lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Old WOD] Welcome to Miami (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/15100-old-wod-welcome-to-miami.html)

Brilchan 28-07-2016 10:53

Bill poczuł satysfakcję"A niby jak masz gadać skoro wychowałeś się wśród małp?! Dobra robota młody będą cię szanować. Broniłeś swojego ale nie okazałeś braku szacunku tak trzymaj" - Powiedział w jego głowie wuj Arnull.
"Dredd ciekawe czy czyta brytolski komiksy czy lubi ten film że stalonem?" - Zainteresował się wuj Alex.
"Hmmm ta Sif to prawdziwa bogini wojny! Ma zwierzęcy magnetyzm pewnie wybrała sobie tego twojego znajomego maga bo chcę mieć mocne szczenięta doradź mu żeby się nie sprzeciwiać jej woli! Oj żebym to miał ciało..." - Mądrzył się na swój ulubiony temat Angus.
"Spójrzcie jaki potężny jest Price skoro zapanowała nad instynktami tak silnych wilków! Młokosie trzymaj się go i ucz od niego! Masz więcej szczęścia niż rozumu skoro trafił ci się taki mentor!" Stary Ragnar zrzędził jak zwykle.

Głosy Przodków umilkły gdy wkroczyła Rada. Bill jako najniższy pozycją wśród obecnych skłonił się głęboko. Odczekał aż inni się wypowiedzą bo są bardziej kompetentni ale gdy zauważył że część Rozjemców nie chwali się zasługami z akcji postanowił ich wyręczyć.

- Na lotnisku robiłem za osłonę Pentex chyba coś wiedział bo dziwnie Mike i Angie wydobyli wspólnymi siłami rękawicę wtedy, Artur ostrzegał nas że szczury się zbliżają więc Swordfish dorobił fałszywek które rozdzeliliśmy między trzy zespoły. Mi udało się jednego z pierwszej fali zwalić z motoru drzwiami, Mike coś tam coś ale to niech on sam powie bo ja się nie znam. Po rozwaleniu ciężarówki osłaniałem odwrót rannego Jaya a Marcus dzielnie chwycił jedną z fałszywek i pobiegł w drugą stronę odciągnąć wroga. W tym czasie ostatni że szczurzych motocyklistów wjechał Mikowi na dach i chciał wyciągnąć spluwę ale Michel przytomnie wywalił go z dachu sztuczną kierownicy a ja dopadłem żeby dobić. Powinnem był oderwać głowę ale spieszyło mi się to zgniotłem tylko gardło i uciekł przemieniwszy się. Nie robiłem za płotką bo priorytetm było dostarczenie przesyłki. Przegrupowaliśmy się w lesie i przyjechaliśmy tu- Powiedział, po chwili dodając - To tak, ogółem jeżeli sobie życzysz Alfo dostarczamy ci szczegółowy pisemny raport.

Mike 28-07-2016 12:10

Adrian wysłuchał raportu i rzekł:
- Posłużyliśmy się wami jak przynętą. Firenhait osłaniał was z góry, te szczury to jego robota. Pozostali obstawiali skrzydła. Zadzwoniliście, zanim ja to zrobiłem. Na drodze na bagna była zasadzka, która miała zdjąć pościg. Ale szczury odpuściły. Mamy 15 potwierdzonych trafień i 9 prawdopodobnych. Niestety nikt znaczący się nie trafił. A ten drugi telefon…
- Nie dzwonili do mnie - dodała Ada. - Musieli przejąć rozmowę.
- W takim razie sprawdźcie swoje telefony czy robaków niema. Poważniejsza sprawa to ta ich amunicja, zaraz ją z was wyjmą i przebadają to. A teraz rękawica…

Angie otworzyła torba i wyjęła skrzynkę, postawiła obok torby i otworzyła.
- Brzytwa Żmija - ktoś sapnął, rękawica leniwie poruszyła pazurami.
- Wracają wspomnienia, co Price? - zagadnął Axon.
- To było w innym życiu - odwarknął stary najwyraźniej nie chcąc kontynuować tematu.

- Dobrze, idźcie - Powiedział Adrian do Rozjemców - niech wyjmą z was pociski i sprawdzą je. Broń szczurów zabija nawet gdy ich właściciel dawno gryzie ziemię.

Price nagle ruszył w kierunku skrzyni i kopniakiem zamknął wieko. Popatrzył chwilę bez słowa i odszedł.

*

Mini szpital był umieszczony w podziemiu budynku administracyjnego. Był lepiej wyposażony niż członkowie golfowego kluby byli wstanie się zranić podczas gry. Zajęto się dokładnie rannymi, usunięto pociski, sprawdzono licznikiem Geigera. Wycięto nawet kawałki ciała wokół pocisków. Zeszło się trochę, ale rany potem zostały zaleczone przez szamanów.

Do wieczora nikt nic od nich nie chciał, widać było średnio dyskretne przygotowania do imprezy. Nawet ktoś rozwiesił plakaty informujące o wieczorku indiańskim. Coraz więcej też pojawiało się przyjezdnych wilkołaków.

W końcu nastał wieczór…

***

Trzy wielkie ogniska rozświetlały polanę w zagajniku. Zgromadziło się całe plemię Pomiotu Fenrisa z Miami i oraz sporo z okolic Miami. Kłębili się przy beczce w której chłodziły się butelki i przy grillu. Połowa z nich przyjęła różnorakie formy, tworząc dziwaczną mozaikę ludzi i potworów. W tej mozaice było tylko kilka kobiet. Wszystkie były wilkołaczycami.
Pojawił się nawet Adrian, poklepał po plecach Billa i pogratulował, po czym odezwał się przekrzykując gwar:
- To uroczystość Billa i waszego plemienia, bawcie się i świętujcie. Nie będę wam przeszkadzał swoją obecnością. Bill, jeszcze raz gratuluję.
Ponownie klepnął Billa w ramię i ruszył przez rozstępujący się tłum niczym Mojżesz przez morze czerwone. Gdy wilkołacza fala zamknęła się za Adrianem Price wlazł na pieniek i wrzasnął:
- Mordy w kubeł! - gwar ucichł - Zebraliśmy się tu by przyjąć do grona dorosłych Billa. Trochę to trwało, ale zasłużył na miejsce u naszego boku. Wykonał zadanie… więc teraz pozostała tylko formalność.
Odpowiedział mu śmiech.
- Bill - powiedział Price - jeśli chcesz do nas dołączyć musisz pić jak mężczyzna. O to czeka na ciebie puchar… - ponownie tłum się rozstapił tworząc ścieżkę szerokąa na półtora metra. Na jej końcu stał pieniek, na którym znajdował się puchar zrobiony z czaszki jakiegoś stworzenia…
- Idź.
Bill dostrzegł, że niektórzy stojący w szeregu trzymają sękate kije...
Arnul czuł się bardzo dobrze szczerzył swoją obrzydliwą mordę jakby właśnie został Miss Universe na sobie miał tylko dżinsy które i tak pewnie nie przetrwają do rana.Gdy zobaczył jaką próbę dla niego przygotowano tylko się roześmiał
- Ok spoko, jedno pytanie Mentorze: Mam tylko wytrzymać wpierdol czy mogę oddawać? - Spytał Prica z uśmiechem na twarzy który można było określić jedynie jako wilczy. Nie bał się bólu, podobne akcje były w bidulu na porządku dziennym więc był zaprawiony.
- Masz wypić do dna puchar - odparł Masters, niespecjalnie precyzując czekające zadanie - I pamiętać o Litanii.
Arnul pokiwał głową choć tak naprawdę nie miał pojęcia o co może chodzić. Przodkowie tym razem milczeli chcąc aby z tą próbą poradził sobie sam. Jednym fragmentem Litanii która zdawała się mieć zastosowanie tutaj była ta o podległości: Ale skoro ma się okazać mężczyzną to nie może dać się sprać jak fujara! Postanowił że na początek postara się zostać jak najdłużej w formie małpy żeby pokazać im jaki jest silny i że nie polega jedynie na darach Gai. Z innych form oraz darów będzie korzystać dopiero wtedy gdy okaże się to konieczne ruszył biegiem w kierunku pucharu, a jak ktoś spróbuje pomacać go po żebrach pałą to mu się ją wyrwie i wsadzi w dupę!
Wszyscy wydarli się zachęcająco widząc ruszającego Billa. Uchylił się przed pierwszym ciosem, drugi odbił ramieniem. Trzeciego nie zauważył. Cios w nerki wyprostował go niczym strunę, ale tylko na chwilę, bo ktoś rąbnął go w żołądek. Młody wilkołak słaniając się na nogach parł do przodu. Na ślepo uderzył łokciem w bok, wyrwał komuś kij rozrywając sobie skórę na dłoni. Walnął na odlew, drugim ramieniem chroniąc głowę. W końcu w tłumie rozwrzeszczanych twarzy mignęła mu bardziej znajoma. Szara, twarde rysy w glabro nie wyglądały tak, źle jak u pozostałych. Mrugnęła do niego okiem, a potem złapała za ramiona i rąbnęła kolanem w krocze. Nogi się pod nim ugięły. Czuł, jak pękło żebro pod kolejnym ciosem, po twarzy ciekła mu krew, zalewała oczy ściekając z rozbitej głowy. A był dopiero w jednej trzeciej. Jako małpa nie miał szans dotrzeć do końca.
Młody wilk splunął krwią - Dobra, koniec rozgrzewki teraz będę walczył na poważnie! - Krzyknął i przybrał formę Crinos. W sumie nie musiał walczyć, wystarczyło że napije się z kielicha ale on lubił walkę i chciał skorzystać z okazji żeby się rozerwać! Choć jego ciało krzyczało z bólu ledwo nadążało żeby leczyć choć łamali mu żebra, zarobił tyle ciosów w nerki i twarz, że normalny człowiek dawno by już skończył jako miazga to nikt nie łamał kości ani nie używał pazurów. Bill zrozumiał że nikt tutaj nie chcę go tutaj tak naprawdę skrzywdzić i poczuł się szczęśliwy, wiedział że ci obcy mu ludzie rozumieli czym jest bo czuli tą samą potrzebę walki dominacji i chwały! Adrenalina buzowała w jego ciele niczym gorące źródło w dziczy a on w tej właśnie chwili wreszcie pojął czym jest PLEMIE! Zrozumiał całym sobą że jest jednym z Pomiotów Fenrisa! Oczywiście nie stał jak słup soli pod gradem ciosów, ale przy takiej masie przeciwników na każde uderzenie które zadał otrzymywał trzy, walczył na oślep posuwając się krok za krokiem do przodu aż jego twarzy ani na moment nie schodził wielki uśmiech.

Gdy w końcu udało mu się dotknąć pieńka który był jego celem ataki ustał. Arnul zrozumiawszy, że wygrał schwycił naczynie w obie dłonie i wypił jego zawartość duszkiem przez myśl przemknęło mu że kielich z czaszki bardziej pasował do wielkich dłoni Crinosa niż nawet największych rąk człowieka. Po tym jak przełknął ostatnią krople uniósł kielich nad głowę niczym puchar i wydał z siebie ryk zwycięstwa.

Płyn był gęsty jak miód. Spłynął do żołądka palącym strumieniem. Bill potrząsnął łbem obraz stracił na ostrości i zachwiał się lekko. Nie pierwszy raz pił i wiedział jak działa na niego alkohol, lecz teraz… teraz było inaczej…
“Spokojnie młody… płyń na fali, ale nie daj się ponieść” usłyszał głos któregoś z przodków, lecz nie potrafił rozpoznać którego. Znowu potrząsnął łbem, wrzeszczący tłum zlewał się w bezkształtną plamę, a potem wyostrzał niesamowicie. Nagle poczuł szarpnięcie i ból w uchu. Coś ciągnęło go w dół i obracało. Szara. Wbijając paznokcie w ucho przyciągnęła je do swoich ust.
- Weź ją jak człowiek albo ujebię ci kutasa i wsadzę w dupę. Jasne? - warknęła mu do ucha, po czym kolejnym szarpnięciem odwróciła w kierunku budynku. - Baw się dobrze - rzuciła i odeszła, naderwane ucho lekko pulsowało regenerując się.
- Co mu powiedziałaś? - zapytał ktoś, ale Bill nie spojrzał kto to.
- Dobra rada do ciotki, każdemu młodemu wilkowi przyda się kilka wskazówek jak dogodzić kobiecie.
Bill nie zwracał uwagi na rozmowę, patrzył na stojącą w drzwiach budynku dziewczynę. Miała mętny wzrok, ale na ustach igrał lubieżny uśmieszek. Była naga i… Bill pociągnął nosem… gotowa.
Wokoło tłum skandował:
- BILL, BILL, BILL, BILL, BILL…
- Zrozumiano- Odpowiedział Szarej półprzytomnym głosem, jej polecenie wziął dość dosłownie bo mimo ran z których większość była zaleczone powrócił do formy człowieka, i Przynajmniej nie musiał martwić się zdejmowaniem spodni, a wszyscy obserwujący mogli się przekonać że w jednym aspekcje Gaja mu pobłogosławiła i był w pełni gotowy żeby ten “dar” wykorzystać - Witaj, mam nadzieje że będziesz się bawić równie dobrze jak ja - Przodkowie świadkiem że Bill nie znał się na dogadzaniu kobiet i chyba po raz pierwszy próbował sprawić partnerce przyjemność, a nie użyć jej jak szmaty. Pozostawało mieć tylko nadzieje, że miód i rany spowolnią go na tyle że się nie zbłaźni.

Spojrzał się na nią ponownie odrzucił wszelkie wątpliwości i po prostu wziął się za robotę…
***
Czy to miód czy też wysiłek go zmógł, nie wiedział. Obudził się z lekkim bólem głowy, goły i pokrwawiony, na plecach czuł świeże szramy. Strupy popękały przy pierwszym poruszaniu. Na ramieniu miał ślady zębów. Na zewnątrz słyszał odgłosy zabawy. Szybki rzut oka wokoło przypomniał mu, że jest w budynku w którym przyjmował ich Adrian tego dnia gdy wygarnął Price’owi, trzymając za szyję Billa. Ostrożnie wstał z leżącego pod ścianą materaca, efekty miodu chyba już przeszły.
Jak to mawiał jego kumpel z bidula “Jak film się urywa znaczy się że biba udana” .
Wszystko miał na swoim miejscu i nie czuł w tyłku krwawych ochłapów więc wszystko było w porządku to miejsce kojarzyło mu się dość nieprzyjemnie i najwyraźniej omijała go zabawa więc po prostu ruszył do drzwi z zamiarem znalezienia czegoś do żarcia i uzupełnienia niedoboru procentów w organizmie.

Otworzył drzwi i owiał go ciepły wiaterek znad zatoki. Dwa rosłe wilkołaki w bojowych formach capnęły go za ramiona. Najwyraźniej czekali koło drzwi.
- Pospałeś wystarczająco szczupaczku - powiedział jeden z nich.
Mimo jego postury powlekli go niczym piórko.
- Jest, Alfo - puścili go przed obliczem Price’a.
Ten obejrzał go z góry do dołu i z powrotem.
- Przelałeś krew! - zagrzmiał potężnym głosem - wychyliłeś miód i napełniłeś kobietę! Stałeś się mężczyzną odpowiedzialnym za swe czyny. Od tej chwili postępuj tak by nie splamić honoru tego kim się stałeś i naszego plemienia. Zyskałeś prawo do głosu podczas zgromadzeń oraz prawo dochodzenia roszczeń. Zyskałeś nowe imię: Tańczący z Trupami!

***

Odgłosy zabawy docierały do balkonu, na którym stał Adrian. oparł się dłońmi o barierkę i patrzył w kierunku ognisk i ruszających się tak postaci.
- Młody pnie się do góry, dorosły, silne plecy, do tego służba w prestiżowej organizacji. Dobra będzie prestiżowa, kiedyś… - powiedziała Ada z cienia gdzie siedziała na fotelu. - Co będzie jak zapatrzy się za bardzo w swojego mistrza?
- Nie potrzebuje drugiego Prica. Potrzebuje, kogoś otwartego na zmiany. Jeśli to się nie uda…
- odparł Adrian. - Wtedy będę musiał go zabić.
Zapadła cisza przerywana tylko okrzykiem:
- BILL, BILL, BILL, BILL, BILL…
W końcu Adrian odwrócił się i wszedł do środka, Ada po chwili także znikła we wnętrzu.
Chwile potem na balkon obok zazgrzytała zapałka i jasny płomień oświetlił twarz siedzącego w mroku Pułkownika. Zaciągnął się cygarem i wypuścił kłąb dymu.

Brilchan 28-07-2016 12:47

Uszczęślwiony Bill przypomniał sobie radę Artura - Mentorze! Alfo mego plemienia Pomiotów Fenrisa biorąc tu obecnych na świadków korzystam ze świeżo nabytego prawa składania roszczeń domagam się przeprowadzenia rytułału pierwszej rany. Ślady na plecach pozostały po pierwszej walce w formie Crinos kiedy to musiałem wytrzymać wściekły atak Zmory wystawiając jej moje plecy aby zgodnie z misją mojego patronatu bronić słabszych członków stada własną siłą- Powiedział po czym, nabrał powietrza w płuca i dodał - Jeżeli rany te zostaną uznane za tchórzliwe i niegodne upamiętnienia mam jeszcze na sobie ślady walki z Pająkiem którego zgodnie z twym rozkazem Mentorze ukarałem za zabicie Jacoba wraz z resztą Rozjemców przepędziłem zadając dotkliwe rany zgodnie z wolą Alfy naszego stada - Nie sądził żeby Price odmówił teraz jego prośbę przy wszystkich.

Ehran 28-07-2016 12:54

Angie prawie z wypiekami na twarzy przyglądała się tej suczce Sif, gdy obmacywali się z Michaelem.
rzuciła też ukradkowe spojrzenie na Marcusa. I jego... cóż, chłopak musiał się na pewno dziwnie czuć, jedyny nagi wśród tylu... głównie mężczyzn. i dwoje kobiet.

Atmosfera wyraźnie robiła się gorąca.
Angie spojrzeniem prześlizgnęła się po ciałach Sif i Michaela, a potem jej wzrok powędrował na bok, ku napakowanych testosteronem wilkołaczych osiłków.
Czy magia chwili im również się udzieli? Lękała się tego. W swojej wyobraźni już widziała obrazy rodem z filmu dla dorosłych, takiego z tych bardziej hardcorowych... Lecz... równocześnie spoglądała tęsknie na mężczyzn, gdzieś tam ulegając pragnieniu, by właśnie tak to się potoczyło...
Uniosła dłoń i przejechała przez swoje włosy, bardziej je głaskając niż odgarniając na bok, nie odrywając oczu od wilkołaków. Czule smukła dłoń przesunęła się po gładkim policzku. Na chwilę zatrzymując się na linij podbródka, Pojedyńczy palec zbadał linię ust.
Palce prześlizgnęły się niżej muskając czule jej szyję. Potem niepewnie, powoli i zmysłowo prześlizgnęły się przez dekolt. Odczucie dotyku na wrażliwej skórze było elektryzujące, z lekko rozwartych ust wydobyło się cichutkie westchnięcie.
Na chwilę palce zatrzymały się na krawędzi materiału skrywającego jej pełne piersi, które unosiły się w rytm przyśpieszonego oddechu. Jakby niepewnie którędy kontynuować swą wędrówkę, smukłe palce gładziły krawędź materiału. Długie paznokcie nękały skórę jeszcze odsłoniętego ciała.
Angie niepewnie, lekko prowokująco spoglądała na wilkołaków, skupiając się teraz na jednym z nich. Miała lekko przechyloną na bok głowę, a jej długie blond włosy wpadały na twarz, dodając jej tajemniczego i zarazem zmysłowego wyglądu.
Prawie ostentacyjnie nie spoglądała w stronę Michaela i Sif, choć obserwowała ich w rzeczywistości uważnie z kąta oka. Ich poczynania podniecały ją. Ukłucie zazdrości, konkurencji jak i rozchodzącego się od pary erotyzmu były zabójczą mieszanką sprawiającą, iż demo nica czuła rozlewający się po jej podbrzuszu żar.
Potem jednak jej zgrabna dłoń podjęła przerwaną wędrówkę w dół po wierzchniej stronie ubrania, śledząc powolnym ruchem krągłości. Angie zmrużyła oczy, nadal wpatrzone w wilkołaków, wyraźnie rozkoszując się odczuciem które powodował ruch jej delikatnych palców, szczególnie, gdy te pokonywały wyraźnie odznaczające się pod ubraniem twarde od podniecenia sutki. Z lekko rozwartych ust wyrwało się prawie bezgłośne westchnięcie, gdy ostatni palec prześlizgnął się po czułym i domagającym się więcej sutku. Jej ciało błagało, by dłoń nawróciła, ponownie pokonując zmysłową przeszkodę, lecz dziewczyna umyślnie powstrzymała się, podsycając odczucie niespełnionego, wszechogarniającego podniecenia.
Dłoń przesunęła się niżej, wreszcie zatrzymując na brzuszku. Zadzwoniły bransoletki, które teraz zsunęły się w dół jej smukłego przedramienia. Dopiero tutaj, Angie zagryzając dolną wargę oderwała dłoń od swego ciała, zmuszając ją, by spoczęła na wiszącej u jej boku torbie.
Jej piersi falowały pod ciężkim oddechem, z pod wstydliwie spuszczonej lekko głowy uśmiechnęła się wabiąc do wilkołaka.

I wtedy ryknął Price... burząc atmosferę. Zgromadzone napięcie gdzieś wyparowało... niespełnione pragnienia wyły w proteście.

Teraz dopiero dziewczyna spojrzała na Michaela, a potem wymownie na odchodzącą Sif. W jej oczach iskrzyły się ogniki, na jej wargach błądził uśmieszek. Nie do końca Michael był pewien, co chciała mu przekazać. Była zazdrosna? Podniecało ją to całe zajście? Kto wie, co chodziło demonicy po głowie.

***

Angie podeszła przed Adriana i resztę. Położyła torbę na ziemi. Uklękła obok. Smukłymi palcami sięgnęła ku zamkowi, pochylając się przy tym do przodu. Powoli, jakby odprawiała jakiś rytuał przesuwała zamek. Cichy charakterystyczny odgłos był przez chwilę jedynym, co było słychać w pomieszczeniu.
Angie obsunęła materiał torby w dół, ukazując skrzynię.
Wyczekująco spojrzała na Adriana, czekając na znak, czy ma otworzyć wieko.
Potem uniosła je ukazując przeklęty artefakt.
Natychmiast poczuła bijącą od niego moc. Kuszące szepty, obiecujące krwawą łaźnię dla wszystkich jej wrogów.... Krew, poczuła jej słodki metaliczny zapach. Krew. Spływająca ciepłymi stróżkami po jej nagim ciele. Krew. Malująca ściany i podłogę w szkarłatne mistyczne znaki. Krew. Całe morze krwi. I rozkoszy z jej upuszczania. Rozkoszy z przyglądania się, jak wypływa z rozerwanego ciała, gdy twarz ukochanego wroga wpatruje się w nią mieszanką niedowierzania i strachu. Gdy powoli życie ucieka, gdy oczy pokrywają się mętną bielą. Gdy płuca po raz ostatni wydają dech. Gdy dusza oddziela się od ciała...

Angie wstała płynnym kocim ruchem i odsunęła się o krok od artefaktu.

Dziewczyna przysłuchiwała się opowieści Jaya. Bardzo bacznie obserwując Adriana i resztę. Również Pricea. W szczególności była wyczulona na wszelkie ślady kłamstwa lub zdradzających o większej wiedzy reakcjach.

Mike 28-07-2016 12:57

Price spojrzał po obecnych i odpowiedział:
- Kto może potwierdzić Twoje słowa Tańczący z Trupami? Jeśli masz świadka tych zdarzeń nie odmówimy ci tego prawa.

Hakon 29-07-2016 10:48

Kiedy zakończyło się zdawanie raportu i przyszedł czas wolny przed imprezą Billa młody mag zastanawiał się co zrobić. Nie chciał na darmo siedzieć tu i tracić czas. Postanowił odstawić mustanga do warsztatu. Jeszcze deszcz zacznie padać i będzie miał roboty więcej.
- Dobra koledzy i koleżanko.- Tu uśmiechnął się do demonicy miło i lekko porozumiewawczo.
- Jadę odstawić mustanga do siebie i ogarnąć się w coś. Jak ktoś ma ochotę mogę podwieść gdzieś.- Zaproponował towarzyszom, ale szybko skupił uwagę na Angie. Miał nadzieję, że dziewczyna zrozumie i zechce skorzystać z propozycji. Widział jak jej ciało robiło się gorące podczas gdy Sif się przystawiała do niego. Z resztą spodziewał się, że jako kobieta na taką imprezę będzie się chciała przygotować, a może i coś jeszcze?
Jeszcze była jedna kwestia. Prezentu dla Billa. Trzeba było coś wymyśleć. Z tego co wiedział Angie miała sporo mocy krztałtowania i wspólnie by mogli złożyć coś szybko lub chociaż ustalić co zrobią.
Chciałm także się oderwać od z tego miejsca ze względu na wilczycę. Nie miał ochoty teraz się nią zajmować. Pewnie i tak będzie go nękała wieczorem.

Eliasz 29-07-2016 13:39

Arthur skorzystał z podwózki autem. Musiał wszak dostać się do własnego środka transportu który pozostawił przed biurem Adriana. Obawiał się że do tego czasu mógł już być naszpikowany pluskwami więc nie omieszkał poprosić maga o sprawdzenie jego auta. Nie było ono zbyt szczególne , w zasadzie chowało się przy bryce maga, ot jedno z wielu typowych średnich aut dla tych którzy dopiero co ukończyli naukę prowadzenia pojazdów. Oczywiście z automatyczna skrzynią biegów...

Nie zapomniał także dać do sprawdzenia swojego telefonu póki jeszcze był w caerze. Nie wiedział o co chodzi za bardzo z tymi robakami, ale domyślał się że pewnie chodziło o coś podobnego jak o pluskwy. Tylko jak mieli mu je podłożyć, te robaki do telefonu , skoro cały czas miał go przy sobie? Tego nie wiedział...

Czas do imprezy Billa spędził na badaniu skalpów. Chciał poznać drzemiąca w nich moc i możliwości jej użycia. Zamierzał tez je po odpowiednim spreparowaniu wszyć w naramienną torbę... A może w koszulkę? Kto wie, może po wielu, wielu skalpach dałoby się ją przemienić w porządny fetysz? Byle tylko nie wyszedł taki jaki dostarczyli Adrianowi...

Preparacją miały zająć się mrówki, te idealnie oskubywały każdy płat skóry tek że po kilku godzinach nie było na nim najmniejszego nawet fragmentu mięsa. Był to tez doskonały sposób na oczyszczanie kości.

W zasadzie do ostatniej chwili zastanawiał się czy przybyć na rytuał Billa. Nie przypominał sobie by ten go zapraszał. Z drugiej strony w tym nawale zdarzeń nie trudno było o czymś takim zapomnieć, a chyba nie byłby nieproszonym gościem. W końcu ciekawość wzięła górę nad wątpliwościami natury formalnej. Zwłaszcza że po raz pierwszy miał możliwość obserwowania obrzędu wejścia w dorosłość w innym plemieniu.

Ciężko było opisać emocje jakie pojawiły się u szamana gdy obserwował trudy młodego Billa. Sam rytuał solidnie go zaskoczył, co prawda wiedział o różnicach, ale wiedzieć a widzieć to dwie różne sprawy. Obdarty z mistycyzmu przypominał bardziej jakieś obrządki wzięte rodem z więziennej subkultury. Z jednej strony budziło to pewien niesmak, zwłaszcza gdy porównywał to z ceremonią jaka odbywała się u Uktena, z drugiej zaspokoił jednak ciekawość i nie mógł przejść obojętnie nad różnorodnością obrzędów.

Ucierpiała jak zwykle jedynie tradycja, ale jeśli ów obrządek przetrwa u Pomiotów Fenrisa w takiej formie jeszcze z kilkanaście pokoleń to po prawdzie wytworzy się nowa tradycja. Czy lepsza czy gorsza – nie mu było to oceniać, choć widząc niemal barbarzyński obrządek zapłakał w duszy nad upadkiem sacrum.

Wiele elementów z obrządku Billa miało swój początek w dawnych dziejach - i droga jaką musiał przejść Bill, i puchar który wypił, nawet ową dziewczyna, tyle że kiedyś odbywało się to zupełnie inaczej - droga oznaczała często całonocne podróże po Umbrze, czy też czuwanie w górskich szczytach lub w głębi puszczy, nie rzadko pod wpływem halucynogennych grzybków otwierających jaźń na inną rzeczywistość. Walki były częściej wewnętrzne niż zewnętrzne - a i te były bardziej związane z polowaniem niż tłuczeniem przez pobratymców… Banhi westchnął na wspomnienie utraconej tradycji, ciesząc się jednak że sam jest w plemieniu które o nią dba i zachowuje.


Uśmiech i błysk w oku pojawił się gdy młody skorzystał z jego wcześniejszej porady. Dla Arthura ten moment był chyba ważniejszym potwierdzeniem jego dorosłości niż cała wcześniejsza „więzienna” ceremonia. W chwili w której zażądał rytuału rany pokazał, że jest na tyle mądry by skorzystać z rady starszych i na tyle odważny by nie bać się tego uczynić. Tak … Wszystkie wcześniejsze przepychanki Billa z współplemieńcami znaczyły w oczach Banhiego mniej niż chwila w której zażądał on rytuału. Miał tylko nadzieje że znajdą się świadkowie gdyż on sam żadnej z tych walk nie widział.

Raist2 29-07-2016 18:05

Sytuacja w poczekalni nie była zbyt…. przyjemna, pomimo tego jak to wyglądało. Był jedynym gołym w pomieszczenie, a tu nie wiadomo skąd nagle stanął na baczność, a ta cała Sif, nawet jeśli byłą zainteresowana Michaelem, to wcale sprawy nie ułatwiała. Starał się niczego po sobie nie poznać, jakby to się wcale nie wydarzyło.

Po podarowaniu im czasu wolnego Marc zagadał do Kitt’owców.
- Sprawa jest. Macie te swoje cuda nie widy. Moglibyście sprawdzić co z Wendy? Znaczy się moim fordem? Wczoraj kupiłem, 1 koła poszło w pizdu, a i telefon ten od was w schowku został. Jak coś to byśmy podjechali po nią? Jak coś to zaraz do was dołączę, pewnie chwilę to zajmie zanim sprawdzicie. Poczekajcie na mnie przy Kit’cie.

Wiedział że to chwilę zajmie, więc udał się Do Eilen sprawdzić co u niej, martwił się o nią. Gdy do niej zajrzał spała. Stał w progu upierając się o futrynę kilka minut, nie chcąc jej przeszkadzać wrócił do “Czwórki wspaniałych”.



- Ja mogę potwierdzić jego słowa! - krzyknął z tłumu Marcus podchodząc bliżej. - Jam jest Wyjący Wśród Owiec. Walczyliśmy razem z pajęczakiem. Dawno nie było mi dane wojować u boku takiego wojownika jak Tańczący z Trupami. - odwrócił się do publiczności by wszyscy lepiej go słyszeli - Jego siła i męstwo dorównują jego przodkom. Hart ducha i zdecydowanie oraz chęć ochrony innych jest godna podziwu. Nie widziałem co prawda walki ze Zmorą, ale widziałem w jakim stanie wrócił, te rany nie mogły powstać przy goleniu.
Odwrócił się spowrotem w stronę bohatera wieczoru

Pipboy79 31-07-2016 16:42

Jayson "Godzilla" Atkinson - Pomiot Godzilli



Indian Creek; spotkanie z Adrianem




- Aha. - kiwnął głową Jayson gdy szef wyjawił im ich przynęcią rolę. Co jak co ale mogli im o tym wspomnieć. No ale trudno. Widać bycie szefem ma swoje prawa i przywileje. Właściwie nic im się w końcu nie stało.

- A wiadomo już czyje to były szczury? - zapytał szefa korzystając z okazji. Przywlókł przecież wcześniej jedno truchło z akcji w kanałach no i teraz też coś musieli o nich wiedzieć chyyba skoro zasadzili zasadzkę na zasadzkowiczów którzy mieli się zasadzić na nich. Był ciekaw czy jego pomysł, że to te od Szramy się potwierdzi.

- Aha. Ta dumaliśmy szefie czy to nie te same sukinsyny się podpięły co wtedy tuszowały te porwanie młodych. Bo tak też dość wyższa szkoła jazdy. - wtrącił jeszcze swój wniosek o pochodzeniu owego hakera. Co prawda twardych dowodów nie mieli no ale Atkinsonowi jakoś rzuciło się w oczy te podobieństwo. Nie był w tym specem to nie drążył jednak więcej tematu.

- Brzytwa Żmija. A tak z ciekawości szefie to co zamierzacie z nim zrobić? I właściwie wiadomo jak się znalazła u przodka Marcusa? - spytał widząc jak Price zareagował na ten artefakt. Nie miał pojęcia co dokładnie przywieźli. Ale widział po zażartych bojach jakie niedawno stoczyli o to na ulicach Miami jadąc tutaj, że to potężny artefakt. A poza tym był zwyczajnie ciekawy skąd stary Marcusa miał ten artefakt bo coś chyba i sam Marcus zdawał się być tym odkryciem zaskoczony.




Indian Creek, czas wolny



- Możecie sprawdzić mój telefon? - wyciągnął swojego komórczaka i dał go do sprawdzenia. Miał nadzieję, że wyjaśni się czy ktoś im zamontował jakieś ustrojstwo czy nie.

- Price to chyba coś ma niemiłe wspomnienia z tą rękawicą no nie? - rzekł do nich wspominając dość żywiołową reakcję wilkołaka na ten fetysz który przywieźli po takich trudach. Zastanawiał się czy warto podrążyć temat. Choć Price jakoś nie należał do typów wokół których grzebałoby się miło czy bezpiecznie. Poza tym to raczej nie ich sprawa więc w sumie nie nalegał na to. Właściwie to nie miał ochoty. Ale liczył, że może wilkołacza część Rozjemców coś wie więcej o tamtych wydarzeniach które on jako mokol to słyszął jedynie luźne ploty.

Za to bardzo chętnie i bez oporów zgłosił się na wyjęcie pocisków. I siebie i KITT'a. - Słuchaj stary mamy jakiś swoich ludzi na mieście w labach? Może możnaby ustalić broń z jakiej strzelano? Kto wie co by się wtedy odkryło do czego jeszcze jej użyto czy będzie używana. - zapytał medyka który wyciągnął z niego pocisk i zwyczajowo obejrzał go sobie. Ciężki. Nawet bardzo ciężki. Naprawdę cięższy od zwyczajowego pocisku. No i duży. Ogromny nawet. Tak jak KITT mówił, strzelba na słonie. Czyli mimo deformacji po trafieniu nadal wyglądał na jakąś półcalówkę czy coś podobnego. Sprzęt antysprzetowy. Przygotowali się skurwysyny. Ale zawsze jakiś trop. Gdyby udało się ustalić co to za broń może pojawiłby się nowy trop. Dość rzadka broń bo ani na polowanie ani do samoobrony. Właściwie nawet w standardowych jednostkach wojska czy policji też rzadka. Dopiero właśnie w antyterrorach i specjalach. Albo tych strzelców co do dalekich sportowych strzelań zaczynajacych się w standardzie powyżej kilometra czy półtora. Czyli dość wąskie grono. Była jakaś szansa, że broń była zarejestrowana i może jak gdzieś, kiedyś sprawiła komuś kłopot to zostawiła swój ślad w policyjnych rejestrach. A wówcza można by odnaleźć delikwenta. Atkinson nie był pewny jeszcze czy gdzieś ich ten trop zaprowadzi ale co szkodziło spróbować?

Nie ingerował którym samochodem Angie pojedzie ale właściwie i tak mieli robotę u niego na szrocie do zrobienia a byłaby raczej niezbędna. Inaczej mogło być trochę nie teges z tym prezentem dla Bill'a. Więc pole manewru było ale na oko Jaysona niezbyt rozległe. Zwłaszcza jak Marcus jeszcze wyskoczył z tym zabraniem pikupa. W sumie miał rację ale to znowu by im zabrało trochę czasu.

- Dobra Marcus, nie ma sprawy. Chcesz to pojedź z nami po ten pikup. Wiesz on dostał tak w silnik, że nie nadaje się do jazdy w tym stanie więc trzeba by go odcholować. KITT ma hak więc nie ma problemu. Możemy go zaciągnąć do mnie na szrot. Jak chcesz to mamy tam rezerwową furgonetkę to możesz ją wziąć póki co. - mokol zgodził się na pomysł drugiego Rozjemcy. Co prawda z pomocą Angie i Steve'a wszelkie naprawy robiły się łatwiejsze czy wręcz proste no ale też mieli swoje limity. Nie chciał więc ingerować im w grafik, zwłaszcza, że znowu na złomowisku jeszcze parę rzeczy do zrobienia przed wieczorem mieli. No ale furgonetka Dodge'a czekała w pogotowiu u niego na podwórku więc to akurat mógł obiecać.

- Dobra ale jak jedziemy po twojego pikupa to jedź z nami. Jesteś właścicielem no to wszystko powinno ułatwić. Wiesz tam pewnie teraz jest "miejsce zdarzenia" to mogą gliny odgrodzić czy co. Trzeba by pomachać papierami i naściemniać. Wiesz, w razie czego to pal głupa, że nie wiesz o co chodzi jak będziesz z psami gadał. No jechałeś sobie jak inni a tu nagle wszyscy zaczęli wszędzie strzelać, rozwalili ci brykę no to uciekłeś. No a teraz chcesz zabrać swój samochód i przyjechałeś z kumplami by go sholować. Jakby co to pójdziemy z Angie pogadać z nimi razem z tobą. - poinstruował młodszego kolegę mokol który już co nieco wprawy z takimi policyjnymo zdarzeniami miał. A już tyle czasu upłynęło, że trzeba było się liczyć z tym, że gliny zdołały pogliniarzyć na miejscu na całego. Mając to na względzie postanowił przekonfigurować KITT'a na wypadek gdyby ktoś pamiętliwy czy z kamerą się trafił co by mógł rozpoznać w nim samochód ze strzelaniny. Właściwie to jak pomyślał nad tym to mogło być całkiem dobra okazja obejrzenia na spokojnie pobojowiska i może nawet dowiedzenia się czegoś jeszcze?

- A jak twoja mentorka Marcus? Wyjdzie z tego? Wyjdzie no nie? - zapytał Marcus'a skoro już i tak gadali ze sobą. Wcześniej nie mieli jak bo działo się trochę rzeczy. Ale jak ją odwozili ostatnim razem i widzieli nie wyglądała zbyt kwitnąco. Mieli odprawić odpowiednie medyczno - magiczne mambo dżambo no ale pojechali na lotnisko po tą rękawicę więc nie był pewny jak to poszło i co z tego wyszło.



Złomowisko Atkinsona



- No to jesteśmy. Jak masz gdzieś coś skitrane to bieraj. A tu jest ta furgonetka co mówiłem. Jak chcesz ją brać to weź sobie kluczyki, są na półce nad lodówką. - rzucił w ramach powitania do Marcus'a wskazując na swoją kanciapę - biuro. Zza siatkowanych przedrzwi wystawała w głębi pomieszczenia lodówka a nad nią faktycznie była jakaś półka.

- Chodźcie. Myślę, że mam parę fajnych kandydatek dla naszego Bill'a. - rzucił zwracajac się do swoich gości i poprowadził ich do części złomowiska na której leżały stare motocykle. Były w różnorakim stanie rozkładu. Po jednych zostały właściwie same ramy, pordzewiałe i pogięte. Inne były prawie niezużyte gdy właściciel przyjeżdżał zostawiać właściwie całkiem dobry pojazd bo taks się robił za drogi a nie miał manii kolekcjonowania szortowych zabytków. Było więc z czego wybierać. Złomowisko przedstawiało się pod tymw zględem trochę jak muzeum motoryzacji. Tyle, że eksponaty w zdecydowanej większości były popsute, zdekompletowane, pordzewiałe i jakby przed oczyszczającą pracą archeologa.

- No ja myślę, że Angie ma rację. Na pierwszy pojazd niech będzie jakiś klasyczny choper. Na ścigacza, zwłaszcza jakąś półtysiaczkę no już trochę trzeba mieć wprawy. Bo nie wiadomo kiedy i już ma się dwie czy trzy sety na liczniku. Ale jakiś chopper to jak znalazł. Klasyk i elegancja. Zawsze modny. I jakby dorzucić do tego jakiś hełm, kurtkę kozackie buty no to w ogóle byłaby zajebioza. No tylko... No własnie trzeba by dobrze wybrać... - Jay mówił dość składnie i pewnie dopóki mówił o maszynach i ich cechach. No ale przy wyborze na jakąś którąś konkretną no to się zawahał bo to już szło o gust a tego taki pewny nie był.



- Tu mam taką klasycznej urody Niemkę. - podszedł do jakiegoś dość topornego motocykla. - Pamiętam typa. Dostał w spadku po dziadku, nie był w sprawny, nie szło załatwić części od ręki, sam motorów nie lubił to mi przywiózł. Ale ta maszyna to klasyk. BMW R 75. Sprawdziłem jej numery kiedyś. Zjeździła z Rommlem całą północną Afrykę a potem Włochy no i potem trochę po wojnie aż ją właśnie jakiś fan starych motocykli sprowadził do nas. Ta maszyna nie miała bocznej przyczepki ale chyba można by Bill'owi zrobić. Zawsze może ją odczepić i jeździć bez niej. Teraz jest jak widzicie pomalowana na ciemny, wojskowy brąz ale na taki pustynny beż czy pomarańcz jak była podczas wojny pomalowana mi się wydaje byłby odpowiedniejszy. No i można by dorobić trochę bocznych pudeł jak miały kurierskie modele to by sobie mógł tam chłopak wozić całkiem sporo nawet bez bocznej przyczepki. I dość toporny i odporny sprzęt. - dodał na koniec całkiem porządaną cechę biorąc pod uwagę jak się ostatnio często ich relokacje kończyły. Generalnie uznał, ten egzemplarz za jeden z najfajniejszych klasyków w swojej kolekcji.




- No albo Indianin. - odwrócił się nagle i podszedł trochę dalej do kolejnego wraku. Na wielkość i styl wyglądał dość podobnie do poprzedniego. - Też maszyna z podobnych czasów i podobnej myśli technicznej. Więc raczej kwestia gustu. Oba mają podobną moc choć Indianin jest trochę lżejszy więc zwrotniejszy i szybszy. Nadal jednak to nie jest przecinak oczywiście. Ten tutaj przywiózł mi jakiś koleś co go skraksował. Brat mu znaczy się na nim skraksował więc mówi, mi że pechowy. Ja mu na to, że jak brat przeżył to całkiem nie tak pechowe miał te kraksowanie no ale nie dał się namówić no i zostawił mi go. A też klasyk, zjeździł z naszymi wojskami co trzeba od plaż Omaha po wyspy na Pacifiku. - skończył przedstawiać swoich dwóch głównych faworytów i popatrzył na nich wyczekująco. Właściwie to mogli zmajstrować dowolny motocykl albo go przerobić. Nawet pod właściwy już model nadal było można dorobić czy przerobić to czy tamto nadając mu ostatecznie całkiem inny charakter. Ale te dwa modele wydały mu się najodpowiedniejsze za punkt wyjścia.

- A w ogóle to co myślicie o tym co się działo u szefa? Prawdę gadali z tym wystawieniem i telefonami? - zapytał jakby mimo chodem patrząc na nich. Wcześniej nie było jak pogadać no ale teraz trafiła się okazja. Wiedział, że przyjaciele są dużo czulsi w wychwytywaniu niuansów rozmowy które jemu umykały.

Brilchan 03-08-2016 17:38

Przed Imprezą

Bill przeszedł obok pryszniców wyrzucając do kosza na odpadki do spalania własne zakrwawione szmaty co nosił w torbie od walki z Pająkiem. Za dużo widział tej sztuczki z wahadłkiem to teraz się będzie pilnował przy okazji chwycił zestawy dresów który wręczył Marcusowi i Jayowi po tym, jak już wyciągnęli z nich kulę i pozszywali.

Mike zarezerwuj dla mnie trochę czasu przed balangą to wyjaśnie ci parę rzeczy - Poprosił maga nie chcąc wtrącać się między Swordfisha i Angie.
Nie ma problemu. Zanim pojadę jeszcze chwilę poczekam.- Rzucił z kiwnięciem głowy Michael.
Jeśli chcesz podwiozę Cię do sklepu. Znam jeden niezły.- Uśmiechnął się do Billa.
-Z chęcią ok, stary czuję się w obowiązku cię przestrzec że na imprezie czeka cię wpierdol. Raczej nic groźnego po prostu moi współplemieńcy w większości nie mieli okazji spróbować się z magiem więc chętnych nie zabraknie. Druga sprawa to Sif. Jak stoisz z nordycką mitologią ? To bogini Urodzaju , kojarzona też z pięknem, płodnością i z niewiernością małżeńską - Wyrecytował jakby cytował z pamięci
- Do tego samica Alfa więc odmawianie jej zalotom może być groźne dla życia. Najlepiej zrobisz jeżeli dasz jej się przerźnąć - Wyjaśnił mało delikatnie.
- Widzisz naród Garou ma problem bo mało się nas rodzi a duo ginie. Nie wolno nam się parzyźć między sobą jedynie z ludźmi albo zwierzętami. Sądzę że Sif chcę skorzystać z okazji jaką daje Pakt Alfy Adriana i spłodzić szczeniaka z magiem w nadziej że taki będzie mieć większą szansę wyrosnąć na silnego wilka. A nawet jak dzieciak nie będzie Garou to i tak będzie krewniakiem… Nooo zawracać mogą ci głowę tylko jeżeli okazało by się że jest magiem jak i ty ale nie ma co się przejmować tyle lat na przód a jak jutro odmówisz Sif to możesz nie dożyć pojutrza hahaha

Olbrzym roześmiał się i klepnął Mika w plecy - Zresztą ma ona Dar Zwierzęcego magnetyzmu więc nie możesz nawet powiedzieć że to nie twój typ.
Eh. Widzisz. Nie jestem jakimś bykiem rozpłodowym i sam decyduję z kim śpię. Jak będę chciał to ja ją przelecę nie ona mnie.- Spochmurniał mag, ale momentalnie się rozpogodził.
Nie ważne z resztą. Twoja impreza i Ty się bawić masz. Na mnie nie patrz. Ale dzięki za troskę.- Michael klepnął Billa i ruszył do wyjścia.

- Arturze z tymi spodniami to się dziś wyrobimy? - Spytał szamana.

Arthur skinął głową. - Mimo że nie lubie pośpiechu w takich sprawach, to rzeczywiście lepiej będzie jeśli na rytuale bedziesz miał już te spodnie. Nie jedna osoba ci pozazdrości tego że sama takich nie ma podczas przemiany. - Arthur nie przejmował się zbytnio całą ta sytuacją, wiedział że Bill poradzi sobie i bez przypisanych ciuchów, a jednak dla wielu jego pobratymców będzie to wiadomy znak, że Bill ma dostęp do kogoś kto zna się na rytuałach. Nie była to specjalnie powszechna rzecz, zwłaszcza u Pomiotów Fenrisa.

Byłbym wdzięczny bo chcę zrobić dobre wrażenie! To odstawicie mnie pod jakiś sklep? To kupię jakiś porządny ciuch do wspinaczki górskiej za kasę po Chrisie. Kiedy mam cię odwiedzić żeby nie przeszkadzać? - Dopytwał.
Możemy to załatwić zaraz po zakupach. - odrzekł Billowi wiedząc, że im bliżej wieczornej imprezy tym bardziej napięty będzie miał terminarz.

- Jay słuchaj będę mógł odebrać od ciebie te części do motoru? Schowałem też w bagażniku tego utopionego sedana tego uciętego shoutguna co zdobyłem na ojcu szczeniaka chciałbym teraz dać Mike’owi bo zna się na spluwach to może naprawi? - Poprosił Godzille.

- Jasne Bill. Jak coś u mnie zostawiłeś to możesz zabrać. My i tak jedziemy do mnie to możemy cię zabrać jeśli chcesz. - zgodził się wielki mokol wskazując łapą gdzieś w stronę zaparkowanego KITT’a.

Młody mag nie był zadowolony z tego, że mieli jechać na szrot i to całą gromadą. No ale co miał zrobić.
- Jak coś mam lawetę na stanie. Możemy podjechać po nią i przy okazji się ogarnę.-

Kilka chwil po tym jak zajechali po Wendy dojechał szybko do nich Michael swoją półciężarówką.

http://40ton.net/wp-content/uploads/...e_usa_3_05.jpg

Podjechał tak by można było wciągnąć samochód Marcusa. Zaczął brać się za robotę. W odpowiednich miejscach zabezpieczył wóz i ruszył za KITTowcamiie


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:31.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172