30-11-2007, 18:19 | #11 |
Zanim jeszcze księżna zdążyła wymówić pierwsze słowo("Śmiesz"), Kord już miał przygotowany w ręku długi kołek wyważony do rzucania. Czuł jej nastawienie, czuł nieuniknione. Przyspieszał swoje ciało ponad wszelkie granice możliwe do wyobrażenia i gdy księżna miała zamiar użyć swych zdolności on miał zamiar ją unieruchomić. Nie była wojowniczką - nie potrafiła unikać ciosów, miała słaby, w porównaniu do niego, refleks. Była praktycznie niemożliwym do spudłowania celem. Zawisza, co najważniejsze, stał od niej na odległości, na której nie potrzebował nawet rzucać kołkiem - wystarczyło dźgnąć prosto w serce i już cały jej plan spalił by na panewce. Strażnicy by nie podeszli, bojąc się o śmierć księżnej, a Zawisza mógłby z nią spokojnie porozmawiać. Nie chciał rozlewu bratniej krwi, tym bardziej, że bądź co bądź zżył się z nią odrobinę. Poza tym tyle już krwi dziś przelał... Na wypadek jednak wszelkich działań ze strony osób innych niż Lorianna Kord rozmył się w powietrzu. Wszyscy prócz księżnej mogli zaledwie zamrugać oczami i ulec zdziwieniu. ON zaś pod tą postacią miał zamiar ją ścigać choćby i po całym zamku. "Czyżby koniec pięknej przyjaźni?" Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 01-12-2007 o 16:31. | |