Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2022, 19:18   #88
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Chris został w pozycji najbardziej wysuniętej na północ. Zasięg jego broni na to pozwalał. Ustawił się w pozycji stojącej. Lewą dłonią złapał za przedramię prawej ręki, a karabin oparł w zgięciu lewego łokcia. Wymierzył do jednego z samurajów stojących w linii drzew i zaczął naciskać spust.

Kilka sekund później na ziemię osunęło się dwóch samurajów. Pierwszy oberwał w splot, a twarz drugiego została zmasakrowana trzema pociskami. Po oddaniu strzałów, McBride schował się za drzewem, by nie dać nikomu szansy odgryźć się za szybką śmierć dwójki mishimców.

Morris stanął nieco z tyłu za Shanią czekając na strzał snajpera i swoje oddał zaraz po nim.
Patrząc Mishimskimi kategoriami, kolejny przeciwnik odszedł do świata duchów gdy jego głowa pękła jak dojrzały melon. Sierżant zmienił cel, ale tego udało mu się tylko zranić w brzuch. Dowódca zaraz potem wycofał się w gęstwinę.

Shania puściła serię do najbliższego przeciwnika i również zaliczyła headshota. Samuraj upadł odsłaniając kolegę, którego przysłaniał. Ten zaskoczony zerknął na osuwającego się towarzysza i podniósł wzrok w kierunku zarośli.

Shania zaczęła ostrożnie wycofywać się, ale Samuraj podniósł broń do twarzy i puścił w jej kierunku serię. Nie towarzyszył temu żaden ostrzegawczy okrzyk. Miała nadzieję, że nie została rozpoznana.
Poczuła jak pocisk uderza o pancerz na prawej nodze, ale reszta seriii poszatkowała tylko pobliską roślinność.

September po strzale wycofała się znikając w krzakach. Żal jej było tylko jednego trafienia, ale nie było potrzeby ryzykować.

John puścił serię z broni bocznej. Przyzwyczajony do odrzutu M606 miał wrażenie, że wcale nie posłał w przeciwnika żadnych pocisków. Tak samo nie zauważył efektu swojego ataku gdyż naboje zrykoszetowały od samrajskiego pancerza.

John zaklął z cicha, chyba musiał się przejść na strzelnicę z czymś lekkim w dłoni. Może tracił wyczucie. W porównaniu z odrzutem tego, co zwykle używał, to odrzut Punishera był niezauważalna a nadal kompensował. To musiało jednak poczekać, teraz była pora rozmyć się w gąszczu. Na tym znał się akurat doskonale.

Anna skrzywiła się ustawiając do strzału. Zapiekła ją rana na piersi. Przez chwilę zastanawiała się czy iść w ilość czy jakość i finalnie postanowiła oddać trzy strzały w trybie semi-auto.

Pierwszy pocisk trafił przeciwnika w bark, drugi minął minimalnie jego głowę, ale trzeci trafił w sam jej środek. Rana wylotowa plunęła chmurką krwi, a Mishimiec zginął zanim uderzył o ziemię.

Purna była zadowolona z efektu jaki przyniósł jej ostrzał. Nie uśmiechnęła się od czasu jak sama dała się głupio ostrzelać i ten mały sukces nie miał szans tego zmienić. Nie mniej jednak kobieta odczuła pewną satysfakcję, że prawidłowo wykonała powierzone jej zadanie.
Aby nie zawalić w połowie roboty, zgodnie z wcześniej wydanymi przez dowodzącego sierżanta rozkazami, Anna czym prędzej wycofała się na tyły - oczywiście pozostając pod odpowiednią osłoną, tak aby żołnierze mishimy jej nie dostrzegli.

***

Chris został za drzewem i obserwował rozwój wydarzeń. Ich atak został zauważony przez Bractwo, które ruszyło do kontrataku. Mistyk pluł ze swojego Punishera krocząc równo z piechotą, a Inkwizytor rzucił się do szarży prosto na wroga ukrytego w linii drzew. Pozostali Marines wycofali się, a zgodnie ze słowami Morrisa mieli od razu ruszać dalej. Snajper musiał zdecydować czy zostaje na pozycji czy rusza za oddziałem.
McBride lekko wychylił się, żeby spojrzeć przez lunetę na sytuację na polu walki, czy jego asysta nie będzie konieczna dla zwiększenia szans na przeżycie Braciszkom.
Bractwo miało w tym momencie wystarczająca przewagę liczebną, aby udało im się wydostać z niedogodnej pozycji taktycznej.

Christopher uznał, że może sobie zamarudzić tu jeszcze krótką chwilę. Choć nie było łatwo, cel był dobrze osłonięty, to zawsze dla strzelca wyborowego jest to jakaś forma sprawdzenia się. Obrał więc za cel mishimca, stojącego najdalej od pozycji Bractwa, uznając, że on może stanowić największy problem. Oddał cztery strzały i czym prędzej zawinął się ze swojej miejscówki, kierując się do punktu zbornego.
Wróg pod osłoną oberwał trzy razy w pierś. Jeden pocisk rykoszetujący od naramiennika nie miał znaczenia. Snajper wiedział, że samuraj, jeśli nie był na usługach Legionu, jest martwy. Ostatni z przeciwników, widząc co się dzieje, zniknął w gęstwinie.
Bractwo było mocno zdezorientowane stając przy zwłokach i lustrując zarośla gdzie musiał kryć się napastnik. Jednak najwyraźniej niczego nie dostrzegli.

***

Wszyscy z wyjątkiem Chrisa zebrali się w wyznaczonym punkcie. Ariel zdecydowała się na osłanianie flanki i nie brała aktywnego udziału w ataku na Mishimę. Jeśli ktokolwiek zwrócił na to uwagę to nikt tego nie komentował.
- Gdzie McBride? Oberwał? - zapytał Morris odnosząc się do odgłosu wystrzałów i brakującego członka oddziału.
- Nawet nie wiedzieli co ich trafiło, sierżancie. Strzelili na oślep, musiał by mieć pecha by oberwać. - odparła September.
- Byłam najbliżej niego, podczas ostrzału był cały - zameldowała Purna, pomijając fakt że nie upilnowała czy wycofuje się on razem ze wszystkimi... Owszem, nie ona dowodziła oddziałem i nie musiała już wszystkich pilnować. Nie musiała, ale jak najbardziej mogłaby.
Z niepokojem wyglądała Chrisa w gęstwinie drzew.
- Z naszych chyba nikt nie oberwał, za dużo zamieszania, ale trzeba się zbierać i sprawdzić porządnie co tu się dzieje.- Rzucił Sliver cicho. W międzyczasie przysłuchiwał się strzelaninie, która wcale nie była za specjalnie daleko.
- Damy mu chwilę. Morris popatrzył w tym samym kierunku co Purna.

Nie musieli długo czekać . McBride kilkadziesiąt sekund później wyłonił się z zarośli.
- Widział was ktoś? - sierżant powiódł spojrzeniem po twarzach członków oddziału.

- Nie musieliście czekać, przecież znalazłbym was - odezwał się McBride, widząc miny swoich towarzyszy broni. - Mnie pewnie nie widzieli, obie strony mocno zaskoczone naszą interwencją. Jeden z mishimców uciekł.

- Dobra robota. - Morris pokiwał głową z uznaniem. - Idziemy dalej.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline