Ucieczka przeciwników ucieszyła Thompsona, ale bynajmniej nie zachęciła go do pościgu. Tamci byli zdeterminowani, liczniejsi, lepiej uzbrojeni. A oni, z Carterem do spółki, mieli do dyspozycji tylko gołe ręce i nogę od krzesła. Nie mając najmniejszej ochoty ścigać tamtych, rzucił trzymaną w dłoni prowizoryczną maczugą w ślad za uciekającymi, mając nadzieję, że któryś z napastników oberwie. ____________________________________ Rzucanie (-2 za brak umiejętności): k4-2/k6-2=2+4+4+1=11 |
Jeden z napastników wychodząc przez okno odwrócił się w kierunku drzwi i wtedy noga od stołu trafiła go prostu w czoło. Z jękiem osunął się na podłogę. |
Liz miała ochotę klasnąć w dłonie. Nie dość, że udało się jej wysłać kogoś po odpowiednią pomoc ze strony obsługi hotelu, to na dokładkę być może znalazła ochotnika do zabawy z napastnikami. - Moi przyjaciele przypadkiem przyłapali na gorącym uczynku trójkę morderców i najpewniej złodziei - wyjaśniła pokrótce, przyglądając się jednocześnie nieznajomemu. - Z pewnością przyda się im pomoc takiego silnego mężczyzny. Ja sama na nic się tam nie zdam - dodała, starając się by jej głos wyrażał jednocześnie bezsilność jak i niepokój. Uśmiechowi także nie można było nic zarzucić, a w oczach zalśnił strach. Wywołanie go nie było trudne. Wystarczyło przypomnieć sobie wygląd zwłok. Tak po prawdzie, to chyba powoli zaczynało jej być niedobrze… |
Thompsona interesowało teraz tylko jedno - by powalony przez niego bandyta nie zdołał wstać i nie uciekł przypadkiem przez okno, w ślad za swoimi kompanami. A że Elias dostał pokój przy schodach przeciwpożarowych, było rzeczą jasną, że nie będzie to lot pięć kondygnacji w dół, tylko szybka, chociaż nie do końca komfortowa ucieczka. John szybko podszedł do leżącego, gotów w każdej chwili przykopać mu, gdyby tamtemu przyszła nagle do głowy ochota na podniesienie się z podłogi. - Ciekawe, w czym im przeszkadzał Elias - powiedział do Cartera. - I czego tu szukali. - Lin, czy ktoś poszedł po policję? - podniósł głos. |
Za oknem słychać było skrzypienie metalu, gdy dwójka napastników zbiegała w dół, do alejki za hotelem. Trzeci z napastników nie żył. Mężczyzna, który przybiegł z pomocą z ciekawością zaglądał do pomieszczenia. Tymczasem na dole w recepcji... Hans King wszedł do recepcji nerwowo zerkając na zegarek. Spóźniony - a niech to! W którym pokoju mieli się spotkać? Gdzieś na 4. piętrze. Wtem ze strony schodów wybiegł czerwony, zdyszany mężczyzna i kierując sięw stronę lady krzyczał "Policja! zadzwoń po policję!" |
Han był na siebie wściekły. Miał spotkać się z innymi w hotelu, ale niestety, nie przewidział korków w Wielkim Jabłku i się spóźnił! Miał nadzieję, że reszta wybaczy mu tak wielkie spóźnienie. Człowiek proszący o wezwanie policji go zaniepokoił, ale z drugiej strony, nie był to jego problem. Wszedł do windy i wjechał na czwarte piętro, szukając swoich przyjaciół. ~*~ - Przepraszam, co tu się dzieje? - zapytał, podchodząc do grupy. Zajrzał do pokoju i zobaczył dwóch martwych mężczyzn - O Boże, co się stało!? - krzyknął. |
Wdzięczność za pomoc - to jedno, niemożność swobodnego przeszukania kieszeni bandyty - to drugie. Thompson obrzucił spojrzeniem leżącego bandziora, po czym ruszył w stronę wyjścia na korytarz. - Jeśli możesz, to przeszukaj kieszenie tego bandyty - rzucił szeptem, przechodząc obok Connora. - Ja odwrócę uwagę tego z korytarza. Miał nadzieję, że wraz z Liz zdołają zająć tamtego, a tym czasie John rozejrzy się po hotelowym pokoju. |
- Oczywiście, że poszedł - odpowiedziała na pytanie John’a. Co prawda oczywistym ów fakt nie był, bowiem równie dobrze mogło się okazać, że nikt tyłka ruszyć w kierunku schodów nie miałby ochoty, jednak szczegół ten wydał się w obecnej chwili na tyle mało istotnym, że został on całkowicie pominięty. Liz, pomimo wyraźnego wpływu jakie sama myśl o trupie i jego stanie miała na stan jej żołądka, nie mogła się powstrzymać przed tym by nie spojrzeć na niego jeszcze raz. Widok był doprawdy makabryczny. Nawet przyłożenie dłoni do ust nie pomogło. Cichy jęk wyrwał się z jej ust gdy świadomość powoli podrzucała jej ewentualne konsekwencje całego zdarzenia. Na szczęście ściana była na tyle blisko by można się było o nią swobodnie oprzeć. - To bardzo dobre pytanie - odparła na słowa Kinga. |
Szybkie oględziny pokoju uwidoczniły prawdopodobny przebieg wydarzeń. Trzej mężczyźni weszli oknem i zaskoczyli Eliasa. Szybko się uporali z nim za pomocą dziwnych maczug, z których jedna została w ręku zabitego przez Thompsona mężczyzny. Zabity był białym, w odróżnieniu od dwóch afrykańczyków, którzy zbiegli. Wszyscy troje mieli podobne, stare i znoszone ubranie i dziwne nakrycie głowy. Zabity miał w kieszeni dwie kartki papieru, wepchnięte w pośpiechu - wyglądały na listy. Po stanie pokoju można było poznać, że napastnicy szukali jakiś rzeczy, które miał Elias - ale nie potrafili ich znaleźć lub ich tu nie było. Dziwne, że mieli czas wyryć dziwny znać na ciele dziennikarza. |
Gdy Connor skończył przeszukiwać napastnika i sprawdzać czego napastnicy mogli chcieć od nieszczęśnika, zaczął wszystko spisywać. Nie chciał zapomnieć żadnego szczegółu. Wszystko to było idealnym materiałem na artykuł. -Pierwsi na miejscu zbrodni. Mam wszystkie szczegóły, nikt nie będzie miał tylu co ja. Teraz na pewno ktoś kupi mój artykuł - szeptał do siebie pod nosem z wyraźnym podekscytowaniem. Gdy skończył notować zaczął przerysowywać znak z ciała ofiary i przepisywać pośpiesznie listy które miał przy sobie bandzior w razie gdyby miała je zabrać policja. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:39. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0