lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Mroczne Wieki] Noc Kupały (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/2722-mroczne-wieki-noc-kupaly.html)

Wernachien 23-04-2007 22:06

Milla
 
Popatrzyła z uśmiechem na wampira, który tak szybko zareagował na jej potrzeby. Skinęła głowa na znak wdzięczności. Odwróciła się do niego plecami rzucając mu przez ramię ponętne i wyczekujące spojrzenie, a gdy Leonard podszedł i delikatnie nałożył płaszcz na jej ramiona, ona odwróciła się do niego twarzą odchylając ją tak, by bez problemu mógł zapiąć klamrę, tuż przy jej wyeksponowanej szyi.

Znała sposób w jaki wampiry podziwiają piękno tego miejsca na ludzkim ciele. Czuła przyjemną bliskość mężczyzny, taką której brakowało jej od przyjazdu do Balgradu.

Usiadła na ławie otulając się szczelniej płaszczem. Na jej twarzy wciąż widniał szczery uśmiech, którego nawet nie próbowała powstrzymywać. Tutaj nie musiała udawać przed wzrokiem dwórek. Milla w końcu poczuła spokój i wolność, której nie krępowały dworskie konwenanse.

denis 23-04-2007 22:38

Smiech wampirzycy był dla Leonarda niczym poranny , letni deszcz dla wysuszonej , spękanej od suszy ziemi .
Rycerz jakis czas temu przestał się zastanawiac , skad u tej kobiety taki magnetyzm ... jakas niewytłumaczalna siła pchała go w jej strone , mimo ze w głebi duszy czuł strach przed „nocnymi potworami „ o jakich nie raz śpiewał w karczmach .
Z ulga przyjął zachętę wampirzycy , można powiedzieć z wdzięcznością uśmiechnął się do niej ...
Bo gdyby odrzuciła jego „propozycje stał by jak ten głupek przy hałdzie żwiru ze zdjętym , nikomu nie potrzebnym płaszczem ... W zamian za to otrzymał nagrodę w postaci możliwości muśnięcia jej szyi ...
Zapinając klamrę lekko przymknął oczy , delektując się każdym odłamkiem tej chwili ...
Gdy stanęli do siebie twarzą w twarz , bliżej niż dopuszczały to arystokratyczne reguły w jego głowie zawirowało ... spojrzał wampirzycy głęboko w oczy ... na bardzo krotka chwile , ale dla niego ta chwila trwała całe wieki ... Z radością utopił by się w tych oczach koloru ciemnego bursztynu ... Przez ten moment cały świat zatrzymał się na jedno uderzenie serca ...
Koniecpolski z drżeniem rak zapiał złota klamrę i zdając się lekko speszony sytuacja . Kaszlnął i zrobił kilka kroków ... Celowo ruszył w strone ławy , tak by nieznacznie potknac się o nią ... Miał nadzieje ze jego „niefortunne zachowanie „ wzbudzi w wampirzycy o wiele cieplejsze uczucia , niż gdyby starał się być „zakutym łbem „ o stalowych miesniach ...
Jakoś pozbierał się i usmiechnał się niepewnie w strone wampirzycy szukajac w jej oczach współczucia ? rozbawienia ? – wiadomo ze wszystko jest lepsze od obojetnosci .

Wernachien 24-04-2007 08:10

Milla
 
Płaszcz Leonarda pachniał przyjemnie wiatrem, a może jakąś specyficzną mieszanką roślinną? Milla zmrużyła oczy i zatapiała się w tym zapachu żałując, że nie czuć na nim było zapachu mężczyzny, takiego jakim pachniał chociażby Jane. To odróżniało ich ludzi, od wampirów.

Nagle ława zadrżała brutalnie wyrywając ją z zamyślenia.
-Mości Koniecpolski! - powiedziała z serdecznym rozbawieniem Milla - Ja się w panu w związku z... pochodzeniem gracji doszukiwałam, ale widzę, że żelastwo jakie nosi pan na sobie wyjątkowo krępuje pańskie, z pewnością zwinne z racji wieku, ruchy.

Usta wampirzycy układały się w delikatny, hamowany i dwuznaczny uśmiech. Przesunęła się robiąc miejsce rycerzowi i delikatnym ruchem dłoni gładziła chropowatą powierzchnię drewnianej ławy, starając się zachęcić rycerza by się przysiadł.

denis 24-04-2007 08:58

Usmiechnał sie z lekkim zażenowaniem własnej niezdarnosci . Nie znalazł odpowiednich słow by
z nalezyt poezją odpowiedziec kobiecie . Poprawił przesunietą ławe na swoje miejsce , błogosławiac opatrznosc ze Rus jeszcze nie wszedł do karczmy . Znał humor tej nacji i wiedział ze rubaszne poczucie humoru (tych jakze sympatycznych osobników u których nawet najbardziej nieprzyjazny nie znalazł by cienia fauszu) potrafi zburzyc nawet najbardziej romantyczna sytuacje .
Gdy wampirzyca wykonała zapraszajacy gest poczuł gdzies w okolicach martwego juz serca ciepło .
Resztką siły woli stłumił euforie . Wiedział ze nie zapanuje nad drzeniem rak , zreszta nie chciał tego ukrywac ...
"Kluczem do serca kobiety jest droga usiana słabosciami " - tak mawiał jego przyjaciel .
Przez głowe przebiegły mu , niczym tabun tatarskich koni mysli o tym jak owe zdarzenie w zamku Koniecpolskich (wydawało sie z poczatku straszliwym wyrokiem ) zmieniło jego zycie ...
Odwrócił wzrok , nie chciał by jego zachowanie było odebrane jako nieobyczajne . "Honor kobiety cennieszy czasem nizli całej horagwi rycerzy " .Z lekkim wachanim usiadł we wskazanym przez Mille miejscu ...
Wydawało sie przez krotka chwile jego dłon dotknie szczupłej dłoni kobiety . Chwila wahania i Koniecpolski cofnał dłon ... Zamiast pogładzic jedwabną skore wampirzycy klepnął sie z całej siły w kolano ...
- Eeee , mam nadzieje ze choc w małym stopniu podróz upłynie nam przyjemnie i juz niedługo zawitamy w goscinne progi zamku ktory jest kresem nasze prodózy ... - powiedziawszy to ( gdyby tylko była taka sposobnosc ) trzasnął by sie czyms ciezkim w ten posty łep... " Papkin ! "zganił sie w myslach ,, wampir nie wampir ... ale co ty gadasz !!!" Z drugiej strony usprawiedliwiał swoja niekonsekwencje i bark zdecydowania dziwnym czarem kobiety.
Odchrzaknał .
- Karczmarzu co z kapiela dla wacpanny ? - powiedział to nie patrzac w strone karczmarza ... miał nadzieje ze nie umkneła mu chwila w ktorej starszy człowiek opuscił pomieszczenie ... Wzrok Leonarda przez krotka chwile zatrzymał sie poraz kolejny na twarzy kobiety ... na jej brazowych oczach ...

"Ciepła, cicha noc.
Leżymy na łożu
naszej miłości.
Blask księżyca błyszczy
nam na skórze.
Zachwycamy się oboje
sobą nawzajem-
ciałem,
smakiem,
zapachem...
Chcę tylko
zatopić się
w Twoich ramionach
i kochać się z Tobą
do wschodu słońca.
Jestem silna
w Twoim uścisku.
Poruszamy się
w górę
i w dół,
nie dotykamy już
ziemi.
Płyniemy w rozkosz.
Jesteśmy sobą
nienasyceni.
Zagłębisz się we mnie
lekko
coraz bardziej...
coraz dalej...
Ugaś moje
pragnienie...
Pokaż mi całego
siebie...
Widzę.
Twoją skupioną twarz.
Twoje dłonie wędrujące
po moim ciele.
Twoje dzikie spojrzenie
przeszywa
mnie całą.
Wdech.
Wydech.
Nie mamy już sił.
Opadamy coraz niżej-
na ziemię.
Wtulamy się w siebie,
by znów odlecieć
daleko... " - niczym błyskawica przemknało przez głowe rycerza ...




(Ciepła, cicha noc)*
autor Anastazja
http://www.twojecentrum.p

Wernachien 24-04-2007 09:53

Milla
 
Wzrok wampirzycy napotkał bystre oczy Leonarda. Czuła nienaturalność własnych reakcji. Głowę zawracała jej myśl "Gdzież są te emocje, dreszcze, ciepło uderzające w całe ciało, gdzież jest namiętność? Jestem trupem z martwym sercem..." Pamiętała jak niegdyś reagowała i żałowała, ze teraz odczuwa to mechanicznie. Mimo woli opuściła głowę wtulając się w poły płaszcza niczym w najcudowniejsze ramiona, silne i bezpieczne. Kochające...

-Kapela nie jest konieczna. Jestem zmęczona podróżą. Będę potrzebowała jedynie spokoju. - powiedziała cicho do Koniecpolskiego. Kobieta wyraźnie posmutniała, odpłynęła myślami gdzieś daleko poza ściany karczmy. - Gospodarzu, gdy już będzie gotowa gorąca woda, poślijcie mojego sługę, niech przygotuje mi kąpiel.

Upewniła się, że jej prośba została wysłuchana, po czym obróciła się nieznacznie w stronę Koniecpolskiego i rzekła:

-Dziękuję, panie, za użyczenie mi płaszcza. Cieszę się, że rycerskim obyczajem dbałość o dobro damy stanęła na pierwszym miejscu.

Milla podniosła się z ławy i stając przed rycerzem skłoniła się z dworską gracją. Poły ciemnego płaszcza niczym czarna długa suknia rozłożyły się kręgiem wokół jej drobnych stóp. Uśmiech nie znikał z jej twarzy, brak było w nim jednak dawnego entuzjazmu. Na nowo powróciły konwenanse pobudzone cichą myślą o niedostępności ludzkich uczuć.

"To co z nas zostało to pusta skorupa w otulinie szlacheckich zwyczajów. Duma jest tym co możemy zachować na wieki. Nie zachowuj się więc jak pospolita dziewka." - wspomniała słowa swego ojca karcąc się w myślach.

denis 24-04-2007 14:36

Nagle cały czar chwili , wszytkie płonne uczucia , nadzieje ... wszytko runeło na głowe Leonarda niczym strop poteznaj katedry na
bluzniącego kapłana . A moze naprawde wapierze to potwory bez serca , uczuc , człowieczenstwa ... moze on równiez starci wszytko dlaczego warto było zyc , istniec , trwac ...przez mgnienie oka taka mysl niczym rozjuszony byk pustoszyła jego ozywione nadzieja serce .
"Nieee !" głos rozpaczy wypełnił jego umysł ... Niespodziewanie wstał z ławy i zrobił kilka szybkich kroków w strone wampirzycy ...
"Jestem szalony ..." pomyslał w chwili gdy jego dłon delikanie ujała dłon wampirzycy ... "Bosz co ja robie .... ! ? "
Chciał cos powiedziec ... ale..... pustka w głowie .... spojrzał na nią w milczeniu . Bardzo chciał cos powiedziec ... cos co ... sam nie wiedział co ...jaki był głupi dopuszczajac do siebie nadzieje , tak samo głupi jak teraz śmieszny ...
Szalejacy kataklizm , który przetoczył sie przez jego serce pozostawił pustkę ... "A może ONI , moze JA nie mam uczuc ...moze to wszytko tylko złudzenie "
Bezwiednie puscił dłon kobiety ... cichym , lekko łamiacym sie głosem powiedział ...
"Przepraszam " - Uciec ... uciec jak najdalej ... Papkin jesteś kretynem , co ty wogóle sobie wyobrazasz ....- nie czekajac na reakcje kobiety a tym bardziej na jej słowa ( bo jakaz mogła byc jej reakcja na tak okazana słabosc ) skierował sie do dzwi ... Uciec ... Umrzec ... Zniknac ...

Wernachien 24-04-2007 15:06

Milla
 
Toreador szybkim krokiem zbliżył się do Milli i ujął jej dłoń. Napięcie uzewnętrzniało się na jego twarzy.

-Przepraszam - zabrzmiał jego głos.

Milla mocniej ścisnęła jego dłoń, ale Leonard odwrócił się i szybkim krokiem wyszedł z karczmy. Nie miała pewności, że poczuł ten ciepły gest. Stała tak jeszcze przez moment w osłupieniu, po czym w konsternacji rozejrzała się po pomieszczeniu.

"Czy ktoś to widział?" - dramatyczna myśl przebiegła przez jej głowę. Nie miała pojęcia co zrobić, jak zareagować. Nie rozumiała powodów, nie rozumiała reakcji. Nigdy nie przychodziło jej z łatwością odgadywanie emocji innych ludzi, a rozpoznawania wampirzych odczuć dopiero się uczyła. Zajmie jej to z pewnością jeszcze całe wieki nim dojdzie do względnej wprawy.

Milla słyszała jak deszcz dudnił za oknem. Nie zdążył ucichnąć odkąd pojawili się w karczmie. Zmarszczyła brwi zdając sobie sprawę, że właśnie pozbawiła kogoś wierzchniego okrycia. Nie miała zamiaru moknąć, ale również nie chciała by moknęli inni.

-Gospodarzu! Poślij sługi niech pomogą moim towarzyszom wypakować nasze skrzynie! Deszcz za oknem z nieba leje, a oni brodzą w błocie przed Twoją karczmą. To się nie godzi! Dziewki w kuchni sobie same poradzą.
-krzyknęła Milla i pogoniła właściciela. Miała nadzieję, że w ciągu kilku minut wszyscy będą już w komplecie. Co prawda żadne z nich nie mogło sie przeziębić, ale nawet wampiry źle czują się w mokrych ubraniach. - Ruszaj prędko!

denis 24-04-2007 17:43

Leonard wyszedł z karczmy . Oparł się o sciane budynku i zamknął oczy.
Chwile stał nieurchomo , czujac jak krople deszczu studza emocja ...Sam nie wiedział co się z nim działo .
Zawsze był opanowany i lekko podchodzacy do kontaktów z kobietami . Duerzył piescia w sciane domu . Nie zwracajac na otoczenie i gapiacych się na nieo wesniaków ruszył przed siebie ...
Nie patrzył na bloto , deszcz ... jego kroki prowadziły w strone lasu ...
Nie zastanawiał się gdzie idzie .. jego mysli zaprzatniete były zgoła czym innym .

Ratkin 25-04-2007 11:15

Nikt nie zauważył chwilowego zniknięcia Marcela, który kiedy tylko dało się wyczuć atmosferę, opuścił cichcem karczmę. Było mu po prostu niedobrze i instynktownie zapragnął pozostawić za sobą to pomieszczenie... nie, miejsce takich gierek zdecydowanie nie jest jego terenem łowieckim! Nie było, nie będzie... próba przystosowania się, by móc sobie i w takich warunkach poradzić to jedno, ale jednak znaczenie polityki, dworskich romansów, konwenansów przyprawiało go mdłości...

Zanim się zorientował, był już w lesie. Krople deszczu opadały na jego kaptur nieco wolniej i rzadziej, sącząc się i kapiąc z koron wyglądających niezdrowo drzew. Znów ta cisza...

Czyjeś kroki gdzieś za nim, niedaleko. Ukrył się odruchowo za jednym z drzew i przyglądał osobie wchodzącej w mrok otaczający i tak ledwie rozświetloną polanę wokół wioski. To, że szybko poznał w przybyszu Koniecpolskiego jakoś wcale go nie uspokajało. Przez chwilę zdębiał, uświadamiając sobie, iż... żałował, że to nie to wynaturzenie w skórze dziecka tak nieroztropnie zapuszcza się w ciemność... Poczuł się... najbliższe uczucie jakie pamiętał z życia śmiertelnego, które odpowiadało by temu co teraz czuł Marcel był to chyba odczucie, że myśląc popełnia się jakiś hm...grzech. Czuł, że grzeszy traktując tego dzieciaka - osobę niewątpliwie słabsza fizycznie - jako potencjalną ofiarę. Świadomość jakie zdolności wynikające z jego wampirzej natury mógł posiadać smarkacz tylko pogarszała sprawę. Irracjonalna agresja rosła w Marcelu, kiedy zbliżał się Koniecpolski. Obserwował go w ciszy, oceniał jego ruchy, jego zachowanie. Chyba był rozkojarzony i znajdował się myślami gdzieś indziej - doskonale, będzie zachowywał się instynktownie...

denis 25-04-2007 12:33

Nie zwracajac uwgai na kałuze czy błoto , ktore dzieki padajacej rzęsiście wodzie zmieniło teren wsi w jedno wielkie błotniste bajoro Koniepolski wszedł w las. Zrobiwszy kilka kroków ochłonał nieco i zatrzymał sie . Niczym scigany zwierz odrócił sie i spojrzł w stronę karczmy . Zamieszanie wokół powozu spowodowało ze (chyba ) nikt nie spostrzegł jego odejscia .
Oparł sie głowa o drzewo rozpatrujac sytuacje , ktora napewno skomplikowała mu zycie . Dotarło do niego ze ... nie jest człowiekiem i ze po innych nieludziach nie powinien oczekiwac ludzkich uczuc . Nie rozumieł jednak dlaczego – mimo ze jest krwiozerczym potworem nadal czuje ...Kilka razy kopnał w dajace mu podpore drzewo . I usiadł zrezygnowany na pieńku .
Siegnał po nieodłoczna otorbe i wydobył z niej mała bałałajke .
Drrrummm ... - rycerz spojrzał z niesmakiem na rozstrojony instrument .
Druuuummm – pociagnał jeszcze raz po strunach , jakby przyzwyczajaac sie do szpetnych dzwieków ...
Druuummm “ papkin jestes kretynem “ - zanucił cicho
Drrruuuummm – “ i w dodaktu trupem “
Drrrruuuummmm TYNG ! ( jedna ze strun bałałajki pękła wydajac jasny , czysty dzwiek ...

Leonard spojrzał na instrument i odrzucił go w strone krzaków , lekkim gestem wyrazajacym beznadziejność ...
Zwrócił głowę w strone karczmy ... oczami wyobrazni widział jak wdziera sie do komnaty Milly i bierzą ja w ramiona ...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:55.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172