29-05-2005, 13:00 | #1 |
Reputacja: 1 | LUZ SOLINA / ZBUNTOWANY DIABEŁ - nowa forumowa telenowela Witajcie, wszyscy którzy tu wchodzicie Oto jest pierwszy odcinek Nowej Forumowej Telenoweli. Tutaj na arenie śmiechu będziemy mogli się "pozrzucać z siebie po całości" i to bez żalu Reguły są proste: - żadnych chamstw (wulgaryzmów ani wyzwisk) - z dowcipem - jeśli sobie wbijamy szpile, to nie po oczach - jeśli uda nam się zachować ciągłość fabularną, może wyjdzie z tego coś ciekawego...? Odcinek 1: - Millagros Forumos bynajmniej nie Nadwisłos Był piękny dzień. Sfochowany Diavolo del Banditos Pomidores myślał akurat co tu wymyślić, żeby zrobić na przekór swojemu ukochanemu Luz Solinowi. Sanchez-Ivanes Templarius postanowił por favor i nieświadomie wyręczyć go w tym ciężkim dziele. Poszedł do sklepu i kupił kilogram nakrętek. Zaopatrzył się również w kartkę Wigilijną. Napisawszy na niej adkewatne życznia postanowił wysłać je pocztą pantoflową do Luz Solina. Gdy wreszcie upragniony prezent jak przez głuchy telefon dotarł do adresata (zmieniając tym samym swój stan skupienia i barwę na różowo kolczykowy) południowe słońce stawało w zenicie... Niemiłosierny żar wszystkim dawał się we znaki, szczególnie jednak cierpiały Bogu-ducha winne mrówki... Luz Solina właśnie rozpakowywał prezent, gdy jego wzrok przykuła życzeniowa kartka... - Herr Gott! - Wykrzyknął zbulwersowany. - Das ist kartka na Wielkanoc... Das Łotr nie pamiętał o imieninach meine kleine pieseczka! Już ja mu dam! W międzyczasie Diavolo del Banditos Pomidores wpadł na genialny niemal pomysł. Prawdę powiedziawszy wpadł na herbatę do pobliskiego sklepu z pościelą puchową, ale tam doznał illuminacji. Może przecież zadzwonić do Luz Solina i powiedzieć mu, że nie przyjdzie do niego na herbatę... Taak, to była straszna zemsta... Jego myśli ganły jak huragan... A może nawet nie zadzwonię...? Złowieszczy uśmiech przćmiła, jednak, następna myśl... Ale czy wtedy pamiętał będzie, że miałem przyjść...? Ostatecznie dochoodząc wprawnymi dłońmi do konkluzji w postaci słuchawki aparatu, wykręcił numer... Tymczasem mrówki znów cierpiały, gdyż niebaczny Sanchez-Ivanez Templarius, nerwowo oczekujący na wieści od Luz Solina, usiadł w mrowisku... Niepodziewanie ktoś poklepał go po ramieniu. To był Luz Solina we własnej osobie. Sanchez-Ivanez Templarius rozpromienił się. Naraz jednak jego oblicze wykrzywił wyraz wstrząsającego bólu... Luz Solina dał mu po łapach... Chwilę potem złożony niemocą Sanchez-Ivanez Templarius leżał obok złorzeczących mrówek. Kiedy Luz Solina dawał Sanchezowi-Ivanezowi jego telefon zadzwonił. Rześkie nuty najnowszego soundtracku z "Anime Paloma" popłynęły ku jego uszom jak kojące krople deszczu w rozhukany ogień. - Ćśezc ot aj Oloviad - odezwał się głos w aparacie. - Taak? - wyraził swe zaskoczenie Luz Solina. - Ein ędjyzrp an ętabreh śizd - dokończył głos starannie wystudiowanym tonem, wypranym z emocji. - A żebyś z piekła nie wyjżał Diavolo! - odkrzyknął dostając niemal ataku apopleksji Luz Solina. Cisnął apartem w mrowisko. Zrozpaczone mrówki rzuciły się na niego, zapominając o legitymacji członkowskiej Ligi Ochrony Przyrody, którą Luz Solina trzymał w tylnej kieszeni spodni. Usatysfakcjonowany Diavolo vel Banditos Pomidores roześmiał się szatańsko. Kiedy był niemal skończył, odkrył, że nie może przestać. Czyżby to ta zielona herbatka? Diavolo dobrze jednak wiedział, że to nie był powód jego śmiechu. Śmiał się, bo nie mógł przestać... Był to odcinek 1 Nowej Forumowej Telenoweli "Luz Solina / Zbuntowany Diabeł". Spoiler nastęnego odcinka: - Pogryziony przez mrówki Luz Solina idzie do szpitala, a Sanchez-Ivanez Templarius ze złamaną dumą zasiada na ławce w parku. Diavolo vel Banditos Pomidores przez pomyłkę ląduje w fabryce przecierów. |
29-05-2005, 17:39 | #2 |
Reputacja: 1 | Ćśezc ot aj Oloviad ... mam nadzieje ze wszystkie osoby i miejsca są przypadkowe bo zastanawiam się czy to autoryzować :P
__________________ eMIEJoteSCe eNA PeODePyIeS old desingn(tm)'s man |
03-07-2005, 14:13 | #3 |
Reputacja: 1 | Odcinek 2: Durex lex sed lex Kiedy Luz Solina obudził się, ujrzał wokół siebie zatroskane twarze personelu szpitalnego. Wszyscy byli ubrani w podejrzanie białe kitle, a w kieszeniach chowali przydługie rękawy swoich kostiumów. Luz Solina rozejrzał się wokół. Nikt inny nie trafił tu razem z nim. Wreszcie miał chwilę dla siebie, chwilę ciszy i spokoju. Nagle poczuł jak coś chrobota pod łóżkiem. Po chwili i dość niespodziewanie wyskoczył spod niego AuZERUS. Członek fanatycznego odłamu LOP. Luz Solina wiedział, że z nim nie ma żartów. To za jego przyczyną w powietrze wyleciała elektrownia w Czernobylu. Fanatycy z LOP uznali, że powoduje ona zbyt wiele zanieczyszczeń, więc posłali notę ostrzegawczą w której poprosili władze ówczesnego o przeniesienie elektrowni na Księżyc. Kiedy władze odmówiły, Fanatycy LOP przystąpili do dzieła... AuZERUS omiótł groźnym spojrzeniem wszystkich wokoło i wyprostował się do swego pełnego wzrostu imponujących 4 stóp i 1 cala. Bez słowa włożył rękę w nogawkę swoich obszernych spodni i wyciągnął rozporkiem zmiętą kartkę. Z chytrym spojrzeniem wręczył ją Luz Solinie, drugą ręką podsuwając mu pokwitowanie do podpisania. Nie wiedzieć skąd w usta Luz Soliny trafił długopis... Po kilku krótkich, jak trzask z bicza, chwilach AuZERUS w dwóch płynnych ruchach podkradł się do okna. Schowawszy wyśmotrotaną kartkę drugą kieszenią do sobie tylko znanej skrytki zniknął za oknem. O jego minionej obecności świadczył już tylko monotonny okrzyk, poddający się zgodnie z prawem Dopplera pozornej zmianie częstotliwości... W międzyczasie Diavolo del Banditos Pomidores zdołał wybrnąć spod sterty czegoś miękkiego, chłodnego i nieprzyjemnie mokrego. Jego wyostrzone zmysły podpowiedziały mu, że miało to coś wspólnego z warzywnikiem. „Karramba!” zaklął w myśli. Strzepnął z ciemnego płaszcza resztki warzyw. „A nich to gęś poSoli...” przebiegło mu przez myśl. Zapłonął gniewem, jakiś imbecyl pomylił go ze zwykłym pomidorem... Jego Księcia Mroku i Pana Na Dzielnicy, Władcę Pękających Płytek Chodnikowych i Ognie Piekielnie Palącego Zgagą w Gardle... Ogień rozjaśnił mrok pomieszczenia, więc Diavolo zmrużył oczy, nigdy nie wiedział, dlaczego Władca Mroku musi świecić... Jego oczom ukazał się napis na maszynie: „Automatyczna skrobarka do ogórków wersja poszerzona o implementację przecierownicy z elektrycznym napędem mięśniowym”. Diavolo del Banditos Pomidores postanowił znaleźć wyjście z sytuacji... Jego myśli gnały jak obłąkane króliki po polu minowym. Niektóre osiągały nawet prędkość szybszą niż ich własne myśli, stąd pojawiały się zazwyczaj w takich sytuacjach absurdy czaso-przestrzenne. Bez wątpienia tak jedynie dało się wyjaśnić fakt, że wciąż niezauważonym pozostał jarzący się czerwonym światłem napis: „WYJŚCIE EWAKUACYJNE” nad pobliskimi drzwiami... „Wiem, zadzwonię do kwatery i zamówię taksówkę wraz z oddziałem szturmowych impów” pomyślał jeden z królików, wpadając na minę. Banditos wyciągnął rękę, po pobliskiego ogórka. - Yzrt enocórwdo iktąiweizd – wypowiedział numer, przyłożywszy owoc do ucha. Szczególne właściwości tego owocu poznało już wiele kobiet, a jego właściwiści czyniły zeń wprost idealne narzędzie do łechtania próżności niewiast. Słódzy Diavolo stosowali go przeważnie pod zawoalowaną postacią maseczki... - Tu kwatera Komandosów-Taksówkarzy, wszyscy gramy w pokera rozbieranego, więc nikt nie może podejść do telefonu... Diavolo był pod wrażeniem. „Moje impy!” pomyślał siadając z dumą na taśmie produkcyjnej i opierając się na dźwigni z napisem START. Zmordowany Luz Solina postanowił przeczytać jednak kartkę od AuZEROUSA. Po raz pierwszy czuł wdzięczność, za swoją niemoc, gdyż wiedział, że gdyby mógł, to by się załamał, pociął i zanurkował w toalecie. Kartka była krótką i treściwą informacją o pozwie złożonym przez Fanatyków LOP do sądu Fanatyków LOP w imieniu poszkodowanych mrówek. Oskarżali oni Luz Solinę o drażnienie mrówek, prowokowanie ich i narażanie na cierpienia moralne z powodu pogryzienia go... Żądania mrówek w ramach zadośćuczynienia były następujące: bezpośrednie łącze z jego lodówką o przepustowości 637 kilomrówek na sekundę, kostka mydła, oraz zestaw miniłopatek dla całej rodziny oraz rolkę papieru toaletowego, bo papier wie, jak się rozwijać... AuZERUS tymczasem szybował swobodnie w dół, bacząc uważnie, by nie złamać żadnego z praw fizyki i zgodnie z zaleceniami Newtona sprężyście zderzyć się z Ziemią. Właśnie mijał drugie piętro, gdy zaniepokoiła go inna myśl... Czy aby przypadkiem nie stworzono przepisów ruchu powietrznego? Myśl owa uderzyła (zasadniczo to on wpadł na tą myśl swoim ramieniem) podczas kolizji z podrywającym się do lotu gołębiem... Przecież ptaki się nie zderzają... Muszą zatem panować tu w powietrzu jakieś reguły... Kiedy już zgodnie z zasadą inercji zakończył swój ruch plackiem na powierzchni chodnika, za swoimi plecami usłyszał czyjś głos. - Dzień dobry obywatelu... A pozwolenie na skakanie bez spadochronu jest? Po drodze potrąciliście pieszą Cukrówkę Turecką, więc chciałbym zobaczyć wasze dokumenciki. Ponadto, obywatelu, nie zauważyliście znaku zakazu parkowana na chodniku, więc musicie zapłacić mandacik... W międzyczasie Diavolo – który pomysłowo postanowił wykorzystać (w sumie nie postanowił, ale nie wypada pisać inaczej o kimś kto w nazwisku ma tak dużo liter) taśmę przetwórczą jako bieżnię – zdecydował się raz jeszcze zawezwać pomocy swoich zastępów. Chwycił za kolejnego niedoszłego korniszona i wrzasnął. - Blub-kerógo, mawyzw Ęic!! – Cisnął nim z całej siły o ścianę. W chmurze zielonego dymu Diavolo vel Banditos Pomidores ujrzał zielonego dżina o kobiecych rysach. Wiedział, że przestwiciele tej rasy dzielą się na kobiety i mężczyzn, meżczyźni to dzini, a kobiety nazywało się...? Nie był pewnien, ale musiał zaryzykować, jak Jin to facet to kobieta musi być... – Meławzew Ęic ut anżętop Okwócwołaj abyś ałinłeps ejom einezcyż!! – powiedział z trudem łapiąc oddech... „Chcę do domu” pomyślał ostatkiem sił... I zniknął. EPILOG: Diavolo odkrył w swojej lodówce rachunek Jałowcówki za nadgodziny więc postawił sobie na czole dzbanek z kfiatkami, AuZERUS zapisał się na kurs latania, a Luz Solina najął sobie pomocnika, aby w przyszłości robił mielone z akwizytorów wrogich korporacji. Sanchez-Ivanez Templarius dalej siedzi na ławce, a wróbelek ćwirek... Przeleciał daleko obok. Spoiler następnego odcinka: mega-spoiler - nie powiem :P |
21-07-2005, 17:20 | #4 |
Reputacja: 1 | szary kaptOOrek z lasu sherwood zastanowił sie chwile ... kto mi schował kałamaż ? czy to był szatanski spisek Diavolo vel Banditos Pomidores ? czy tylko kolejny ban ze strony Luz Solina ? Tam do diabła - zawołał... zdruzgotany szary kaptOOrek...I nic, Diavolo vel Banditos Pomidores nie pojawił sie na wezwanie... A nich to gęś poSoli !!!! - tez nic... totalna ignorancja na wciskanie F1 ...
__________________ eMIEJoteSCe eNA PeODePyIeS old desingn(tm)'s man |