lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   Maski Nyarlathotepa (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/15866-maski-nyarlathotepa.html)

Grave Witch 16-02-2016 18:10

- John! - Nie dało się nie wychwycić żywego entuzjazmu w głosie kobiety, która odczekała dosłownie sekundę nim wstąpiła do salonu, w którym Thompson najwyraźniej urządzał sobie czysto męskie spotkanie towarzyskie. Wspaniale!
- Czy mi się zdawało, czy usłyszałam magiczne słowo? - Zapytała, nie zatrzymując się i zachowując jakby była u siebie. Rękawiczki oraz płaszcz wylądowały na dłoniach kamerdynera, na którego panna Hunter ledwo zerknęła, zbytnio zainteresowana gośćmi, by zwracać uwagę na znanego jej człowieka.
- Mam nadzieję, że zostało jeszcze tej twojej herbaty - wyraziła swoją obawę, połączoną z wyraźną naganą, że jeszcze takowa nie została jej podana. Pomijając całkiem fakt, że dopiero co wpadła i to całkowicie nie zapowiedziana. - Umieram z pragnienia.
Ruszyła energicznie w stronę gospodarza by odpowiednio się z nim przywitać i poprawić ten jego koszmarny krawat.
- Na litość boską, następnym razem będziesz musiał pozwolić mi kupić ci coś odpowiedniego. Ten wygląda tragicznie. Znowu sam wybierałeś? - I nie czekając na odpowiedź przeniosła spojrzenie na zebranych mężczyzn i dokonała własnej prezentacji. - Elizabeth Hunter, ale na boga, Liz starczy w zupełności.

Kerm 16-02-2016 18:29

Liz z pewnością wiedziała, jaką wziąć torebkę i jaki kapelusz założyć do jakiej kreacji, ale na modzie męskiej znała się jak kura na pieprzu. John jednak nie chciał wyprowadzać jej z błędu... I wolał nie wspominać, jaki los spotkał ostatni krawat, jaki ona dla niego wybrała...

- Nie było cię w pobliżu - odparł z udawanym żalem. - Hans King, John Connor - przedstawił swoich gości. - Siadaj, proszę. - Odsunął krzesło, by dziewczyna mogła zająć miejsce przy stole. - A herbata dla ciebie zawsze się znajdzie.

- James! Przynieś filiżankę dla panny Hunter - polecił.

Grave Witch 17-02-2016 13:34

- Miło mi panów poznać - przywitała się skinięciem głowy, jednocześnie siadając i sięgając po leżący na stole dziennik. Oczywiście pytanie o to czy może, nawet jej przez myśl nie przeszło.
- Afryka? - Zapytała unosząc brwi w wyrazie kompletnego zaskoczenia i delikatnej nuty niechęci, brzmiącej w głosie. - Czy ta sprawa nie została zamknięta?
- Nieważne - stwierdziła niemal natychmiast po zadaniu pytania, odkładając dziennik dokładnie na to samo miejsce, z którego go zabrała. Jej uwaga przeniosła się na imiennika gospodarza oraz King’a. - Panowie także jadą? Cudownie, nie ma to jak wyborowe towarzystwo. - Obdarzyła każdego z obecnych uroczym uśmiechem. Jej oczy zalśniły z podekscytowania nowym wyzwaniem. - Nie mogę się doczekać. Kiedy ruszamy? - Zapytała, gotowa na to by data ta przypadła chociażby na obecnie panujący za oknami dzień.
To, ze wcale jej nie zaproszono do wzięcia udziału w wyprawie, przynajmniej w oficjalny sposób, oraz to że nie wszystkim może pasować jej obecność, zostało całkowicie pominięte.

Ceti 19-02-2016 17:13

Następne dni wszyscy spędzili produktywnie. John Thomas porządkował kwestie związane z finansami – zostawiał dyspozycje, sprawdzał stan rachunków i szykował czeki podróżne. Hans po raz pierwszy życiu pakował się na tak długą wyprawę. Liz sprawdzała jakie panowały aktualnie mody wśród angielskiej wyższej warstwy i szukała tego idealnego krawata dla John Thomas.

John Connor zaś biegał załatwiać sprawunki wyłożone na spotkaniu. W pierwszej kolejności podjął się sprawdzenia możliwych tras podróży. Wychodziło na to, że najwygodniejsza droga do Egiptu czy subsaharyjskiej Afryki prowadziła przez Anglię, a statki do Southampton odchodziła nie rzadziej niż raz w tygodniu.

Paszporty stanowiły w pierwszej chwili trudność, bo od czasu zniesienia obowiązku ich posiadania kilka lat temu ciężko było znaleźć odpowiedni urząd. Jednak podróż po Europie bez tego dokumentu obarczona była ryzykiem. Gdy udało się zlokalizować właściwego urzędnika, bardzo ucieszył się z pracy i miał gotowy dokumenty dla wszystkich w ciągu kilku dni. Powołując się na koneksje Johna Thomas otrzymał również dokumenty u brytyjskiego konsula.

Odpowiednie sklepy zostały powiadomione, aby przygotować ofertę ekwipunku zależnie od potrzeb wyprawy.

Usatysfakcjonowany kilkoma dniami pracy „śledczej” John Connor czekał na sygnał od przyjaciela.

Ceti 21-02-2016 12:32

Czwartek, 15 stycznia 1925

John Connor był w takim wirze działań, że ze zdziwieniem odebrał telegram w czwartek rano (to już był 15!). W telegramie nadanym z terminalu transatlantyckiego Elias informował, że wynajął pokój w Hotelu Chelsea (pokój 410) i zaprasz o 8 wieczorem do siebie.

Grave Witch 21-02-2016 13:21

Wizja wyprawy działała lepiej niż dobre wino czy świeżo zaparzona kawa. Liz już od jakiegoś czasu nie czuła się tak wspaniale. Poranki witała uśmiechem i ten sam uśmiech żegnał kolejne dni. Zostawiwszy mężczyznom załatwienie wszelkich formalności, z pasją zajęła się własnymi przygotowaniami. Moda była wyjątkowo kapryśną siłą, rządzącą światem. To, co jednego dnia było wychwalane, następnego stawało się przeżytkiem. I nie miało tu znaczenia kim się było. Jeden błąd i konsekwencje sprawiały, że człowiek znikał. Oczywiście, Liz interesowała się modą z nieco innego powodu. Szokowanie było jej sposobem na zabijanie nudy codziennej egzystencji. Jeżeli pojawiło się coś nowego, musiała tego spróbować. Czy to krój płaszcza, kolor kapelusza, czy wzięcie udziału w turnieju strzeleckim. Świat był jej placem zabaw i ani myślała pozwolić by cokolwiek przeszkodziło jej w cieszeniu się jego atrakcjami.
Gdy zaś humor jej dopisywał, a rzec należało iż tak właśnie sprawa się miała od chwili opuszczenia apartamentów John’a, była gotowa na wszystko. Zaczęła zaś od misji, której się podjęła, gdy tylko wzrok jej padł na to straszne coś, co John zawiązane miał pod szyją w trakcie owego spotkania. Była w stanie zrozumieć przywiązanie do tradycji i kultywowanie jej na co dzień, ale granice jakieś jednak istniały. Nie, żeby sama je uznawała…
Tak więc od razu, dnia następnego, wyruszyła na poszukiwania prezentu dla tego upartego mężczyzny. Były to żmudne i długotrwałe łowy. Zadowolić Liz było niekiedy trudno, o czym właściciele butików nowojorskich przekonali się nie raz i nie dwa. Tym razem nie było inaczej. Wymagania miała duże, a to co widziały jej oczy, ani trochę nie pasowało do tego, co miała na myśli. W końcu zdecydowała się na nagłą zmianę planów i nabyła gustowną muszkę w głębokim, granatowym kolorze. Może właśnie tego brakowało John’owi? Nie mogła doczekać się by sprawdzić jego reakcję na jej zakup. Skoro zaś nie mogła to i nie czekała, po raz kolejny wpraszając się bez zaproszenia oraz zapowiedzi.
Podobnie rzecz się miała czternastego, kiedy to wparowała niczym burza śnieżna i porwała Johna na obiad. Piętnastego zaś zawitała u niego tuż przed podwieczorkiem. Tej wizyty mógł się jednak spodziewać. Wściekle złotego krawatu już nieco mniej…

Kerm 21-02-2016 18:03

Nawet ktoś, kto interesy zwykle omijał szerokim łukiem, miał wiele finansowych obowiązków, które wymagały sięgania do portfela. Rachunek tu, opłata tam... i wszystko trzeba było regulować, nawet jeśli człowiek planował podróż na koniec świata.
Czy ta podróż miała dojść do skutku, tego John Thompson nie wiedział, ale przygotować się musiał.
Ze względu na Liz, to John wolał, żeby Elias miał rację. Elizabeth Hunter była (mimo różnych wad) dość miła, ale zapewne suszyłaby mu głowę przez najbliższe kilka lat, a kto wie, czy nie zmusiłaby go do zorganizowania jakiejś szalonej ekspedycji do amazońskiej dżungli czy nad dorzecze Kongo. W porównaniu z tym Egipt był miłym i spokojnym miejscem...
A pomysły Liz miała szalone...

- Witaj, Liz. - Na widok oszałamiającego prezentu powitalny uśmiech Johna nieco przybladł. - Czy jesteś gotowa na złożenie wizyty u Eliasa Jacksona? Ale mamy jeszcze dość czasu, by wypić herbatę - wyjaśnił szybko.

Ceti 23-02-2016 19:52

Wieczorem...

Taksówka podjechała przed Hotel Chelsea kilka minut po ósmej. Gdy wysiedli z niej Liz i John Thompson, Connor zgasił papierosa na chodniku i podszedł by otworzyć drzwi wejściowe.

Recepcjonista był zatopiony w gazecie i gdy minęli jego ladę w drodze do wind, nawet nie drgnął. Winda czekała na parterze i szybko zabrała pasażerów trzy piętra w górę. Po wyjściu z windy skręcili w korytarz i stanęli pod numerem 410.

John Thompson podnióśł pięśc, by zastukać w drzwi, ale Connor złapał go za ramię.

- Ćśś, słyszę odgłosy jakby coś podejrzanego się działo w środku - wyszeptał - Tam jest chyba kilka osób, które nerwowo się krzątają.

Grave Witch 24-02-2016 17:49

Czy była gotowa? Pytanie to równie dobrze mogło nie zostać zadane. Elizabeth Hunter zawsze była gotowa, gdy w grę wchodziło coś, w co zapewne nie powinna się pakować. Nie mówiąc już o tym, że była to doskonała okazja do tego by John mógł wypróbować dopiero co otrzymany od niej prezent. Upieczenie dwóch pieczeni na jednym ogniu zdecydowanie przypadło do gustu pannie Hunter. Podobnie jak herbata Thompsona. Co prawda wolała kawę ale i tym rarytasem wzgardzić nie zamierzała. Tym bardziej, że rzeczy najwyższej jakości zawsze poprawiały jej humor. Życie wszak było zbyt krótkie by zadowalać się byle czym.

Byle jaka zaś była obsługa w hotelu, w którym zatrzymał się Elias Jackson. A może to Liz była zwyczajnie zbyt przyzwyczajona do standardów hotelu Astor i wszystko, co znajdowało się poniżej, raziło jej oczy?
Recepcjonista szybko jednak wyleciał jej z głowy na dźwięk wypowiadanych przez Connor’a słów. Nerwowo krzątające się osoby… Tłumaczeń na takie zachowanie było parę, od tych ekstremalnych i przewidujących czyjąś śmierć, po te trywialne, co prawda mało prawdopodobne, ale jednak mogące zaistnieć. Jedyne co należało zrobić, to przekonać się o które z nich chodzi w tym wypadku. Przede wszystkim zaś należało sprawdzić czy drzwi są zamknięte.
Liz bez wahania podeszła i nacisnęła klamkę. Jeżeli będą zamknięte to mówi się trudno, można wtedy wezwać obsługę i zgłosić podejrzaną aktywność. Jeżeli nie są to przy otwartych lub chociaż uchylonych, lepiej podsłuchiwać. Stanie na korytarzu i marnowanie czasu na zastanawianie si co dalej, jakoś nigdy specjalnie nie leżało w jej zwyczaju.

Kerm 24-02-2016 18:28

Z trudem wywinąwszy się od obowiązku złożenia złotego niczym bita ze szlachetnego kruszcu pięciodolarówka krawatu John skierował uwagę Liz na mniej przyziemne rzeczy, czyli na spotkanie z Eliasem i (ewentualną - czego nie zaznaczył) wyprawę do Egiptu. Liz liczyła na sensację równą odkryciu grobowca Tutanchamona, John nie miał zamiaru gasić jej entuzjazmu, od czasu do czasu sugerując, by rozważania odłożyć do chwili spotkania z Eliasem, co dziewczyna kwitowała machnięciem ręki i zarzutem braku fantazji.

* * *

W kulturalnym towarzystwie nie wchodziło się do cudzego pokoju bez pukania, nie zniżał się do podsłuchiwania. Ale tu 'szkoda' została już uczyniona, więc John ograniczył się jedynie do pełnego dezaprobaty pokręcenia głową.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:12.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172