Lorinor poza wizerunkiem dretcha kojarzył jeszcze dwa inne...
Quasity. Jeśli nie kończyły rozszarpane lub nie stawały się pokarmem potężniejszych demonów, to pełniły rolę ich szpiegów i posłańców. Często służyły demonologom, czarnoksiężnikom i innym obdarzonym złą wolą użytkownikom Sztuki jako chowańce. Co nawet preferowały od ponurego żywota w Otchłani. Poprzez dyskretne rady, podszepty i sugestie stopniowo uzyskiwały kontrolę nad działaniami swych śmiertelnych "panów", czyniąc z nich zaledwie nędzne narzędzie demonicznych władców.
Demony cienia. Nieraz błędnie utożsamiane z nieumarłymi pozbawionymi cielesnej powłoki. Potrafiły stapiać się z cieniami żywych istot i w ten sposób je śledzić w niezauważony sposób, wyczekując odpowiedniego momentu na śmiertelne uderzenie. Ponoć handlowały umysłami i duszami śmiertelników zaklętymi w klejnotach. Zawsze poszukiwały pechowca, którego mogłyby w ten sposób uwięzić, a zanim to robiły, żywiły się jego strachem i wątpliwościami. W zamian za zniewolonych nieszczęśników kupowały czystą esencję złej magii, z której w jakiś tajemniczy sposób tworzyły swoich pobratymców. Inna teoria głosiła, że każdy z tych demonów był tylko esencją potężniejszego demonicznego bytu, który z jakichś powodów nie mógł powrócić do swej prawdziwej formy po zniszczeniu jego ciała.
A pozostałe? Niewiele mówiły Lorinorowi, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Może gdyby spędził tu więcej czasu...
Staliście z kamykami ukształtowanymi w demoniczne ślepia, zastanawiając się, którą płaskorzeźbę wybrać jako pierwszą, jeśli w ogóle.