Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-05-2010, 13:59   #11
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Cyrus Parker

Słysząc wołanie o ratunek wywaliłeś drzwi i stanąłeś z bronią gotową do strzału. Szybki rzut oka pozwolił ci zorientować się w sytuacji.
Dwa trupy – Jacka i Robana – wstały z martwych obudzone zapewne przez tą samą nienazwaną siłę, która już wcześniej animowała umarłych. Jeden z trupów – Jack - zdołał już wpełznąć na przerażonego, szarpiącego się i krzyczącego Sandersa. Drugi, na czworakach , dopełzł do nóg Michaela wgryzając się w jego łydkę.

Strzał z broni o takiej mocy obalającej, kiedy dwa trupy siedzą na ciele ofiary, nie będzie łatwy. Każdy błąd może kosztować życie tego, którego masz uratować. Poza tym wiesz z doświadczenia, że tych „umarlaków” trudno unieszkodliwić.
Wstrzymujesz oddech na ułamek sekundy i naciskasz cyngiel.
Huk strzału w piwnicy brzmi tak, jakby ktoś obok ciebie zdetonował średniej wielkości ładunek wybuchowy. Przez chwilę nie słyszysz własnych myśli.

Trafiasz idealnie. Kiedy Jack unosi swoją głowę na ułamek sekundy z zamiarem przegryzienia szyi skrępowanego Sandersa posyłasz mu kulkę prosto w policzek. Potężny pocisk dosłownie urywa mu żuchwę w fontannie ciemnej krwi i odłamków kości. To, rzecz jasna, nie powstrzymuje trupa. Informatyk odwraca się w twoją stronę z twarzą bez wyrazu. Strzelasz drugi raz – tym razem prosto w czoło. Czaszka rozbryzguje się niczym przejrzały melon, a siła strzału wyrzuca trupa poza jego niedoszłą ofiarę. Jack podpiera się jednak w pozycji klęczącej, a z resztek głowy wylewają mu się płyny. Nadal jednak jest aktywny, bo słowo żywy, raczej „tutaj” nie pasuje.
Posyłasz w stronę potwora kolejne pociski, zamieniając go w siekane mięso, lecz zwłoki wytrwale pełzną w kierunku Michaela z zamiarem zrobienia mu krzywdy. Zmieniasz bębenek w colcie i strzelasz dalej, licząc na to, że trup w końcu ... umrze. Nadaremno.
Raban szarpie nogawkę Sandersa, który wyje z bólu. Przez chwilę widzisz jak wasz martwy palladyn 16-ego poziomu unosi okrwawioną twarz. Chyba faktycznie udało mu się ugryźć Michaela.

Na schodach pojawiają się Indianie. Jeden z nich ma ze sobą strzelbę. Podbiega do Rabana i silnym ciosem wali go w czaszkę zrzucając ze związanego Sandersa. Drugi w tym czasie doskakuje do skrępowanego jeńca i przecina mu więzy nożem.
- Osłaniaj nas, Kroczący przez Śmierć – tym drugim Indianinem jest Czarny Niedźwiedź.

Po tylu pociskach, jakie w nich posłałeś umarlaki nie mają zbyt wiele werwy. Bez trudu, chociaż musiałeś strzelić jeszcze kilka razy, wydostajecie się z piwnicy. Indianie dosuwają do wejścia solidną szafę. To na jakiś czas powinno zająć Robana i Jacka.
- Jest nasz – słyszysz niewyraźny bełkot jednego z trupów, najpewniej Robana. – Joz raz go mieliśmy i weźmiemy ponownie. Nie skryje się, nie ucieknie, nie powstrzyma nas.

Wtedy słyszysz mocny, twardy głos za swoimi plecami. Cicha Skała. Po tym jak jego dziwne, indiańskie słowa przebrzmiały, usłyszałeś dziwne, jękliwe zawodzenie z piwnicy a potem dało się słyszeć wyraźny odgłos dwóch padających ciał.
- Innuaqui odszedł – powiedział Cicha Skała po angielsku. – Możemy napić się kawy, zapalić i porozmawiać. Teraz jest czas.


Michael Sanders


Koszmar trwa nadal. Wrzeszczałeś jak opętany i modliłeś się w duchu o ocalenie. Wtedy ktoś wywalił drzwi gdzieś na górze i piwnicę zalała fala światła. W tym jednak czasie Roban dorwał się do twojej nogi i mimo szarpaniny czujesz, jak rozrywa ci zębami nogawkę spodni. Jack Wellman z wielką dziurą w skroni z której wylewa się jakaś gęsta, ciemna ciecz, usiłuje cię zagryźć, Ręce związane za plecami nie pozwalają na jakąkolwiek skuteczną obronę.
Wtedy jednak słyszysz ogłuszający huk wystrzału i już wiesz, kto pojawił się na schodach. Cyrus Parker ze swoją ogromną spluwą.
Coś chlapnęło ci na twarz, zalewając oczy, lecz Jack spadł z ciebie. Przez chwilę poczułeś ulgę, lecz w sekundę później gwałtowny ból rozerwał ci łydkę. Boże! Raban właśnie wgryzł ci się w mięsień i szarpiąc pożera kawał nogi.
Straciłeś przytomność, ale jedynie na kilka sekund.
Ocknąłeś się czując, że ktoś cię niesie.
W chwilę później poczułeś, że ktoś posadził cię na jakiejś ławie lub krześle. Oczy nadal zalepia ci krew Jacka Wellmana. Dziwnie gęsta i strasznie cuchnąca. Jak pocałunek Jane.
Znów na chwile odpłynąłeś, a kiedy odzyskałeś świadomość poczułeś, że ktoś podaje ci coś do pica.
Odruchowo przełknąłeś napar. Mocna wódka w zetknięciu z twoimi rozwalonymi przez Cyrusa wargami spowodowała taki napływ bólu, że momentalnie odzyskałeś pełnię świadomości.

Szybko zorientowałeś się, że znajdujesz się w czymś w rodzaju sali pamięci. Otoczony przez obce twarze Indian ujrzałeś też znajome oblicza Cyrusa, Kuby i Annie. Tylko gdzie podziała się reszta ocalonych z katastrofy?

Kuba Wegnerowski

Resztki koszmaru znikają z oszołomionego umysłu. Otaczają cię ludzkie głosy. Znajomy głos Cyrusa przenika przez opary snu. Wraca ból okaleczonego nadgarstka i ogólne otępienie. Czujesz się, jak ktoś, kto przed chwilą tonął, lecz cudem został odratowany. Niby cieszysz się życiem, z drugiej jednak strony pozostaje jakaś paskudna zadra w sercu.
A co, jeśli faktycznie twój ojciec zginął? Co jeśli wizja pokazana przez tego, tego, tego .. demona, była prawdziwa? Co, jeśli twój upór, twój młodzieńczy bunt sprowadził śmierć na bliską ci osobę?
Nie dowiesz się, nim nie zaczniesz działać. Nim nie dotrzesz do miejsca, gdzie uda ci się dodzwonić do ojca i zapytać, jak się czuje.
Strzelaninę w piwnicy i późniejsze barykadowanie drzwi słyszałeś, jak przez mgłę. Byłeś jak marionetka, której ktoś podciął skrzydła.

Derek „Hound” Gray

- Wypieprzaj stąd, wypieprzaj z mojego życia!
Wrzasnąłeś jak szalony, ale jak nie oszaleć w takiej chwili, kiedy wydarzenia dziejące się wokół ciebie nie zaprzeczają jakiemukolwiek zdroworozsądkowemu myśleniu.

Po drugiej stronie drzwi nagle zapanowała cisza.
Krew z łazienki zniknęła, ale nadal czułeś ją na swoich nogach. Zlepiała ci bose stopy i oblepiała kostki.
- Ostatni raz sprzeciwiłeś się mojej woli, worku gówna – usłyszałeś pełen nienawiści syk. – Mogłeś otworzyć dla mnie drzwi. Stanąć u mego boku, lecz jeśli wolisz być ofiarą. Proszę.Już znalazłem mojego powiernika!
Zaśmiał się szyderczo.
Wtedy poczułeś ból. Potworny żar ogarnął twoje ciało. Armatura, kafelki, lustro wiszące na ścianie – wszystko znikło w jednym, gwałtownym rozbłysku światła.
A potem zniknąłeś i ty.

Pierwsze co poczułeś to cuchnący oddech gdzieś blisko twojej twarzy. Oddech i ciepło. Cichy warkot wydobywający się obok twoich uszu.
Leżysz na zimnej, mokrej ziemi. W grząskim błocie. A obok ciebie stoi wielki, dyszący pies.
Wiesz już, co za chwilę się zdarzy. Przed oczami przebiega obraz miażdżonej przez ogara czaszki DOMa.
Teraz przyszła kolej na ciebie.


Holy Charpentier

Sięgnęłaś ręką do klamki z zamiarem otworzenia otoczonych nimbem światła drzwi i .. zawahałaś się. Demon za drugimi drzwiami był dziwnie spokojny. Ucichł, jakby na coś czekał.
Jasne! Drzwi! To też są drzwi! A on przejdzie przez nie, jak je otworzysz! To było oczywiste! Podpucha! Światło było jedynie przynętą!
Kiedy pomyślałaś o tym z tej perspektywy wszystko ułożyło się w jeden logiczny, koszmarnie logiczny, ciąg.

W tym samym momencie światło zmieniło barwę na krwistą czerwień płomieni. Usłyszałaś jakieś krzyki i rumor.
Krzyki. Jeden był ci znany! To krzyczał George Wasowsky! Potwornie, nieludzko, straszliwie.
Kierowana impulsem o mało nie otworzyłaś drzwi ale wtedy nagły blask poraził twoje oczy.
Przestałaś czuć i myśleć – podobnie jak w chwili, kiedy ogarnęła cię światłość.


George Wasowsky

Nożownik zajęty powiększaniem dziury w drzwiach i zapewne troszkę zamroczony dymem wypełniającym korytarz nie zauważył cię. Rurka wyrwana z mebla jest prowizoryczną bronią, lecz w przypływie zrodzonej z szaleństwa desperacji jaw ci się jak najostrzejszy miecz japońskich samurajów.
Wykorzystując zaskoczenie wbijasz rurę w dziurę. Czujesz, ze trafia na coś miękkiego co podaje się naciskowi. Słyszysz stęknięcie i zduszony jęk.
Na końcu rury widać krew.
Smoliście czarną, dymiącą i bulgocącą jak zupa w garnku.
- Nie można zabić kogoś, kto dzięki swemu poświęceniu ma dar nieśmiertelności – słyszysz szyderczy, ale nieco bolesny głos napastnika.
- Ale za twój opór obiecuję ci, że wejdę tam, wyrwę ci to coś z ręki i wepchnę w takie części twego ciała, że zapragniesz szybkiej litościwej śmierci. Zrobię to z niekłamaną rozkoszą.
I nagle słyszysz huk i krzyk. Trzask pękających desek i płomieni bijących w gorę.
Nawet nie zdążyłeś zastanowić się, co się dzieje, kiedy i pod twoimi nogami pęka podłoga.
Spadasz w dół.
Pomiędzy płonące kawałki desek. Zderzasz się z twardą, rozżarzoną podłogą i czujesz, że twoje ciało momentalnie pokrywa się oparzeliną. Obok ciebie spadają resztki piętra.
Płonący kawałek drewna trafia cię w głowę i padasz bez życia na ziemię, pośród zgliszcz płonącego motelu gdzieś, na jakimś zadupiu USA.


Annie Carlson

Widziałaś, jak Cyrus zbiega na dół, a za nim rusza dwóch Indian. Jeden z nich chwyta karabin i widok broni w jego rękach działa na ciebie, jak cios obuchem. Strzały dochodzące z dołuj słyszysz jak przez mgłę. Jakby dochodziły z dużej odległości.

Otrzeźwiałaś, kiedy do pomieszczenia dwaj Indianie wnieśli półprzytomnego Michaela Sandersa. Na pierwszy rzut oka widać, że chłopak jest w opłakanym stanie. Twarz opuchnięta, jakby pobita, cała w sińcach i obrzękach. Z poszarpanej nogawki spodni leje się krew.

Młoda Indianka doskakuje do niego i zaczyna opatrywać, a tymczasem dwaj Indianie i Cyrus blokują zejście do piwnicy ciężką szafą.
Słyszysz bełkoty dochodzące z dołu. Jakieś pięści zaczynają łomotać w barykadę. Gdzieś w głębi duszy boisz się, że zaraz usłyszysz ów męski, nierzeczywisty głos mówiący
- Wpuść mnie, Annie.
Wtedy do izby wkracza jeszcze jeden Indianin. Jest starszy od wszystkich tych, których widziałaś do tej pory. Dużo starszy.
Wypowiada kilka słów mocnym, charyzmatycznym głosem a z piwnicy dochodzi dziwne, bolesne wycie a potem odgłos padających ciał. Brzmiało to jak jakaś modlitwa lub egzorcyzm. Stary Indianin najwyraźniej poczuł na sobie twój wzrok bo odwrócił się wolno.



Przez chwilę wasze oczy spotkały się ze sobą a ty ... nagle poczułaś dziwny, wewnętrzny spokój. Jakby jedno spojrzenie tego dziwnego Indianina potrafiło uwolnić cię od wątpliwości. Uwolnić od strachu. Gdzieś, w zakamarkach umysłu, pojawiła się nadzieja na ocalenie oraz iskierka przekonania, że ostatnie słowa wypowiadane przez TO COŚ za twoimi drzwiami było, jak zresztą wszystkie inne słowa, paskudnym, toksycznym kłamstwem.


Derek „Hound” Gray


- Wilk, zostaw! – słyszysz nagle i cuchnący, psi oddech traci na intensywności.
- Mam kolejnego – słyszysz głośny krzyk i pada na ciebie światło latarki.
Nie jesteś w stanie ruszyć ręką, nie jesteś w stanie wydać z siebie nawet jęku. Oczy nadal wypełnia jaskrawa biel.
Czujesz, że czyjeś silne dłonie unoszą cię z błota, lecz nadal nie widzisz twarzy wybawcy.
Gdzieś obok słychać charakterystyczne trzeszczenie krótkofalówki.
- Czarny Niedźwiedziu, mam kolejnego wyrzuconego prze światło. Trevor widział jeszcze trzy błyski i zaraz je sprawdzimy. Co to za strzały tam u was?

Nie słyszysz odpowiedzi.

- Dobrze, wracamy z nim.

Dwóch ludzi chwyciło cię pod ramiona. Poczułeś ciepło ich ciał, zapach potu, tytoniu oraz jakiś dziwnych ziół. Nagle poczułeś, że znów żyjesz. Do kończyn powróciło krążenie, lecz niestety – powrócił też znajomy ból kolana. Zaczynasz też widzieć. Niewyraźne sylwetki drzew pomiędzy którymi idziecie.

Z każdym kolejnym krokiem odzyskujesz sprawność ruchów oraz wzrok.
Orientujesz się, że niesie cię dwóch Indian. Idą po bokach zarzuciwszy sobie twoje ramiona na barki. Jest to dość uciążliwa pozycja dla całej waszej trójki, ale jakoś idziecie przed siebie.

Nagle pies myśliwski, który cię znalazł staje i zaczyna warczeć. Indianie puszczają ciebie, ale udaje ci się ustać na nogach. Pełen sukces.
Przed wami, w lesie, ktoś stoi. Postać zbliża się wolno. Wtedy dostrzegasz rude włosy. To Jenny. Wołasz ją a ta odwraca się w waszą stronę i rusza biegiem.
Dopiero kiedy jest blisko widzisz jej wielkie, jednolite, czarne oczy.
Jeden z Indian też je widzi.
- Innuaqui! – krzyczy gotując się do obrony.

W ciemnościach z boku pojawiły się nowe postacie. Na razie są zbyt daleko, by można je było rozpoznać, ale wydają się wam nieprzyjazne. Przez las dał się słyszeć szept.
Cichy, zimny, podobny do tego, jaki jeszcze chwilę temu słyszałeś dochodzący zza drzwi.

- Mamy problem – mówi jeden z Indian koło ciebie sięgając po krótkofalówkę przy boku. - Czarny Niedźwiedziu, Czarny Niedźwiedziu – mówi spokojnym głosem – Jesteśmy przy Wzniesieniu Łaski. Innuaqui! Są tutaj!

Nim zdołałeś zebrać myśli ujrzałeś gwałtowny rozbłysk światła blisko was, w lesie po lewej stronie – zaledwie kilka kroków od ciebie. Kiedy blask zniknął ujrzałeś leżącą bezwładnie Holy. Rozrzucone na boki ręce, ciało skryte w gęstwie paproci.
Najwyraźniej żyje, ale przez chwilę pozostanie w takim stanie, w jakim ty znajdowałeś się, kiedy znaleźli cię Indianie.

Jeszcze dalej ujrzałeś kolejny rozbłysk i chwiejącą się w nim sylwetkę w rozchwianym prochowcu. To George!

George Wasowsky

Wracasz do przytomności. Nie czujesz swądu spalenizny. Nie czujesz bólu w czaszce, którą rozbiła spadająca belka. Plecy pieką cię w miejscu, w którym zetknęły się z płonącą ścianą.
Wokół ciebie jest cicho i ciemno. Czujesz zapach zgnilizny. Zatykający oddech w piersi odór.
Powoli oczy przyzwyczajają się do ciemności.
Zaczynasz dostrzegać zarysy czegoś, co wygląda jak ściany, stół, okna. Jak wnętrze jakiegoś niedużego domu czy raczej.. wiejskiej chaty.
Po omacku ruszyłeś szukając wyjścia.
W tym samym momencie kiedy zrobiłeś krok ujrzałeś, jak ktoś rusza się przed tobą. Serce o mało nie wyskoczyło ci z piersi, tak gwałtowne było to zjawisko. Szybko jednak zorientowałeś się w czym rzecz. Lustro! Przed tobą stoi lustro!
Zaśmiałeś się zduszonym, nerwowym śmiechem.
Kiedy zorientowałeś się, że to jednak nie było lustro było już za późno.
Twoje odbicie było cieniem. Czarnym jak smoła. A kiedy ów cień dotknął twego ciała, poczułeś się tak, jakbyś zanurkował w głębokiej, mętnej wodzie.

Twój umysł i twoją wolę przytłoczyła, na podobieństwo owej zimnej masy wód, inna jaźń. Czyjaś pradawna, niezrozumiała i okrutna wola przejęła kontrole nad twoim ciałem, jakby było marionetką.

Jak przez ciemną, brudną szybę widzisz las, pełen pokręconych drzew i leżącą niedaleko osobę. Jej ciało płonie dziwnym, wabiącym jak lep blaskiem. To znak Ofiary. Ofiary, którą musisz pozbawić życia. Za nią stoi jeszcze jedna postać otoczona tą samą aureolą. Są tam tez inne postacie, ale one się nie liczą.

Posłuszny swemu nowemu panu wydajesz z siebie przeraźliwy warkot i ruszasz w ich stronę. Trzy susy i dopadasz do najbliższej Naznaczonej osoby.


Derek „Hound” Gray

Dwaj Indianie powstrzymują Jenny, która najwyraźniej uzyskuje nad nimi przewagę. Jeden z twoich wybawców zostaje brutalnie ciśnięty na najbliższe drzewo. Pies już dawno uciekł w cholerę, spłoszony wściekłym atakiem demonicznej Jenny.
Co gorsza, widzisz też, ze Gerorge Wasowsky dopadł lezącej Holy i próbuje utopić ją w błotnistej ziemi.
Nie wygląda to najlepiej.
Z jednej strony dwójka Indian i Jenny, z drugiej George. Ty czujesz się osłabiony, lecz wiesz, że jeśli czegoś nie zrobisz dziewczyna może za chwilę umrzeć,

- Sex! Sex! – słyszysz bełkotliwe, łacińskie sentencje wyrywające się z opętanego Georga.
Widzisz też, że Holy rusza się coraz mniej wyraźnie.


Holy Charpentier

Budzi cię ból. Twoje ciało jest obolałe. Coś siedzi ci na plecach i próbuje wepchnąć twarz w błotnistą breję. Mokra gleba zapycha ci nos a usta wciskane są brutalnie w ziemię. Piasek cuchnie błotem, szlamem i śmiercią. Dławisz się, lecz niewiele jesteś w stanie zrobić.
Twoje ciało jest dziwnie słabe – jakby ktoś wyssał z ciebie całą energię. Ledwie masz siłę, by ruszyć ręką. Czy nogą, ale na pewno nie masz dość siły by strącić z siebie monstrum, które wskoczyło ci na plecy.
Słyszysz warkotliwe, niewyraźne odliczanie.
- Six! Six! – i już wiesz, czyją ofiarą padłaś.


Cyrus Parker, Kuba Wegnerowski, Annie Carlson, Michael Sanders

- Innuaqui odszedł – powiedział Cicha Skała po angielsku. – Możemy napić się kawy, zapalić i porozmawiać. Teraz jest czas.

Te słowa, mimo że nie do końca zrozumiałe, miały dziwną moc sprawczą. Przez chwilę poczuliście się znów normalnie.
Ale sielanka nie trwała długo.

Zabrzęczała krótkofalówka noszona przez Czarnego Niedźwiedzia przy boku, a kiedy ja odebrał zobaczyliście jak jego twarz ściągnął dziwny grymas - ni to gniew, ni przestrach.
- Moi ludzie mają problem – rzucił krótko. – Idę im pomóc.
- Idę z tobą – powiedział Cicha Skała.

Kierują się do wyjścia gdzie przyłącza się do nich jeszcze kilku Indian.

- Zajmijcie się rannymi i przygotujcie budynek do obrony. Coś mi mówi, że nad ranem dopiero zaczną się prawdziwe kłopoty – rozkazuje Czarny Niedźwiedź. – Pozbądźcie się ciał z piwnicy. Nie możemy mieć worków dla Innuaqui w środku. Zabijcie deskami drzwi, okna i wszystkie inne wejścia. Szybko! Wyszorujcie krew z podłóg. Schronienie musi być czyste! Szybko!


__________________________________________________ ____________________


P.S.

Czas na posta, czyli do 10.05.2010,. Godzina końcowa 22.00. przyspieszamy akcję

Gdyby coś:

link do google docka

Powrót - Google Docs

Przypominam, ze Opętańcy nie piszą

Do MODERATORA: oczywiście jak zawsze usunę P.S.. kiedy akcja pójdzie dalej.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 07-05-2010 o 15:07. Powód: dodanie P.S.
Armiel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180