lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   Londyn 2005 (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/2015-londyn-2005-a.html)

Nightcrawler 06-12-2006 09:36

Spojrzał na Nicka łagodnie się uśmiechając
- wszystko w porządku, nic sie nie martwcie...- zrobił krótką pauze po czym uśmiechając się szelmowsko dodał - to ja się ide rozprawić z garderobianym a co - do zobaczenia na bankiecie. Kto ostatni przy bufecie ten zdechły borsuk- parsknął śmiechem puszczając oko do Andrew. Po czym wyszedł z garderoby zamykając za sobą delikatnie drzwi.

W korytarzu opadły maski - wróciło utrapienie. Rozglądnął się panicznie po całym korytarzu jakby szukając sprawcy jego chwilowego koszmaru. Szepnął
- no pokarz się - chwile jeszcze rozglądał się rozszerzając swoją percepcje zmysłową do granic swoich możliwości.

Wspierając prawą dłoń na ścianie ruszył powoli w stronę sali bankietowej.
Spuścił głowę pozwalając by włosy otuliły i ukryły jego twarz
- nie mogę, co Ty sobie myślisz... nie zabije jej... mimo morza łez, mimo nienawistnego ognia palącego trzewia... mimo złości przepełniającej każdą komórkę mojego martwego ciała nie zabije jej ! - wykrzyczał ostanie słowa w mrok korytarzu zatrzymując się.

Po chwili milczenia i ciszy dzwoniącej w jego uszach ruszył ponownie. Już nie opierał się o ścianę, już nie zasłaniał twarzy - szedł pewne
- nie jestem nią - szepnął i smutno uśmiechnął się sam do siebie, a sala bankietowa zbliżała się ciepłym światłem i gwarem bezsensownego bełkotania...

Lorn 06-12-2006 22:39

Nick
Andrew siedząc fotelu postawił łokieć na jego poręczy podpierając czoło dłonią. Wyglądał jakby coś go gnębiło.
Erick opuścił garderobę i oddalił się korytarzem.
Dziewczyny dalej stojąc przy zlewie zajmowały się sobą, nie świadome w ogóle tego co się stało.
- Ale czy w ogóle coś się stało… - zastanawiał się Nick - Na pewno nic co mnie dotyczy. Bo niby w jaki sposób... Ale co teraz, idziemy na ten bankiet czy nie? - myślał sobie.
Andrew siedział dalej jak siedział, a dziewczyny...

Nick nie mógł ich dojrzeć przez parawan, więc korzystał z ich odbicia w lustrze.
Właśnie zdaje się kończyły swoje zajęcie i wymieniały spojrzenia, gdy Sylwia zrobiła krok w stronę Nicole i ze swobodą kochanki pocałowała ją w usta.
Lustro nagle pokryło się szronem ukrywając oglądany obraz i natychmiast pękło na pół. Jego górna połowa spadła niczym gilotyna i roztrzaskała się w drobny mak na długim blacie.
Nick zerwał się z krzesła jak oparzony nie wiedząc czego ma się spodziewać po takim zjawisku.
Dziewczyny pisnęły przestraszone za jego plecami.
Do zmysłów Andrew zdarzenie dotarło z pewnym opóźnieniem, jakby jego wewnętrzny świat rozjechał się z rzeczywistością o dobrych kilka sekund. Uwięziony między być, a nie być wstał niezdarnie z krzesła niemal wywracając się na odłamku szkła, który spadł mu pod stopy.
Nick w lekkim szoku omiótł wzrokiem pokój próbując dostrzec kogokolwiek lub cokolwiek i natychmiast odkrył zmianę jaka w nim zaszła. Z dolnej części lustra krzyczało do jego umysłu kolejne mordercze życzenie.
- ZABIJ ZABIJ ZABIJ.

Solfelin 07-12-2006 21:33

Nick

Został wprowadzony w zamęt po błyskawicznie dziejących się wydarzeniach. Spojrzał, co się stało. Nicole trochę powstrzymywana przez Sylwię zaczyna panikować i idzie do drzwi, Sylwia po bezowocnej próbie powstrzymania i uspokojenia Nicole w reszcie powoli rusza za nią. Nicole mówiła coś do niej półsłówkami, lecz nie zrozumiał, co.

Wyostrzył słuch, czując świder przechodzący przez jego uszy. Usłyszał zlewające się dźwięki, w tym jeden nierozpoznany szept:
- Proszę, puść mnie.
Zaraz potem Sylwia odparła, którą zobaczył, jak trzyma i obejmuje Nicole - Nie histeryzuj Nicole! - i puściła ją. Tymczasem Erick prawie na nią wpada w drzwiach.
- Nie zniosę już tego dłużej. - odparł Andrew z ciężkim sercem i powoli ruszył do wyjścia.

Natomiast Nick oszołomiony szybkim przebiegiem oraz rozwojem akcji, jedynie obserwując, w końcu zwrócił się w stronę lustra. Wytężył swoją wolę, testując i hartując samego siebie. Odwrócił się całkowicie od drzwi. Złożył palce w domek, tworząc go z wskazujących, środkowych oraz serdecznych, a z małych i kciuków jego podstawę. Uniósł z początkowo poziomu na serca na wysokość czoła, później znowu zniżając na poziom serca, przysuwając do siebie, do klatki piersiowej. Odsunął i rozsunął palce, pozwalając im swobodnie się ruszać. Zrobił to w maksymalnym skupieniu. Teraz znowu przetestował swoją wolę, używając tym razem swojego szóstego zmysłu do wykrycia źródła kłopotów. Podszedł do lustra.

Nightcrawler 08-12-2006 12:18

Już miał wychodzić w radosne światło bankietu, gdy usłyszał trzask i piski z jego własnej garderoby. Odwrócił się na pięcie natychmiastowo i rzucił pędem z powrotem.
Chaos myśli tłuk i szalał się w jego głowie. Tak bardzo chciał by ustały, by wszystko ucichło, by ona wreszcie opuściła jego życie....

Dopadł drzwi i otworzył je gwałtownie - prawie wpadł na jedną z rozhisteryzowanych kobiet. Gdy tylko przebiegła obok niego zajrzał do środka. W tym momencie jedyna żarówka w pomieszczeniu głośno pękła. Garderoba zatonęła w ciemnościach, których słabe światło z korytarza delikatnie tylko rozjaśniało.
- czy wszyscy cali ? w porządku, Andrew ?- krzyknął zaniepokojony
- wyjdźcie i zawołamy ochronę- spojrzał za biegnącą kobietą - Hej poczekaj już wszystko w porządku- i rzucił się za uciekinierką chcą ja uspokoić

Lorn 11-12-2006 17:47

Nick
Szron na lustrze powoli znikał w ciepłej garderobie. Nick zaniepokojony jeszcze bardziej gasnącym nagle światłem, które poczytywał za kolejne dziwne zdarzenie z tego wieczora, wzmógł swoją czujność i na głos intuicji, odwrócił się do stojącej przy przeciwnej ścianie Sylwii. Oburzona trochę dziecinnym zachowaniem Nicole, stała tam jeszcze i podpierając się rękami pod boki z niedowierzaniem kręciła głową.
Nie wsłuchiwał się w odgłosy z korytarza skupiając cała swoją uwagę na tym pokoju, dopiero gdy usłyszał swoje imię wypowiedziane przez Nicole, zaintrygowany mimowolnie skierował na moment wzrok w tamtą stronę. W ułamku sekundy ujrzał tylko siedzącą na podłodze Nicole, przykucniętego przy niej Ericka i odchodzącego korytarzem w kierunku Sali biesiadnej Andrew. Dalszy lament Nicole nagle przestał go interesować, bo wtedy właśnie kątem oka dostrzegł to coś, co wydawało mu się, że wyczuł przed chwilą.
Za parawanem, 3 metry obok Sylwii, gdzie jeszcze przed chwilą stały obie dziewczyny, stała jakaś złowróżbna, okryta czernią postać. Odkrycie to owionęło go strachem powodując lekkie zwiotczenie nóg. Przypuszczał, że zaraz stanie się coś złego, nie wiedział tylko co.

Erick
Tuż przed tym jak Nicole przekroczyła próg garderoby, żarówka huknęła nad ich głowami i światło zgasło zostawiając ich w półmroku. Nicole przyspieszyła kroku stukając wysokimi szpilkami o marmurową posadzkę, jakby gnana strachem, lecz jedna jej stopa poślizgnęła się na kamieniu. Wtedy straciła równowagę i niemal upadła opierając się o ścianę, gdy lewa kostka wygięła się do zewnątrz.. Jęknąła cicho. Zrobiła jeszcze parę kroków, lecz ból był wyraźnie silniejszy od niej. Osunęła się po ścianie jakby bezsilna i usiadła na podłodze cicho łkając.
Erick dobiegł do niej i choć nie zdążył już jej złapać, żeby nie upadła, przykucnął przy niej i zamierzał ją pocieszyć.
- Dlaczego mnie tak dręczysz Nick? - wyprzedziła słowa Ericka - Czy nie widzisz, że cierpię… - krzyknęła w próżnię z bólu i bezradności. – Czy to nazywasz miłością? Jeśli tak, to nie chcę jej, odejdź! Słyszysz… odejdź i zostaw mnie w spokoju. Nie chcę Cię, nie ufam Ci już.
Andrew mijał ich właśnie, westchnął ciężko i popatrzył na Ericka z rezygnacją, jakby chciał powiedzieć – daremny trud mój drogi Otello. - Po czym palnął bez wyczucia, jakby chciał ją dobić tymi słowami.
- Czy naprawdę nie możemy już normalnie usiąść spokojnie i porozmawiać… Czy każdy wieczór z Tobą moja piękna musi zakończyć się jakąś katastrofą…

Solfelin 11-12-2006 21:25

Nick

W momencie, gdy ujrzał postać, równocześnie wziął go strach jak i odwaga, odwaga kota który ma zaraz umrzeć i musi się ratować, albo maksymalnie szybko przygotowany stanąć do walki - i strach, że może dojść do bitwy, a każda bitwa może być ostatnia. Wytężył zatem słuch, wzrok i poczucie czasu. Poczuł napływającą krew w nogi i w ręce, jakby w zamian za adrenalinę, której mu teraz brakowało, a co zostało rekompensowane przez Potęgę Rodziny.

Ciągle skupiał się na postaci, gotowy ją pochwycić, ale zarówno trzymając się na dystans. Wiedział, że będzie musiał użyć swej woli do każdego mentalnej, refleksyjnej oceny sytuacji oraz reakcji na nią.

Reszta na chwilę przestała go interesować. Był maksymalnie skupiony i czujny. Stał, ofensywnie nastawiony, skierowany w stronę czarnej postaci, gotowy na natychmiastową akcję. Stał nieruchomo, ale widać było po nim agresywność i zwiększające się oddziaływanie i pochłonięcie tym, co może się stać. Zmarszczył czoło, jego postawa była nieco usztywniona, ale zarazem wiedział, że jest całkowicie rozluźniona w taki sposób, by mogła łatwo przejść w aktywną czynność. Zaciśnął pięści, mając nadal zwieszone ręce oraz lekko naprężone ramiona. Kolana nieco ugięte.

Krew zasiliła jego kończyny, a siła woli skupiła się w szybkiej reakcji.

Rhamona 12-12-2006 11:09

Kiedy byli już w samochodzie ze spakowaną krwią, kolejny raz zadzwonił telefon. Monique spodziewała się Mariusa i miała rację. Michael ruszył.

- Tak słucham - powiedziała spokojnie do słuchawki.
- Witaj Monique - starszy Gangrel był jak zwykle bardzo bezpośredni - Pod wskazanym adresem będzie na was czekał Tomas, brat Bertrama z Polski.
- Witaj Mariusie. To Bertram ma brata?-
zdziwiła się teatralnie - Dobrze niech tak będzie! Może to nawet lepiej? Ale czy to oznacza, że Gabi się coś stało?
- Tomas pomoże Ci przekonać Gabrielle do pójścia z wami i dołoży trochę swojej Vitae do puli. Takie jest życzenie Andrew.
- Ach -
zwątpiła - No dobrze...
- Nie wiem co jej się stało, ale coś ją trapi na pewno. Mam nadzieję że obecność Tomasa coś jej wyjaśni.
- Krew udało mi się już zebrać, ale skoro takie jest życzenie Andrew, niech tak będzie
- Monique nigdy niezrozumiała tej wyolbrzymionej dumy Gangreli - Będziemy pod domem Gabi za jakieś 10 min.
- Do zobaczenia.


Gangrele stanowili dla Monique totalną zagadkę. Chyba pierwszy raz w życiu robiła z nimi interesy i pierwszy raz spotkała się z takim zabieganiem o zbędne szczegóły. Dla Monique najważniejsze były zawsze efekty, nie obchodziło ją kto zbiera zasługi, nagrody i gratyfikacje. Starsi inaczej postrzegali takie sprawy, co jednocześnie było dla Monique obrzydliwe ale też intrygowało ją bardzo.

Gdy dojeżdżali do miejsca gdzie mieszkała Gabi, Monique z daleka zauważyła ciemną postać stojącą przy żywopłocie. Spodziewała się, że będzie to Tomas. Zatrzymali samochód kilka metrów dalej. Monique pocałowała Michaela. Mógł wyczuć, że jest podekscytowana.

- Tomas? - Zapytała opierając się o otwarte drzwi od samochodu.

Lorn 12-12-2006 12:15

Monique
Ulice były już trochę mniej stłoczone, lecz nieustanna wilgoć i wiatr nie pozwalały o sobie zapomnieć. Przebili się przez Soho i dotarli pod wskazany adres na. Z czteropiętrowej kamienicy, spod numeru 21 wyszedł właśnie jakiś młody mężczyzna o ciemnych blond włosach. Nie wyglądał na więcej niż 25 lat. Na plecach miał czarną skórzaną kurtkę, na nogach niebieskie dżinsy. Już z daleka zauważył podjeżdżający samochód i obserwował go, aż ten się zatrzymał na poboczu.
Wychodząc naprzeciw zrobił kilka kroków i stanął koło żywopłotu prowadzącego do klatki.
Na pytanie Monique uśmiechnął się tylko i odpowiedział równie sugestywnym pytaniem.
- Monique… - po czym delikatnie pokłonił się w ich stronę na powitanie – przekazuję wyrazy szacunku od Andrew, mojego ojca i dołączam własne.
To niezwykłe, że w tak niespokojnych czasach zechcieliście tak zaangażować się w tą sprawę… Ale do rzeczy.
- Dodał po krótkiej pauzie.
- Rozmawiałem właśnie z Gabrielle, jeżeli nie zejdzie do nas w ciągu 5 minut, to pojedziemy sami. Wyraźnie coś ją gryzie, ale to nie moja sprawa. Po prostu poczekajmy.

- Właśnie podeszła do okna - skomentował Michalel, w ogóle nie zdradzając tego, że obserwuje cokolwiek i kogokolwiek.

Rhamona 12-12-2006 12:33

- To niebywałe rzeczywiście... - zacisnęła zęby, chciała dodać coś jeszcze bardziej uszczypliwego, lecz poczuła uścisk dłoni swego ojca.

"Od kiedy to Gangrele są tacy wygadani, ach te stereotypy, kiedyś mnie zgubią" - skrzywiła się myśląc.

- Marius mówił, że masz dla nas krew, myślę, że to odpowiedni moment aby załatwić tą sprawę - powiedziała już weselej, ale nie omieszkała dodać uszczypliwie - Miałam przyjemność poznać Gabrielle, jeśli naprawdę coś ją gryzie, to również nie jest to moja sprawa. Chodź do samochodu, mamy tu lodówkę.

Wymieniła spojrzenie z ojcem a potem pomachała do okna gdzie stała Gabi.
Obeszła samochód i skierowała się do bagażnika, czekała na Tomasa.

Lorn 12-12-2006 17:03

Monique
- Tak mam krew, - potwierdził z lekkim rozbawieniem Tomas - ale niestety jest jeszcze ze mną, bo nie mam do czego jej przelać.
- Spodziewałem się tego –
odparł bez emocji Michael – kilka wolnych woreczków znajdziesz na wierzchu w lodówce. Możesz z nich skorzystać.
- Ok. puszczę wam przelew. –
odpowiedział z typowym akcentem dla obcokrajowca Tomas i uśmiechając się podszedł do Monique.
- Wezmę to do samochodu – powiedział odbierając 4 puste woreczki od Monique. Wsiadł z nimi do samochodu i zaczął je napełniać. Nie minęło 5 minut kiedy skończył i oddał Monique pełne czerwonej posoki.
- Wygląda na to, że możemy jechać, Gabrielle raczej już do nas nie dołączy. Gdyby miała zejść byłaby już tutaj. Pojadę za wami, nie znam miasta. – powiedział wyciągając telefon i podchodząc do zaparkowanego obok samochodu. Następnie usiadł za kierownicą samochodu, zamknął drzwi i odpalając go przyłożył telefon do ucha.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:05.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172