Jack stał lekko na uboczu grupy przysłuchując się wymianie zdań z coraz bardziej skonfundowaną miną. Kilka razy próbował zabrać głos, ale kolejne osoby przerywały mu, plując monologami jak z karabinu. Emma zerkała co jakiś czas w jego kierunku, w dość nerwowej manierze, co nie uszło jego uwadze, ale cokolwiek dziewczyna miała za uszami, nie miało to teraz najmniejszego znaczenia. Znaczenie miało jednak zachowanie reszty ich skromnej grupki z której przynajmniej kilkoro postanowiło właśnie popełnić samobójstwo.
- Oh, kurwa mać! - krzyknął nagle Jack - Czy wy się dobrze czujecie? Ja rozumiem że sytuacja jest, lekko mówiąc, nietypowa, ale wszyscy jesteśmy tak samo głęboko w dupie i musimy się trzymać razem choćby nie wiem co, a nie kłócić.
Zyskawszy w końcu uwagę grupy, westchnął, podparł się jedną dłonią o biodro, a druga potarł zmęczone oczy, zaczynając przechadzać się wte i wewte. Wyglądało jakby myślenie nie było jego najmocniejszą stroną, bo stękał jakby się mocno przy tym męczył.
- Okej. Po kolei. Malvolio i... Panie... Z teczką... - zaczął, wykonując jakiś bliżej nieokreślony gest w stronę Andre - Kilka miesięcy temu obstawialiśmy razem z policją całe miasto od północnej strony. Wszystkie wjazdy i wyjazdy. Cały sprzęt, bramy, ogrodzenia... Wszystko było w mieście, więc to jak najbardziej możliwe, że wszystkie wyjazdówki są zamknięte. W końcu to kwarantanna, a z tego co widzieliśmy, Umbrella dysponuje regularnym wojskiem. - odetchnął, nabrał głębiej powietrza i rozejrzał się zmęczonym spojrzeniem po towarzyszach niedoli - To po pierwsze. Po drugie, ulice są praktycznie nieprzejezdne, dotarliśmy aż tutaj autem, ale miasto dosłownie waliło się na naszych oczach, więc przykro mi panno Press, ale swoim kamperem nigdzie Pani nie pojedzie. Tym bardziej jeśli jest w tej bocznej uliczce, przechodziliśmy tamtędy, wszystko jest albo spalone albo zabarykadowane. Jeśli natomiast chodzi o komisariat... Jest tam moja siostra, jest tam przyjaciółka Valerie... Moge Ci mówić Valerie? - zapytał nagle i uśmiechnął się lekko dla odmiany, jakby to miało jakkolwiek polepszyć ich sytuację - ... komisariat, tak, więc... Jest tam też droga ewakuacji. Rozmawiałem z moim znajomym z R.P.D., Marvinem. Ufam mu. Z komisariatu można się dostać do starej, podziemnej kolei służącej właśnie do ewakuacji w takich sytuacjach. Nie pytajcie mnie nawet dlaczego to istnieje, bo nie wiem, ale wiem że tam jest... W każdym razie... Nalegam państwa, jako stróż prawa, żebyście poszli z nami. Sytuacja jest jednak na tyle nietypowa... Że nie mogę was zmusić. Zrobicie co uważacie, jeśli popełniam błąd i przeze mnie... Coś... Wam się stanie, to sobie tego nie wybaczę. Na ten moment jednak to według mnie jedyna logiczna droga.
Zakończył swój wywód i klapnął tyłkiem na stertę sprasowanych w sześcian śmieci. Wyglądało na zmęczonego, ale też zdeterminowanego. W dłoniach obracał broń, oddychając dość nerwowo i szybko... |