lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   Londyn 2005 (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/2015-londyn-2005-a.html)

Lorn 28-11-2006 13:17

Monique nie mogła nacieszyć się od lat nie oglądanym obrazem swojego pokoju. Każde spojrzenie, każdy przedmiot, budziły w niej stare dobre wspomnienia. Podchodząc do lustra dotknęła poręczy fotela i poczuła, że ostatnio musiał siedzieć w nim Michael. Jego tęsknota, miłość i jakieś dawne zmartwienie wprowadziły ją na chwilę w stan zadumy.
- Kochałeś mnie cały ten czas… – pomyślała radośnie, a jej myśli powędrowały do niego analizując każdą chwilę spędzoną dzisiaj z nim – nawet wtedy w teatrze, kiedy byłeś na mnie zły, przemawiała przez Ciebie miłość. Mój kochany Michael.
Wtedy przypomniała sobie o prezencie na łóżku i odwróciła się w jego stronę z ciekawością. Na atłasowej narzucie, na środku łóżka leżała książka autorstwa Michaela d'Vonce, formatu zeszytu, w twardej oprawie, o sugestywnym tytule „Cat’s Eyes”. Otworzyła ją.
Na pierwszej stronie znalazła dedykację czerwonym atramentem, powąchała.
Krew nie była świeża, ale w dalszym ciągu wyczuwalna. Odczytała dedykację.

- Dla mojej ukochanej Monique
Na wieczną pamiątkę wiecznej miłości.

Michael


- Kochany jesteś i taki romantyczny… Więc jednak napisałeś coś ostatnio – spojrzała na datę wydania – 2003 rok… jaki skromny, nawet się nie pochwalił. – pomyślała, trochę zawstydzona, że sama tego nie zauważyła.

Solfelin 28-11-2006 19:11

Nick
Zrobił długą pauzę, zanim odpowiedział. Przez tą chwilę na początku patrzył, rzucając wzrokiem po obecnych, obserwując nastroje. Później przez chwilę patrzył przed siebie, jakby kontemplując czy przypominając sobie. W głowie jednak był zupełnie bez emocji czy wspomnień, lecz pod koniec objęła go fala wspomnień, serii nie powiązanych ciągów obrazów, krótkich filmów przepięknych krajobrazów. Zaczął mówić.
- Hm, myślę, że to dlatego, że w Londynie czuję się jak w domu. Jest tutaj bardzo specyficznie, w pewien sposób przyzwyczaiłem się do klimatu. - kolejna fala scen rozlała się w jego umyśle, przypominając środek przybycia oraz przebytą drogę. Kilka miesięcy pobytu dało mu tylko kilka rezultatów, jawiących się jako fragmenty wspomnień, pokazujących spacery po ulicach starego miasta.
- To jest dobry czas. Tak, jestem zadowolony, chociaż nie wypada chwalić dnia przed zachodem, ani pochwalać drwala przez ścięciem drzewa. - dodał spojrzawszy z boku na Ericka. Powiedział wprost do niego, tonem dość grzecznym.
- Może Ty teraz coś opowiesz o swojej osobie i swoich sprawach? Wyglądasz na takiego, który mógłby wiele wyjaśnić. - zapytał, nie zmieniając dość zimnego, opanowanego wyrazu twarzy, tylko teraz patrząc lekko, swobodnie na Ericka.

Dzień za dniem jak wspomnienie za wspomnieniem
Idzie precz, przychodzi z powrotem, kiedy zechce
Noc jak dzień, stała się pięknem, światłem, przejrzystą
Śmierć może jednak wygrać - jeśli urodzi się w dniu urodzin Narodzin

Lorn 29-11-2006 17:06

Erick i Nick
Nicole i Sylwia nie usiadły od razu czując, się jakby nie na miejscu w rozmowie o sztuce, przechadzały się po garderobie przymierzając sobie wzajemnie peruki oraz zabawiając się różnymi rekwizytami w tym czaszką z Hamleta, co wywoływało na ich twarzach cichy śmiech, jak u dziecka, które wybucha nieopanowaną wesołością widząc swoje odbicie w krzywym zwierciadle. Przepraszając kilkakrotnie za swoją wesołość i zachowanie nie mogły się powstrzymać od frywolnej zabawy, tłumiąc jedynie dłonią śmiech jakiemu ulegały po założeniu kolejnej męskiej peruki.
- Moje Panie… proszę… - w reszcie uspokoił je Andrew, gdy po raz kolejny ich stłumiony śmiech zmieszał się ze słowami Nicka.
- Przepraszamy raz jeszcze. – weszła mu w słowo pokornym tonem Sylwia i podeszła do niego stając za plecami i szepcząc do ucha – Kotku mój, pomogę tylko Nicole pozbyć się krwi z sukni, bo się zachlipała na sztuce i już do was wracamy. -
Andrew pokiwał w milczeniu twierdząco i pocałował ją w rękę, którą oparła na jego ramieniu.
Nicole i Sylwia podeszły więc do umywalki w głębi garderoby za plecami Nicka i Andrew, gdzie częściowo skryte za parawanem, wśród odgłosu szperania w swoich torebkach i lejącej się z kranu wody, zaczęły czyścić pokrwawioną sukienkę.

Erick
Zagadnięty przez Nicka, kontynuował właśnie wypowiedź, gdy zerkając mimochodem na lustro nagle jedno słowo w środku zdania utknęło mu w gardle. Szkło było zaparowane, zupełnie bez przyczyny, a na jego powierzchni widniał napis, jakby napisany palcem „ZABIJ JĄ!” – był pewien, ze jeszcze przed minutą go nie było, a żadna z kobiet nie mogła tego napisać na ich oczach, z resztą po co. – Anno! – pomyślał zbity z tropu. Była to jedyna osoba, którą w płochych myślach, doprowadzony na skraj wytrzymałości miał czasem ochotę zabić, ale chyba nigdy na poważnie. Obrazy które ledwo co odegnał ze swoich myśli znowu powróciły, by jeszcze raz go udręczyć uczuciem, którego nienawidził. Zaciskając usta i oczy jeszcze raz skupił swoja wolę i odegnał koszmar próbujący go sponiewierać.

Nick
Słysząc jak głos jego rozmówcy zwalnia i zamiera uchwycił wzrokiem punkt na lustrze obserwowanym przez Ericka, który jak stalowa okowa przykuł jego uwagę i uwięził myśli w pytaniach „Kogo?”, „Skąd to…?”

Erick i Nick
Andrew także w reszcie spoglądając po twarzach przyjaciół odnalazł obiekt ich zainteresowania. Obrócił głowę w stronę lustra widząc jak napis na szkle powoli paruje i znika, zostawiając je takim jakie było wcześniej. Przygładził dłonią włosy na głowie, które uniosły się lekko z wrażenia i znieruchomiał.

Lhianann 30-11-2006 20:46

Pięć minut po wysłaniu SMSa, Marius znowu odezwał się w słuchawce.

- Wiem, że się niecierpliwisz miła moja, ale dyskusja z Elizabeth zdaje się potrwa dłużej, niż się spodziewaliśmy. Wyszedłem na chwilę tylko żeby porozmawiać z Tobą i zaraz muszę wracać. Brujahowie mają podobne kłopoty co my, kto wie może nawet łączy te sprawy ten sam sprawca. A czego Ty się dowiedziałaś od tej Monque?

- Chyba nic nie cierpiącego zwłoki, poza tym nie mam ochoty obmawiać tego przez telefon, porozmawiamy na spokojnie jak przyjedziesz, nie przeszkadzam Ci już.. Jednak zrobiła już dość. Nie wierzyła Monique, w i sumie nie chciała Mariusowi zawracać jednak głowy.
- Z rozmowy z nimi wywnioskowałem, że to cos ważnego, tym bardziej że pofatygowali się tak bardzo żeby do mnie dzwonić… To do nich nie podobne…przerwał na chwilę
- Z uwagi na Andrew Nowakowskiego, któremu chciałbym przekazać cokolwiek z tej rozmowy, powiedz mi prószę czego się dowiedziałaś. Marius jakby nie słyszał jej słów, takie odnosiła wrażenie…

-Chodzi o to, że nie ufam tej Monique, i mam wrażenie, że próbuję mnie wciągnąć w jakaś pułapkę. Nie ma szczerych zamiarów...
-Ale o co chodzi, powiedz spokojnie, co to za pułapka. W jego głosie pojawiło się…zdziwienie?

-Nie przez telefon, dobrze?
-Nie znam tej Monique ale rozmawiałem z jej ojcem Michaelem, to jeden ze starszych, zawsze wydawał mi się uczciwy. W tej sytuacji zaufałbym jego słowom…
Masz telefon na podsłuchu?
Nie siej paranoi Kochanie…
Tym razem prawie się roześmiał. Zabolało ją to.
-Księżna zatrzyma nas tutaj jeszcze godzinę lub nawet dwie

-A ja nie. Nie znam jej ojca, a ją zdążyłam poznać z najgorszej strony. Poza tym, bo steku wyzwisk i pogróżek jakim mnie obrzuciła na koniec rozmowy nie zamierzam utrzymywać z nią żadnego kontaktu. Myślała, że chociaż on jej uwierzy...A jednak….

-Jeżeli to pilne to musze to wiedzieć teraz.
-Nie, nie sądzę. Nie powiedziała mi niczego konkretnego.
Jej głos zabrzmiał chłodno.
-Myślałem że mi ułatwisz, ale widzę że będę musiał sam do nich zadzwonić, żeby cokolwiek powiedzieć Andrew i go uspokoić…Wolałbym sam to ocenić czy to ważne czy nie
Andrew pewnie też...
przerwała mu w pół słowa.
-Rozumiem, ze bardziej ufasz Toreadorom niż własnemu dziecku.
Dobrze więc, rób jak uważasz.
Roztrzęsiona rozmową odłożyła słuchawkę. Poczuła się jak dziecko, którego słowom nie można uwierzyć…jak...jak…ktoś nie istotny….

Po chwili telefon zadzwonił drugi raz. Na jasnozielonym tle migotało imię- Marius.
Nie odebrała.
Czerwona łza zakręciła się w jej oku i powoli spłynęła na policzek.

Po chwili wyciszyła komórkę i rzuciła ją na fotel.

Podeszła do okna i z smutkiem malującym się w oczach spojrzała na tarczę księżyca
Odwróciła się od okna, wzięła komórkę i napisała sms-a do ojca.
„Rób jak uważasz. Ja jestem przecież tylko dzieckiem, prawda? G.”

Z powrotem włączyła dźwięk.
Telefon milczał jak zaklęty.

Zwinęła się na łóżku jak na morzu z ciemnozielonej satyny i pozwoliła smutkowi pomieszanemu z gniewem spłynąć razem ze łzami….

Nightcrawler 30-11-2006 23:18

Erick Mead

Jego twarz ściągnęła się w wyrazie gniewnego zdziwienia. Spojrzał szybko na Nicka i stwierdził - Wybaczcie zapewne garderobiany nie zamknął pomieszczenia i ktoś zrobił sobie głupi żart-prawie niedostrzegalny wyraz niepewnego smutku przemknął przez jego twarz przesłaniający na chwile uśmiech. Otrząsnął się jednak i wracając do swej maski dodał -proponuje udajmy się na bankiet pogwarzymy jeszcze a Andrew poczeka na damy.-
Nie czekając odpowiedzi uniósł się z krzesła i ruszył w stronę drzwi. Zanim jednak złapał za klamkę oglądnął sie na pozostałych

Rhamona 01-12-2006 09:17

Monique Blanch

Wampirzyca uśmiechnęła się do siebie patrząc na książkę. Chciała ją wchłonąć w całości od razu w tej chwili. Chciała rzucić się na łóżko o wciągnąć się w opowieść Michaela. Nie mogła jednak... telefon od nieznajomego nie dawał jej spokoju. Miała na ten dzień już dość wrażeń, jeszcze tylko ta jedna sprawa i wróci do książki. Obiecała to sobie. Położyła ją czule na biurko i spojrzała na swoje odbicie. Zobaczyła siebie, nastoletnią dziewczynkę uśmiechniętą jak kiedyś. Co prawda bez błysku w oczach, ale pod skrzydełkami ojca, wiedziała, że niedługo odzyska wiarę w siebie i swoje moce. Mrugnęła do siebie oczkiem i posłała czułego całuska. Potem pocałowała też zdjęcie Pierra i dała mu kuksańca w głowę.
- A masz ty ćwoku!

Zbiegła ze schodów robiąc rumor.

- Michael, Michael! Dziękuję za książkę, ale co teraz zrobimy? Cholera, musze gdzieś zadzwonić, oni pozwolą Bertramowi tam zdechnąć, dzikusy!

Lorn 02-12-2006 13:25

Gabrielle leżała na łóżku pogrążona w smutku, nie liczyła minut. Mogło minąć ich 10, a może 30. Sygnał telefonu był wyciszony, ale zauważyła migający ekran, co oznaczało, że ktoś próbuje się do niej dodzwonić albo otrzymała wiadomość.

Lhianann 04-12-2006 19:40

Pełnymi szkarałatnych łez oczyma spojrzała na wyświetlacz komórki.
Nie była w stanie odczytać zamazanych cyferek składających się na numer..
Wsunęła telefon pod poduszkę, poczym zwinęła się w pozycji embrionalnej wśród chłodnej pościeli.

Czuła taką pustkę po słowach jakie usłyszała od Mariusa…
Ciche słowa piosenki płynącej z wieży doskonale odzwierciadlały jaj uczucia….

Sanity now and beyond me
I will always love you.
However long I stay
I will always love you.
Whatever words I say
I will always love you.
There's no choice.

Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again.

Voices in the darkness
Scream away my mental health
Can I ask a question
To help me save me from myself?

Solfelin 04-12-2006 22:49

Nick
- Wybacz - też poczekam, odpowiedział Nick, uśmiechając się nieznacznie do Ericka. Pomyślał przez chwilę, zamyślając się. Zapytał dość nieśmiało i w miarę pogodnie, łagodnie. - Coś się stało? - i momentalnie dodał. - Oczywiście, nie musisz nic mówić. - Obrócił się w stronę Andrew i reszty, wyrażając w ten sposób pewną podzielną uwagę i ukrywając zainteresowanie, które mógłby z każdym odezwaniem się Ericka uaktywnić na nowo i przenieść uwagę tylko na niego. Szczerze, to ta sytuacja bardzo mało niepokoiła Nicka. Przeczuwał, że to nie jego, ani nikogo w jego otoczeniu nie dotyczy, może poza Erickiem.

Rhamona 05-12-2006 12:41

- Napisałem ją dla Ciebie - odparł Michael- Chyba nic nie zrobimy, nie możemy się zajmować sprawami Gangreli wbrew ich woli. Chyba, że chcesz mieć u nich dług wdzięczności i uratować go na własną rękę.

- No niby nie możemy, ale Michael! To już nie chodzi o to, że to jest Gangrel. To jest Spokrewniony... muszę coś zrobić! Dług wdzięczności to znacznie więcej niż tylko dług. Poza tym to nie o dług chodzi - Monique wyparła się tego, choć Michael wiedział doskonale, że o to właśnie jej chodziło - Masz jakieś worki na krew? - zapytała jednocześnie ze zrezygnowaniem i nadzieją w oczach

- Mam, nawet pełne, ale kilka pustych tez się znajdzie, chodź, pokażę Ci - powiedział z lekką przekorą, jakby już czuł, co się kroi.

Monique ruszyła za nim, lecz nie zdarzyła dać nawet przejść przedpokoju. Dzwonił telefon.

- Tak słucham?- Monique machnęła wolną ręką i wskazała na telefon Michelowi.

- Witam, mówi Marius, możemy porozmawiać? Nie mogę się dodzwonić do Gabrieli i chcę Cię prosić o powtórzenie mi waszej rozmowy, a dokładniej tego, co miałaś do przekazania. Słyszałem, że coś wam poszło nie tak - starszy był lekko rozkojarzony, ale w jego głosie czuć było zaniepokojenie.

- Och, oczywiście - Monique przewróciła oczami - Spieszę wyjaśnić - uśmiechnęła się do słuchawki - Wszystko było w porządku, po prostu Gabi bardzo się bała, a w obecnych czasach to zrozumiałe prawda?

- Ostatnio może jest bardziej przewrażliwiona niż zwykle? Pewnie przez to zniknięcie Bertrama. Mnie także to martwi, ale mówiła coś o jakiejś pułapce, wiesz cos o tym?

- O pułapce nic mi nie wiadomo - zacisnęła zęby i zmarszczyła brwi - ale jestem w stanie skontaktować kogoś, kogo obchodzi życie Bertrama z kimś, kto wie gdzie on aktualnie przebywa. Czy jest pan taką osobą? Przepraszam za śmiałość z jaką wypowiadam te słowa, ale interesy to nie polityka w tym wypadku - musiała szybko zmienić temat, bo czasu było niewiele.

- Mów mi po imieniu. Nie czas na konwenanse, zwłaszcza jeśli w grę wchodzi życie Bertrama. Jestem zainteresowany wszystkim co dotyczy tej sprawy.

- Za jakieś 3 minuty miałam się spotkać z informatorem w Lincoln's Inn Fields. Chce za informację, bagatela 5 litrów całkiem wytrawnej krwi, dziewiątego lub bliższego pokolenia. Jestem umówiona z nim na telefon, pewnie właśnie dobija się do mnie... lub sprzedał te info Lupinom... kto to wie? - Monique czuła się w swoim żywiole.

- Nie będę się targował, jeżeli ktoś wycenił tak wysoko tą informację, to znaczy, że jest prawdziwa, albo on sam jest szalony. Problem nie leży w cenie tylko w czasie. Przez dwie godziny będę uwiązany w rozmowę z Księżną.

- Owszem - zgodziła się z Mariusem, tu liczył się już tylko czas - Ile czasu potrzebujesz Mariusie, aby dotrzeć na miejsce z lodówką?
- 3-4 godziny, a to oznacza że tej nocy już mogę nie zdążyć.
- Obawiam się że Bertram może być już sztywny po takim czasie, ale...
- zrobiła krótką chwilę w której głównie patrzyła w sufit - mogłabym spróbować ci pomóc jakoś.

- Byłbym wdzięczny, krew oddam z nawiązką - odpowiedział bardzo szybko, jakby tylko na to liczył - Przekaż także ode mnie, wyrazy szacunku dla Michaela i mam nadzieję, że wspólnymi siłami uda wam się zgromadzić taką ilość krwi. Jeśli jeszcze uda Ci się obniżyć koszt tej transakcji to nadwyżkę możesz zatrzymać dla siebie a ja osobiście dołożę do tego jeszcze jeden litr - Monique byla zszokowana lekko jego bezpośredniością, ale tak naprawdę uwielbiała to - Poproszę Cię w takim razie o zapisanie adresu: Grafton Way 21, to adres Gabrieli. Nie mogę pozwolić by nasze interesy reprezentował wyłącznie klan Toreador, to sprawa honoru. Dziękuję Ci. Czy mogę liczyć na taką pomoc z Twojej strony?

- Nie wiem czy będę chciała krew w zamian, być może będzie to zupełnie co innego. Wszystko zależy od tego jak uda mi się to załatwić. Nie leży w mojej naturze targowanie się o czyjekolwiek życie. Owszem skontaktuje się z Gabrielle jeśli taka twoja wola, jednak nie gwarantuje ci, że ona będzie przy tym wszystkim. Po prostu nie będę nikogo ciągnąć za sobą, szczególnie wtedy jeśli ktoś insynuuje, że to pułapka. Mam nadzieje, że rozumiesz co mam na myśli? A może masz kogoś innego do reprezentowania twojego klanu?

- W tej trudnej chwili, obawiam się, że nie
- zdawał się być zakłopotany propozycją Monique - ale porozmawiam jeszcze z Andrew, ojcem Bertrama, Jeżeli Gabrielle mimo mojej prośby odmówi, wyślę jego, by się z Tobą spotkał. Na koniec zechciej mi jeszcze powiedzieć Monique, co dokładnie ma zawierać ta informacja?

- Gdyby co, możesz liczyć na mój telefon. Już teraz mogę powiedzieć ci, że Bertram przetrzymywany jest bez swojej zgody. Dostaniesz aktualny adres jego przetrzymywania.

- Przekażę Andrew informację i oddzwonię jeszcze do Ciebie. To do usłyszenia
- Do usłyszenia
- rozłączyła się.

W trakcie rozmowy z Mariusem, Michael przyniósł przenośną lodówkę.

- Tych 6 pochodzi z człowieka, a te 4 są moje - wskazał na worki z krwią. Monique poczuła od niego, że się pożywiał w czasie, gdy ona rozmawiała przez telefon. Owiewał go zapach świeżej krwi.

- To Assamita prawda? Jak myślisz? Tylko im potrzebna jest konkretna krew - mówiła patrząc na zawartość lodówki.
- Na to wygląda - odparł bez emocji - To powinno Ci wystarczyć. Napełnij te 6 pustych worków - podał jej trzymany w ręce zwitek folii - i wypij tych 6, ludzkiej krwi.

Monique zabrała się do roboty.

- Pojadę do tej Gabi, ale nie zamierzam jej ciągnąć za sobą. Będzie tylko przeszkadzać, choć w razie czego pewnie przydałaby się jako jakieś wsparcie - mówiła jakby do siebie, zajęta napełnianiem worków. Czuła powoli wzbierający w niej głód.
- Jadę z Tobą - odpowiedział zaraz Michael, jakby to było od początku oczywiste. Zaraz się uśmiechnęła.
- Kocham Cię Michael!
- Ja Ciebie też Kocham i nie pozwolę żeby coś Cię się stało, już wystarczy na jedna noc
- objął ja zaraz i znów namiętnie pocałował.

Namiętną sytuację przerwał kolejny telefon. Monique rozpoznała numer informatora
- Halo...
- Witam, sprawa przedstawia się tak, że będę na miejscu za kolejnych 30 min
- powiedziała szybko i konkretnie.
- Dobrze niech będzie , 30 minut. Mój wysłannik już tam czeka. Rozpoznacie go po dużym kuferku, jaki będzie miał ze sobą, ma dla was zapieczętowaną kopertę. Przekaże ją zaraz po sprawdzeniu jakości towaru - głos był ponownie zniekształcony.

Monique z podekscytowaniem spojrzała na Michaela.
- Jedziemy!
Cieszyła się nie tyle co na kolejną akcję, tylko na szaloną chwilę, którą spędzi z Michaelem.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:08.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172