na prędce akta szukając informacji o adresie podejrzanej. Po znalezieniu i sprawdzeniu go na nawigacji swojego samochodu ustaliła miejsce zborne dla chłopaków ze Specjalnego. Wysłała im miejsce i czas spotkania. Wybrała wieczór, po swojej zmianie i parking przed stacją paliw. Następnie udała się do biura, po drodze wysyłając upomnienie Charlesowi.
Cytat:
Napisał do Charles Pamiętaj o lekach |
Wypełniwszy swój obowiązek, zasiadła przed biurkiem, po uprzednim przywitaniu się skinieniem głowy z Lewis. Odsunęła stertę akt, robiąc miejsce na tą nową teczkę, z nieoficjalną sprawą. Otworzyła ją i zaczęła studiować, chcąc jak najlepiej się przygotować do konfrontacji z nią.
Teczka niestety zawierała tylko informacje dotyczące Bonnet jako agenta nieruchomości. Z akt wynikało tylko, że była skuteczna. Nie było śladów niezadowolonych klientów czy pozwów o odszkodowanie, co nierzadko zdarzało się w tym zawodzie. Mając świadomość, że była heretykiem Semai, układało się to w logiczny obrazek.
Po przejrzeniu wszystkiego, złożyła materiału na powrót do teczki i zamknęła ją. Wstała i poszła do gabinetu Sinclaira.
- Dziś wieczorem jadę spotkać się z tą Bonnet - oznajmiła mu od progu.
Sinclair zmierzył ją spojrzeniem.
- Ze wsparciem specjalnych? - zapytał z niesmakiem.
Skinęła głową dla potwierdzenia.
- Uprzedzasz, że możesz dzwonić jak coś się spieprzy? - poprawił się na fotelu.
Inspektor zaśmiała się.
- po prostu informuje w sprawie, o której prosił pan żebym informowała o jej rozwoju - uśmiechnęła się. - I nie, nie potrzebuję więcej wsparcia. Trójka to już i tak tłum.
- Poradzisz sobie - zabrzmiało niemal jak pocieszenie. A może jak życzenie. Corday nie była do końca pewna.
- Wiem - uśmiechnęła się. - Zbieram się z biura. Będę jutro - oznajmiła mu.
Sinclair w odpowiedzi tylko coś chrząknął i uznał temat za zakończony.