lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Old WOD] Welcome to Miami (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/15100-old-wod-welcome-to-miami.html)

Brilchan 20-07-2016 07:46

Bill roześmiał się gardłowo słysząc jak kłócą się o jego duszę - Angie nie obraź się ale nie przyjmuje twojej oferty. Jesteś wspaniałą przyjaciółką, piękną kobietą i w chuj potężną istotą w której za nic nie chciał bym mieć wroga. Twoja oferta jest pod każdym względem lepszą od Arturowej lecz nie skorzystam z niej z tego samego powodu co podziękowałem serdecznie Mikowi gdy chciał zmienić moją wstrętną mordę na coś bardziej znośnego za pomocą magii. Jestem wojownikiem Gaj jej wybrańcem jeżeli zginę to nie zasługuje na nowe ciało a jako fetysz w rękach zaufanego szamana albo dusza z własnej woli wsadzona w jakieś fajny miecz albo topór będę mógł kontynuować walkę! Jestem durniem wiem o tym ale swoje zasady mam i chcielibym się ich trzymać mam nadzieję że mi wybaczysz?- Spytał i dopiero w ostatnich słowach pewność zmieniła się w obawę Podmiot był pewny swoich przekonań ale nie chciał tracić przyjaciółki.

Hakon 20-07-2016 10:16

Michale popatrzył na krwawe ślady na ciele Godzilli. Popatrzył na swoje ręce.
*Co do cholery?* Młody mag nie spodziewał się takiej sytuacji. Wszystko poszło dobrze. Rana się zasklepiła a srebrne kule stały się ołowiane.
- Coś tu nie gra!- Rzucił Swordich. Kule były radioaktywne. Ktoś manipulował przy nich.
- Jayson. Trzeba usunąć te kule czym prędzej. Mam nadzieję, że na polu da się to zrobić. Jedźmy szybko bo zwłoka może zaszkodzić jeszcze bardziej.-
Kiedyś podczas krótkich nauk słyszał o czymś co nazywa się Paradox. Czy to efekt paradoxu te kule? Nie. Chyba ktoś inny. Paradox wyładował się chyba w postaci krwi na rękach. Nie było fajnie, ale teraz widząc jak wszyscy ładują się do samochodów i odjeżdżają ruszył do Mustanga.

Otworzył bagażnik i wyjął apteczkę a z niej silikonowe rękawiczki. Miał nadzieje, że to w zupełności wystarczy.
Posprzątał i wsiadł za kierownice.

KITT już znikał za zakrentem wieć ruszył ostro. V8 pod maską ryczało niemiłosiernie kiedy rozpędzali się goniąc czarny, magiczny wóz Muszkieterów.
Zastanawiał się jak na ćwierć mili KITT się sprawuje. Czy Nissanem by go wziął. Mustang był szybki i potężny, ale to Nissan dawał mu główny zarobek. Każda część była namaszczona rzetelną pracą i opatrzony w najleprzy informatyczny sprzęt. Może nie miał sztucznej inteligenci, ale uważał, że nie ma sobie równych. Lekki i potężny. Przystosowany do wyścigów.
Po krótkiej chwili dogonił wreszcie towarzyszy i zasiadł na ich ogonie.
- Będę musiał zrobić dobry wóz dla naszej ekipy. Półpancerny z wieloma bajerami. Jakiegoś vana.- Zwrócił się do siedzącego obok wilkołaka, którego włosy szalały pod wpływem wiatru wdzierającego się przez dziurę drzwi. Widać było, że z lekka się dławi pendem i Swordich uśmiechnął się lekko. Chłopakowi się to podobało. Jednak motor byłby najleprzym prezentem na zbliżającą się okazję.
- Chciałbyś wziąść udział w stworzeniu takiego wozu?- Zapytał Billa.

Ehran 20-07-2016 13:27

Angie roześmiała się perliście i serdecznie.
- Nie, wcale nie jesteś durniem. No może odrobinkę, jeśli myślisz, że była bym na ciebie zła z powodu odmowy. - Angie odgarnęła włosy wpadające jej na twarz i mrugnęła przekornie do kolegi.
- Miecz powiadasz? - Angie spojrzała na Arthura.- da się zrobić, myślę, że jak razem nad tym usiądziemy, zrobimy z ciebie artefakt nie gorszy niż ta rękawica, co ją niańczymy. - dziewczyna uśmiechnęła się do kolegi, choć w jej oczach coś przygasło. Żartowali sobie trochę, ale przecież mówili o śmierci Billa. Gdy sobie to uzmysłowiła, tak na prawdę, to coś ją zakuło gdzieś głęboko. Może to kolka... może słabe serce... a może... tylko może... polubiła tego brzydala i najzwyczajniej smutno jej się zrobiło, że może zginąć...
Dziewczyna zmusiła się do posłania Billowi kolejnego oczka, potem zniknęła z powrotem w samochodzie, skupiając się na swoim komputerze, po prawdzie raczej pragnęła zamaskować swoją troskę. Dobrze wiedziała, jak krótko żyją ludzie, a wilkołaki... często jeszcze krócej. To był brutalny świat i nie jeden młokos z wilczego nasienia kończył jako zimny, często bardzo okaleczony trup....

--------------------------------------

EDIT: Rozmowa telefoniczna
- Czy to wasza sprawka? - zapytała prosto z mostu.
W odpowiedzi usłyszała kobiecy głos:
- Proszę dokładniej się wyrażać o co chodzi.
Dopiero po chwili poznała głos Ady... a przynajmniej bardzo do niej podobny. Choć rzecz jasna sposób mówienia się nie zgadzał.
Na dokładkę, ktoś zaczął namierzać rozmowę.

- Czy przeprowadzacie darmową usługę likwidacji gryzoni? - Angie zrobiła małą pauzę - Tu i teraz?
Na chwilę wygłuszając mikrofon, dała znać Wypłoszowi, by ją wspomógł zwieść nieproszonego hakera na manowce, a co więcej, wyśledzić go i rozmówcę, czyli domniemaną Adę.

- Pracuje tu od niedawna i nie znam pełnej oferty - odparła kobieta najwyraźniej grając na czas.
Wypłosz odwrócił laptopa tak by Angie widziała ekran. Haker był dobry. I najwyraźniej przygotowany. Bo krok po kroku zbliżał się do celu, a na dokładkę sam utrudniał namierzenie ile wlezie.

- Nie pieprz, tylko potwierdź, czy to drużyna A, czy kto inny - Angie była widocznie zirytowana. Albo ktoś nieźle się namęczył, albo Adrian niańczył ich, bez uprzedzenia o tym.
Nie było by to zresztą nic zaskakującego. Gdyby ona była na jego miejscu, zapewne również miała by jakiś plan B by zabezpieczyć tak ważny artefakt. Lecz... Czemu nie uprzedził ich? Za dużo niewiadomych, i jeśli to ktoś z nimi pogrywał... to kierował ich zapewne w jeszcze większe gówno.
Hakerem się za wiele nie przejmowała, nawet jak ich wyśledzi, dużo mu to nie da, gdy Angie plątała połączenia, chodziło jej głównie, by ominąć ewentualne haki zamontowane przez wrogiego hakera i dostać się do Adriana i Ady bezpośrednio, a nie przez przygotowany przez hakera mechanizm przechwytujący.

- Niestety nie mogę ani potwierdzić, ani zaprzeczyć. Proszę jednak uważać na język, bo będę musiała się rozłączyć. - ktoś najwyraźniej przeszedł szkolenie w call center.
Namierzanie nieubłaganie zbliżało się do końca. Zasieki za jakimi ukrywał się haker padały wolniej. Wypłosz zmarszczył brwi, to działo się zbyt szybko, nawet jeśli haker był dobry i miał dobre oprogramowanie. Tu było coś więcej. Coś powiedział bezgłośnie. Dopiero za drugim razem Angie odczytała z ruchu warg.
"Pająk"

Przez chwilę Angie rozważała wciągnąć pająka w pułapkę... i go zgładzić ostatecznie. Ale nie, nie teraz, choć było to kuszące.
Rozłączyła się dość brutalnie, przepalając po kolei komputery przez które routowała połączenie. Gdzieś w Denver rozbrzmiał alarm przeciwpożarowy, gdy płomienie wystrzeliły z topiącego się plastiku, jakiś młokos odskoczył od komputera, gdy na jego monitorze miast cycatej pielęgniareczki, w nieprzepisowo skąpym i obcisłym ubranku, robiącej wiadomo co ku zadowoleniu jej pacjenta, pojawiła się trupia czacha z napisem "SELF DESTRUCT", a następnie ekran rzygnął iskrami i kłębami dymu. Chłopak jeszcze zdążył przewalić się o swoje spuszczone spodnie nim z obudowy buchnął płomień, a w całym mieszkaniu zgasły światła na skutek wywołanego spięcia.
Przez moment spoglądali na siebie z Wypłoszem. Nie do końca pewni, co mają o tym myśleć. Była to Ada czy nie Ada? Niby jakby jej głos, ale...
Angie pokręciła głową, nie warto ryzykować. strzeżonego pan bóg strzeże... albo i nie... Boga nie było, dawno odwrócił się od swych dzieci....

Brilchan 22-07-2016 11:36

Bill uśmiechnął się dla niego śmierć była naturalną częścią świata od najmłodszych lat żył snami o chwalebnej śmierci a po przebudzeniu niemal non stop rozmawiał ze zmarłymi więc strata ciała zdawała mu się jedynie drobną niedogodnością.

Podczas jazdy szeroko otwierał usta najwyraźniej świetnie się bawiąc prędkością i pędem wiatru coś w jego zachowaniu przywodziło na myśl wielkiego zadowolonego psa wystawaiącego pysk za okno.

- Super pomysł! Z wielką chęcią pomogę! Powinniśmy się zgadać w tej kwestii z muszkiterami bo mieli ten sam pomysł Jay ma szrot pokazywał mi na grillu że ma ciężarówkę którą chciał odpicować. On ma bazę ty warsztat i umiejki a Angie zrobi nam najlepsze części! Bo ona tak ma że mocą czy czymśtam tworzy idealne rzeczy, może podrasujemy go magią? Wobraż sobie wjechać takim czymś w Umbrę żaden Pająk nam nie podskoczy! Zmieciemy go przednim taranem i rozgnieciemy potężnymi kołami monster trucka obciągniętych takim łańcuchem z zadziorami- Rozmarzył się.

Hakon 22-07-2016 12:29

- Hehe.- Michael zaśmiał się na ostatnie zdanie Billa.
- A jak po mieście będziemy nim jeździć? Auto nie może zbytnio rzucać się w oczy. Ale fakt, pogadamy z resztą o tym planie.- Mag był zadowolony z pomysłu współpracy. Zawsze może się czegoś więcej nauczy od , od, NO! Tego, no Wypłosza i tej cudownej demonicy.

Od razu zaczął marzyć o pięknej Angie jak razem pracują. Jak schyla się po części lub zagląda do maski. Jak ubranie opina jej idealne ciało. A nawet już bez ubrania...
Ocknął się Swordich po chwili i skupił na prowadzeniu wozu.
Na imprezie u Billa nie odpuści blondynce. No chyba, że wilkołaki będą miały inne plany.

Mike 22-07-2016 15:05

Ruszyli do carenu. Dla pewności po kluczyli trochę sprawdzając czy nie są śledzeni. Nikogo nie zauważyli…

- Odpuścili, ale upewnijmy się.
- powiedział do pilota Terry Farenhait odkładając karabin w zaczep na ścianie i biorąc lornetkę.
Tymczasem helikopter wzniósł się w górę i zatoczył szeroki łuk.

Marcus biegł i biegł. W końcu po jakiejś godzinie dotarł Na Indian Creek. Biegnąc przez trawnik dostrzegł zajeżdżające na parking dwa znajome samochody. Domyślił się, że nie jechali tu bezpośrednio po ich rozstaniu.

Na ich spotkanie wyszedł… Price. Skinął głową na powitanie przybyłym i powiedział:
- Bierzcie… paczkę i chodźcie - wskazał kierunek w którym stał budynek gdzie “zginął” Bill, a potem ogarniali się po wizycie w kanałach. - Alfa czeka na raport.
Odwrócił się bez słowa i ruszył pierwszy. Może byli przewrażliwieni, ale z tyłu na wysokości pasa pod wypuszczoną koszulą miał jakiś podłużny kształt.

Ehran 22-07-2016 17:36

Podróży towarzyszyła pewna niepewność. Angie rozglądała się co róż dookoła, chciała być pewna, iż nikt ich nie śledzi.
By się przekonać przeszła nawet raz do umbry, by zasadzić się na dachu jednego z budynków na ewentualnych śledzących. Lecz nie zyskała nic, poza chwilą ukojenia i widoku na cudowny krajobraz widziany z wysoka.

Gdy dojechali na miejsce. Cóż, Angie nie wiedziała czego się spodziewać. Zatem też niewiele mówiąc ruszyła w wskazanym kierunku, kręcąc przy tym zmysłowo biodrami. Może świadomie nękając idących za nią, może jednak nie świadomie... kto to mógł wiedzieć.

Brilchan 22-07-2016 18:26

Bill wziął ich podróbę od tak na wszelki wypadek Pricowi Skłonił się głęboko witając go jako mentora.

Hakon 22-07-2016 19:11

Michael z ulgą zajechał na parking. Stanął tak by jego samochód nie rzucał się w oczy.
Wysiadł i zobaczył kołyszące się biodra Angie. Westchnął i wziął z wozu torbę i ruszył za Pricem ciągle zerkając na pośladki i na całą demonicę.
- Panie Price. Potrzebne jest wyciągnięcie kul z ciała Jaysona i Arthura. Mają w sobie radioaktywne pociski. Może to się źle skończyć.- Tu wreszcie zwrócił uwagę nie na zmysłowe ciało Brooks. Coraz bardziej się w niej zatracał chyba. Już nie mógł się doczekać kiedy będą mieli wole i będzie mógł z dziewczyną pobyć.

Mike 25-07-2016 23:07

Michale “zajrzał” pod koszulę Proce’a: kość, rzemień, róg jelenia. Zabytkowy sztylet. Nic specjalnego, najwyraźniej pamiątka rodowa.

Niedaleko wejścia, pod ścianą budynku siedziało dziewięciu wilkołaków. W milczeniu obserwowali nadchodzących. Obok leżały ich plecaki, trzy futerały na strzelby. Jeden był niezasunięty, wystawała… lufa… nie… Raczej rękojeść. Młody mag ponownie “zajrzał” wszystkie trzy futerały zawierały miecze ze stopu srebra, który pierwszy raz widział.
Jeden z siedzących sięgnął po puszkę piwa i napił się nie odrywając spojrzenia od Michaela.
Price wykonał prawie niedostrzegalny gest, siedzący ograniczyli się tylko do patrzenia.

Bill i Marcus musieli spiąć się do granic możliwości by podchwycić rzucanych im spojrzeń. Minęli ich i weszli do budynku czując spojrzenia na plecach. W środku nie było lepiej, najbliższym porównaniem mogło by być dwunastu napakowanych testosteronem facetów w windzie. Niestety wrażenie było o wiele silniejsze.

W środku było tylko sześciu mężczyzn i jedna kobieta, lecz z części prysznicowej słychać było szum wody i stłumione głosy rozmów. Siódemka spojrzała na przybyłych.
- To mój wychowanek - powiedział Price, w głosie nie czuć było dumy.
Jeden z mężczyzn obejrzał go z góry do dołu.
- Brzydki i śmierdzi, ale silny.
- Jak większość samców
- odezwała się kobieta, pod jej wzrokiem Bill poczuł się jak kawał mięcha. - A reszta?
- Rozjemcy. Marcus z Fianna, Banhi Uktena, Angie - piekielna laska, Jason Mokol. A ci dwaj to Swordich i… Obaj to magowie.
- Doprawdy
- kobieta podeszła bliżej Micheala - ładniusi.
Przy Angie szalały jego hormony, ale teraz własne reakcje fizjologiczne zaskoczyły go. Kobieta zaśmiała się i odwróciła.
- Mogę go sobie zatrzymać?
- Na zabawy będzie czas wieczorem
- uciął niewygodny temat Price. - To alfy Pomiotu Fenrisa z sąsiedztwa. Axon, McRaid, Sven, Czarna Łapa, Dredd, Max i Sif - każdy wymieniany skinął głową.
- Alfa zaraz będzie - powiedział stary - pokażcie coś cie przywieźli.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:46.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172