- Nie dziękuj za to, co inni mają obowiązek robić, a jedynym celem naszego istnienia jest zabijanie pomiotu żmija. Patrik z zastępcą Bilim przyjechał godzinę później i spisał protokół. - Wić to było tak. Dwóch odrzuconych przez swe rodziny kochanków postanowił popełnić wspólnie samobójstwo, wjeżdżając rozpędzonymi motorami w rozstawione wcześniej sidła, które zostały następnie skradzione przez gang złomiarzy-kłusowników. – rzekł ze smutkiem. - To już trzeci taki przypadek w tym roku. – rzekł Bili zaniepokojony. - Bo mamy romantyczną okolicę, a gangi złomiarzy rosną w siłę mój drogi. – wyjaśnił Patrik. Mchele przewrócił oczami. - Naprawdę, nie chce wam się choć trochę postarać. – zapytała Michele zgrzytając zębami. - Nie widzę powodu. Taki mieszaniec nie ma prawa wykłócać się na cudzym terenie. |
Jillian gestem zatoczyła koło, że oto fachowcy wypowiedzieli się. I to jak najbardziej rzeczowo się wypowiedzieli, co podkreśliła półuśmieszkiem. - Ależ panowie bardzo się starają, a ludzie tylko mają Wąąąty. Pechowy rok, co oni poradzą, a nikt nie docenia - miała chęć wywalić język przed Michelle. - Tylko mają pretensje, myślą, że jak porozstawiają po kątach, to sprawy przyspieszą, a potem się dziwią, że ludzie się opierają. Nic za to nie zaproponują pomocy. |
Szeryf popatrzył na Jlll podejrzliwie, jakby knuła. Potem oddał papiery i powiedział. - No cóż, Władcy Cieni wiedzą, że mądrość to do potęgi klucz. Wiele plemion tego nie rozumiało. Na przykład tubylcze. – mruknął. Micheale rzuciła mu wściekłe spojrzenie. Pojechali do na zebranie z watahą Jill. Samochód był w środku odrapany ich szponami, ale to nie był problem Jill. Pojechali do reszty, którzy czekali na parkingu przy wejściu do lasu. Tam czekali. Abigail o dziwo drzemała, Diana O.Neil czytała Koło Czasu z latarką, Amanda siedziała ze skrzyżowanymi rękoma. Vincent siedział „Na telefonie”. Gdy zobaczył Jill wstał i powiedział. - Twoja mama dzwoniła i pytała czy już jesteś i potem czemu się spóźniasz. – zapytał z przejęciem. - Musieliśmy zabić kilka osób… nic ważnego – rzekła Micheale. -Vincent popatrzył na Jill pytająco. |
- Dobrze już dobrze. Zadzwonię do mamy. Nie mam pojęcia czemu zaatakowały nas inne wilkołaki, ale mam paskudne wrażenie, że twoja wina Michele. Czy raczej twojej nieumiejętności do zjednywania ludzi. - burknęła wnuczka szamana szukając telefonu do domu w komórce. Po chwili zmieniła zdanie i wybrała numer do Georga. Potrzebowała zyskać pewność, że jej przyjaciele są cali i nie zjedzeni. - Halo? Jak tam u Was? |
Michele uśmiechnęła się paskudnie. - To były Fomory. Ludzie pochłonięci przez zmory, duchy oddane Żmiojowi. – Diana zadrżała nerwowo – Ale są wilkołaki zdrajcy, które mu się sprzedały, w tym Tancerze Czarnej Spirali pełzające w czeluściach ziemi. Do tego Wampiry, magowie, pająkołaki,… Znaczna część ludzi zaprzedała się wrogowi… Amanda przewróciła oczyma. - Czyli jesteś z Tych… – mruknęła. |
Jillian na chwilę oderwała się od telefonu, żeby syknąć do Amandy: - Masz totalną rację. Czego nie zrobiła jest winna... Wrestchnęła próbując ponownie zadzwonić do Georga. |
George odebrał telefon. - Przepraszam, ale po chwili się ewakuowaliśmy. Nie lubię patrzeć, jak rodzice się kłócą . Ale robimy lazanię. – odpowiedział. Tymczasem zobaczyła sms od matki „Żyjesz? Ponoć był wypadek.” - Zgadzam się z Jill. Chyba apokalipsa nadchodzi – mruknęła Amanda. |
- A Michelle jednym z Jeźdzców. - skwitowała Jill próbując ulozyć w swojej głowie odpowiedź do mamy "Nie martw się, sytuacja została opanowana. I to bez zabicia tej zołzy. Przyciśnij Dziadka. Jak chłopaki?" - Robicie tę lassanię u mnie w domu? Jest tam Lloyd? Możesz powiedziedzić mojej mamie, że póki co sytuacja u mnie opanowana pomimo Michelle. - przycisnęła się z powrotem do słuchawju |
- Nie śmiejcie się z Apoklipsy… Ona trwa – rzekła Abigail zatroskana. - Camus twierdził, że jedyny sposób aby walczyć z marnością ludzkiej egzystencji, to pełen pogardy śmiech. Tak też trzeba robić z apokalipsą. – powiedziała ponuro Amanda. George odpowiedział - Nie, nie chcieliśmy denerwować twojej rodziny, bo to niefajne. Ale Loyd powiedział, że masz nasze wsparcie. – odpowiedział. Mama Jill odpisała. - Z dziadkiem spokojnie już. To skomplikowane… |
- Wyjątkowo się z Tobą zgadzam, Amando. - oświadczyła wnuczka szamana. Bardziej dezorientowało ją jak bardzo nie czuła się zaskoczona tym faktem. -A na pewno z Camusem - A to fajnie.... Naprawdę, bardzo fajnie. Macie też moje wsparcie, ty i Lloyd. Przekaż mojej mamie, że postaram się wrócić jak najszybciej. Trzymaj się George. Westchnęła po zakończeniu połączenia, następnie na widok Michelle. - Miejmy to za sobą. Co mamy zrobić, żeby wrócić do domu? |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:59. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0