lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Old WOD] Welcome to Miami (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/15100-old-wod-welcome-to-miami.html)

Mike 26-05-2016 00:13

Cała ekipa zamarła w zasadzce. Odgłosy zbliżały się. Nagle przednia straż zatrzymała się. Tylko Michael zobaczył jak jeden odwraca się w tył i wywarkuje kilka słów w szczurzym języku. Po czym oba szczury wyciągnęły sztylety ociekające jadem z pochew na przedramionach i ruszyły w kierunku wylotu.

Michale nie czekał dłużej, wychylił się i zapalając latarkę strzelił dwa razy. Pierwszy pocisk zrykoszetował od sufitu drugi trafił w bark szczurołaka. Ale większy efekt chyba odniosło oślepienie latarką niż rana, bo zgubił krok i zwolnił. Drugi wyprysnął przed niego wskakując na sufit i zbiegając po ścianie. Kolejne dwa strzały Michaela spudłowały całkowicie. Ledwo zdążył się cofnąć. Marcus skoczył na spotkanie szczurołaka. Ten jednak przetoczył się pod uderzającą łapą i chlasnął sztyletem po łydce. Młody bard miał szczęście, szczur celował pod kolano. Ale i tak żar bólu rozlał się po nodze, jad ze sztyletu wgryzał się w ciało. Doskonała pamięć barda podrzuciła mu nazwę jaką nadały szczurołaki swojej rytualnej broni, sztylety bólu.

Atrhur zastąpił drogę drugiemu. Ten skoczył i… znikł.
- Z tyłu! - wydarł się mag.
Mag mógł tylko patrzeć jak szponiasta łapa chwyciła szamana za pysk i szarpnęła w tył odsłaniając gardło. Siedzący mu na plecach szczurołak uderzył błyskawicznie.


Godzilla po kilku krokach oddał latarkę Wypłoszowi, a sam zaczął się przeobrażać. Wypełnił praktycznie cały korytarz, musiał się zgarbić. Godzilla parł do przodu szorując ramionami o ściany. Nie na darmo nosił swoje imię. Z przodu doszły go strzały, ruszył szybciej.
W mroku dostrzegł błyszczące ślepia. Wrogowie nie nacierali

Młody szaman skurczył się zmieniając się w lupusa, ciężar szczurołaka i nagła zmiana środka ciężkości rzuciły obu w tył, akurat w momencie ciosu. Ostrze zgoliło futro na szczęce do gołej skóry. Wciąż padając odbił się tylnymi łapami od ziemi i rotując złapał zębami szczurzy pysk. Masa mięśniowa nagle wzrosła, siła szczęk zwiększyła się dwukrotnie. Obrót dokończył już jako crinos wciąż ściskając w paszczy pysk wroga. Naprężone do niemożliwości ścięgna puściły z trzaskiem, kręgosłup pękł jak sucha gałązka.


Obaj magowie wydzieli jak tylna straż nagle zmienia się w ludzi i sięga po broń, praktycznie równocześnie wyrzucili magazynki. Skan materii pokazał, że były pełne. Nowe szczeknęły wciśnięte w gniazda, przeładowali. Srebrne pociski jednak nie miały zbyt długo zagrzać miejsca w komorze nabojowej.

Jason słysząc szczęk broni, rzucił się do przodu, szorstkie betonowe ściany płatami zdarły łuski na ramionach. W słabym świetle latarki Wypłosza zobaczył podnoszących do ramienia pistolety maszynowe. W tunelu nie miał szans na jakikolwiek unik.

Huknęły strzały, krótkie srebrne trzy pociskowe serie poszatkowały by każdego zmiennokształtnego, nawet największego. Godzilla rzucił się w przód zmieniając się w aligatora, śmiercionośne srebro przemknęło nad nim. Wprost na Wypłosza i Angie.
Demonica padła na w śmierdzące błoto, Wypłosz trafiony w bark osunął się po ścianie straciwszy równowagę.

Dwójka transportująca Elien ruszyła do przodu. Najwyraźniej chcieli się przebić, ale nie to zaprzątało umysł Michaela, wiedział że kolejna seria poszatkuje Godzillę. Drugi raz nie uda mu się taka sztuczka.



Marcus 2 prawdziwe rany
Arthur - użyłem Ci Changing breeze, a potem Growing tempest, co kosztowało Cię 1 Szał.
Angie - śmiertelne rany - zabity makijaż i dogorywające ciuchy
Wypłosz - jedna rana.


Hakon 27-05-2016 00:03

Michael lekko skryty za winklem ocenił sytuację. Prawie pół magazynka wywalił i nic. Nie było dobrze.
Arthur sobie radził a Marcus słabiej, ale z pomocą drugiego może da radę.
Srebro w spluwach? Po co? Czyżby po to samo co w kajdanach? Jakoś działa na Łaki? Nie wiedział ale szybko łączył fakty. Będzie musiał się spytać kumpli o ile przeżyją.
No i jeszcze tych dwóch ze środka. Jeden już przebijał się przez nich. Michael miał nadzieję, że Arthur zatrzyma go.
Ciekawe jak czy wsparcie da sobie radę na tyłach. Przynajmniej odciągnęli dwóch.

Teraz trzeba zrobić trochę zamieszania w szeregach wroga. Miał pewien plan. Oby wypalił. Potem zajmie się tym z Eilen.

Wszystko działo się mikrosekundach i mag zaczął coś gadać i wzorach chemicznych i po chwili wrednie się uśmiechnął.
Miał nadzieję, że nikt nie wykorzysta jego chwili skupienia.

Eliasz 27-05-2016 14:46

Banhi triumfalnie zaskowyczał gdy kręgosłup szczuraka pękł niczym suchy patyk. Był to jego pierwszy poważny przeciwnik , którego szybkość i spryt omal nie kosztowała Arthura życia. Kilkuletni trening wilkołaczej sztuki walki opłacił się jedna co szczur poczuł na własnej skórze.

Walka toczyła się szybko z oddali słychać było serię wystrzałów , nie wiedział co tam się dzieje, wiedział jednak że nie strzelają do niego - a to już był duży plus. Z głębi tunelu nadbiegał kolejny szczur i był już całkiem blisko.

Arthur mając świeże doświadczenie walki z poprzednim, wiedział że choćby nawet ruszył do ataku na niego ten może zniknąć, a za nim słyszał wyraźnie kolejne kroki. Trzeba było szybko wyeliminować drugiego ze szczurów który zajęty był walką z Markusem. Jego towarzyszowi zresztą przydałaby się pomoc. Korzystając z szarpaniny jaka między nimi się wywiązała Arthur spróbował chwycić zębami szczura na kark , zacisnąć szczęki z całej siły i szarpnąć nim niczym szmacianą lalką. No , może nieco przyciężkawą szmacianą lalka, ale jednak. W postaci Crinos niewiele było istot które potrafiły sprostać jego sile, a przecież wciąż nie tracił nic ze swej zręczności.

Markus trzymający szczura w pasie i Arthur ciągnący go za kark w swoją stronę - to nie mogło dobrze wróżyć szczurowi.

Jednocześnie gotował się do uskoku, zaraz po tym manewrze ataku, choćby nawet i na ślepo, wiedział że nadbiegający szczur nie zatrzyma się bezczynnie tylko przypuści atak na któregoś z nich. Instynktowny uskok, nawet przed niewidocznym przeciwnikiem , powinien co najmniej zamortyzować uderzenie jeśli nie wyminąć je zupełnie. "Wróg celuje tam gdzie stoisz, nie tam gdzie nie stoisz" - pamiętał dobrze lekcje nauczyciela , który nakazywał mu w walce być w ciągłym ruchu.

Raist2 27-05-2016 16:40

Marcus był wściekły przez to że szczurołak mu umknął, a do tego jeszcze ciał go sztyletem. Z wściekłości zawarczał. Widząc doskakującego do pleców szczura Arthura, nie marnował czasu. Nie przejmował się specjalnie unikami. Widząc że szaman chciał złapać przeciwnika w żelazny uchwyt szczęk, wziął zamach prawą łapą celując w okolice miednicy. Chciał wbić mu pazury, złapać drugą ręką prawe udo i przekręcić się pociągając w swoją stronę, a swoją część szczura rzuć w nadbiegającego wykorzystując siłę rozmachu.

Pipboy79 27-05-2016 23:05

Jayson "Godzilla" Atkinson - Pomiot Godzilli



Jayson nie był szybszy od kuli ale widział jak przeciwnicy unoszą broń w ich stronę. Zdołał się przeobrazić i gdy widział rozbłyski luf dwójki przeciwników wciąż w ludzkich formach pociski przecięły powietrze tuż nad nim gdy właśnie wpadał rozbryzgując tą bryndzę na dnie kanału. Gniew w nim zawrzał gdy usłyszał okrzyki dójki trafionych Muszkieterów za sobą! Gniew napełnił mu serce a wraz z napompowaną bojową adrenaliną krwią rozlał się po całym ciele nasączając furią całe ciało. W takich momentach Atkinson stawał się właśnie dosłownie Pomiotem Godzilli. Pragnącym niszczyć, rozrywać, czuć mięso i krew w paszczy, gonić uciekającą zwierzynę, dopaść, rozszarpać, zagryźć i pożreć!

W tej formie kilkumetrowego, okazałego aligatora był znacznie mniejszy od wyśnionej formy od jakiej wziął swoją ksywę. Przez to jednak poruszał się znacznie sprawniej w tej wąskiej i ciasnej kiszce podziemnego tonelu którą w bojowej formie miał ochotę rozerwać, wyrwać się spod ziemi na wolność, na powierzchnię i tam siać terror i zniszczenie! Ale nie. Jeszcze nie. Przez amok gniewu zdawał sobie sprawę, że jest za daleko od mięsa. Jeszcze nie. jeszcze ich nie sięgnie. Wkurzało go to niemożebnie ale do otępiałego przez gadzi amok umysłu docierało do niego, że zdążą ponownie wystrzelić nim ich rozszarpie. Bo jakby szybki nie był nie był szybszy od kuli.

Ale był Muszkieterem i nigdy tak naprawdę nie był sam tak jak każdy z nich nigdy tak naprawdę nie był sam. Trzymali się razem i dbali o siebie nawzajem zwłaszcza w takich sytuacjach. Pancerny mokol poczuł jak ich demonetka używa swoich piekielnych mocy. - Was dwóch nie dam rady! Lecisz Godzilla! - krzykneła gdzieś zza pleców superblondyna z taaakimi nogami. Krokodylowaty stwór wyszczerzył swoją paszczę jakby próbował się uśmiechnąć. Znał Angie i niektóre jej sztuczki więc wiedział czego powinien się z grubsza spodziewać. A tamci nie.

- Dhoobhraaa! - wysyczał z trudem w odpowiedzi i już poczuł jak czas i przestrzeń jakby zakrzywiają się, jak tak naprawde wcale nie był tak daleko od dwóch strzelców, właściwie to przecież był o krok od nich, z Angie wszędzie przecież było tak blisko. Już wcale nie musiał biec pod ostrzałem testując ich celność i swoją i reszty Muszkieterów odporność na srebro. Był już przy nich, tuż przy nich, między nimi i w nich.

- Nieespodziankhaaa phaalanthyy! - warknął z trudem gdy strzelcy zaskoczeni jakim cudem aligator którego mieli na wiedlcu przed wycelowanymi lufami dobry jeszcze kawałek od nich w głębi tynelu jest już tuż przy nich! Ale był! Był i atakował z typową gadzią furią i nieustepliwością.

Nie dał im czasu na nic. Na pierwszego rzucił sie szczupakiem połykając jednocześnie jego trzymajace automat łapy tak że szczurołak wrzasnął gdy gadzie szczeki złamały mu je obie jak zapałki w broń bezwładnie zwisała po drugiej stronie szczęk. Drugi nie stracił głowy i mimo zaskoczenia próbował gorączkowo przekierować swoja broń z głebi korytarza na szarpiącego kumpla gadzinę. Ten dostał jednak chlaśnięcie ogonem które mortalowi mogło połamać żebra wraz z kręgosłupem a które nawet nie mortalem rzuciło o ścianę tak mocno, że bezwładnie się po niej usunął.

Ale nie miał zamiaru kończyć. Mięso w szczękach tak smakowicie krwawiło napełniajać paszczę gorącą krwią. Jego serce wciąż ją pompowało a żyły wciąż ją wysikiwały, płuca wciąż gorączkowo miechały sapiąć gorącym powietrzem strachu w gadzi pancerz. Więc mięso było już poważnie nadszarpniętę ale jeszcze żywe. Te drugie na ścianopodłodze tunelu też. Wciaż żywe mięso więc jeszcze możliwe do zabicia i pożarcia.

Mike 28-05-2016 00:44

Michael widział, że jego towarzysze dobrze sobie radzą. był przyzwyczajony do widoku ludzkich organów, ale… do tej pory były one zapakowane w człowieka. Tym razem jednak opakowanie nie wytrzymało. Przeciąganie szczura w wykonaniu dwóch crinosów mogło zakończyć się tylko w jeden sposób. Rozbryzg ogarnął maga, nie wspominając już o obu wilkołakach. szczurze udka poleciał w głąb tunelu, ale nadbiegający przeskoczył je bez wysiłku odbijając się od ściany.

Szczur z połamanymi rękami odtoczył się w tył. Trafiony ogonem zerwał się morfując do formy bojowej. Bezużyteczna broń padła w błoto. Wywarczał coś w głąb tunelu w szczurzym, a potem doskoczył do kompana i złapawszy go w pół odskoczył znikając.

Marcus gotował się by przyjąć szarżę szczura gdy ten nagle znikł. Artur błyskawicznie odwrócił się chroniąc swoje i Marcusa plecy. Ale tam też się nie pojawił.
- Tam - krzyknął Michale wskazując dalszą część tunelów. Ale szczurołak pojawił się tylko na chwilę by potem zniknąć całkiem. Szybko odwrócił się spoglądając na wlokącego tobół szczurołaka. Ten już nie spieszył się do nich, właśnie kończył zamach dobytym sztyletem. Ostrze trafiło szamankę, rana była głęboka i śmiertelna bez fachowej pomocy. Szczur z rechotem znikł. Najprawdopodobniej uciekając do umbry jak pozostali.

Eliasz 28-05-2016 09:32

- Wraagrr - zawył triumfalnie Banhi. W formie crinos czuł się niepowstrzymany, niezwyciężony, zwłaszcza w takiej chwili gdy krew wroga zalewała jego ciało a flaki szczura rozbryzgiwały się przed nim. Wiedział , że przemawia przez niego instynkt bestii. Jako lupus czuł ją i rozumiał o wiele bardziej niż inni. Starsi uważali że mógłby pasować do Dzieci Dzikuna, nikt jednak nie namawiał go na drogę którą podążał ten odłam Ukteny.

Zjednoczenie z Dzikunem było czymś co pociągało Arthura, instynkt ten nie był jednak na tyle silny by przebijał inne. Choć czasami w takich chwilach jak ta , przemawiał silnie i wyraźnie do jego pierwotnych zmysłów i potrzeb.

Chwilę później wrócił do rzeczywistości, widział jak szczury salwują się ucieczką, miał chęć gonić , chwytać, rozszarpywać - jednym słowem polować, jednak wiedział że nie po to tu tak naprawdę przyszli. Przybyli by odbić szamankę i to im się w zasadzie udało. Należało ją uleczyć, jednak szaman miał na ten temat mgliste pojęcie, niespecjalnie potrafił jej pomóc choć w razie potrzeby był gotów spróbować. Widząc jednak że mag rusza do niej z ratunkiem, zajął się pozostałymi rzeczami które były do zrobienia.

Nie przemieniając jeszcze swej postaci - gdyż szczury mogły się pokusić o powrót i atak z zaskoczenia - zabrał się za ściąganie z głów martwych szczurów skalpów. Z dwójki którą osobiście pokonał. Nie miało przy tym większego znaczenia że w zabiciu jednego z szczurów pomagał mu Marcus -czy może na odwrót. Liczył się fakt że osobiście zanurzył w nim zęby i rozszarpał. Wróg leżał martwy i pokonany, lecz Uktena doskonale wiedział, że jego duch krąży jeszcze w pobliżu. W zaświatach. Indianie nie bez powodu , ani nie bez skutku , od wieków zdejmowali skalpy swoich przeciwników. Wierzyli że chwytają w ten sposób dusze zmarłych, a wraz z nimi ich siłę i moc. W przeciwieństwie do innych obrzędów , ten był krótki i szybki. Dusze należało "łapać" szybko nim umknęła.

Pazury przejechały po czerepie szczura a wraz z tym ruchem cichy warkot , jak gdyby mający na celu utrzymać w miejscu, zastraszyć ducha, przejąć, odebrać mu jego moc. Nie potrzeba było do tego słów. działały tu siły które słów nie potrzebowały. Wilkołak przygryzł wargę tak by odrobina krwi spływała mu do gardła. Niegdyś pito krew wroga, ten zwyczaj jednak zamarł z czasem , w przypadku szczurołaka Arthur pewnie by się nawet nie odważył. Kto wie co mogła zawierać jego krew?

Skupienie i cięcie. W tym starym indiańskim zwyczaju leżało cała głębia mądrości, tak obcej białemu człowiekowi. Podziękował duchowi za udane polowanie i za moc którą się z nim dzieli. Wiedział że szczurołak nie oddawał jej z własnej woli ale tez nie było mu go żal. Był autentycznym wrogiem.

Chwilę później to samo zrobił przy drugim szczurze , dopiero gdy trzymał w łapie strzępy ich skóry z włosami , wybił im zęby i uważając by nie zmieszać jednych z drugimi zachował. Póki co w zamkniętych wielgaśnych garściach. Wskazał też towarzyszom na broń , która należało zabrać. Zęby mogły posłużyć do przyciągnięcia duchów zmarłych szczurów, zwłaszcza że osłabione zdjęciem skalpla mogły nie mieć sił na ucieczkę czy dalsza podróż w zaświaty. Broń zaś miała pomóc w wyśledzeniu szczura z pomocą wahadełka. Przechwycił też 'Sztylet Bólu" który pozostał po szczurze. Bardzo go ten przedmiot zaintrygował i zamierzał go zbadać a w przyszłości kto wie, może nawet wykorzystać. Wszystko jednak w swoim czasie, na razie najważniejsza była pomoc szamance.

Raist2 29-05-2016 00:33

Czas dla Marcus zwolnił, sekundy zdawały się minutami. Powoli opadające ciało Eilen leciało i leciało nie mogąc dotknąć ziemi, a kiedy to zrobiło nastąpiła długa chwila zanim mięśnie posłuchały rozkazu z mózgu i ruszy wielkie ciało z miejsca. Tak to przynajmniej odczuwał Fianna.
Błyskawicznie doskoczył do Eilen niemal nie dotykając ziemi. Był przy niej zanim reszta zdołała cokolwiek zrobić. Rozciął pazurami worek uważając przy tym żeby nie zranić swej mentorki, następnie chwycił srebrny drut w dłoń i go rozerwał. Dotyk srebra w tej postaci był bardzo nie przyjemny, gdyby był trochę grubszy mógłby przeciąć bardowi skórę.
Zmienił się w człowieka nie zwracając w ogóle uwagi na to że był całkiem goły i uklęknął przy nie przytomnej szamance.
- Eilen, otwórz oczy. Spójrz na mnie to tylko draśnięcie.
Odwrócił głowę w stronę skąd nadbiegł.
- Mike! Szybko! - krzyknął i z powrotem odwrócił się do szamanki.

Hakon 30-05-2016 10:22

Michael rozglądał się wokół siebie szukając pojawiających się znikąd przeciwników. Glock podążał za je go wzrokiem, ale nic nie znaleźli.

Otrząsnął się gdy usłyszał krzyk Marcusa i natychmiast schował broń i doskoczył do Eilen. Przyjrzał się ranie, która najlepiej nie wyglądała. Zwykły człowiek po takim ciosie pewnie już by żegnał się z tym padołem, ale nie szamanka.
Nagle podszedł Arthur w ludzkiej już postaci. Zakrwawiona twarz lekko wytrąciła Michaela, ale szybko się opanował. Szaman wziął nóż z cęgami i przeciął srebrno-stalowe druty uwalniając Eilen i umożliwiając pracę maga.

Michael położył rękę na ranie i zaczął znowu gadać pod nosem jakieś biologiczne brednie a po chwili tylko zaklął.
- Odsuńcie się. Dajcie się skupić!- Warknął na Marcusa wściekły z powodu niepowodzenia swojego.
Położył jeszcze raz prawą dłoń na ranie, zamknął oczy. Ścisnął w lewej dłoni ząb rekina i zaczął recytować znowu biologiczny bełkot, ale wyraźniej i wolniej. Nie chciał się spieszyć i popełnić błąd.

Po kilku chwilach podniósł rękę i popatrzył na efekt. Rana już nie krwawiła i nie była już taka groźna.
- Ustabilizowałem ją i teraz już pod zwykłym nadzorem medycznym powinna powoli dojść do siebie.- Popatrzył po reszcie i zbliżających się KITT-owcach.
- Trzeba ją stąd zabrać do czystego miejsca. Czy ktoś ucierpiał i mogę jeszcze komuś pomóc?- Zapytał mag pozostałych.
Widział ranę Marcusa i jednego z idących KITT-owców. *Gdzieś już go widziałem* Pomyślał i nie mógł skupić się nad jestestwem Muszkietera.

Michael popatrzył po zebranych i zobaczył ranę Marcusa, krwawiącą i kiepsko wyglądającą.
- Marcus. Podejdź i daj tą nogę.- Wilkołak podszedł i Michael położył prawicę na ranie i w lewej zaciskając kieł ponownie zaczął mówić rożne biologiczne dziwactwa.
Młody wilk poczuł jak rana się goi w błyskawicznym tempie. Ból zniknął, nawet ślady po drucie zniknęły jak i parę zadrapań, które zdobył ostatnimi czasy. Poczuł rześkość przenikającą go i wyganiającą zmęczenie ostatnich chwil jak i dni. Jakby przespał w spokoju z dobę lub lepiej.
Młody mag uśmiechnął się do niego i kiwnął głową na KITT-owców dając znać, że może by przedstawił ich sobie.

Ehran 31-05-2016 23:31

Z cuchnącego błota uniósł się płynnym ruchem, posąg niebiańsko pięknej niewiasty. Widok szkalowała jednak nieco, a może bardzo nawet, spływająca po jej krągłościach brunatna woda oraz zsuwający się po metalowej skórze lepki szlam.
Jej forma zdawała się być odlana ze srebra, stworzona jakby ręką greckiego rzeźbiarza, kochającego się w kobiecych proporcjach, miękkich liniach, a przede wszystkim we wszelkich zmysłowych krągłościach.
Płonące piekielnym ogniem czerwone rubiny, jakie służyły istocie za oczy, zmrużyły się w groźne szparki, gdy swymi szkarłatnymi oczyma w kształcie migdałów, demonica badała otoczenie.
Włosy z delikatnych złotych drutów spływały kaskadą po jej smukłych ramionach. Pomiędzy falą złotych nici sterczały krótkie ale ostre hebanowe rogi, cztery ostrza, niczym korona, otaczały jej głowę. Dziewczyna zamarła w bezruchu, jakby rzeczywiście była jedynie zimnym martwym posągiem.
Jednak z tego martwego, nieruchomego srebrnego posągu emanowała lekkość, zręczność i wdzięk.
Poniżej smukłej szyi unosiły się w rytm oddechu piersi, duże i ciężkie, idealnie krągłe, jakby skopiowane ze słynnej rzeźby "Venus z Milo", poniżej płaski, lekko umięśniony brzuch,
dalej smukła talia przechodząca płynną linią w przyjemnie zaokrąglone biodra.
Poniżej bioder miała udrapowaną misternie szatę, która trzymała się na lewym udzie i opływała srebrną falą jedną jej zgrabną nogę, drugą zaś wystawiając niemalże w całości na obce spojrzenia.
Jej nogi były długie i kształtne. O jej jędrne udo opierał się długi miecz o wąskiej smukłej klindze. Dłoń posągu opierała się na rękojeści, drobne palce zaś gładziły zmysłowo broń.
Wokół krągłych bioder opięty był wykuty w brązie pas z umocowanymi licznymi nożami do miotania. Podobne, choć mniejsze oplatały jej szczupłe ramiona oraz obnażone udo. Noże były różnych rozmiarów i kształtów, bardziej przypominając stalowe i srebrne ozdoby niż śmiercionośne narzędzia.
Płynnym ruchem dziewczyna posąg cisnęła nożami w szczury. Ku jej rozczarowaniu, te rozmyły się niemalże w tym samym momencie gdy ostrza opuściły jej dłonie. Noże łupnęły o ścianę, znikając gdzieś głęboko w wewnątrz kamienia.

- Parszywe gryzonie! - Angie była zła. Rzuciła okiem na pozostałych, w szczególności na Marcusa i jego mentorkę. Nie omieszkała też zlustrować nowych. Ale na konwenanse przyjdzie czas później.
- Nie umnkną nam, Marcus, pomóż Godzilli z przejściem, te szczury zapłacą za swą zbrodnię! - zawołała zdecydowanym głosem.
Skinęła głową Wypłoszowi. - Zostań i zawołaj mnie, gdybyście potrzebowali nas. - potem zniknęła, choć jeszcze nie w umbrze, otuliła się iluzją chroniącą ją przed wzrokiem, do umbry zamierzała skoczyć wspólnie z Marcusem i Godzillą. Liczyła na to, że pozostali pozostaną by odprowadzić mentorkę Marcusa na powierzchnię.
- Godzilla, jednego zostaw przy życiu! Nie jak ostatnio, dobra? - rzuciła jeszcze przed przejściem na drugą stronę.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:20.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172