|
Archiwum rekrutacji Wszelkie rekrutacje, które zostały zakończone. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
16-02-2009, 21:23 | #71 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Coś mi się zdaje, że sesja zdechła, zanim w ogóle zaczęła żyć ;/. A tak się przyłożyłem do postaci <zalamka>... |
16-02-2009, 21:25 | #72 |
Reputacja: 1 | Nie ma tego złego Carnalu. Masz postać na następną rekrutę... |
16-02-2009, 22:35 | #73 |
Reputacja: 1 | A ja polecam optymizm. Warsztaty Warhammera się nie ruszają od gdzieś miesiąca a ja dalej jestem przekonany, że będą żyć. Będzie dobrze. Zresztą mistrz gry stwierdził, że sesja raczej zacznie się na początku tego tygodnia. Dziś jest 1 dzień tygodnia, a zastrzegł sobie prawo do nie wyrobienia się. W najgorszym wypadku masz gotową kartę do innej rekrutacji. |
17-02-2009, 16:02 | #74 |
Reputacja: 1 | Spokojnie jestem w trakcie pisania pierwszego posta i niespodzianki dla was. Trochę cierpliwości nie opuszczam sesji tak łatwo
__________________ you will never walk alone |
20-02-2009, 18:13 | #75 |
Reputacja: 1 | Dobra. Napisz przynajmniej kto się dostał |
22-02-2009, 11:39 | #76 |
Reputacja: 1 | Strażnik bramy Blaus Heiraten ziewnął szeroko i otarł zmęczone oczy. Już pół nocy stał przy Wschodniej Bramie wjazdowej do Middenheim. Słońce powoli wychylało się z horyzontu, który wydawał się być bardziej pusty niż zwykle. Zniszczona ziemia dookoła Fauschlagu w pomarańczowych promieniach wschodzącej tarczy słonecznej sprawiał wrażenia pustkowia prosto z bardyckich opowiadań o Domenie Chaosu. Blaus wzdrygnął się. Bardziej z zimna niż ze strachu. Szron, towarzyszący ziemi w ten poranek udzielił się także jego strojowi. Jego wzrok robił się coraz bardziej rozmyty. Widział już tylko mrugające wielokolorowe promyki światła które spadały na pogorzelisko, którym kiedyś były żyzne pola Middenlandu. Oparł cały ciężar ciała na halabardzie i opuścił głowę na piersi. Jego myśli zawędrowały do świata Morra. Przypomniały mu się wydarzenia ostatnich tygodni. Atak Pana Końca Czasu uderzył w Miasto Białego Wilka z całą jego furią. Na szczęście jako strażnik nie został wysłany na mury by bronić umocnień. Jego zadaniem było tylko i wyłącznie pilnowanie bezpieczeństwa w mieście. Nie tak jak teraz. Nawet gdyby większość obrońców zginęła albo po prostu wyrżnięta, rezerwy były odpowiednio wysokie by jego poświęcenie nie było potrzebne. Wydawało mu się, że tylko jakieś fatum może spowodować jego śmierć. Prawie tak się stało. Było to w czasie jednej z tych cichych i spokojnych nocy, kiedy zarówno oblegający i oblężeni mieli chwilę wytchnienia pomiędzy kolejnymi dniami walk. Archeon sprawiał, że takich przerw było coraz mniej i były coraz rzadsze, dlatego ludność Middenheim chciała wykorzystać te godziny czy minuty by odnowić pozostałe im siły. Wtedy wydawało się, że jeżeli pomoc nie przybędzie szybko to miasto upadnie. Tej nocy księżyc świecił niezwykle jasno, rzucając bladosrebrną poświatę na uliczki dzielnicy Ostwald. Powoli zbliżała się pora kiedy księżyc osiąga najwyższy poziom na gwiaździstym nieboskłonie. W oddali rozległ się ryk jakiegoś zwierzoludzia, do którego szybko dołączyły kolejne tworząc atmosferę demonicznego koncertu. - Wyją gorzej niż wilki w lesie Drakwald no nie? – zapytał towarzysz Blausa, Hans. Z urodzenia chłop mieszkający w młodości w okolicy ciemnego lasu. – Eh szkoda, że nie zaciągnąłem się do wojska. Ucięło by się łby kilku tym mutantom, co nie Blaus? - Nie jestem zainteresowany – odparł niechętnie doświadczony strażnik i uniósł wyżej lampę. Zdawało mu się, że coś usłyszał w pobliżu Collegium Theologica. Skinął głową na młokosa i ruszył w boczną uliczkę. Hans przyciszył głos, jednak nadal próbował prowadzić dialog: - No daj spokój. To są podłe mutanty Chaosu, odszczepieńcy. Ich jedynym przeznaczeniem jest ostrze miecza albo płomień Inkwizycji. Gdybym spotkał tutaj jakiegoś to bym go chyba… - skrzypnięcie metalu i cichy odgłos uderzenia o kamienną posadzkę przerwał jego wypowiedź. Blaus uniósł rękę do góry, żeby uciszyć swojego towarzysza i wyciągnął miecz. Stanął na rogu budynku i wychylił głowę. Ujrzał dwie przygarbione postacie, pochylające się nad otwartym włazem ściekowym. Obie było odziane w ciemne kaptury i szeptały coś do siebie z przejęciem. - Chyba natrafiliśmy na przemytników – szepnął cicho weteran w zawodzie strażnika, do swojego towarzysza. - No to na co czekamy? – odparł tamten i także wyciągnął miecz. Heiraten miał przeczucie, że nie powinni byli tam teraz tak wyskoczyć. Nie po raz pierwszy jego nos podpowiadał mu co powinien zrobić i nigdy się jeszcze nie pomylił. Jednak Hans był młody i najpierw działał dopiero potem myślał nad konsekwencjami. Zanim Blaus powiedział chociaż słowo, wyszedł za róg i nakazał zatrzymać się w imieniu kapitana straży Ulricha Schutzmanna. Zanim strażnik przeklął głupotę swojego młodego towarzysza, ten leżał już jak długi na ziemi z dwiema małymi strzałkami wbitymi w jego gardło. Oczy Heiratena rozwarły się szeroko widząc precyzję tego ataku i jego morderczy skutek. Słysząc pośpieszne kroki przeciwników nie zastanawiał się długo nad tym co należy zrobić. Odwrócił się na pięcie i ruszył z powrotem. Usłyszał jakiś pisk, a potem uderzenie o ścianę przy jego głowie. Adrenalina buzująca w jego organizmie zwiększyła jego sprawność ruchową i szybkość. Mimo tego, że poślizgnął się, wbiegając na główną ulicę to udało mu się nie wywrócić i pognał przed siebie z niespotykaną u niego wcześniej szybkością. Nikomu nie powiedział co tak naprawdę się stało, nawet kapitanowi. Według oficjalnej informacji Hans został zabity przez przemytników, kiedy odłączył się od swojego towarzysza, a jego ciało zostało ukryte przez strażą. Z półsnu obudziło Blausa parsknięcie konia tuż na jego uchem. Słonce już dawno wyłoniło się z nad widnokręgu, a on musiał najwyraźniej zasnąć. Przed nim znajdowała się spora karawana uchodźców. W jego stronę pochylał się żołnierz w skórzanym kaftanie i półtoraku przy pasie. - Znowu przysnąłeś, stary wyjadaczu. – powiedziała postać. Początkowo jej nie poznał. Pewnie z powodu, że stał pod słońce i dawno go nie widział, ale tego głębokiego głosu nie sposób było zapomnieć. Głosu jego młodszego brata… Tego samego dnia wieczorem, Blaus siedział w biurze kupca, do którego należał jeden z magazynów przeznaczony na miejsca dla uchodźców. Obok niego siedział jego młody brat i opowiadał wydarzenia ostatnich lat. Gerhard, bo tak miał na imię, był najemnikiem. Można powiedzieć, że został czarną owcą rodziny, w której od pokoleń męscy przedstawiciele wkraczają w szeregi straży miejskiej Middenheim. Blaus tak nie uważał i przekonał się o tym słysząc jakie przygody przeżył jego braciszek. Odkorkował kolejną butelkę averlandzkiego burbonu* i nalał do obu stojących szklanic. Gerhard przerwał opowiadania i wypił całą porcję trunku „na wikinga”. W tym czasie jego brat przyglądał się jak strażnicy chodzą pomiędzy uchodźcami wypytując się ich o dane osobowe, albo podobne rodzaje informacji. Najemnik zauważył zainteresowanie jego byłymi towarzyszami niedoli i powiedział: - Nawet nie zgadniesz co za niesamowici ludzie i nie tylko mi towarzyszyli. Już po bitwie o tamto miasto o którym ci opowiadałem, kapitan straży i przełożony przeor postanowili przybyć tutaj do Middenheimu. Postanowiłem z moim oddziałem ich wesprzeć, w końcu im większa grupa tym większe szanse na przeżycie, nie? Ale wracając do tematu. Mniej więcej tydzień po wyruszeniu wpadliśmy w zasadzkę sporego stada zwierzoludzi. Moich wojowników było za mało, żeby dać zdecydowany opór, nawet z masą nie wyćwiczonych w walce mieszczuchów. Okazało się jednak, że wśród nich znajduje się wielu zaprawionych w bojach ludzi. Razem z ich pomocą udało nam się odeprzeć atak i wybić te cholerne mutanty do nogi. – opowiedział spokojnie, jak wprawiony bard, opowieść i zaczął się rozglądać po sali. – Oczywiście nie wszyscy przeżyli, niektórzy zginęli od ran, a inni trafili na silniejszego przeciwnika, jednak grupka prawdziwych zabijaków przetrwała atak. Ha, siedzi tam cała ósemka razem. O tam w kącie. – wskazał grupkę ludzi, która w oczach Blausa nie wyróżniała się niczym szczególnym. – Każdego z nich widziałem w bitwie, a potem postarałem się dowiedzieć o nich wszystkiego co się da. Widzisz tego jegomościa, w czerwono-czarnym wamsie? tego pierwszego z lewej? Zwie się Joachim Faustman i jest wiernym oraz rygorystycznym wyznawca Sigmara. Przyłączył się do nas niemalże w ostatniej chwili i chwała Młotodzierżcy, że tak się stało. Pokonał niezwykle zręcznego i zaprawionego w bojach mutanta z mackami zamiast rąk i rogiem na czole. Sam w pojedynkę, niemalże bez trudu dał sobie radę ze stworem, który pokonał dwóch moich najemników równocześnie. Świetnie wywija tym swoim sigmaryckim nadziakiem. Siedzący obok niego człowiek o twarzy zaprawionej w bojach to Gustaw Walendorf, żołnierz averlandzki. Stojąc na jednym z wozów ustrzelił ze swojej rusznicy z tuzin stworów, a gdy został przyparty do muru, bronił siebie i znajdujących się tam rodzin jak lew. Mało zabrakło, a Morr zabrał by go ze sobą, ale go odratowaliśmy. Jeżeli się nie mylę, to tyłem do nas siedzi jegomość Gnordi Shatteraxe. Po czym rozpoznałem? Bo to jedyny krasnolud w całym towarzystwie, Ha ha ha – wybuchnął głośnym śmiechem Gerhard i nalał sobie burbonu. Przepłukał gardło i kontynuował dalej, widząc, że ta historia zaciekawiła jego brata. - Zapewne już rozpoznałeś, po różnorakich malunkach na jego gołych plecach, kim jest. Tak, to zabójca troli i niech mnie Randal okradnie jeżeli nie zasługują na swoją renomę szaleńców. Rzucił się sam jeden, ze swoim toporem w środek atakującej bandy zwierzoludzi i przeżył. Ba, nie został nawet zbytnio poważnie ranny. Jak mówił na wszystko pomogła mu jego ukochana gorzałka. Naprawdę mocna. Naprzeciwko niego siedzi Scharm. Prawdziwy skurczybyk i kanciarz w karty. Nie wiem jakim sposobem mu się to udało. W jeden chwili gram z nim w karty, następuje atak a jego już nie ma. Chociaż podobno podczas oblężenia miasta pomógł jakiejś niewieście. Jak dla mnie to mógłby zginąć i świat byłby lepszy. Ten stojący obok niego niezbyt ciekawie wyglądający człowiek to Varl Meusman, flisak. Nie daj się zwieść jego niewinną posturą. Tak naprawdę ten facet ma siłę równą niedźwiedziej. Widziałem jak jego miecz rozpłatał czaszkę potężnego Gora, jednym uderzeniem. Ale… teraz przechodzimy do prawdziwych perełek. Jeżeli uważasz, że wyczyny tamtej piątki były czymś, to poczekaj, aż opowiem ci o tej dwójce siedzącej dokładnie przy rogu. Jeden z nich to Martin von Altmarkt, czarodziej z bogatego rodu – ostatnie słowa Gerhard wypowiedział ciszej, jakby obawiając się czegoś. – Chodzi plotka, że na jego rodzie ciąży klątwa, ale ja zbytnio w to nie wierze, bo chociaż zbytnią pomocą w czasie walki nie był, to podczas podróży okazał się zacnym kompanem. Ten drugi to Gotfryd Zedelin, najemnik jak ja i wierz mi, a ja znam się na rzeczy, że ten człowiek dokona jeszcze wielu szlachetnych czynów w swojej karierze. Nie widziałem takiej zręczności w wywijaniu mieczem od czasu mojego mistrza, który …. Alkohol rozwiązał język Gerharda, który zaczął opisywać wyczyny jego mistrza ,którym pewnie był pierwszy sierżant jego oddziału, i ich wspólne potyczki. Blaus przestał już słuchać potoku słów i skupił się na dziwnej grupie. Jego przeczucie znowu mówiło mu, że w ciągu następnych dni, wiele jeszcze wydarzy się w mieście Białego Wilka. OFFTOP No cóz, przepraszam wszystkich za tygodniową zwłokę, ale napisanie tego zabrakło mi więcej niż sądziłem. Przyjętej siódemce gratuluje i zapraszam do wspólnej zabawy, a reszcie moge tylko powiedzieć, że walka była zażarta, ale niestety nie mogłem przyjąć wszystkich postać. Niemniej jednak jesteście na mojej liście rezerwowej, gdyby któryś z graczy nagle zaniemógł P.S Historia waszy postaci w czasie bitwy jest oczywiście odpowiednio skoloryzowana, wiec nie miejcie wrażenia, że będziecie mogli z łatwością pokonać każdego przeciwnika P.P.S Graczy którzy się dostali prosiłbym o zgłoszenie się do mnie, bo niestety nie wszystkie postacie jestem w stanie połączyć z waszymi nickami. To wszystko zapraszam do wspólnej zabawy <nareszcie>
__________________ you will never walk alone |
23-02-2009, 15:55 | #77 |
Reputacja: 1 | Kiedy można spodziewać się powstania tematu do gry? Bo po tym wprowadzeniu chciałoby się już cosik napisać |
23-02-2009, 16:04 | #78 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Tyle pisania, przykładania się do postaci i w końcu okazało się, że się nie dostałem. Mogłeś od razu napisać, że mój elf nie ma szans... Dwa czy trzy tygodnie czekania na marne, gdy w tym czasie mógłbym zgłosić się do kogoś innego na sesję... Przyjemnej gry wszystkim, którzy się dostali! |
23-02-2009, 16:41 | #79 |
Reputacja: 1 | Carnal masz jeszcze rekrutkę o tu -> http://lastinn.info/rekrutacje-do-se...-wedrowcy.html niemal dwa tygodnie czasu, więc dopracuj postać i próbuj ja swoją drogą też tam spróbuję |
25-02-2009, 20:03 | #80 |
Reputacja: 1 | no to piknie kiedy startuje sesja??? |